Od zaostrzenia kar nie ubędzie pedofilów

Szybkie zmienianie prawa jest jak szybka jazda samochodem – budzi podziw głupich i pozbawionych wyobraźni, a przerażenie mądrych i doświadczonych.

20.05.2019

Czyta się kilka minut

Konferencja  ministra Zbigniewa Ziobry nt. domniemanych zaniedbań PO w walce z pedofilią, Warszawa, 17 maja 2019 r. /  / Jacek Domiński / REPORTER
Konferencja ministra Zbigniewa Ziobry nt. domniemanych zaniedbań PO w walce z pedofilią, Warszawa, 17 maja 2019 r. / / Jacek Domiński / REPORTER

Jeden z badaczy obliczył właśnie, że w ciągu ostatnich 150 tygodni mieliśmy w Polsce ponad 120 poważnych zmian prawa dotyczących wymiaru sprawiedliwości. W minionym tygodniu parlament uchwalił kolejną: nowelizację kodeksu karnego. Zrewidował nie tylko przepisy dotyczące karania pedofilów – w delikatną materię prawa karnego zaingerował znacznie poważniej.

Częste zmiany prawa szkodzą jego stabilności i przejrzystości. Zwłaszcza że ich wprowadzenie odbyło się tak, jak to się zwykle dzieje
w czasie tej kadencji Sejmu: w ciągu kilkudziesięciu godzin i bez dyskusji. Wywołało to krytykę, bo zmienianie kodeksów, najważniejszych po konstytucji aktów prawnych, powinno się odbywać w wymagającej większego namysłu procedurze. Tempo prac znalazło jednak także swoich admiratorów. Jedni się cieszą z zaostrzenia kar, inni twierdzą, że nic ono nie da. Kto ma rację?

Szybkie zmienianie prawa jest jak szybka jazda samochodem – budzi podziw głupich i pozbawionych wyobraźni, a przerażenie mądrych i doświadczonych. Karzemy piratów drogowych, bo wiemy, jak łatwo o błąd w pośpiechu. Jednocześnie zdarza nam się chwalić piratów legislacyjnych, choć zachowują się podobnie. Zmiana prawa musi odbywać się po zdiagnozowaniu, dlaczego nie działają dotychczasowe przepisy, i dokonaniu oceny skutków nowej regulacji. Gdy namysłu zabraknie, rozwagę zastępuje populistyczny odruch, a szybko uchwalone prawo zawiera błędy i jest nieskuteczne. W efekcie w krótkim czasie ponownie musi zostać zmienione. Takie działanie można nazwać legislacją gestów – nie o rozwiązanie społecznego problemu w niej chodzi, ale o sygnał w kierunku społeczeństwa: jestem twardy, zdecydowany i zawsze przede wszystkim działam (nawet jeśli przed działaniem zbyt długo nie myślę).

To nie wysokość kary, ale nieuchronność jej wymierzenia odstrasza potencjalnych przestępców. Pedofil działa z nadzieją, że jego zbrodnia nie wyjdzie na jaw, i robi wszystko, by tak się stało („Tylko nie mów nikomu”). To, czy za przestępstwo grozi mu 12, 18 czy 30 lat więzienia, nie jest kluczowym elementem kalkulacji przestępcy. A zwłaszcza księdza-przestępcy, dla którego sam fakt odkrycia jego czynu oznacza szczególne potępienie. Czy którykolwiek z dotychczas skazanych pedofilów pomyślał: „Gdyby groziło mi o pięć lat więzienia więcej, na pewno bym tego nie zrobił”?  


CZYTAJ WIĘCEJ

KOŚCIÓŁ A PEDOFILIA – SPECJALNY SERWIS „TYGODNIKA” >>>


To nie więzienie przeciwdziała pedofilii, ale kontrola i przejrzystość relacji potencjalnego sprawcy z potencjalną ofiarą. Pedofilię trzeba zwalczać przede wszystkim niedopuszczaniem do okazji, w której może zaistnieć. Potrzeba rozwiązań systemowych: dobrego systemu sygnalizacji, pozwalającego zgłosić fakt napaści, i jasnego określenia obowiązków tego, któremu napaść pedofilską zgłoszono. Potrzeba sankcji dla osób i instytucji, które przez brak procedur doprowadziły do długotrwałego niewykrycia pedofila lub tolerowania jego działań. Podobną konstrukcję mają przepisy o odpowiedzialności zbiorowej firm za korupcję ich pracowników – można z nich teraz skorzystać. 

Kto zaostrza kary za przestępstwa zamiast im systemowo przeciwdziałać, w pewnym sensie zakłada, że przestępstwa będą dalej popełniane. Tak jak ktoś, kto zwiększa karę za zabicie pieszego na pasach, w pewnym sensie zgadza się z tym, że ludzie na pasach będą ginąć. Ten natomiast, kto działa systemowo, ulepszając oświetlenie i oznakowanie przejść, czy też budując przed nimi progi spowalniające, chce śmierci na pasach zapobiec i nie musieć za nią karać. Tyle tylko, że władzy łatwiej jest w populistycznym geście podnieść kary, niż problemem zająć się systemowo.           ©

Marcin Matczak jest prawnikiem, profesorem UW i praktykującym radcą prawnym.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
79,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Prawnik, profesor Uniwersytetu Warszawskiego i praktykujący radca prawny. Zajmuje się filozofią prawa i teorią interpretacji, a także prawem administracyjnym i konstytucyjnym. Prowadzi blog UR (marcinmatczak.pl), jest autorem książki „Summa iniuria. O błędzie… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 21/2019