Pokolenie porno

Pierwsza generacja Polaków korzystających z internetowej pornografii właśnie wkracza w dorosłość. Będzie inna od poprzednich.

26.09.2016

Czyta się kilka minut

 / Fot. Andrew Rich / GETTY IMAGES
/ Fot. Andrew Rich / GETTY IMAGES

Wystarczy kilkanaście osób. Nie muszą się wcześniej znać. Spotykają się w sieci. Wymieniają się ulubionymi materiałami, komentują je. Piszą opowiadania. Mówią na nie: „fanfiki” (zbitka od słów „fan” i „fikcja”). Po jakimś czasie publikują w internecie własne, amatorskie filmy pornograficzne. Na zarobku im nie zależy, chcą tylko wiedzieć, czy ktoś będzie chciał je oglądać.

Zacząć może się też inaczej. Para studentów, oboje mają po 20 lat. Jemu brakuje na coś pożytecznego, powiedzmy, że na kurs niemieckiego. Ona wymyśla, jak zdobyć pieniądze. Loguje się na portalu, na którym można dodawać własne zdjęcia i samemu je wyceniać. Z czasem zainteresowani proszą o kolejne, bardziej intymne. Kiedy przychodzi przelew, zdjęcia idą w świat. Po transakcji dziewczyna zrywa kontakt z kupującym. Na pytania: czy wykorzystała siebie, czy naraziła swój wizerunek na niebezpieczeństwo, czy przekroczyła granice – odpowiada: nie.

Prof. Maria Beisert, seksuolożka: – Wśród młodych zmniejszyło się poczucie, że korzystanie z pornografii jest niewłaściwe. W myśl zasady: skoro jest ogólnodostępna, to znaczy, że przeznaczona dla każdego.

Prof. Lech Nijakowski, socjolog: – To zmiana rewolucyjna. Dzięki internetowi każda forma fetyszyzmu ma swoją pornograficzną reprezentację. W sieci obowiązuje zasada: jeśli coś istnieje, istnieje też tego pornografia.

Prof. Zbigniew Izdebski, seksuolog: – Internet wpłynął na zachowania seksualne Polaków. Ale nie tylko. Wielu nie ma świadomości, że filmy pornograficzne przedstawiają fikcyjną rzeczywistość. Swoje oczekiwania przenoszą na partnerów.

Specjaliści są zgodni: czasy, w których dojrzewający chłopcy z przejęciem przekazywali sobie pod ławką podczas szkolnych przerw kasety VHS z filmami erotycznymi, już dawno odeszły do historii. Więcej: dziś można o nich myśleć jako o czasach niewinnych. Powód? W ciągu kilkunastu lat, które minęły od udostępnienia pornografii w internecie, zdążyło dorosnąć pierwsze pokolenie, które m.in. na jej podstawie wyrobiło sobie poglądy na miłość, seksualność oraz płeć przeciwną. Pornografia przestała być wyłącznie uzależnieniem. Stała się przyczyną zmian w zachowaniu całej generacji. Czy jej mariaż z nowymi technologiami – np. filmem trójwymiarowym – zagrozi wkrótce zdrowiu jeszcze większych społeczności?

Bliżej, mocniej, łatwiej

Wpisujemy w wyszukiwarkę angielskie słowo porn. Klikamy na dowolny link. Wystarczy chwila, aby zobaczyć miniatury lub fragmenty filmów pornograficznych. Najpopularniejsze przedstawiają: waginalną, analną i oralną penetrację kobiety przez trzech mężczyzn jednocześnie; seks oralny, podczas którego mężczyzna wprowadza penis do ust kobiety tak głęboko, że ta dławi się, a w ekstremalnych przypadkach nawet wymiotuje; kilku mężczyzn ejakulujących na kobietę – jej ciało, twarz, włosy, uszy, oczy.

Od tego świata dzielą nas tylko dwa kliknięcia myszką.

Witryn udostępniających filmy i zdjęcia pornograficzne podzielone na specjalne kategorie („trójkąt”, „dojrzałe”, „nastolatki”, „orgia”, „pornografia HD”) są już tysiące. W sumie w internecie istnieje ok. 420 mln stron pornograficznych, w większości darmowych. Materiały pornograficzne stanowią prawie jedną trzecią wszystkich danych w sieci. Jeden z portali z takimi filmami notuje dziennie ok. 100 mln wizyt; bywa, że co sekundę uruchamianych jest na nim 4 tys. filmów.

Według badań internautów przeprowadzonych podczas General Social Survey, jednego z ważniejszych badań socjologicznych w USA, mężczyźni są skłonni korzystać z pornografii w sieci pięciokrotnie częściej niż kobiety. Rzadziej czynią to osoby, które deklarują, że żyją w szczęśliwym małżeństwie; a także ci, którzy regularnie uczęszczają do kościoła (wyjątkiem są osoby deklarujące się jako konserwatywnie wierzący; te są skłonne korzystać z pornografii niemal dwukrotnie częściej niż średnia populacji).

Te dane przestają mieć znaczenie, gdy spojrzymy na skalę całego zjawiska. Internet uczynił pornografię masową. Ale to nie koniec cyfrowej rewolucji. Już jedna piąta wyszukiwań na smartfonach dotyczy materiałów pornograficznych. W minionym roku – tym samym, w którym amerykańskie wydanie „Playboya” zrezygnowało z publikowania fotografii nagich kobiet – największy portal pornograficzny w sieci uruchomił kanał rzeczywistości wirtualnej, rozdając pierwszym 10 tysiącom subskrybentów darmowe okulary 3D. Branża wciąż pracuje nad nowymi pomysłami, które uczynią „wirtualny seks” – tym eufemizmem coraz częściej zastępuje się słowo „pornografia” – jeszcze łatwiejszym i bardziej ekscytującym.

Oglądam, więc wiem

Na pornograficznej mapie świata nasz kraj nie jest zieloną wyspą. Specjalistów badających zwyczaje i preferencje seksualne Polaków coraz bardziej niepokoi, że pornografia niemal przejęła u nas rolę edukacji seksualnej.

Prof. Nijakowski, autor książki „Pornografia. Historia, znaczenie, gatunki”, wyjaśnia: – Różne społeczeństwa, nawet jeśli „konsumują” te same treści pornograficzne, inaczej je odbierają. W Skandynawii, gdzie stosunek do pornografii jest dość krytyczny, źródeł informacji na temat cielesności i seksualności jest o wiele więcej. W Polsce to obszar tabu – dlatego materiały pornograficzne są często traktowane jak poradnik.

Zdaniem socjologa, edukacja seksualna nie daje dziś młodym ludziom odpowiedzi na wiele ważnych dla nich pytań: dotyczących szczegółowej wiedzy biologicznej, tego, jak wyglądają różne aspekty stosunku czy stosowania środków antykoncepcyjnych. Dlatego informacji szukają wśród rówieśników i w internecie. Konsekwencją tabuizacji tej sfery jest nieumiejętność rozmowy na te tematy, nawet wtedy, kiedy pojawia się problem.

– Najczęściej radzimy się znajomych lub szukamy odpowiedzi na forach – mówi prof. Nijakowski. – Kobiety są w nieco lepszej sytuacji: źródłem informacji jest dla nich tzw. prasa kobieca, poza tym zadanie trudnych pytań i otrzymanie rzetelnej odpowiedzi umożliwia im kontakt z ginekologiem.
Prof. Izdebski dodaje: – Niektórzy traktują filmy pornograficzne jako materiał edukacyjny. To jedno wielkie nieporozumienie. Odbiorcę należy odpowiednio przygotować do tego, czym jest materiał pornograficzny – po to, aby nie utożsamiał go z rzeczywistością.

Na czym takie przygotowanie polega? – Na edukacji, w jaki sposób przebiega rozwój psychoseksualny dziewcząt i chłopców; jak interpretować kwestię normy i patologii w życiu seksualnym człowieka; co to jest norma partnerska; jak podchodzić do kwestii społeczno-kulturowych z nią związanych – wymienia naukowiec.

Pytania z Polski

Największy portal pornograficzny świata utrzymuje specjalny zespół, którego zadaniem jest analiza ruchu na stronie. Z jego danych wynika, że w przeliczeniu na liczbę mieszkańców z materiałów pornograficznych najczęściej korzystają Amerykanie i Brytyjczycy.

Polska jest na 15. miejscu w rankingu odwiedzin portalu; średni czas, jaki spędza na nim internauta z naszego kraju podczas pojedynczych odwiedzin, wynosi osiem i pół minuty. W porównaniu z innymi narodami Polacy częściej szukają w sieci pornograficznych kreskówek, filmów z udziałem nastolatek i starszych kobiet – a także, przede wszystkim, nagrań, w których grają polscy aktorzy. W 2015 r. aż o 171 proc. wzrosła liczba wyszukiwań słowa „macocha”; o 88 proc. zwiększyło się zainteresowanie materiałami przedstawiającymi dominację i uległość.

– Tym, co może zaskakiwać, są formy pornografii, które przez znaczną część opinii publicznej w Polsce są uważane za perwersyjne – mówi prof. Nijakowski. – Obok głównonurtowej pornografii heteroseksualnej spotykamy wiele gatunków fetyszystycznych czy wykorzystujących przemoc. Popularna jest także pornografia odgrywająca stosunki kazirodcze, która jest – jak pokazują dane z jednego z portali – często wyszukiwana przez Polaków.

Zdaniem socjologa, nawet jeśli ktoś zaczyna od pornografii w wersji soft, to z ciekawości – a potem już w poszukiwaniu nowych doznań – zwykle szybko przesuwa się w stronę coraz twardszych filmów. – Problem w tym, że na drugim końcu tej skali równie dostępne są najbardziej drastyczne formy pornograficzne: skrajne BDSM [filmy przedstawiające m.in. sytuacje dominacji/ /uległości i sadomasochizmu – red.] czy właśnie pornografia, która odgrywa związki kazirodcze – tłumaczy prof. Nijakowski.

W badaniach przeprowadzonych kilka lat temu przez prof. Izdebskiego (próba ogólnopolska, wiek: 15-49 lat) aż 49 proc. mężczyzn i 27 proc. kobiet przyznało, że choć raz poszukiwało w internecie materiału o treści erotycznej. Niepokojące są wyniki badań nastolatków, które regularnie przeprowadzane są na zamówienie Fundacji Dzieci Niczyje. I tak, w grupie wiekowej 7-12 lat do korzystania ze stron erotycznych przyznało się 27 proc. badanych (im starszy ankietowany, tym takich odpowiedzi więcej – w grupie 16-18 lat nawet 44 proc.). Jedna trzecia polskich nastolatków zetknęła się już ze zjawiskiem sekstingu, czyli przesyłania nagich lub półnagich zdjęć za pośrednictwem telefonu lub internetu; w 12 proc. przypadków nadawcami były obce osoby. Co dziewiąty nastolatek wysłał taką wiadomość ze swoim zdjęciem lub filmem – częściej robią to dziewczęta.

O dostępność pornografii pytali także uczniów II klas gimnazjalnych eksperci z Instytutu Profilaktyki Zintegrowanej (wyniki opublikowano przed rokiem w „Vademecum skutecznej profilaktyki problemów młodzieży. Przewodnik dla samorządowców i praktyków oparty na wynikach badań naukowych”, pod red. dr. Szymona Grzelaka). W ankiecie wzięło udział 8613 uczniów z ośmiu województw. „Wśród chłopców niepokoi bardzo wysoki odsetek często korzystających z pornografii, w tym utrzymujący się między II i III klasą bardzo wysoki odsetek (14 proc.) wyraźnie problemowego kontaktu z pornografią, jakim jest korzystanie z niej powyżej 30 razy w ciągu ostatnich 30 dni” – czytamy w raporcie.

Ruch oporu

Wszystko to sprawia, że specjaliści coraz częściej apelują o lepszą kontrolę nad pornografią, podkreślając, że wbrew stereotypom wpływa ona negatywnie nie tylko na kobiety.

Najlepiej wiedzą o tym Amerykanie. Oto przykład: średni wiek, w którym statystyczny mieszkaniec tego kraju po raz pierwszy ma styczność z pornografią w sieci, wynosi... 11 lat. „Choć pornografia jest, bez żadnych wątpliwości, formą przemocy wobec kobiet, musimy również patrzeć na nią jako na przemoc wobec takich chłopców – apelowała kilka lat temu podczas przesłuchań w amerykańskim Kongresie prof. Gail Dines, socjolożka z Bostonu, od lat zajmująca się studiami nad przemysłem pornograficznym. – Narażanie ich na obrazy seksualnego okrucieństwa równa się pozbawianiu ich prawa do autentycznego i naturalnego rozwoju seksualnego”.

Prof. Dines, autorka książki „Pornland: How Porn Has Hijacked Our Sexuality” („Pornland: Jak skradziono naszą seksualność”), udostępnia amerykańskim szkołom gotowe prezentacje pokazujące skutki uzależnienia od pornografii.

Inni poszli jeszcze dalej. „Żyjemy dziś w purytańskiej kulturze podwójnych standardów, w której ludzie wierzą, że kampanie namawiające nastolatków do abstynencji seksualnej będą skuteczne, rodzice bywają zbyt zakłopotani, aby rozmawiać z dziećmi o seksie, a szkoły boją się, że jeśli przejmą ich rolę, zostaną uznane za politycznie niepoprawne” – narzekała w 2009 r., podczas jednej z konferencji z cyklu TED, Cindy Gallop, nieznana wcześniej specjalistka branży reklamowej. Następnie ogłosiła, że zakłada własny portal, na którym mity rodem z „typowych” filmów pornograficznych zestawia się z prawdziwym życiem seksualnym. Sposób na to jest nietypowy (i wciąż, o czym nie można zapominać, pornograficzny): na stronie internauci zamieszczają filmy ze „zwykłym seksem”. Ciekawe jednak są nazwy kategorii tych filmów, odbiegające od tych, które pojawiają się na największych portalach pornograficznych: „zmysłowy”, „zabawny”, „radosny”, „intensywny”, „figlarny”...

Mózgowi nie jest obojętne

W świecie naukowym spór o szkodliwość pornografii toczy się od lat. Jednak nawet podzieleni dotąd w tej sprawie seksuolodzy i psychoterapeuci zgadzają się, że w tej kwestii granice między światem wirtualnym a prawdziwym niebezpiecznie się zatarły.

Prof. Izdebski: – Istotą materiałów pornograficznych jest wyzwolenie u odbiorcy podniecenia seksualnego. Może ono być rozładowane m.in. przez masturbację. Z punktu widzenia zdrowia seksualnego masturbację traktujemy jako jedną z form aktywności seksualnej. Natomiast samo uzależnienie od materiałów pornograficznych nie jest korzystne. Dotyczy często tych, którzy na co dzień nie potrafią sobie poradzić ze swoją seksualnością.

Wśród najczęściej wymienianych negatywnych efektów oglądania pornografii, powielanych przez tych, którzy są jej użytkownikami, prof. Nijakowski wymienia m.in.: nietypowy przebieg stosunku (mechaniczna kopulacja bez gry wstępnej, której towarzyszy brutalność); traktowanie kobiet jako bezwolnych przedmiotów, których celem jest zadowolenie mężczyzn, czy nierealistyczne oczekiwania wobec ciała partnera lub partnerki (którego wzorcem stają się aktorzy pornograficzni) i związane z nimi kompleksy.

U mężczyzn pornografia może wpłynąć na spadek zainteresowania seksem. To tzw. efekt Coolidge’a, który w życiu niewirtualnym objawia się zwiększeniem libido wywołanym zmianą partnerki seksualnej. W internecie poszukiwanie „nowych wrażeń” jest jednak znacznie łatwiejsze. Większość filmów pornograficznych trwa po kilka-kilkanaście minut, a i tak oglądający przerywają je często w trakcie, zachęceni przez pokazujące się co chwila fragmenty kolejnych. U osób, które na internetową pornografię poświęcają wiele godzin w tygodniu, może przełożyć się to na zmiany w zachowaniu.

Jak? Oglądanie pornografii przez internet – tłumaczy amerykański lekarz Donald L. Hilton Jr. w pracy „Pornography and the Brain. Understanding the Addiction” („Pornografia i mózg. Zrozumieć uzależnienie”) – jest w porównaniu z innymi nałogami, uzależnieniem od narkotyków, papierosów czy alkoholu, procesem znacznie bardziej angażującym ludzką neurologię. Zdaniem autora, pornografia może wręcz w przyszłości wpłynąć na obniżenie wskaźników dotyczących płodności. Z kolei prof. Derek Denton, australijski badacz zajmujący się badaniem świadomości zwierząt, przypomina, że z punktu widzenia gatunku nie jest korzystne pełne wynagradzanie (tj. osiąganie satysfakcji seksualnej) bez aktu prokreacji. „W rzeczy samej, byłoby raczej czymś złym z punktu widzenia kontynuacji gatunku, gdyby było to łatwo możliwe, jako substytut rzeczywistości” – pisze w książce „The Primordial Emotions” („Emocje pierwotne”). Brzmi znajomo? To właśnie to, co zdaniem wielu badaczy robi z mózgiem człowieka pornografia.

To zagrożenie potwierdzają też obserwacje ogólne. W 1950 r. w każdym z państw, które należą dziś do Unii Europejskiej, współczynnik dzietności wynosił powyżej 2,1 (poziomu koniecznego do podtrzymania liczebności populacji). Dziś w każdym z krajów członkowskich UE populacja się zmniejsza, a w wielu z nich współczynnik dzietności zbliża się do krytycznego dla przyszłości populacji poziomu 1,3.

Gwałtowny spadek rozpoczął się na przełomie lat 60. i 70., czyli wtedy, kiedy na Zachodzie zaczynała się rewolucja seksualna. Czy na skutek popularności pornografii w internecie jeszcze bardziej przyspieszy? Na odpowiedź będzie trzeba jeszcze poczekać kilka lat.

Ciało? To nie ja

Internetową pornografię wyróżnia coś jeszcze: coraz powszechniejsze traktowanie ciała jako towaru. – Chodzi o to, by wartość tego towaru dobrze wycenić. Norma polega nie na tym, by odmówić udziału w transakcji, lecz na tym, by podać jak najwyższą cenę – mówi prof. Maria Beisert. Z takim podejściem, dodaje seksuolożka, można się spotkać wśród użytkowników internetu, którzy sami twierdzą, że nie są bezpośrednio zaangażowani w „przemysł pornograficzny”: – Nie widzą niczego złego w sprzedawaniu zdjęć własnych narządów płciowych. Takie zachowanie potrafią sobie wytłumaczyć słowami: „to nie jestem ja, tylko moje zdjęcia”. Dochodzi do rozszczepienia – wyłączenia pewnej części siebie, którą można dysponować – mówi prof. Beisert.

Kolejnym krokiem jest czerpanie przyjemności i budowanie własnego prestiżu poprzez to, że jest się w stanie wystawić na sprzedaż „jak najwięcej” siebie. – Jeśli sprzedaję swoje zdjęcia intymne, na podobnej zasadzie mogę wypełniać życzenia innej osoby za pieniądze, tłumacząc sobie, że sprzedaję tylko usługę, a nie siebie – wyjaśnia badaczka. – To groźna sytuacja, bo sprowadza się do postawy: jestem warta tyle, na ile ktoś mnie wyceni.

Nowością jest także coraz częstsze korzystanie z tzw. pornografii interaktywnej. Dotąd wchodzący na portale pornograficzne był widzem. Teraz zaczyna być uczestnikiem. Na czym to polega? Na portalu pornograficznym, zamiast wybrać film, można kliknąć na jedną z transmisji na żywo, w których biorą udział pary zarabiające w ten sposób. Widz ma oczekiwania, które wpisuje na ogólnodostępnym czacie, osoby po drugiej stronie je wyceniają. Jeśli wpływają pieniądze – spełniają je.

Prof. Beisert: – Widz ma poczucie sprawstwa, jest współautorem tego, jaki kształt przybiera oglądany przez niego film pornograficzny. To daje mu możliwość bycia anonimowym uczestnikiem. Z jednej strony jest animatorem świata, z drugiej kimś, kto nie uczestniczy w pełni, a więc nie bierze odpowiedzialności za to, co tam się dzieje. Poza finansowymi, nie ponosi żadnych kosztów.

Bez końca

Na forach internetowych najczęściej zadawane są pytania o granice.

Oto typowy przykład: „Jestem ze swoim partnerem od 4 lat (ja mam 32, on 34) i od samego początku wprowadzaliśmy do naszego życia seksualnego jakieś nowości, poprzez żele, gadżety itp., żeby nie wkradła się rutyna... Ale ostatnio mój partner chciał czegoś więcej i zaproponował mi, żebym użyła wibratora analnego na nim... Zdziwiłam się, ale użyłam go... Po jakimś czasie znowu padła propozycja z jego strony, że bardzo podniecają go wulgarne słowa, żeby podczas seksu ich używać wobec siebie... Jakby tego było mało, zaproponował mi też tzw. złoty deszczyk – chciał, żebym nasikała na niego, co wprowadziło mnie w zaskakujący szok, nie wiedziałam, jak mam zareagować i jak się zachować...”.

Prof. Izdebski: – Norma partnerska zakłada, że w relacjach seksualnych dopuszczalne jest to, co akceptują obie strony w związku. Oraz że nie można realizować swoich potrzeb seksualnych kosztem drugiej osoby.

– Część z tych zachowań jest z pogranicza normy i perwersji – mówi prof. Beisert. Dodaje jednak, że każdą z takich sytuacji można analizować na kilka sposobów. Przykładem są wulgaryzmy.

– Pobudzanie poprzez używanie wulgaryzmów może mieć kilka źródeł: możemy mieć do czynienia z osobą niedojrzałą, która pozostała na etapie charakterystycznym dla 10-letnich chłopców, pobudzających się na wulgaryzmy; albo z formą sadyzmu, gdzie upokarzanie, poniżanie partnera jest istotą kontaktu seksualnego. Rzadziej: ze zwyczajnym eksperymentowaniem, podczas którego partnerzy sprawdzają, jak nawzajem reagują na takie zachowania – mówi badaczka.

Podkreśla też, że jeśli dochodzi do zachowań dla partnera nieakceptowalnych, ważne jest, by ten po prostu odmówił. – Godzenie się na coś, co nam nie odpowiada, i argumentowanie tego miłością to fałszywe wyjaśnianie sytuacji. Miłość nie może usprawiedliwiać braku ochrony siebie. Uczucie polega na tym, że człowiek jest w stanie drugiemu powiedzieć, co się z nim dzieje, i znaleźć takie rozwiązanie, które nie będzie narażało żadnej ze stron. Jeśli ktoś przyzwala drugiemu wbrew sobie, to ta druga osoba może sobie wyobrażać, że ma władzę nad pierwszą, bo skoro nie chce chronić siebie i lekceważy swoje potrzeby, to można z nią zrobić wszystko. Wreszcie: zgoda oznacza także udział, a więc konieczność wzięcia odpowiedzialności za to, co się stanie – wyjaśnia prof. Beisert.

Czy upowszechnianie się pornografii to trend, którego nie da się zatrzymać? Bez działań międzynarodowych zapewne nie będzie to możliwe. Ale już na poziomie indywidualnym możliwa jest praca z uzależnionym.

– Przyglądamy się biografii seksualnej takiej osoby, temu, jak funkcjonował, zanim popadł w uzależnienie, jego pracy, relacji z otoczeniem – wyjaśnia prof. Izdebski. – Zastanawiamy się, co spowodowało, że skoncentrował się na materiałach pornograficznych. Jakie są preferencje i potrzeby seksualne tej osoby. Dopiero na tym tle próbujemy budować koncepcję pracy.

A jak reagować w przypadku kontaktów dzieci z pornografią?

– O materiałach pornograficznych trzeba rozmawiać. Na komputerach w domu rodzice powinni zakładać blokady uniemożliwiające dzieciom wchodzenie na takie strony. Choć jeśli dziecko jest zdeterminowane, obejrzy film pornograficzny w szkole na telefonie komórkowym. Przygotowanie dziecka do właściwego interpretowania seksualności człowieka to w sensie wychowawczym ogromne wyzwanie – odpowiada prof. Izdebski.

To jednak żmudna praca u podstaw. Pornografia jeszcze długo pozostanie jednym z najbardziej niedoszacowanych i mających największy wpływ na człowieka zjawisk. Na poziomie globalnym – mimo powstania w ostatnim czasie nowych ruchów antypornograficznych – niewiele się w najbliższych latach zmieni. ©℗


Jak rozmawiać z dzieckiem o pornografii >>>

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka i redaktorka „Tygodnika Powszechnego”. Doktorantka na Wydziale Polonistyki Uniwersytetu Jagiellońskiego. Do 2012 r. dziennikarka krakowskiej redakcji „Gazety Wyborczej”. Laureatka VI edycji Konkursu Stypendialnego im. Ryszarda Kapuścińskiego (… więcej
Marcin Żyła jest dziennikarzem, od stycznia 2016 do października 2023 r. był zastępcą redaktora naczelnego „Tygodnika Powszechnego”. Od początku europejskiego kryzysu migracyjnego w 2014 r. zajmuje się głównie tematyką związaną z uchodźcami i migrantami. W „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 40/2016