Pozytywne opętanie

Tony Gatlif, mieszkający we Francji syn Romki i Algierczyka, nakręcił film o wygnaniu. Jego bohaterami nie są jednak sfrustrowani imigranci wrzuceni w obcą kulturę.

12.06.2005

Czyta się kilka minut

 /
/

Naima i Zano to młodzi Francuzi, wyzwoleni z przesądów i konwenansów, zwierzęco witalni, z pozoru niczym nie różniący się od swych rówieśników. Ale oboje zżera pytanie o własną tożsamość. Ona jest z pochodzenia Arabką, dzieckiem biednych imigrantów, on - Francuzem urodzonym w Algierii, którą musiał opuścić w 1962 roku. Żadne z nich nie mówi po arabsku. Wyruszają we wspólną wyprawę do Algierii jakby na przekór globalnej tendencji.

Z biednego południa na bogatą północ podąża nie kończąca się karawana w poszukiwaniu ziemi obiecanej. Bohaterowie Gatlifa, podobnie jak on sam w kolejnych swoich filmach, wybierają drogę pod prąd. Przypominają w tym postacie z głośnego “Głową w mur" Fatiha Akina, gdzie para młodych Turków urodzonych w Niemczech poszukiwała korzeni w desperackiej ucieczce do Stambułu. Finał takich peregrynacji zazwyczaj bywa podobny: wygnaniec już nigdy nie będzie “u siebie", wszędzie obcy, zawieszony pomiędzy dwoma światami, wiecznie tęskniący za utraconym rajem.

Francuski paszport jest dla Naimy i Zano uniwersalną przepustką, ale nie daje odpowiedzi na pytanie: kim jestem? Biedna, zrujnowana Algieria wita ich nikłym wspomnieniem dawnego raju. Odnaleziona w rodzinnym domu Zano stara fotografia, nagrobek na zapuszczonym chrześcijańskim cmentarzu wzbudzają jeszcze większą tęsknotę. A jednak Gatlif próbuje odnaleźć sens tej irracjonalnej podróży.

Naima i Zano jadą przez Hiszpanię czym popadnie, lądem i morzem, raz na wozie, raz pod wozem, gnani niepojętą dla innych siłą. Spotykając po drodze rozmaitych “wygnańców": mieszkańców Maghrebu szukających szczęścia w Europie, niestrudzonych przemytników z wielkimi kraciastymi torbami z rafii, to znów szczęśliwych Cyganów od stuleci wędrujących z miejsca na miejsce. W andaluzyjskiej knajpie wita ich dzikie, plebejskie flamenco - muzyka wygnańców, jeden z najpiękniejszych wytworów wielokulturowego tygla (Gatlif opowiadał o tym zjawisku w poprzednim swoim filmie “Vengo").

Leniwa odyseja bohaterów “Exils" obfituje w drobne zdarzenia, ale rytm podróży wyznacza właśnie muzyka. Ona jest dla bohaterów Gatlifa namiastką religii, znakiem tożsamości, ekspresją pogmatwanego jestestwa. Ona wreszcie opowiada o przebogatej kulturze Morza Śródziemnego, która dla wygnańca Gatlifa jest najpierwszą z ojczyzn, jedyną formacją, z którą byłby w stanie identyfikować się bez zastrzeżeń.

Sowizdrzalska w tonie ballada o poszukiwaniu korzeni nie jest jednak jakąś etnograficzną odmianą kina drogi. W zmieniającym się krajobrazie nie ma nic malowniczego. Egzotyka nie uwodzi, jest mocno przykurzona, zgrzebna, uchwycona na gorąco. Obraz Gatlifa, nagrodzony rok temu za reżyserię w Cannes, ale krytykowany za nierówność i obsesyjne drążenie tematu wykorzenienia, sprawia wrażenie filmu nakręconego con amore, bez kompleksów, bez gotowych diagnoz kulturowych. Nie głosi ślepej pochwały różnorodności. Pokazuje także ból, jaki niesie kulturowa bezdomność, nieuleczalną chorobę, jaką jest wygnanie.

W finale jesteśmy świadkami próby uzdrowienia. Naima po przybyciu do Algierii bierze udział w rytuale Gnawy. Oglądamy ceremonię religijną o złożonej liturgii, odprawianą przez kolejnych w tym filmie wygnańców: potomków czarnych niewolników. Gnawa wyraża się w ekstatyczno-transowym tańcu, łączącym wpływy islamskiego sufizmu z obrzędami afrykańskich szamanów. Całonocny, a czasem rozciągnięty na kilka dni maraton ma przynieść udręczonej duszy mistyczne oczyszczenie. U Gatlifa grupa muzyków wygrywa na bębnach i grzechotkach rytmiczną melodię, wspomagając ją klaskaniem, nawoływaniem i śpiewem.

Podobno pierwotnie wykorzystywano ten rytuał przy leczeniu ukąszeń skorpionów, ale także chorób psychicznych. Albowiem Gnawa to spotkanie z duchami przodków, pozytywne opętanie, które ma pomóc w odzyskaniu wewnętrznej harmonii. Gatlif włączył do filmu dokumentalny niemal zapis tego obrzędu. W nadzwyczaj długiej scenie Naima tańczy do upadłego podtrzymywana przez miejscowe kobiety. W końcu zapada dramatyczna cisza. I ta cisza przynosi nadzieję, że bohaterom udało się jednak coś odnaleźć.

“EXILS". Scen. i reż.: Tony Gatlif, zdj.: Céline Bozon, muz.: Tony Gatlif i Delphine Montoulet, wyst.: Lubna Azabal, Romain Duris, Leila Makhlouf, Habib Cheik, Zouhir Gacem i inni. Prod.: Francja / Japonia 2004. Dystryb.: Gutek Film. W kinach od 10 czerwca.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Krytyczka filmowa „Tygodnika Powszechnego”. Pisuje także do magazynów „EKRANy” i „Kino”, jest felietonistką magazynu psychologicznego „Charaktery”. Współautorka takich publikacji, jak „Panorama kina najnowszego”, „Szukając von Triera”, „Encyklopedia kina”, „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 24/2005