Pośrednik absolutnie wyjątkowy

Dedecius to człowiek-instytucja. Przede wszystkim: tłumacz i wydawca polskiej literatury, a także założyciel Deutsches Poleninstitut w Darmstadt, instytucji zajmującej się polską kulturą. Nikt inny nie uczynił tyle, co on dla propagowania w Niemczech polskiego słowa pisanego.

17.08.2006

Czyta się kilka minut

Wisława Szymborska i Karl Dedecius, Darmstadt 1997 r., fot.E. Lempp /
Wisława Szymborska i Karl Dedecius, Darmstadt 1997 r., fot.E. Lempp /

Wszystko zaczęło się w Łodzi: i pierwsze miłości, i pierwsze fascynacje literackie. Gdyby nie Łódź, nie byłoby go. A w każdym razie nie byłby tym, kim jest. Dlatego gdy wraca dziś pamięcią do tego miasta, w czasach jego młodości nazywanego - z racji mnogości fabryk tekstylnych - "Manchesterem Wschodu", odczuwa, jak wyznaje, głębokie poruszenie. Nawet jeśli nie ma już tamtej Łodzi, w której przyszedł na świat w roku 1921: tygla kultur, w którym żyli Polacy, Niemcy, Żydzi i Rosjanie. Także jego rodzice, którzy do Łodzi, prężnego wtedy miasta przemysłowego, przyjechali za pracą (ojciec pochodził ze Śląska, matka ze Szwabii). W międzywojennej Łodzi wyrastał Karl Dedecius, obywatel II Rzeczypospolitej narodowości niemieckiej. W domu mówił po niemiecku, w szkole zaś, renomowanym Gimnazjum im. Stefana Żeromskiego, po polsku. Łódź "to było miejsce pierwszych tajemnic i przygód, a także pierwszych poważnych kroków, jakie człowiek podejmuje w życiu; miejsce najrozmaitszych wpływów, fantazji, znaczeń i określeń".

Tak mówi 85-letni Dedecius w autobiografii, która właśnie ukazała się w Niemczech nakładem prestiżowego wydawnictwa Suhrkamp pod tytułem "Europejczyk z Łodzi". Dobrym duchem tej książki - czytaj: jej inicjatorem i redaktorką - była Doris Liebermann, slawistka i dziennikarka z Berlina, kiedyś działaczka opozycji demokratycznej w NRD, za co zapłaciła więzieniem, obecnie zaangażowana w różne inicjatywy polsko-niemieckie, także historyczne (np. w Muzeum Muru Berlińskiego). W Polsce książka ma pojawić się jesienią, w krakowskim Wydawnictwie Literackim.

Dedecius to człowiek-instytucja. Przede wszystkim: tłumacz i wydawca polskiej literatury, a także założyciel Deutsches Poleninstitut w Darmstadt, instytucji zajmującej się polską kulturą. Nikt inny nie uczynił tyle co on dla propagowania w Niemczech polskiego słowa pisanego. Jego dzieło życia, to 50-tomowa "Biblioteka Polska" i 7-tomowa "Panorama literatury polskiej XX wieku".

Skąd się biorą tacy ludzie? W przypadku Dedeciusa wszystko zaczęło się w łódzkim gimnazjum, gdzie odkrył zamiłowanie do polskiej literatury. Ona go kształtowała, także w wymiarze ludzkim. Wyznaje, że swą skłonność do "romantycznej melancholii" oraz "buntowniczego patosu i umiłowania wolności" zawdzięcza Mickiewiczowi, a "radość życia i zamiłowanie do satyry" - Tuwimowi, swemu krajanowi.

A kiedy zapadła ostateczna decyzja o tym, co będzie robić w życiu? Chyba w sowieckiej niewoli, gdzie spędził niemal osiem lat. Wcześniej jednak wybuch II wojny światowej przerwał jego fascynacje literackie: jako Niemiec został obywatelem Rzeszy, a jako obywatel Rzeszy dostał powołanie do Wehrmachtu. Trafił na front wschodni, w końcu do Stalingradu. O wspomnieniach wojennych mówi tak: "Wiele z nich nie zostało. Tylko fragmenty. Może to miłosierdzie pamięci wypędza z niej najbardziej okropne obrazy. Inaczej trudno byłoby żyć, człowiek załamałby się pod ich ciężarem: codziennie setki trupów wkoło, poszarpane i skrwawione części ciał...". Zostaje ranny, w styczniu 1943 r. dostaje się do niewoli sowieckiej. Niewielu spośród żołnierzy niemieckich, którzy w ręce Rosjan wpadli w kotle stalingradzkim, wróciło do domu. Ginęli wskutek głodu, ciężkiej pracy albo złego traktowania. Kto się poddawał wewnętrznie, ten prędzej czy później umierał. Jeniec Dedecius ratunku szukał w literaturze. Gdy lekarka obozowa podarowała mu tomik poezji Lermontowa, postanowił go przełożyć. Wspomina, że nie znał rosyjskiego, ale znajomość innego języka słowiańskiego ułatwiła mu naukę. Litera po literze uczył się cyrylicy, odkrywając przy okazji, że tłumaczenie poezji staje się lekarstwem na chorobę w obozie jenieckim śmiertelną: poczucie beznadziejności.

Zwolniony dopiero w 1950 r., wraca Dedecius "do obcego kraju". Bo nie do Łodzi przecież, jego ziemi rodzinnej, ale do Weimaru w NRD. Dwa lata później ucieka do Niemiec Zachodnich. Tam zarabia na życie jako pracownik firmy ubezpieczeniowej. W wolnym czasie tłumaczy polskich poetów i pisarzy - oraz szuka z nimi kontaktu. Korespondencyjnego albo, gdy tylko może, osobistego; z biegiem lat poznaje m.in. Miłosza, Herberta, Szymborską (opisy spotkań z nimi to jedne z najładniejszych fragmentów książki).

W 1959 r. ukazuje się jego pierwsza antologia z przekładami. W tym samym roku, na 20. rocznicę wybuchu wojny, ukazują się tłumaczenia wierszy polskich poetów, którzy zginęli podczas wojny. Najbardziej znani z nich - Krzysztof Kamil Baczyński (ur. 1921) i Tadeusz Gajcy (ur. 1922), polegli w Powstaniu Warszawskim - należeli do tego pokolenia, co on.

Marion Dönhoff, nieżyjąca już dziennikarka i wydawca tygodnika "Die Zeit" (rodem z Prus Wschodnich), nazwała go kiedyś "absolutnie wyjątkowym pośrednikiem między Niemcami a Polską"; były kanclerz Helmut Schmidt - "pontifexem porozumienia". W istocie, jego instrumentem zbliżenia między tymi dwoma narodami stała się literatura, a dokładnie poezja: Zbigniew Herbert, Tadeusz Różewicz, Wisława Szymborska, Adam Zagajewski, Czesław Miłosz, a także Karol Wojtyła - ich wiersze zaistniały w Niemczech dzięki niemu. Publikuje też Dedecius własne eseje o literaturze i teksty o metodach przekładu. W 1979 r. zakłada Deutsches Poleninstitut, którego dyrektorem pozostaje aż do 1999 r. Staje się znany i ceniony; sypie się prawdziwy deszcz nagród i wyróżnień: doktoraty honoris causa kolejnych uczelni, prestiżowa Nagroda Pokojowa Niemieckich Księgarzy, Order Orła Białego, honorowe obywatelstwo Łodzi. Tam, gdzie wszystko się zaczęło, jedna ze szkół nosi dziś jego imię.

Osobny rozdział autobiografii poświęca Dedecius "Tygodnikowi Powszechnemu". W szczególnie ciepłych słowach wspomina Jerzego Turowicza, który "w swojej gazecie realizował w praktyce ideę porozumienia między narodami. Było to szczególnie trudne w latach powojennych, gdy wszechobecna pozostawała nienawiść, ale tym ważniejsze. Przeciwstawiać się dominującym tendencjom, abstrahować od politycznych nacisków, narodowych uprzedzeń, a nawet od osobistych przeżyć, nawet wtedy gdyby to miało oznaczać kłopoty - to wymagało odwagi, odporności i posiadania dobrych argumentów. Swoim pismem Jerzy Turowicz kształtował nastawienie czytelników do Europy i do Niemiec". Dalej padają nazwiska ludzi z redakcji, który towarzyszyli Turowiczowi na tej drodze: Stanisław Stomma, Mieczysław Pszon, Jacek Woźniakowski, Władysław Bartoszewski.

W innym miejscu Dedecius wyznaje, że gazety zawsze czytał sporadycznie, pobieżnie, wręcz przypadkowo. Nie miał na to czasu, bo od prasy wolał książki. Z dwoma wyjątkami, którymi były "Tygodnik Powszechny" oraz paryska "Kultura".

Przełożył WP

KARL DEDECIUS "Ein Europäer aus Lodz. Erinnerungen" ("Europejczyk z Łodzi. Autobiografia"), Suhskamp Verlag, Franfukrt am Main 2006.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
(1935-2020) Dziennikarz, korespondent „Tygodnika Powszechnego” z Niemiec. Wieloletni publicysta mediów niemieckich, amerykańskich i polskich. W 1959 r. zbiegł do Berlina Zachodniego. W latach 60. mieszkał w Nowym Jorku i pracował w amerykańskim „Newsweeku”.… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 34/2006