Pośmiertny proces Franza K.

W tej historii jest ukryty skarb, jest pycha i spór o posiadanie, są brawurowe zwroty akcji i sprzeczne ze sobą racje. Losy rękopisów Franza Kafki można by pomylić z jego twórczością – gdyby nie to, że toczą się na naszych oczach.

05.10.2015

Czyta się kilka minut

Franz Kafka, w tle: manuskrypt „Procesu” / Fot. CORBIS / Manuskrypt z niemieckiego Narodowego Archiwum Literatury / montaż „TP”
Franz Kafka, w tle: manuskrypt „Procesu” / Fot. CORBIS / Manuskrypt z niemieckiego Narodowego Archiwum Literatury / montaż „TP”

​Trudno stwierdzić, kiedy zaczyna się ta opowieść. Czy w roku 1924, w chwili śmierci Franza Kafki, gdy przyjaciel Max Brod postanawia zachować jego manuskrypty? Czy rok później, gdy Brod publikuje „Proces” i Kafka zyskuje międzynarodową sławę? Wraz z wybuchem wojny, gdy Brod w teczce z dokumentami wywozi jego rękopisy do Palestyny? A może wtedy, gdy przekazuje je swojej sekretarce, Esterze Hoffe?

Łatwiej już wskazać bohaterów najnowszego rozdziału tej historii, która pisze się właśnie na dwóch kontynentach i w kilku krajach. Oto Ewa Hoffe, córka Estery, posiadaczka bezcennych manuskryptów Franza Kafki i Maksa Broda, gromady kotów oraz mieszkania w centrum Tel Awiwu, w którym ukrywa część literackiego skarbu. Oto sam skarb: tysiące kartek zapisanych w języku niemieckim, porozrzucanych po depozytach bankowych w Zurychu, Tel Awiwie i Bóg wie, gdzie jeszcze – kryjących najpewniej literackie skarby, których nikt poza Ewą Hoffe nie spisał, nikt nie wie też, ile zdążyła zachować, a ile spieniężyć. Są izraelskie sądy, które w kolejnych wyrokach (2009, 2015) nakazują Ewie Hoffe zwrot manuskryptów do Biblioteki Narodowej w Jerozolimie. Zarzucają jej przywłaszczenie i przetrzymywanie ich w nieodpowiednich warunkach przez lata. Jest wreszcie Niemieckie Narodowe Archiwum Literatury w Marbach, które wchodzi w posiadanie oryginału „Procesu” i próbuje pozyskać od Hoffe kolejne rękopisy. Izraelczycy czują się prawowitym dziedzicem skarbu – bo Kafka był Żydem, Niemcy – bo mowa o wybitnym twórcy niemieckiej literatury XX wieku, Ewa Hoffe – bo matka przekazała jej w testamencie manuskrypty Kafki i Broda.

Zatrzymanie

Wiosną 1924 r. życie Kafki przyspieszyło. Bliska śmierć popędzała wydarzenia, jakby chciała szybko zamknąć za nim drzwi. Zaawansowana gruźlica zmusiła go do wyniesienia się z Berlina, gdzie spędził rok z dala od toksycznej relacji z ojcem w Pradze. Wyjeżdżał teraz do położonego nieopodal Wiednia sanatorium Kierling. Towarzyszyła mu Dora Diamant, polska Żydówka z Pabianic, której na dwa miesiące przed śmiercią Kafka postanowił się oświadczyć. „To kosztuje i ewentualnie będzie kosztować straszliwe pieniądze” – pisał w liście do przyjaciela, literata Maksa Broda, odnosząc się do pobytu w Kierling. Akurat ukończył pracę nad opowiadaniem „Śpiewaczka Józefina, czyli naród myszy”. Liczył na rychłą publikację i na szybkie pieniądze, które pokryłyby część kosztów pobytu.

O tym ostatnim opowiadaniu Kafki jego biograf, Nicholas Murray, napisze później, że to faktyczny literacki testament Kafki. W opowieści o Józefinie – śpiewaczce oklaskiwanej przez mysi naród – zawarł Kafka refleksję nad relacją artysta–odbiorca, a co za tym idzie – nad własną sztuką. W cichym odejściu Józefiny ze sceny dojrzeć można cień zbliżającej się śmierci autora. Kafka odchodził niemal w zapomnieniu. Miał przy sobie garść przyjaciół, kilka opublikowanych bez większego sukcesu tytułów, których na dodatek się wstydził. Życie kończyło się wcześnie i w bólu, nie dając mu tego, na co liczył najbardziej.

Śmierć przyszła spokojnie, 3 czerwca 1924 r., w 40. roku życia. W jego dokumentach przyjaciel Max Brod znalazł adresowane do siebie listy. „Książki: »Wyrok«, »Palacz«, »Przemiana«, »Kolonia karna«, »Wiejski lekarz« i opowiadanie »Głodomór« (…) powinny zostać całkowicie zapomniane” – pisał Kafka. Prosił też, by nie czytać jego listów, manuskryptów, artykułów. „To wszystko – bez wyjątku – jest do spalenia, i o zrobienie tego jak najszybciej Cię proszę” – przeczytał Brod. Przyjaciel nie miał jednak wątpliwości, że ostatniej woli Kafki nie może wypełnić. Był jednym z niewielu, którzy głęboko wierzyli w jego talent. Przez znajomości załatwiał Kafce publikację zbiorów opowiadań, choć znajdowały one niewielu czytelników.

Gdyby nie Brod, świat nie poznałby talentu Kafki, a już na pewno tych najważniejszych utworów, które odznaczyły się w historii literatury. Rok po śmierci Kafki Brod wydał „Proces”, w 1926 r. – „Zamek”, w 1927 r. – „Amerykę”. Wydał też jego dzienniki, listy i opowiadania.

Rozmowa z panią Hoffe

Gdy na łożu śmierci Kafka pisał „Józefinę”, Adolf Hitler zaczynał pisać w więzieniu „Mein Kampf”. Gdyby nie choroba i wczesna śmierć Kafki, niemieckojęzyczny pisarz skończyłby jak jego trzy siostry – w łódzkim getcie, Chełmnie nad Nerem, Theresienstadt albo Auschwitz. W wojennej zawierusze zginęłyby też pewnie jego rękopisy. W 1939 r., na kilka godzin przed inwazją nazistów na Pragę, Brod spakował je do walizki i wraz z żoną Elsą Taussig uciekł z miasta ostatnim pociągiem, a potem przedostał się do Palestyny i zamieszkał w Tel Awiwie. Na ścianie modernistycznego budynku przy ulicy Ha-Jarden 16 widnieje dziś skromna tabliczka: „W tym domu mieszkał i tworzył Max Brod – autor, poeta, muzyk i dramaturg”. W tym domu, nieopodal plaży, miał też swoje biuro. Zatrudnił w nim Esterę Hoffe – sekretarkę, Żydówkę z Opawy, którą poznał w pobliskim ulpanie – szkole języka hebrajskiego. Z czasem, po śmierci żony Broda, ich relacja zaczęła się zmieniać: stała się jego przyjaciółką, powiernicą, mówiono, że i kochanką. Brod wyjeżdżał z nią i jej mężem na wakacje, łączyła ich silna więź. Plotkarze szeptali o miłosnym trójkącie.

Estera opiekowała się Brodem, gdy podupadł na zdrowiu i w czasie poprzedzającym jego śmierć. W latach 50. Brod umieścił w sejfie szwajcarskiego banku część rękopisów Kafki. Za zgodą Broda manuskrypty te – wśród nich „Zamek” i „Ameryka” – trafiły w końcu w ręce Malcolma Pasleya, jednego z najwybitniejszych kafkologów świata. Pasley przekazał je oksfordzkiej Bibliotece Bodlejańskiej. W przekazanych dokumentach nie było jednak „Procesu”. Ten najcenniejszy manuskrypt pozostał z Brodem. Max, chcąc nie chcąc, przyłożył rękę do iście kafkowskiego obrotu spraw, które miały później nastąpić. W latach poprzedzających śmierć napisał wiele sprzecznych w treści listów, z których wcale nie wynikało jasno, jakie miał życzenie co do pozostającego po nim zbioru. Napisał m.in. list, w którym w ramach prezentu przekazywał manuskrypty Esterze Hoffe (wiele lat później izraelscy sędziowie oddalą ten argument i nie będą chcieli uznać go za oficjalny testament Maksa Broda). W innym liście Brod napisał, że Estera będzie odpowiedzialna za zbiór i sama zdecyduje, co ma z nim zrobić – a dalej zasugerował, w których publicznych archiwach powinna je złożyć po jego śmierci. Na pierwszym miejscu wymienił Bibliotekę Narodową (wówczas uniwersytecką) w Jerozolimie.

Wiadomo, że Estera otrzymała pokaźny zbiór manuskryptów Kafki i Broda. Wśród nich: notatniki Kafki, jego zeszyty do nauki hebrajskiego, korespondencję obu z innymi ważnymi pisarzami swojej epoki, m.in. Stefanem Zweigiem i Szinem Szalomem, a także niepublikowany wcześniej pamiętnik Broda, który mógłby rzucić nowe światło na życie Kafki. To „oficjalna” lista manuskryptów zdeponowanych w bankach.

Nie wiadomo do końca, jaką rolę powinna była pełnić w całej sprawie Estera Hoffe. To, co zrobiła później, sugeruje tylko, że wolęMaksa Broda zignorowała.

Pierwsze przesłuchanie

O tym, że Hoffe wywozi i sprzedaje za granicą bezcenne rękopisy Kafki, dowiedziano się za późno. Afera wybuchła w 1974 r., gdy została zatrzymana na lotnisku w Tel Awiwie. Warunkiem wypuszczenia z aresztu była deklaracja sporządzeniapełnej listy posiadanych manuskryptów i przekazanie jej głównemu archiwiście Izraela. Hoffe się zgodziła, ale listy nie doręczyła. Sprawa trafiła przed sąd. Wyrok zapadł na jej korzyść: mogła zachować dokumenty tak długo, jak żyła.

W listopadzie 1988 r. Estera Hoffe sprzedała manuskrypt „Procesu” w domu aukcyjnym Sotheby’s za ponad milion funtów. Manuskrypt przez pośrednika trafił do niemieckiego archiwum literatury w Marbach, które przyjęło go z radością, przekonując opinię publiczną, że „Proces” się mu należy, bo jest częścią dorobku kultury niemieckojęzycznej.

Izraelska prasa wspominała wówczas o sprawie dość lakonicznie. Estera Hoffe pojawiła się w mediach raz jeszcze – za sprawą kotów, które kłębiły się w jej mieszkaniu. Zdenerwowani przykrymi zapachami i hałasem sąsiedzi wezwali weterynarza, wspominając przy okazji, że sąsiadka trzyma w mieszkaniu bezcenne manuskrypty.
W 2007 r. w wieku 101 lat Hoffe zmarła. Testament, który pozostawiła, wywołał zamieszanie: manuskrypty Kafki i Broda przekazała bowiem swoim córkom, Ewie i Rut. Przeszłoby to pewnie bez echa, gdyby izraelski dziennik „Haaretz” niedowiedział się przypadkiem o jej śmierci. Dziennikarz tej gazety zwrócił się wówczas z prośbą o interwencję do Biblioteki Narodowej w Jerozolimie. Zaskoczył tym i władze biblioteki, i córki Estery Hoffe, które nie miały zamiaru niczego zwracać.

W 2008 r. sprawa przeciwko córkom Hoffe trafiła na wokandę sądu rodzinnego w Tel Awiwie. Podczas rozprawy miały one przyznać, że planowały sprzedaż manuskryptów archiwum w Marbach. Skarżyły się, że Biblioteka Narodowa próbuje znacjonalizować ich własność prywatną. Nie widziały problemu w sprzedaży manuskryptów Niemcom. Deklarowały, że są biedne i że potrzebują tych pieniędzy do życia.

Sprawą zainteresowały się media na całym świecie. Zwracano uwagę na fakt, że Ewa Hoffe trzyma w niezabezpieczonym mieszkaniu bezcenne manuskrypty, w dodatku – podobnie jak matka – w warunkach wołających o pomstę do nieba. Początkowo dziedziczka literackiego skarbu zaprzeczała tym doniesieniom, podkreślając, że znajdują się one wyłącznie w sejfach bankowych. Jednak w 2010 r. zgłosiła przed sądem włamanie do swojego mieszkania i stratę części dokumentów.

Przed sądem rodzinnym w Tel Awiwie dalej toczył się proces. W 2011 r. niemieckie archiwum w Marbach przedstawiło swoją opinię,oskarżając Izrael, Bibliotekę Narodową i gazetę „Haaretz” o konspirację, która ma na celu „odarcie spadkobierców z ich prawowitego dziedzictwa”. Izraelscy komentatorzy pomstowali na arogancję archiwum w Marbach, które – przymykając oko na kilka decydujących lat w historii Niemiec – przekonywało o swoim bezsprzecznym prawie do manuskryptów.

W pełnej sali posiedzeń

W maju 2012 r. zmarła Rut Hoffe. Adwokat rodziny oświadczył, że proces sądowy i zamieszanie wokół rękopisów miały wpływ na pogorszenie się stanu jej zdrowia. W październiku tego samego roku sąd wydał wyrok: po pięcioletnich zmaganiach między stronami manuskrypty mają wrócić do Biblioteki Narodowej. W uzasadnieniu wyroku sędzia Talii Pardo Kupelman pisała: „Ta sprawa, skomplikowana przez emocje, długo toczyła się przed sądem, ponad morzami, lądami oraz czasem”. Wyrok, pisała dalej sędzia, „jest kluczem do żyć, pragnień, frustracji i dusz dwóch z największych myślicieli XX wieku”.

Sąd nakazał Ewie Hoffie zwrot manuskryptów – wiele tysięcy stron, przetrzymywanych w dziesięciu skrytkach bankowych w Tel Awiwie i Zurychu oraz w innych jej znanych miejscach. Sąd zarządził również pełne pokrycie kosztów procesu przez Ewę Hoffe i dzieci jej siostry Rut.

Biblioteka Narodowa w Jerozolimie ogłosiła, że kiedy otrzyma manuskrypty i zapozna się z nimi, udostępni ich treść odbiorcom, zgodnie z – jak uznano – życzeniem Maksa Broda. Ewa Hoffe nie przekazała jednak dokumentów Bibliotece – odwołała się do sądu wyższej instancji.

Wyrok sąduokręgowego w Tel Awiwie zapadł w czerwcu tego roku. Sędziowie podkreślili, że Ewa Hoffe przetrzymuje odziedziczone po matce materiały nielegalnie, i nakazali ich natychmiastowy zwrot do Biblioteki Narodowej. Skrytykowali też poczynania Hoffe podczas latami ciągnącego się procesu oraz sposób, w jaki zarządzała literackim skarbem. Krytyka sędziów nie pominęła też faktu, że rodzina sprzedała niektóre z manuskryptów Kafki za ogromne pieniądze i że planowała sprzedanie kolejnych dokumentów archiwum w Marbach.

„Kafka nie znał Estery Hoffe, nigdy z nią nie rozmawiał, nigdy jej nie spotkał. Nie była mu osobą bliską. Nie ma między nimi żadnej rodzinnej więzi” – oświadczyli sędziowie, odpowiadając na zapewnienia sióstr, że manuskrypty są w posiadaniu rodziny poprzez specjalną relację, jaka łączyła Maksa Broda z ich rodzicami. „Czy sprzedanie za najwyższą cenę osobistych manuskryptów, co do których Kafka prosił, by zostały zniszczone, przez sekretarkę jego przyjaciela i jego córki ma w jakikolwiek sposób do czynienia ze sprawiedliwością? Odpowiedź wydaje się jasna” – napisano w uzasadnieniu wyroku.

Sędziowie zgodzili się z opinią Biblioteki Narodowej, że Brod nie chciał, by manuskrypty zostały przewiezione do Niemiec. Przypomnieli przy tym, jaki los ze strony nazistów spotkał brata Broda, jego żonę i córkę oraz trzy siostry Kafki. Adwokat Biblioteki Narodowej, Meir Heller skomentował dla gazety „Haaretz”, iż ten wyrok pokazuje, że w Izraelu publiczne prawo dostępu do dóbr kultury jest ważniejsze od prawa własności. Miesiąc wcześniej podobny wyrok zapadł w sądzie najwyższym Izraela, w sprawie gminy żydowskiej z Wiednia przeciw Centralnemu Archiwum Historii Narodu Żydowskiego w Jerozolimie. Sąd nie zezwolił na zwrot manuskryptów przechowanych w Jerozolimie dekady temu, co uratowało je przed wojenną pożogą.

Niedługo po procesie niemiecka policja poinformowała o odnalezieniu manuskryptów Maksa Broda. Do Niemiec udał się prawnik izraelskiej Biblioteki Narodowej. Potwierdził, że policja znalazła część manuskryptów znajdujących się w posiadaniu Ewy Hoffe, wśród nich – pamiętnik Maksa Broda. Sprawę skojarzono ze zgłoszonym kilka lat wcześniej przez Ewę Hoffe włamaniem do jej mieszkania. Niemiecka policja nie udziela w tej chwili dalszych informacji – śledztwo jest w toku.

Koniec? A może i nie

Biblioteka Narodowa musi teraz odnaleźć manuskrypty porozrzucane między bankami w Zurychu, Tel Awiwie i innych miejscach, znanych tylko Ewie Hoffe. Oraz w jej mieszkaniu.

Niepozorna kamienica w centrum Tel Awiwu nieopodal placu Rabina nie zdradza skarbu, który kryje się w środku. Hoffe mieszka na parterze, pilnuje więc, by rolety były opuszczone. Okien chronią odrapane, gęste kraty. Podobnie jak jej matka mieszka z kotami. Nie wiadomo, w jakim stanie są manuskrypty, które trzyma w domu.

Po ogłoszeniu wyroku Ewa Hoffe wynajęła agencję PR. Piszemy i dzwonimy więc do agenta, by umówić się na rozmowę. Odpowiedź od pani Hoffe nie nadchodzi.

Musimy więc zadowolić się wywiadem, którego udzieliła ostatnio popularnemu izraelskiemu dziennikowi „Jedijot A-hronot”. W artykule, którego autor nazywa matkę Ewy „Esterą Brod”, czytamy skargi kobiety skrzywdzonej przez prawo. Mówi, że Max Brod był dla niej jak ojciec i jest dla niej zupełnie jasne, dlaczego manuskrypty przekazał właśnie jej matce. Ewa deklaruje też, że będzie apelowała do sądu najwyższej instancji.

Na tym kafkowska saga się nie kończy. „Niestety, 10 sejfów, które zdołaliśmy zlokalizować, zawiera jedynie część literackiego majątku. Brakuje w nich wielu cennych manuskryptów, o których z pewnością wiemy, że znajdują się w tych zasobach” – mówi dziennikowi „Haaretz” Anat Perry, kafkolożka wspomagająca Bibliotekę podczas procesu. Zachodzi uzasadniona obawa, że część manuskryptów Ewa Hoffe ukryła i wywiozła, by sprzedać. Zapowiedziała też odwołanie do Sądu Najwyższego. Izraelska Biblioteka Narodowa zostaje z bałaganem: nie wiadomo w stu procentach, czego szukać i gdzie. Sprawa nie ograniczy się raczej do poszukiwań w trzech krajach i na dwóch kontynentach. Spuścizna jednego z najwybitniejszych pisarzy XX wieku trafiła w ręce kobiety, której nigdy nie spotkał. Gdyby podobną historię przeczytał w gazecie, może zawarłby ją w jednej ze swoich opowieści.

W „Procesie” Józef K. słyszy od swojego dozorcy: „Jeśli pan dalej będzie miał tyle szczęścia, ile obecnie przy wyznaczaniu strażników, to może pan być całkiem spokojny”. Ciekawe, o czym myślałby teraz Franz K. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Ur. w 1987 r. w Krakowie. Dziennikarka, stała współpracowniczka „Tygodnika Powszechnego” z Izraela, redaktorka naczelna polskojęzycznego kwartalnika społeczno-kulturalnego w Izraelu „Kalejdoskop”. Autorka książki „Polanim. Z Polski do Izraela”, współautorka… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 41/2015