Reforma od kuchni

Niezamierzone skutki nowelizacji ustaw o KRS, SN i sądach powszechnych są dalekosiężne. I mogą skończyć się opuszczeniem Unii Europejskiej.

25.07.2017

Czyta się kilka minut

Polak podejrzany o zabójstwo został przekazany przez policję austriacką na podstawie wniosku o ekstradycję. Kraków, maj 2017 r. / JACEK BEDNARCZYK / PAP
Polak podejrzany o zabójstwo został przekazany przez policję austriacką na podstawie wniosku o ekstradycję. Kraków, maj 2017 r. / JACEK BEDNARCZYK / PAP

Jeden z liderów polskiej mafii paliwowej ucieka do Niemiec. To nie jest trudne, bo kontroli na granicy już dawno nie ma. W Niemczech nikt go nie zna. Ale jeśli zostanie zatrzymany podczas jakiejś kontroli dokumentów, to szybko i sprawnie zostanie przekazany w ręce polskiego wymiaru sprawiedliwości. Niemiecki sędzia tylko sprawdzi, czy warunki Europejskiego Nakazu Aresztowania (ENA) są spełnione: czy za zarzucone mu przestępstwo grozi kara przynajmniej roku więzienia, czy czyn, za który Polska go ściga, jest też karalny w Niemczech, czy jego tożsamość jest poza wątpliwościami.

Tak było dotąd. W przyszłości może to wyglądać inaczej. Adwokat może argumentować, że jego klienta nie czeka uczciwy proces, bo wymiar sprawiedliwości w Polsce nie jest już niezależny, sędziowie orzekają według wskazań ministra sprawiedliwości, a prokuratorzy podlegają temu samemu ministrowi co sędziowie.


Zamach na sądy – czytaj i udostępniaj specjalny, bezpłatny serwis „Tygodnika Powszechnego” >>>


Istnieje duże prawdopodobieństwo, że wówczas mafioso zostanie w Niemczech. Osądzi go niemiecki sąd – jeśli Polska szybko i sprawnie przekaże konieczne dowody i zostaną one uznane. Ale jeśli sąd dojdzie do wniosku, że w Polsce wymiar sprawiedliwości nie jest niezależny, to może się nawet przychylić do wniosku obrońcy i nie uwzględnić dowodów przekazanych przez polską prokuraturę. Po czym wypuści przestępcę na wolność.

Nie jest to hipotetyczny scenariusz – ostrzegł przed nim już Andrés Ritter, odpowiedzialny za sprawy międzynarodowe w niemieckim stowarzyszeniu sędziów.

Bez zaufania

Przeprowadzona przez PiS reforma wymiaru sprawiedliwości otwiera Polakom szeroką drogę do Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości w Strasburgu. Można się tam skarżyć tylko jeśli krajowa ścieżka instancji została wyczerpana, chyba że powód może dowieść, że od początku nie miał szans na uczciwe rozpatrywanie jego sprawy w kraju lub że nie miał w ogóle możliwości odwołania. Z tej ścieżki na pewno skorzystają odwołani sędziowie Sądu Najwyższego, a wtedy Trybunał w Strasburgu oceni polską reformę. Dla sędziów i prokuratorów w całej Radzie Europy będzie to ważny sygnał: czy można jeszcze współpracować z polskim wymiarem sprawiedliwości? W Niemczech, gdzie wyroki strasburskiego Trybunału są natychmiast wprowadzane do krajowego porządku prawnego i nie tylko sądy, ale i administracja stosują je na równi z prawem krajowym, może to nawet oznaczać zakaz współpracy z polskim wymiarem sprawiedliwości.

To nic nowego. Podobnie działo się, kiedy w 2011 r. Trybunał Praw Człowieka uznał, że ubiegającego się o ochronę uchodźcy, którego Belgia miała w ramach systemu dublińskiego przekazać z powrotem do Grecji, nie czeka tam uczciwe postępowanie azylowe. Potem przez kilka lat Grecja była de facto wyłączona z systemu dublińskiego. Dotyczyło to jednak wyłącznie spraw azylowych.

W przypadku Polski może to dotyczyć nie tylko spraw karnych, ale też cywilnych, a nawet gospodarczych. Reforma PiS-owska dotyczy bowiem całego dorobku prawnego UE w zakresie Wspólnego Rynku. W sprawach handlowych, praw autorskich, ochrony środowiska, inwestycji zagranicznych, finansów, ochrony konsumentów dochodzi przecież do sporów, które rozstrzygają sądy. Jeśli klienci, inwestorzy, handlowcy z innych krajów UE nie mogą liczyć na uczciwy proces przed polskim sądem, ponieważ sądami steruje minister, który w dodatku ma uprzedzenia wobec niektórych krajów i inwestycji zagranicznych w ogóle, to ani instytucje europejskie, ani rządy pozostałych krajów nie mogą już Polski traktować jako równoprawnego partnera w UE. Bo to wbrew wszystkim europejskim standardom.

Jeśli ryzyko prowadzenia biznesu w Polsce zwiększy się w ten sposób, banki podniosą oprocentowanie kredytów dla inwestycji w Polsce, a transakcje handlowe trzeba będzie dodatkowo ubezpieczyć. To się nie stanie nagle, lecz krok po kroku przez kilka lat.

Schronienie dla przestępców

Tak samo jak Trybunał strasburski zawiesił system dubliński w stosunku do Grecji, tak Polska może zostać wyłączona z ENA. Pozostałe kraje UE nadal stosowałyby szybkie ekstradycje, ale z Polską wróciłyby do starego systemu dwustronnych umów ekstradycyjnych. Wróciłyby też do współpracy w strukturach Interpolu, w ramach którego ministrowie sprawiedliwości mają ostatnie słowo o każdej ekstradycji i muszą badać, czy w kraju docelowym podejrzany ma szanse na uczciwy proces, czy nie grożą mu tortury albo kara śmierci. To często trwa latami, podczas których świadkowie tracą pamięć, dokumenty giną, prokurator się zmienia albo sprawa ulega przedawnieniu.

Aby nie być gołosłownym: polskie próby ekstradycji Edwarda Mazura (podejrzanego o zlecenie zabójstwa generała Marka Papały) trwały 9 lat i skończyły się porażką. Mazur został zatrzymany w USA według tradycyjnej procedury ekstradycyjnej, bo USA nie są sygnatariuszem ENA. Morderca z Dworca Centralnego w Brukseli, obywatel polski, który zabił w 2006 r. młodego Belga, aby mu zabrać komórkę, i uciekł do Polski, został przekazany w ramach ENA w ciągu kilku dni. Jego obrońca nie mógł się sprzeciwiać przekazaniu klienta do Polski po wydaniu wyroku przez sąd belgijski, argumentując, że w Polsce go nie czeka uczciwy proces (w sądzie apelacyjnym). Teraz już będzie mógł.

ENA nie jest jedyną regulacją unijną, która ułatwia ściganie transgranicznych przestępców i współpracę wymiarów sprawiedliwości w krajach UE. Od 2002 r., kiedy Komisja Europejska przedstawiła pierwszy projekt ENA, powstały też zapisy dotyczące kryteriów uznania dowodów w postępowaniach sądowych, dostępu do obrońców z urzędu, tłumaczy sądowych i wymiany danych o przestępcach. Ta ostatnia Polski jeszcze nie obejmuje i już nie obejmie. Reszta stanie pod znakiem zapytania od momentu, kiedy pierwszy sąd uwzględni zastrzeżenia obrońcy powołującego się na upartyjnienie sądownictwa w Polsce.

Owszem, to sprawa polityczna, która nie dotyczy szarego obywatela, ale wielki kłopot dla wymiaru sprawiedliwości. Jeśli bowiem kraje UE przestaną stosować ENA wobec Polski, to Polska odwzajemni się tym samym. I stanie się schronieniem dla przestępców z UE, tak jak kraje UE staną się bezpiecznym portem dla przestępców z Polski. Tak było w latach 80. i 90., kiedy niektórzy przywódcy z polskiej mafii samochodowej bezpiecznie operowali z Hamburga, a ich żołnierze, ścigani przez niemiecką policję, chronili się w Gdańsku.

Międzynarodowe lobby prawników

W jednym trzeba przyznać rację PiS-owi: sędziowie to kasta. To wpływowe lobby, zgrane towarzystwo, które wobec presji zewnętrznej jest solidarne i doskonale umie bronić swoich przywilejów. Na szczęście! Dzięki temu od wielu lat sędziowie w RPA bronią się (niezależnie od koloru skóry) przed autorytarnymi zakusami prezydenta Zumy, dzięki temu sędziowie są w stanie obronić konstytucję USA przed zakusami prezydenta Trumpa.

Taka sama nadzwyczajna solidarność środowiska sędziowskiego rozciąga się ponad granicami państw. Nikt tak bardzo nie interesował się w ostatnich dwóch latach polityką w Polsce jak sędziowie z innych krajów UE. Świadczą o tym wyrazy poparcia dla (starego) Trybunału Konstytucyjnego, przyjazdy sędziów i przewodniczących sądów wyższego szczebla do Trybunału w ostatnich miesiącach prezesury prof. Rzeplińskiego, jak też listy, protesty i petycje do prezydenta Dudy i polskiego rządu. Odkąd w Trybunale Konstytucyjnym rządzą prof. Muszyński i magister Przyłębska, goszczą tam Bronisław Wildstein, Zdzisław Krasnodębski, Andrzej Zybertowicz i Ryszard Legutko.

Teraz europejscy sędziowie mogą zamienić swoje poparcie dla „starego” polskiego TK w czyn – w każdej sprawie, która dotyczy Polski. I to wykracza daleko poza prawo karne.

Tępy miecz, czyli artykuł 7

Skoro reforma sądownictwa ma skutki dla całego Wspólnego Rynku, jest tylko kwestią czasu, kiedy sprawa trafi do Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości w Luksemburgu. To ten sam trybunał, który już kilka razy orzekał miliardowe kary dla imperium Google’a i Microsoftu. I może robić to samo wobec Polski. Owszem, polski rząd może odmówić zapłacenia. Wtedy Trybunał odlicza to od funduszy unijnych.

UE może uruchomić artykuł 7 i sankcje wobec Polski. Inne kraje UE mogą potępić polski rząd za podporządkowanie sobie wymiaru sprawiedliwości. Ale reforma PiS-u ma dalej centralizować władzę w rękach kilku polityków i przekształcić sądy w grzecznych wykonawców woli rządu. To przecież kwestia władzy – jak ją politycy PiS-u pojmują. W takich sprawach żaden rząd nie ulega presji zagranicznej.

Gdybym był polskim premierem albo szefem dyplomacji, też bym się nie bał uruchomienia artykułu 7, i to wcale nie dlatego, że Viktor Orbán obiecał polskiemu rządowi blokowanie tej procedury wetem. Gdyby tylko o to chodziło, raczej bym się spodziewał, że to swoje weto chętnie sprzeda za kolejny kredyt na ratowanie węgierskiego budżetu. Orbán dobrze wie, że w momencie, kiedy polskie prawo głosu zostanie w Unii zawieszone, to Polska już nie będzie mogła chronić go od uruchomienia sankcji wobec Węgier. Mogą być one bolesne, bo finanse Węgier są mocno uzależnione od banków, ale też instytucji unijnych i tych, w których największe państwa UE mają decydujący głos. W przypadku Polski sankcje tylko sprzyjałyby kolejnej kampanii mediów rządowych przeciwko „dyktatowi Brukseli i Berlina” oraz „zdradzieckiej opozycji totalnej”. Kto wie, czy w obecnej atmosferze nie zwiększyłaby ona poparcia dla rządu i osłabiła poparcie dla członkostwa w UE.

Jest frakcja w PiS-ie, która chce opuścić UE, ale ze względu na duże poparcie społeczne dla Unii czeka na okazję, aby winić za to „Brukselę” albo „Berlin”. Polska jest w tej chwili faktycznie o krok od opuszczenia Wspólnoty, ale nie dlatego, że Komisja Europejska albo rządy podejmują odpowiednie działania, ani dlatego, że sam polski rząd powziął taką decyzję. On tylko uruchomił mechanizm, który pociąga za sobą miliony indywidualnych decyzji europejskich policjantów, prokuratorów, sędziów, urzędników. Za nimi pójdą podobne decyzje przedsiębiorców, turystów, pracodawców, kupców i banków, które z kolei będą miały skutki dla życia codziennego niemal każdego Polaka. ©

Autor jest profesorem nauk społecznych Uniwersytetu SWPS we Wrocławiu.


CZYTAJ TAKŻE:

Prof. Bogdan de Barbaro, psychiatra i psychoterapeuta: Czuję się jak pasażer pojazdu, który pędzi bez hamulców. Ale nigdy nie jest tak, że nie mogę nic. Świeczka pod siedzibą sądu to też sposób uczestnictwa w czymś dobrym.

Dariusz Kosiński: Wybuch Kaczyńskiego nie zaszkodzi mu w oczach zwolenników. Ważniejsza dla Polski jest więź tych, którzy protestują na ulicach naszych miast – nie przeciwko prezesowi, tylko za wolnością.

Rafał Matyja: PiS nie ma projektu ustrojowego. Chce się odegrać na przeciwnikach, podporządkować sobie wszystkie organy państwa poprzez wymianę kadr i uruchomić socjotechnikę, która trwale zdyskredytuje elity III RP.

Ks. Adam Boniecki: Trzeba śpiewać o wolności.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Profesor nauk społecznych na SWPS Uniwersytecie Humanistyczno–Społecznym w Warszawie. Bada, wykłada i pisze o demokratyzacji, najnowszej historii Europy, Międzynarodowym Prawie Karnym i kolonializmie. Pracował jako dziennikarz w Europie środkowo–wschodniej, w… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 31/2017