Schody na drodze do marzeń

O ponad połowę spadła na brytyjskich uczelniach liczba nowych studentów z krajów Unii Europejskiej. Brexit to dla nich wyższe czesne i brak kredytów. Jak sobie radzą?
z Cambridge i Londynu

11.10.2021

Czyta się kilka minut

Założony w 1209 roku Uniwersytet Cambridge to druga najstarsza uczelnia w Anglii. / Dorling Kindersley / BE&W
Założony w 1209 roku Uniwersytet Cambridge to druga najstarsza uczelnia w Anglii. / Dorling Kindersley / BE&W

Rebeka zatrzymała się przed wielkoformatowym płótnem Georges’a Seurata, oprawionym w złote ramy, i z zaciekawieniem analizowała każde pociągnięcie pędzlem. Na obrazie „Kąpiel w Asnières” kilku mężczyzn wypoczywa nad brzegiem Sekwany w robotniczej dzielnicy Paryża. Siedzą na trawie, patrząc w dal, lub zanurzają się w wodzie.

Z błyskiem w oku 18-latka opowiada mi o tamtej chwili: – Te postaci są obok siebie, ale nie wchodzą w interakcje i doświadczają czegoś zupełnie innego. Tak jest też w muzeum. Oglądając obrazy, zwiedzający są w tym samym pomieszczeniu, ale każdy ma swoje przemyślenia.

Praca XIX-wiecznego francuskiego impresjonisty była Rebece dobrze znana. W szafie miała złożoną w kostkę koszulkę z nadrukiem obrazu Seurata, którą kupiła w sieci. Jednak gdy zobaczyła płótno w National Gallery w Londynie, zrobiło na niej ogromne wrażenie. Na tyle znaczące, by utwierdziła się w przekonaniu, że to historii sztuki chce poświęcić kolejne lata życia.

Celem Rebeki był Uniwersytet Cambridge. Kiedy po brexicie wzrosło czesne, wiedziała, że ma dwa wyjścia: poddać się albo zdobyć pieniądze na realizację marzeń. Skrupulatne wyliczenia pozwoliły jej oszacować, że za trzy lata nauki, włącznie z jedzeniem i zakwaterowaniem, będzie musiała zapłacić ok. 130 tys. funtów (ok. 700 tys. złotych).

Cena za brexit

Wyższe czesne i brak pożyczek studenckich dla obywateli krajów unijnych to pokłosie brexitu. Zwiastowało je oświadczenie, które w 2020 r. wydała minister edukacji Wielkiej Brytanii. „W następstwie decyzji o opuszczeniu Unii Europejskiej...” – zaczęła Michelle Donelan, a jej kolejne słowa dla wielu młodych ludzi oznaczały przekreślenie marzeń o nauce na brytyjskich uczelniach. Od roku akademickiego 2021/22 za czesne przyszło im płacić nie trochę ponad 9 tys. funtów, lecz kilkadziesiąt tysięcy funtów. Wcześniej obowiązywały ich takie stawki, jak studentów krajowych.

Antoni Prus, przewodniczący Federacji Polskich Stowarzyszeń Studenckich w Wielkiej Brytanii, przyznaje, że koszty za ten nowy rok wzrosły dramatycznie: – Dla przykładu w Cambridge nowi studenci z Polski będą płacić ponad 22 tys. funtów za kierunki humanistyczne, jak angielski, historia czy filozofia. Za kierunki ścisłe i techniczne, jak inżynieria, chemia czy informatyka, będzie to prawie 34 tys. funtów. I ponad 58 tys. funtów za studia medyczne i weterynarię.

Dla studentów unijnych brexit oznacza też koniec rządowych kredytów. Dostawała je większość aplikujących, a spłacało się je dopiero przy odpowiednio wysokich dochodach. – Są pojedyncze stypendia, które mogą pokryć część lub całość nowych kosztów. Wydaje się jednak, że łatwiej o finansowanie dla studenta z odległych Indii czy USA niż dla Francuza – mówi Prus.

W Szkocji obywatele Unii muszą od tego roku płacić za studia licencjackie, które wcześniej były darmowe. Magdalena Grzymkowska, dziennikarka mieszkająca w Edynburgu, stolicy Szkocji, tłumaczy, że niektóre uczelnie z własnej inicjatywy obniżają czesne: – Szkocja jest prounijna, tu 62 proc. wyborców głosowało w referendum przeciw brexitowi. Dlatego jest duże lobby, aby te opłaty były mniejsze. W Stirling uniwersytet oferuje zniżkę dla studentów w wysokości 5 tys. funtów przez pierwsze trzy lata nauki. Czesne za czwarty rok uczelnia pokrywa w całości.

„W historii sztuki znalazłam synergię
między nauką a codziennym doświadczeniem”.
REBEKA SPALIŃSKA

Jasny cel Rebeki

Popatrzyła na klawiaturę komputera i zaczęła pisać. Palce Rebeki wystukiwały zdecydowanie kolejne słowa listu motywacyjnego (ang. personal statement). Wiedziała, że jest to ważny, o ile nie najważniejszy element jej aplikacji na Cambridge. „W historii sztuki znalazłam idealną synergię pomiędzy nauką a codziennym doświadczeniem” – słowa zaczynały tworzyć zdania.

– Pisałam o tym, co kocham w tym przedmiocie i co mnie interesuje. Wspomniałam też o Warszawie. W „Lolicie” padają takie słowa: „Mój ojciec był koktajlem genów”. Dla mnie stolica Polski jest koktajlem architektonicznym. Przykładowo plac Bankowy: jest tam drapacz chmur, klasyczny ratusz i duże socrealistyczne bloki – mówi Rebeka Spalińska.

Spotkałyśmy się, aby opowiedziała mi o swojej drodze na Cambridge.

Dzięki programowi stypendialnemu dla zdolnych uczniów dostała się do liceum Akademeia High School w Warszawie, które realizuje program brytyjskiej matury. Zdawała egzamin dojrzałości z literatury angielskiej, polskiego i hiszpańskiego oraz historii sztuki. Zakopana w książkach, zostawała w szkole po lekcjach, a w czasie lockdownu uczyła się w domu, często przesadzając z liczbą godzin. – Wiedziałam, że muszę ciężko pracować. Cambridge stało się moją motywacją i ambicją. Inspirowali mnie inni uczniowie mojego liceum, którzy tam studiowali – wspomina.

Proces rekrutacji trwał rok i składał się z kilku etapów. Po wyborze uczelni Rebeka musiała napisać list motywacyjny, przejść rozmowy kwalifikacyjne i spełnić tzw. ofertę (ang. conditional offer), czyli wymagania uniwersytetu co do wyników z matury, których uczeń potrzebuje, by dołączyć do grona studentów: – Długo na to pracowałam, dlatego tym bardziej bałam się, że coś może pójść nie tak. Cała się trzęsłam, gdy otwierałam maila z uniwersytetu.

Radość mieszała się z obawą: jak zdoła opłacić trzy lata nauki w Cambridge. W jej przypadku było to ok. 130 tys. funtów. Ale za pozorną nieśmiałością 18-letniej szatynki kryła się determinacja.

– Oczywiście nie miałam takich pieniędzy. Moi rodzice byli w stanie opłacić jedynie niewielką część tej kwoty – przyznaje. – Zaczęłam szukać dofinansowania od instytucji i prywatnych sponsorów. Bardzo pomogła mi w tym szkoła. Urodziłam się w USA, gdzie studiuje moja siostra, i jestem Żydówką z krwi, więc pisaliśmy też do żydowskich fundacji. Mam już zabezpieczone środki na dwa lata, największy problem jest z ostatnim rokiem.

Z początkiem października Rebeka zaczęła studia na Emmanuel College – jednym z 31 autonomicznych kolegiów, z których składa się Uniwersytet Cambridge, ta druga (po Oksfordzie) najstarsza uczelnia w Anglii.

Rebeka: – Jestem tutaj i mam szansę realizować marzenia. Nie wiem jeszcze, jak opłacę trzeci rok studiów. Ale muszę wierzyć, że się uda.

Odpływ studentów

Dane opublikowane w lipcu przez UCAS, brytyjską organizację zarządzającą procesem rekrutacji, są alarmujące: aż o 43 proc. spadła liczba chętnych z Unii Europejskiej na studia w Wielkiej Brytanii. Do 30 czerwca, gdy minął termin składania aplikacji, z krajów Unii wpłynęło ich 28,4 tys., w tym 1230 z Polski. Dla porównania: w 2020 r. było to odpowiednio ponad 49 tys. i 4630 aplikacji.

Potem pojawiły się nowe statystyki: o 56 proc. spadła liczba obywateli UE na brytyjskich uniwersytetach w porównaniu do analogicznego okresu w ubiegłym roku.

– Do 7 września miejsce na uniwersytetach w Wielkiej Brytanii zagwarantowało sobie 12 920 studentów z Unii Europejskiej, z czego 470 to obywatele Polski – mówi Rosy Cobb z biura prasowego UCAS.

Taki spadek zainteresowania to dla Wielkiej Brytanii ogromna strata, przyznaje Stanley Bill, szef katedry studiów polskich na Uniwersytecie Cambridge. – Studenci i naukowcy z krajów Unii znacząco poszerzali grono utalentowanych osób, z których uczelnia mogła czerpać. Na poziomie podoktoranckim obywatele Unii stanowią znaczącą część naukowców w Cambridge. Potrzebujemy ich. Oprócz tego wnoszą również unikalną perspektywę kulturową i doświadczenia – mówi Bill.

Tendencja spadkowa jest widoczna także tu, w Cambridge. – Na rok akademicki 2021/22 otrzymaliśmy 135 aplikacji od polskich obywateli i 15 z nich zostało przyjętych. W roku 2020/21 było 234 kandydatów z Polski i 42 z nich dołączyło do grona studentów – mówi Paul Seagrove, kierownik ds. komunikacji na tej uczelni.

Coraz większym zainteresowaniem wśród absolwentów liceów cieszą się za to studia we Francji, Holandii czy Niemczech.

„Czasem pytają mnie, co kobietę ciągnie do astronomii.
Odpowiadam, że to samo co mężczyzn”.
ZOFIA KACZMAREK

Ostatni krok w drodze do gwiazd

„Nazywam się Zofia Kaczmarek i kosmos jest całym moim życiem” – 23-latka starała się zebrać myśli. Miała w pigułce przedstawić najważniejsze fakty ze swojego życia, dzięki którym inni zrozumieją, dlaczego astronomia jest jej światem. Była pełna obaw, pisząc tekst uzasadniający internetową zbiórkę: czy ktoś cokolwiek wpłaci, czy w ogóle wypada?

Wiedziała jednak, że jeśli nie spróbuje, będzie żałować całe życie.

Dzięki wsparciu przyjaciół nie poddała się i w dwa dni zebrała astronomiczną kwotę: 205 tys. zł. To więcej, niż zakładała. Ze stypendiów i nagród odłożyła ok. 68 tys. zł. Mogła więc teraz zacząć studia magisterskie w Cambridge.

– Młodzi ludzie, którzy planowali przyszłość z myślą o studiach w Wielkiej Brytanii, zostali postawieni pod ścianą. Kumulacja pandemii i brexitu sprawiła, że zniknęło wiele możliwości na otrzymanie finansowego wsparcia – mówi Zofia, absolwentka Liceum Akademickiego w Toruniu. – Cieszę się, że dzięki tej zbiórce zainspirowałam też inne osoby do walki o marzenia. Mam nadzieję, że kolejne roczniki będą mogły liczyć na jakieś systemowe rozwiązanie.

Opowiadając o pierwszych krokach w astronomii, Zofia odkopuje w zakamarkach wspomnień wizytę w toruńskim planetarium, do którego zabrała ją mama. Miała pięć lat i gdy spojrzała w górę, na tysiące gwiazd, wcale nie była aż tak zachwycona. Trzymała się kurczowo fotela, bo miała wrażenie, że krzesło, na którym siedzi, wiruje. Ale potem często wracała do planetarium.

– Czasem pytają mnie, co kobietę ciągnie do astronomii. Odpowiadam wtedy, że to samo co mężczyzn. O ile wiem, prawa fizyki są takie same dla obu płci. Uważam, że patronizowanie kobiet w nauce mija się z celem, bo znakomicie sobie radzą – mówi Zofia Kaczmarek.

Pierwsze obserwacje prowadziła jako 13-latka. Mając 17 lat, wygrała Olimpiadę Astronomiczną (jako druga kobieta w 60-letniej historii konkursu), a rok później powtórzyła ten sukces. „Nawet Aleksander Wolszczan, jeden z najbardziej cenionych astronomów świata, kiedy był w liceum, nie osiągnął takiego wyniku” – komentował jej sukces Lech Motyka z Planetarium Śląskiego. W dowód uznania jej imieniem została nazwana planetoida orbitująca między Marsem a Jowiszem.

– W 2018 r., podczas pierwszego roku studiów na Uniwersytecie Warszawskim, pojechałam do Cambridge, gdzie przez tydzień dzieliłam środowisko pracy z doktorantami. Poczułam wtedy, że to miejsce bardzo otwarte, w którym mogę bez oporów zadawać pytania, dyskutować i pracować nad największymi zagadkami wszechświata – wspomina.

Dziś ma 23 lata. W Cambridge przedstawiła swoje propozycje projektów badawczych. Pod czujnym okiem wybitnego naukowca, prof. Wyna Evansa, będzie kontynuować pracę nad ciemną materią. – Często wyobrażamy sobie astronoma na szczycie góry z teleskopem. To jednak głównie praca przy komputerze, na ogromnych bazach danych, i programowanie. Choć obserwacje lubię najbardziej – przyznaje.

Zofia wspomina mały blaszany domek na szczycie Chelmos, ponad 2340 metrów n.p.m., około 130 kilome- trów na zachód od Aten. Z dala od zgie- łku i świateł miasta. Prowadziła tam obserwacje na ponad dwumetrowym teleskopie. Miała wrażenie, że jest w stanie sięgnąć gwiazd. Tak właśnie czuje się w tej chwili, zaczynając nowy rozdział w życiu.

Nie tylko czesne

Studia w Wielkiej Brytanii po brexicie to – obok płacenia wyższego czesnego – także konieczność okazania przez obywateli Unii dodatkowych dokumentów.

– Wymagana jest wiza studencka, a także opłacenie tzw. immigration health surcharge (imigracyjna dopłata zdrowotna), która pokrywa koszty ubezpieczenia zdrowotnego – mówi Antoni Prus.

Sama aplikacja o wizę to jednorazowy koszt w wysokości 348 funtów. Aby otrzymać wizę, trzeba przedstawić m.in. dokument potwierdzający przyjęcie na jeden z uniwersytetów. Wiza studencka uprawnia do nauki i podjęcia pracy, ale nie daje np. możliwości samozatrudnienia.

„W pracy naukowej będę starał się opowiadać historie tych,
którzy już nie mają imienia”.
JEREMI JAKSINA

Kości zostały rzucone

– Widocznie nie uczyłem się dość dobrze, bo poszedłem do Cambridge – żartuje 21-letni Jeremi Jaksina, student trzeciego roku bioantropologii na Trinity College (kolegium to założył w 1546 r. król Henryk VIII). Tymi słowami Jeremi nawiązuje do wydarzenia z dzieciństwa: ma kilka lat, jest z mamą na spacerze, a gdy mijają Pałac Branickich, w którym w Białymstoku mieści się Uniwersytet Medyczny, słyszy wypowiedziane rodzicielskim tonem słowa: „Jak będziesz się bardzo dobrze uczył, będziesz mógł tu studiować”.

Kilkanaście lat później wybierze dla siebie inną akademicką drogę. A mama będzie dumna, że syn dostał się na Cambridge.

Z perspektywy czasu można powiedzieć, że Jeremi miał szczęście, zaczynając naukę w Wielkiej Brytanii przed brexitem. – Czesne było trzy razy niższe i mogłem opłacić je z kredytu studenckiego. Rodzice pomagają mi z pozostałymi kosztami, ale mam z nimi dżentelmeńską umowę, że po studiach, gdy już zdobędę dobrą pracę, będę wspierać finansowo rodzeństwo – mówi.

Ze względu na pandemię przez trzy semestry uczył się zdalnie. Teraz, w poniedziałek 4 października, przyjechał do Cambridge. Ma nadzieję, że po raz pierwszy uda mu się spędzić tu pełen rok akademicki.

– Cambridge uczy pokory. Żywy kontakt z osiągnięciami poprzednich studentów uspokaja, ale i motywuje – mówi Jeremi. – Odpowiada mi takie środowisko, mierzenie się z czyimś dorobkiem. Można powiedzieć, że dlatego początkowo wybrałem archeologię jako swój kierunek studiów.

Gdy miał 10 lat, za sprawą dziadka wciągnęła go literatura historyczna: – Dostałem od niego biografię odkrywcy Troi i szybko zapomniałem o takich książkach jak „Harry Potter”. Dziadek nie miał nic wspólnego zawodowo ani z historią, ani z archeologią, ale myślę, że bardzo by się ucieszył wiedząc, że studiuję na Cambridge.

Choć Jeremi zaczynał od archeologii, dziś bardziej interesuje go genetyka. W pracy licencjackiej chce skupić się na „analizie niedawnej ewolucji ludzkich genomów w ujęciu matematycznej teorii chaosu”.

Wspomina: – Gdy pisałem list motywacyjny do Cambridge, wiedziałem, że rekruterzy muszą przeczytać tony papieru. Postanowiłem więc poprawić im na starcie humor i pokazać jednocześnie, co jest dla mnie ważne. Zacząłem „personala” autentycznym tekstem z graffiti odkrytego w Pompejach: „Okeanosie, chodźmy się napić”.

– Te słowa, choć niezbyt wysokich lotów, uświadomiły mi, jak niewiele nasi przodkowie różnili się od nas. Ile indywidualnych historii i ile człowieczeństwa, radości czy czasem bólu kryje się w szczątkach ludzkich – wyjaśnia. – Dziś już wiem, że w pracy naukowej będę starał się opowiadać historie tych, którzy już nie mają imienia. Coraz lepsze techniki sekwencjonowania aDNA [to tzw. antyczne DNA – red.] pozwalają genetykom przywrócić szczątkom choćby część utraconej tożsamości.

W maju tego roku Jeremi został wybrany na przewodniczącego Polskiego Stowarzyszenia Studenckiego na Uniwersytecie Cambridge. W ramach tego tzw. PolSocu studenci organizują rozmaite wydarzenia i naukowe, i rozrywkowe – obok wykładów i warsztatów także wspólne lepienie pierogów, Andrzejki i wycieczki po kraju.

– Zależy mi na wyjściu poza uniwersytecką bańkę i stworzeniu marki Stowarzyszenia w przestrzeni publicznej. W planach jest m.in. zasadzenie PolSocowego lasu. Chcemy też przyznawać nagrody młodym ambitnym ludziom z potencjałem – zapowiada Jeremi.

– W Cambridge bardzo otworzyłem się na ludzi – dodaje. – Jest taka książka „Obłomow” Iwana Gonczarowa. I tak jak Stolz, książkowy przyjaciel Obłomowa, ja sam siebie gonię, żeby nie być zbędnym dla świata.

Na starych zasadach

Obywateli Unii Europejskiej, którzy kontynuują już naukę na uczelniach w Wielkiej Brytanii, obowiązują tzw. stare zasady. Na takich samych warunkach jak Brytyjczycy studia mogły też rozpocząć osoby ze statusem osoby osiedlonej na Wyspach (settled) lub tymczasowo osiedlonej (pre-settled). Jeden lub drugi status otrzymało tu łącznie 1,1 mln Polaków.

– Warunkiem było uzyskanie statusu najpóźniej w dniu rozpoczęcia roku akademickiego. Okres składania wniosków o taki status dla obywateli Unii już się zakończył, a przybyć do Wielkiej Brytanii trzeba było do końca 2020 r. Do przyznania statusu pre-settled wystarczyło udowodnienie rezydencji w Wielkiej Brytanii nawet przez kilka dni. Dokładne zasady mają 61 stron, warto je przejrzeć, zwłaszcza jeśli mamy jakąś rodzinę w Wielkiej Brytanii – podpowiada Antoni Prus.

„Nasza firma mogła powstać,
bo sześć osób różnej narodowości połączyła wspólna misja”.
ALEKSANDRA PĘDRASZEWSKA

Projekcja przyszłości

– Darran jest Szkotem, Tom Anglikiem, Roman pochodzi z Austrii, SJ ze Sri Lanki, a Andrzej i ja jesteśmy Polakami. Nasza firma mogła powstać, bo sześć osób różnej narodowości spotkało się w Cambridge i połączyła je wspólna misja oraz zainteresowania – mówi Aleksandra Pędraszewska, współzałożycielka i dyrektor operacyjna VividQ. To innowacyjny start-up, który tworzy oprogramowanie dla wyświetlaczy holograficznych.

Z 27-letnią Aleksandrą spotykamy się w biurze VividQ w centrum Londynu. – Właśnie dzisiaj, przed rozmową z tobą, przyjęliśmy do pracy czterdziestą drugą osobę – mówi Pędraszewska.

– Jako wysoce wyspecjalizowana spółka nie możemy pozwolić sobie na zatrudnianie osób tylko z Wielkiej Brytanii. Szukamy ludzi z konkretnym wykształceniem i umiejętnościami. Dotychczas mogliśmy wybierać z bardzo szerokiego grona osób z pozwoleniem na pracę i nie musieliśmy sponsorować wiz jako pracodawca. Teraz to się oczywiście zmieniło – tłumaczy.

Gdy Aleksandra Pędraszewska przyjeżdżała tu na studia, myślała o karierze prawniczej, jednak skrzydła rozwinęła w biznesie. Magisterkę ukończyła na Cambridge Business Judge School. Otrzymała tytuł brytyjskiej studentki roku i już dwa razy znalazła się na liście „30 przed 30” – młodych Polaków, którzy podbijają świat. Była też przewodniczącą Polskiego Stowarzyszenia Studenckiego na Uniwersytecie Cambridge.

Dzięki niemu poznała Andrzeja Kaczorowskiego, z którym dziś pracuje w VividQ. W ubiegłym roku otrzymała brytyjskie obywatelstwo.

Aleksandra bardzo ubolewa nad losem studentów unijnych po brexicie. Sama mogła uczyć się na Cambridge nie tylko za sprawą świetnych wyników i wsparcia rodziców, ale również dzięki kredytowi studenckiemu.

– Pomyślałam sobie, jak wiele takich firm jak VividQ nie powstanie w przyszłości. I jak bardzo niemierzalne będą te straty – mówi dziś. – Potrzeba przecież nie tylko szczęścia, ale i sprzyjających okoliczności, aby spotkała się grupa osób, której pomysł odniesie międzynarodowy sukces. Nie wspominając o grupach badawczych czy akademickich. Dziś szansa na powtórzenie takiej historii jest znacznie mniejsza. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
79,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 42/2021