Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Niestety, doszło. Na początku marca irlandzki sąd odmówił wykonania Europejskiego Nakazu Aresztowania (ENA), a tym samym zabronił wydać Polsce jej obywatela oskarżanego o handel narkotykami. Wątpiąc, czy w Polsce można obecnie liczyć na sprawiedliwy proces, sąd wystąpił do Trybunału Sprawiedliwości UE z pytaniem, które najważniejszemu sądowi Unii pozwoli ocenić stan polskiej praworządności.
Współpraca państw w Unii opiera się na zaufaniu. Kiedy kontrolujemy ludzi przekraczających naszą wschodnią granicę na mocy układu z Schengen, inne państwa ufają, że robimy to porządnie, i kontroli u siebie nie powtarzają. Podobnie wykonanie ENA jest wyrazem zaufania, że prokuratura i sądy państwa, które taki nakaz wydało, wykonują swoją pracę właściwie, a więc zgodnie z zasadami praworządności. Nie ma więc potrzeby ponownej oceny jakości tej pracy i ENA realizuje się automatycznie. Inaczej jest w przypadku wydawania podejrzanych do państw, którym Unia nie ufa, ponieważ nie zapewniają standardów. Takimi państwami są np. Białoruś i Rosja. Teraz do tego grona dołącza Polska, co trudno traktować inaczej niż degradację z ekstraklasy praworządności do B-klasy.
Jeśli Trybunał potwierdzi wątpliwości irlandzkiego sądu, będziemy świadkami spektakularnej porażki „reform”, które miały poprawić skuteczność polskiego wymiaru sprawiedliwości. W ich efekcie przestępcy chcącemu uniknąć w Polsce odpowiedzialności wystarczy przekroczyć niestrzeżoną granicę w Słubicach i usiąść w kawiarni we Frankfurcie nad Odrą. Stamtąd będzie mógł się śmiać w oczy polskiemu wymiarowi sprawiedliwości, któremu, ze względu na jego upolitycznienie, już nikt nie będzie ufał. ©