Powrót do natury. Dzikiej

Niedawno napisałem tekst w obronie Jana Pawła II z konkluzją, że nie będę podpisywał listów w jego obronie. Po tym, jak to napisałem, zaatakowała mnie ze straszliwą złością pewna dama.

07.12.2020

Czyta się kilka minut

Ks. Adam Boniecki / FOT. GRAŻYNA MAKARA /
Ks. Adam Boniecki / FOT. GRAŻYNA MAKARA /

Wioska nosi nazwę (o ile dobrze pamiętam) Kolonia Krystyna (Colônia Cristina). Dziś na obrzeżach Kurytyby, powstała na początku XX wieku. Emigrantom z Polski przydzielono kawał lasu, gdzie mieli się pobudować, zagospodarować, żyć. Kurytyba była mniejsza niż dziś, a więc i odległość od Kolonii większa niż dziś. Las nie był puszczą amazońską, ale wiedząc, jak szybko tam wszystko rośnie, sądzę, że las musiał być gęsty i oporny. Wykarczowali las, zaorali ziemię, obsiali, pobudowali domy, osiedlili się i siedzą do dziś. Po lesie nie ma śladu, dojazd do Kurytyby jest wygodny. Wieś schludna, zamożna i wciąż polska. Na niedzielę sprowadzają z Kurytyby księdza-Polaka i modlą się po polsku. Mówią po polsku, trochę gwarą i stylem z „Trylogii” pana Sienkiewicza. Tylko żal, że Colônia Cristina się starzeje. Młodzi się przenoszą do miasta, po portugalsku mówią lepiej niż po polsku. Ale opowieść o założycielach-pionierach jest żywa. O tym, jacy byli wspaniali, gdy tak rąbali, karczowali, orali, zasiewali i budowali.

Tak, wyrastaliśmy w kulcie czynienia ziemi sobie poddaną. Byliśmy dumni, że tam, gdzie była pustynia (las, mokradła), wyrosły miasta, że wyprodukowaliśmy sztuczne nawozy, że zbudowaliśmy kopalnie i elektrownie atomowe, wyprostowaliśmy i obetonowaliśmy rzeki, wymyśliliśmy samochody i samoloty. Na ścianach wieszaliśmy trofea: obok kłów i pazurów drapieżników oraz wypchanych niedźwiedzi – poroża niegroźnych jeleni. No i teraz się okazało, że w tych zdobyczach jest przekleństwo i jeżeli matce naturze szybko nie oddamy tego, cośmy jej wydarli, to nasze panowanie nad światem źle się skończy. Sporo tego.


Czytaj także: Marcin Żyła: Daleko od bobra


Magazyn „Science” policzył, ile jest do oddania. Pozostało już tylko 23 proc. powierzchni lądów i 13 proc. oceanów bardziej lub mniej niezniszczonych przez człowieka. Dziewicze morza niepoddane presji przemysłowego połowu ryb, żeglugi i zanieczyszczeń uchowały się tylko w pobliżu biegunów. 94 proc. lądowych obszarów dzikości znajduje się w granicach 20 państw. O tym się dziś mówi i o tym piszemy w tym numerze. Ale nie chodzi o jakiś tam „powrót do natury” w stylu Jeana-Jacques’a Rousseau. Jak nie można negować wartości wszystkich prób ujarzmienia przyrody, jak szaleństwem trącą hasła antyszczepionkowców, tak też ryzykowne byłoby zakwestionowanie wszystkiego, co wydarliśmy naturze i co się składa na kulturowy dorobek ludzkości. Ryzykowne jest również uznawanie za „odejście od natury” wszelkich moralnych norm sformułowanych przez człowieka i traktowanie własnych emocji czy wyobrażeń (natura?) jako głosu sumienia. Jakby nie było żadnych obiektywnych norm moralnych. Gdyby miarą zła i dobra naszych czynów miały być instynkty lub wyczucie, cofnęlibyśmy się do stadium dzikości. A tam często decyduje strach. Wystarczy chwila – jak mówimy – „zwierzęcego strachu”, by uruchomić w nas (tak!) ślepą agresję.

Przykład: niedawno napisałem tekst w obronie Jana Pawła II z konkluzją, że nie będę podpisywał listów w jego obronie (bo nie jest odpowiedzią na konkretne pytania list otwarty o tym, że Jan Paweł II wielkim papieżem był). Więc po tym, jak to napisałem, zaatakowała mnie (słownie) ze straszliwą złością pewna dama. Albo nie czytała mojego (krótkiego) tekstu, albo kompletne go nie zrozumiała. Może przeczytała tylko to zdanie o niepodpisywaniu listu w obronie. Rozmawiać z nią się nie dało, tak była rozzłoszczona. Myślę, że w jej agresji wyrażał się właśnie strach, bo zagrożony został filar, na którym się opierała jej wiara, wizja świata, może nawet całe jej życie – Jan Paweł II święty. Strach i bezradność, bo ten, którego uważała za naturalnego strażnika filaru (czyli ja), zawiódł. Była bardzo „autentyczna” (jak ja nie lubię tego słowa). Ten atak był bez sensu, ale to też był powrót do natury. Dzikiej. Czego nikomu nie życzę. ©℗

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Urodził się 25 lipca 1934 r. w Warszawie. Gdy miał osiemnaście lat, wstąpił do Zgromadzenia Księży Marianów. Po kilku latach otrzymał święcenia kapłańskie. Studiował filozofię na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Pracował z młodzieżą – był katechetą… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 50/2020