Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Niepodległość i integralność terytorialna to kwestie, które budzą najgłębsze emocje. Rzadko kiedy też wiadomo, jak rozpoczęty już proces separacji będzie przebiegał i dokąd doprowadzi. Nawet Unia Europejska, uzbrojona – zdawać by się mogło – w tysiące regulacji, nie wie, co począć w przypadku rozpadu swego państwa członkowskiego. Jak pokazują ostatnie wypadki w Hiszpanii, a także tendencje separatystyczne w innych krajach, taką możliwość wypadałoby brać pod uwagę. Przyjrzyjmy się więc kilku przypadkom z niedawnej przeszłości.
SECESJA PO SŁOWEŃSKU Prawie 30 lat temu ruchy tektoniczne w Europie Środkowej i Wschodniej doprowadziły nie tylko do upadku komunizmu i Związku Sowieckiego. Rozpadać zaczęła się też socjalistyczna (choć nienależąca do bloku sowieckiego) Jugosławia.
Pod koniec 1990 r. prawie 90 proc. Słoweńców – mieszkańców jednej z kilku jugosłowiańskich republik związkowych – zagłosowało w referendum za oderwaniem się od federacji i utworzeniem własnego państwa. Frekwencja była rekordowa: sięgnęła 93 proc. Pół roku później, 26 czerwca 1991 r., słoweński parlament ogłosił niepodległość. Kolejnego dnia zaczęła się wojna z Jugosławią, która nie chciała zgodzić się na secesję swego najbogatszego regionu. Ale wojna była krótka i niezbyt krwawa: w ciągu dziesięciu dni po obu stronach zginęło kilkudziesięciu żołnierzy. Trudno to nawet porównać z krwawymi wojnami, jakie w kolejnych latach miały szarpać resztą Jugosławii.
Gdy Europa zamarła potem wobec dramatów rozgrywających się w Chorwacji, Bośni i Hercegowinie oraz Kosowie, Słowenia powoli krzepła na pozycji kraju małego, ale stabilnego, któremu bliżej do Włoch czy Austrii niż do bałkańskiego piekła. Znacznie szybciej niż w pozostałych krajach byłej już Jugosławii przebiegła jej integracja euroatlantycka: wejście do NATO i Unii.
Choć scenariusz mógł być inny: sąsiednia Chorwacja też miała referendum i deklarację niepodległości (ogłoszoną tego dnia co Słowenia). Ale kraj pogrążył się na kilka lat w wojnie z Serbami. Powodów tak odmiennej drogi obu państw można znaleźć wiele; choćby to, że Słowenia jest dość jednorodna etnicznie. W każdym razie jej przykład pokazuje, że taki proces może przebiec stosunkowo gładko (co nie znaczy, że całkiem bez ofiar).
AKSAMITNY PODZIAŁ Czechów i Słowaków nikt nie pytał, co sądzą o przyszłości Czechosłowacji, w której żyli przez większość XX w. Gdyby odbyło się referendum, większość opowiedziałaby się pewnie za utrzymaniem federacji. O rozpadzie zdecydowali politycy: 1 stycznia 1993 r. na mapie pojawiły się Czechy i Słowacja.
Czechosłowacja była państwem federacyjnym, np. w mediach używano obu języków. Jednak po aksamitnej rewolucji 1989 r. po obu stronach zaczęło narastać zniecierpliwienie. Do głosu coraz częściej dochodziło słowackie przekonanie, że Czesi chcą Słowaków zdominować. Oraz, z drugiej strony: że Czechy muszą dotować słabszą gospodarczo Słowację. Negocjacje w sprawie „aksamitnego rozwodu” prowadzili przywódcy największych wtedy partii, czeskiej ODS Václav Klaus i słowackiej HZDS Vladimír Mečiar. Obaj byli ambitni. Jak po latach stwierdził czeski dysydent i polityk Jiří Dienstbier, żaden z nich nie chciał dzielić się władzą w państwie, nawet gdyby miało być z tego powodu mniejsze. Ale podział przebiegł wzorcowo, większość spraw uregulował jeszcze parlament federalny. I choć część obywateli wciąż ma sentyment do czasów federacji, jest to już zamknięty rozdział.
SZKOCJA W ZAWIESZENIU W Katalonii na ulicach pojawiają się czasem flagi niebiesko-białe. Szkockie. Przywieźli je Szkoci, którzy przybyli, by wyrazić swe wsparcie. Demonstracje poparcia dla Katalończyków odbyły się też w Edynburgu. Z kolei podczas szkockiego referendum niepodległościowego w 2014 r. do Szkocji wybrały się katalońskie delegacje – zazdroszcząc Szkotom, że mogą głosować w spokoju.
Tu referendum odbyło się bowiem z błogosławieństwem Londynu, który był gotowy uznać każdy jego wynik. Ale, ku uldze brytyjskich władz, za secesją z Wielkiej Brytanii głosowało 45 proc., zaś za pozostaniem 55 proc. Głosowanie to miało zamknąć debatę o niepodległej Szkocji, tymczasem – niespodziewanie – otworzył ją na nowo wynik brytyjskiego referendum o wyjściu z Unii.
Większość Szkotów nie chce bowiem Brexitu: czują się wyprowadzani z europejskiej wspólnoty wbrew woli. Politycy Szkockiej Partii Narodowej mówią więc o kolejnym głosowaniu. Na razie Londyn się na to nie zgadza, chcąc najpierw uporać się z brexitowymi negocjacjami. Ale sprawa szkockiej – a może też północnoirlandzkiej – secesji nie zniknie.
Czytaj także: Kalina Błażejowska: Katalonia: Notatnik z niewypowiedzianej wojny
KROJONE NA MIARĘ Kiedy powstaje nowe państwo, zasadniczą kwestią jest uznanie go przez inne kraje i organizacje międzynarodowe. W przypadku secesji (oderwania się od większego tworu) powstaje jeszcze kwestia „dziedziczenia” członkostwa w strukturach międzynarodowych – to jedno z pytań stawianych w debacie o niepodległej Szkocji i Katalonii. Czy mogłyby automatycznie być członkami Unii, skoro spełniają wszystkie kryteria? Czy też musiałyby dopiero zabiegać o przyjęcie?
To pytanie ważne, bo Szkoci i Katalończycy są zdecydowanie proeuropejscy. Ale na razie pytanie teoretyczne, bo ważniejsze jest tu prawo lokalne i międzynarodowe – i to ono odnosi się do sporu między Madrytem a Barceloną. Według prawa międzynarodowego każdy naród ma więc prawo do samostanowienia, ale pod warunkiem, że nie zabrania go konstytucja czy inne prawo lokalne istniejącego już państwa, z którego ów nowy podmiot miałby być wyodrębniony. Na separację zezwalała konstytucja jugosłowiańska (choć nie zapobiegło to wojnie), nie zezwala zaś konstytucja hiszpańska.
Jak widać, każdy taki proces to wyzwanie: polityczne, prawne i społeczne. Historia pokazuje, że rozwiązanie zawsze będzie „krojone na miarę”. Ale z historii można też wyciągać wnioski. Dlatego Szkoci uważnie przyglądają się Katalonii (a oni wcześniej śledzili sytuację w Szkocji).
A tymczasem są jeszcze inni: Baskowie, Walonowie, Flamandowie...©℗