Problem dla nauki

W brytyjskim środowisku akademickim panuje obecnie niepewność i frustracja. Ale brexit może zaszkodzić całej światowej nauce.

21.10.2019

Czyta się kilka minut

Premier Boris Johnson i minister edukacji Gavin Williamson podczas lekcji historii z uczniami jednej z londyńskich podstawówek, wrzesień 2019 r. / TOBY MELVILLE / AFP / EAST NEWS
Premier Boris Johnson i minister edukacji Gavin Williamson podczas lekcji historii z uczniami jednej z londyńskich podstawówek, wrzesień 2019 r. / TOBY MELVILLE / AFP / EAST NEWS

Zbliżając się do wyjścia z Unii Europejskiej mówię jasno: opuszczamy UE, ale nie opuszczamy naszych europejskich przyjaciół i partnerów badawczych” – mówił 12 września na konferencji dla brytyjskich uniwersytetów Chris Skidmore, minister ds. uniwersytetów, nauki, badań i innowacji. Zaledwie tydzień wcześniej z tego stanowiska odszedł Jo Johnson, młodszy brat premiera Borisa, który stwierdził, że jest „rozdarty między rodzinną lojalnością a dobrem państwa”. Skidmore obiecał, że wysokość czesnego i dostęp do benefitów dla studentów z UE, którzy rozpoczną edukację na Wyspach w roku akademickim 2020/21, będą „podobne” do tych oferowanych Brytyjczykom przez cały czas trwania ich kursu. Powiedział też, że chce kontynuować udział w programie Erasmus+ (oferującego m.in. wymiany studentów) i podpisać umowę „chroniącą udział w Horizon 2020” (to największy unijny program badawczo-rozwojowy). „Musimy zrobić wszystko, aby każdy z naszych fantastycznych badaczy i naukowców mógł pracować w energicznym, zróżnicowanym środowisku wspartym instytucjonalną kulturą zaufania, pomocy, jedności” – dodał.

Miesiąc wcześniej, przemawiając w ośrodku badań jądrowych w Culham niedaleko Oksfordu, środowisko akademickie (które prawie wszyscy uważają za zdominowane przez zwolenników pozostania we Wspólnocie) próbował uspokoić sam premier Boris Johnson. „Brytania jest dumna ze swoich wynalazków, od roweru po żarówkę. U nas powstała pierwsza krajowa baza DNA, odkryliśmy grafen. Aby zagwarantować, że nadal będziemy prowadzili w rozwoju wiedzy, musimy nie tylko wspierać talenty, które już u nas są, ale zapewnić, aby nasz system imigracyjny przyciągał najznamienitsze umysły z całego świata” – mówił szef brytyjskiego rządu. Plan Johnsona zakłada m.in. zwiększenie limitów wiz przyznawanych dla „wyjątkowych talentów”, umożliwianie ośrodkom badawczym wspieranie potencjalnych kandydatów w procesie wizowym i ułatwianie im pierwszych kroków na rynku pracy.

29 września Johnson zapowiedział natomiast, że rząd zainwestuje 200 mln funtów w rozwój medycyny, a prywatni inwestorzy dostarczą kolejne 400 mln. „Chcemy, żeby o ratujących życie, leczących raka terapiach przyszłości można było powiedzieć »stworzone i wyprodukowane w Wielkiej Brytanii«” – mówił na konferencji w Manchesterze.

Ludzie i pieniądze

Pomysły Johnsona nie uspokoiły jednak środowiska. Dziennik „Daily Mirror” szybko mu wytknął, że swoje obietnice składał w instytucie, który dostaje 60 mln euro rocznie z UE.

„Od dawna nawoływaliśmy do zmian drogiego i skomplikowanego systemu przyznawania wiz, który jest barierą utrudniającą przyciąganie najlepszych międzynarodowych talentów. Z zadowoleniem przyjmujemy zapowiedzi rządu i czekamy na dyskusję na ten temat” – komentował Sir Venki Ramakrishnan, przewodniczący słynnego Towarzystwa Królewskiego, najbardziej znanej na świecie akademii nauk. Zaznaczał jednak, że to nie rozwiąże problemów, jakie w nauce może sprawić brexit.

„Połowa zagranicznych talentów na brytyjskich uczelniach pochodzi z Unii, która jest też naszym największym współpracownikiem w badaniach. Utrzymanie bliskich relacji z badaczami w Europie i dostęp do unijnych funduszy są kluczowe. Brexit bez umowy jest najgorszą możliwością dla nauki” – podkreślał Ramakrishnan. Jako główne zagrożenia, jakie może wywołać brexit, Bronwyn Friedlander z biura prasowego Towarzystwa Królewskiego wymienia zagrożenie dla zdolności Wielkiej Brytanii do rekrutacji najlepszych talentów z zagranicy; utratę unijnego finansowania dla badań firm i uniwersytetów; utratę dostępu dla pacjentów publicznych placówek medycznych do eksperymentalnych terapii i badań z powodu braków w regulacjach prawnych.

Towarzystwo Królewskie ostrzega, że efekty niepokojów związanych z brexitem są już wyraźnie widoczne. Jak wynika z ich analizy sytuacji, liczba naukowców przyjeżdżających na Wyspy w ramach unijnego stypendium im. Marii Skłodowskiej-Curie spadła o 35 proc. – z 515 w 2015 r. do 336 w 2018 r. – a fundusze pozyskane z programu Horizon 2020 są o ponad 400 mln euro niższe: w 2015 r. do Wielkiej Brytanii płynęło tą drogą 1,49 mld euro (16 proc. budżetu całego programu), w 2018 r. 1,06 mld euro (11 proc.).

„Ludzie nie chcą ryzykować karier, nie wiedząc, czy Zjednoczone Królestwo będzie w stanie utrzymać swoją pozycję w światowej nauce. Potencjalny paraliż po bezumownym brexicie i obecny chaos krzywdzą brytyjską naukę i rację stanu” – komentował analizę Ramakrishnan.

W stronę katastrofy

Nie tylko Towarzystwo Królewskie sygnalizuje możliwy zgubny wpływ brexitu na brytyjską naukę i innowacje. W lutym genetyk Paul Nurse, laureat Nagrody Nobla za badania nad regulacją cyklu podziału komórkowego, stwierdził, że Wielka Brytania „lunatykuje prosto w kierunku katastrofy”. Równie krytyczną opinię przedstawił pół roku później Andre Geim, laureat Nagrody Nobla za odkrycie grafenu. Jego zdaniem brexit bez umowy „zniszczy brytyjską naukę”. „Najlepsi naukowcy nigdy nie mają problemu z pozwoleniem na pracę. Wygrywają te kraje, które oferują najlepsze możliwości badawcze i finansowanie, a nie te, które oferują najłatwiejsze wizy” – komentował pomysł Johnsona na rozwiązanie problemów brytyjskiej nauki po brexicie na łamach magazynu „New Scientist”.

– W środowisku naukowym to temat zarówno rozmów towarzyskich, kuluarowych, jak i bardziej formalnych – mówi „Tygodnikowi” dr Tomasz Włodarski, research fellow na University College London i scientific content manager w Fundacji Polonium działającej na rzecz polskich naukowców pracujących poza granicami kraju. – Dominuje poczucie frustracji i niepewności. Nastroje naukowców również zależą od tego, na jakim etapie kariery się znajdują i jakie mają plany: czy są na kilkuletnim kontrakcie i nie planowali tu zostawać, czy już się zakorzenili w Wielkiej Brytanii albo rozważają taką opcję. Prawdopodobnie najbardziej znane zespoły badawcze sobie poradzą, mniejsze grupy mogą mieć trudność ze znalezieniem doktorantów czy postdoców na odpowiednim poziomie. Podejrzewam też, że Oxbridge [uniwersytety Oksford i Cambridge – red.] czy inne uczelnie z Russel Group wyjdą raczej z mniejszym uszczerbkiem, natomiast najbardziej ucierpią uniwersytety o mniejszej renomie – mówi Włodarski.

Jego zdaniem, pierwsze efekty już teraz są widoczne: – Część międzynarodowych projektów naukowych wstrzymano lub przeniesiono do innych krajów. Podobny los spotkał siedziby niektórych instytucji naukowych, jak np. Europejskiej Agencji Leków, która zmieniła siedzibę z Londynu na Amsterdam rok po ogłoszeniu wyniku referendum. Można się spodziewać, że szczególnie mniejsze projekty, które wymagają współpracy ośrodków z różnych krajów, będą się starały omijać Wielką Brytanię. Z drugiej strony nie należy zapominać, że to potęga naukowa o znakomitej reputacji, mocno wkorzeniona w światową sieć badawczą. Ten stan nie zmieni się z dnia na dzień – zauważa naukowiec.

Inicjatywy oddolne

Mówi Włoszka zatrudniona jako postdoc na jednym z uniwersytetów na południu Anglii: – Mało wiadomo. Widać poczucie niezadowolenia, ale trudno przewidzieć długofalowe efekty. Może być trudniej gościć badaczy, np. na praktyki studenckie albo wizyty studyjne dla doktorantów, bo będą potrzebować wiz. A to nie jest fajne, bo akademia to też swobodne podróżowanie pomiędzy laboratoriami, aby uczyć się więcej.

Już w 2016 r. badanie przeprowadzone wśród hiszpańskich naukowców pracujących na Wyspach wykazało, że 30 proc. z nich zmieniło plany zawodowe w związku z brexitem, a 43 proc. czeka z planami na przyszłość aż do rozwiązania tej kwestii.

– Wiele osób jest nadal sfrustrowanych, zmęczonych ciągłym rozmawianiem o temacie, którego końca nie widać, a który jest źródłem stresu. Emocje wywołuje sytuacja rodzin naukowców. Nawet jeśli pracownik akademicki będzie miał wizę albo stabilny status imigracyjny, sytuacja członków rodziny może stać pod znakiem zapytania – zwraca uwagę dr Katarzyna Makowska, koordynatorka konferencji „Science: Polish Perspectives” w Fundacji Polonium.

– Towarzystwo Królewskie argumentuje na rzecz nauki, mamy regularny kontakt z rządem, opozycją, urzędnikami i innymi ważnymi graczami w temacie brexitu – zapewnia Bronwyn Friedlander.

Naukowców starają się też wspierać uczelnie i instytuty, z którymi są związani, np. Uniwersytet w Exeter apelował do swoich pracowników, aby złożyli wnioski w systemie osiedleńczym dla obywateli UE.

– University College London rozsyła cotygodniowy newsletter dotyczący ostatnich wydarzeń okołobrexitowych do wszystkich pracowników – podaje przykład Tomasz Włodarski.

– Wiele ośrodków naukowych wysyła pracownikom maile mające na celu uspokojenie nastrojów i symboliczne pokazanie, że europejscy naukowcy są nadal mile widziani. Niestety, często w tych komunikatach brakuje konkretów, są to tylko gesty – zauważa Katarzyna Makowska.

– Jako Fundacja Polonium staramy się zacieśniać współpracę z innymi organizacjami reprezentującymi europejskie środowisko akademickie. Jesteśmy w stałym kontakcie z siostrzanymi organizacjami reprezentującymi hiszpańską i portugalską diasporę badawczą, które podzielają nasze obawy oraz opinie na temat pobrexitowej przyszłości. Przeprowadziliśmy warsztaty z naukowcami wielu narodowości pracującymi w Wielkiej Brytanii, na podstawie których przeanalizowaliśmy możliwe brexitowe scenariusze, a krótka notatka z ich wyników została opublikowana w „Nature”. Planujemy dyskusję panelową obracającą się wokół tematu wyzwań dla nauki spowodowanych brexitem na naszej nadchodzącej konferencji „Science: Polish Perspectives”, która odbędzie się 8-9 listopada w Cambridge – dodaje Makowska.

Zapas odczynników

Jednocześnie brytyjskie instytucje przygotowują się też do ewentualnych problemów i utrudnień związanych z opuszczeniem Unii Europejskiej. W opublikowanym we wrześniu przez rząd Johnsona dokumencie „Operation Yellowhammer”, który miał przedstawiać najgorsze skutki brexitu bez umowy, niewiele jest o nauce – wspomina on tylko o możliwych problemach w dostępie do leków.

– Laboratoria i instytuty badawcze już starają się zapobiegać ewentualnym następstwom, np. poprzez robienie zapasów kluczowych odczynników i innych potrzebnych materiałów sprowadzanych spoza Wielkiej Brytanii. Niestety nie wszystkie rzeczy można długo magazynować – wyjaśnia Włodarski.

To, czy zapasy odczynników rzeczywiście będą potrzebne, okaże się być może już 31 października – Boris Johnson obiecał, że do listopada wyprowadzi Wielką Brytanię z UE, z umową lub bez niej, chociaż parlament przyjął we wrześniu ustawę, która ma za zadanie blokować „twardy” brexit. ©


Imperium nauki

Jak wynika z badania przeprowadzonego dla brytyjskiego rządu, w 2016 r. Wielka Brytania, posiadająca 1 proc. światowej populacji, była źródłem 15 proc. najczęściej cytowanych prac naukowych w tamtym roku. Z badania w 2006 r. wynikało natomiast, że w tym kraju powstało 9 proc. wszystkich prac naukowych, a mają one 12 proc. cytowań. W obu przypadkach lepsze wyniki uzyskały jedynie Stany Zjednoczone.

Zjednoczone Królestwo może się pochwalić 107 Nagrodami Nobla (wyłączając kategorię pokojową i literaturę), co również daje drugą pozycję po USA. Wśród Brytyjczyków jest wielu słynnych naukowców i wynalazców, od Izaaka Newtona, który sformułował trzy zasady dynamiki i prawo powszechnego ciążenia, przez Karola Darwina i Alfreda Wallace’a – twórców teorii ewolucji – po Tima Bernersa-Lee, który wymyślił usługę WWW. W opuszczającym UE kraju znajdują się też redakcje wielu słynnych czasopism naukowych, m.in. „Nature” i „The Lancet” (najbardziej prestiżowego czasopisma medycznego), oraz osiem ze stu najlepszych uniwersytetów według rankingu szanghajskiego (w tym dwa w pierwszej dziesiątce: trzeci Cambridge i siódmy Oksford).

W 2017 r. Wielka Brytania przeznaczyła 12,2 mld funtów, czyli 0,59 proc. swego PKB na naukę, inżynierię i technologię oraz 34,8 mld funtów (1,69 proc. PKB) na badania i rozwój. Ten drugi wskaźnik miał wzrastać do 2027 r. do poziomu 2,4 proc., ale premier Johnson nie zadeklarował, czy ma zamiar honorować poprzednie zapowiedzi. Średnia unijna w 2017 r. wyniosła 2,07 proc. PKB (Polska przeznaczyła na to 4,8 mld euro, czyli 1,03 proc. PKB).

© JM

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 43/2019