Platforma złudzeń

Całe zło bierze się z wewnętrznego wrzenia w partii. Ale on to opanuje. Wygra partyjne wybory, a potem znów poprowadzi Platformę do wyborczego zwycięstwa. Jeszcze raz się zepnie i wtedy wszelkie kłopoty znikną.

11.06.2013

Czyta się kilka minut

Donald Tusk podczas wizyty w Polskim Radiu, 6 czerwca 2013 r. / Fot. Krystian Maj / FORUM
Donald Tusk podczas wizyty w Polskim Radiu, 6 czerwca 2013 r. / Fot. Krystian Maj / FORUM

Donald Tusk uwierzył, że sam może wszystko: zwyciężać, rozgrywać konkurentów, uwodzić polityków i obywateli. Nie lubi słuchać tych, którzy mają inne zdanie.

Jednemu ze swoich gdańskich znajomych, który skrytykował go w rozmowie towarzyskiej, miał powiedzieć: „Kiedy sam za całą partię wygrasz wybory, kiedy drugi raz z rzędu zostaniesz premierem, będziesz mógł mnie krytykować”.

Mówi jeden z doradców premiera: – On czasami jest jak dziecko. Kiedy coś jest nie po jego myśli, a tak jest ostatnio ciągle, zakrywa oczy albo zatyka uszy. Uważa, że jeśli nie będzie tego widział i słyszał, to problem zniknie.

MARZENIA

O czym marzy Donald Tusk? O tym, że pewnego dnia się obudzi i usłyszy tylko dobre wiadomości. Żaden minister nie zaliczy spektakularnej wtopy. Żadna gazeta nie wyciągnie nieszczęśliwej wypowiedzi polityka PO. Jarosław Gowin nie udzieli kolejnego wywiadu. Wtedy wystarczy kilka prostych ruchów, by przejść do ofensywy. Poprawić notowania partii, odzyskać sympatię obywateli. Potrzeba tylko chwili spokoju.

Ale chwila spokoju nie nadchodzi. Dlaczego? Polityk PO: – Premier ma na ten temat teorię. Jego zdaniem wszystko to efekt wewnętrznej wojny w Platformie. A ściślej mówiąc: knowań Grzegorza Schetyny i jego grupy. To oni spiskują, to oni podrzucają mediom kompromitujące rząd i Tuska tematy.

Poseł z obozu Grzegorza Schetyny: – To jakiś nonsens. Mediom nie trzeba nic podrzucać. Zresztą trudno chyba uwierzyć w to, że marszałek Ewa Kopacz jedzie do Chin 4 czerwca z powodu spisku Schetyny, albo w to, że prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz nie chce płacić za bilet do parku, bo namówił ją do tego Grzesiek.

Najdziwniejsze jest to, że Tusk – doświadczony polityk – realnie wierzy, że jego problemy wynikają wyłącznie z wewnętrznego rozchwiania partii. Dlatego uważa, że wszystko skończy się jak za machnięciem czarodziejskiej różdżki, gdy tylko wygra wybory w Platformie.

Sympatyzujący z Platformą socjolog: – Rzecz w tym, że nic się nie skończy. Wygraną (bo przecież wygra) w wewnętrznej partyjnej wojnie nie przekona Polaków, że znów jest fajny.

– Mówicie mu o tym?

– Tak, tylko on nie słucha. To znaczy słucha tylko tych, którzy myślą tak jak on.

PRZYGOTOWANIA DO WOJNY

Według źródeł bliskich premierowi miesiąc temu odbyła się rozmowa Donalda Tuska z jednym z najdawniejszych znajomych. Janusz Lewandowski miał mu powiedzieć: „Weź do rządu Schetynę, zacznijcie działać razem, to najlepsze lekarstwo na wszystkie kłopoty”.

Reakcja? Premier burknął, że nie ma takiej opcji. Od tamtej rozmowy stosunki Tusk–Lewandowski wyraźnie się ochłodziły.

Kiedy Grzegorz Schetyna udzielił wywiadu, w którym wyciągał rękę do zgody, Tusk pytał: „Co on znów kombinuje?”.

Tusk nie chce zgody, tylko partyjnego starcia. „Jako szef oczekuję lojalnej współpracy albo twardej konkurencji – mówił do Schetyny w wywiadzie dla „Polityki”. – Pojękiwania takie »trochę«, »być może« nie służą żadnej partii”.

Polityk PO: – Nawet tradycyjne oglądanie meczów piłkarskich stało się smutnym widowiskiem. Przychodzi Paweł Graś, Igor Ostachowicz bywa, choć coraz rzadziej, wpada Jan Krzysztof Bielecki. Nowy rządowy nabytek Bartłomiej Sienkiewicz, który mógłby wnieść intelektualne ożywienie, nie przychodzi. Za to coraz częstszymi gośćmi są baronowie Platformy: Andrzej Biernat i Ireneusz Raś. Premier nie za bardzo ich ceni, ale głaszcze po głowach, bo zbiera głosy do wygranej w wyborach partyjnych. Kuriozalne, bo na spotkaniach pojawia się nawet Ewa Kopacz. Ona futbolem się nie interesuje, ale ma inną zaletę – zawsze zgadza się z Tuskiem.

POTAKIWACZE

Były współpracownik premiera: – Ponury widok: kiedyś Tusk uwodził Rokitę, Gilowską, Śpiewaka. Dziś ma przed sobą tylko potakiwaczy.

Ciekawe są szczegóły scysji między premierem a szefem PGE Krzysztofem Kilianem. Doszło do niej, gdy Kilian powiedział, że jego firma nie będzie budować nowych bloków energetycznych w Elektrowni Opole, a do tego kilka razy sceptycznie odniósł się do inwestycji w energię jądrową i poszukiwania gazu łupkowego. Wszystko wbrew strategii rządu.

Tusk chciał postawić swojego starego znajomego do pionu. Usłyszał w odpowiedzi: – Jak będziesz prezesem spółki giełdowej, to będziesz sobie decydował. Ja odpowiadam przed akcjonariuszami.

Kilian oceniał sytuację z biznesowego punktu widzenia. Tusk odzwyczaił się, że ktoś mu się przeciwstawia. Prezes PGE przestał bywać u premiera.

Wygląda na to, że szef rządu dobrze się czuje wśród potakiwaczy. A potakiwacze czują się z nim bezpiecznie.

Poseł PO: – Jarosław Gowin napisał w liście otwartym wiele niegłupich rzeczy. Czas sobie zadać pytanie, co dalej, ale zadaje je sobie wąska grupa osób.

– A reszta?

– Siedzą w krzakach, palą papierosy i wiedzą, że jest źle. Jednak zaraz dodają: „Przecież mamy Donalda! A Donald już coś wymyśli! On zawsze coś wymyśla”.

PARTIA PRYWATNA

Charakterystyczne jest to, jak Donald Tusk jest zorientowany na partię.

To ona jest dla niego najważniejsza i ona jest dla niego prawdziwym domem. Usłyszałem nawet opinię, że przypomina w tym bardzo Jarosława Kaczyńskiego.

Poseł PO: – Obaj „sprywatyzowali” swoje ugrupowania: PO i PiS są ich osobistymi zabawkami. To partie wodzowskie. Proszę zauważyć, że z osób, które naraziły się Tuskowi i Kaczyńskiemu, i z tego powodu są na politycznym aucie, można by złożyć całkiem ciekawą formację.

Jest w tym sporo racji: Zyta Gilowska, Paweł Kowal, Jan Rokita, Michał Kamiński, Andrzej Olechowski, Jan Ołdakowski, Ludwik Dorn, Jarosław Gowin, Marek Migalski...

Listę odrzuconych można ciągnąć długo.

Ciekawe, że dwoje wielkich rządzących polską polityką to ludzie dość anachroniczni. Trudno byłoby się im znaleźć poza polityką, w zasadzie nie mają życiowej alternatywy, może poza emeryturą. Być może dlatego tak bardzo pilnują tego, żeby nikt nie wyrósł pod ich bokiem, nikt nie rzucił im wyzwania?

Być może to jest powód, dla którego ferment, burze mózgów, wewnętrzne spory nie są dla nich zjawiskiem ożywczym, ale śmiertelnie niebezpiecznym?

Oto dlaczego Platforma i PiS stały się partiami z coraz mniejszym zapleczem intelektualnym, coraz bardziej monolitycznymi. Chodzi głównie o to, by być w polityce. Pytanie: „po co w niej jesteśmy?” może zostać uznane za groźną herezję.

Doradca: – Dla Donalda liczy się partia. Tam chce wygrać, i to wysoko. Myślę, że każdy wynik poniżej 80 proc. będzie niezadowalający. Po drugie, chciałby wygrać wybory parlamentarne. A jeśli nie wygrać, to zająć drugie miejsce i ponownie stworzyć rząd, zważywszy, że PiS ma małą zdolność koalicyjną. A jeśli i to nie – przejść do opozycji. Dla niego nie będzie tragedią odejście do opozycji, jeśli tylko utrzyma przywództwo w partii. Będzie czuł się doskonale: pozbędzie się szczekaczy i gęgaczy, zachowa samochód, kierowcę i dotacje od państwa. Będzie robił to, co lubi. Dopiero jeśli straci partię, czeka go powrót do Gdańska i zwykłe, nudne życie. Którego nie chce.

W PO mówi się, że gdyby nawet premier otrzymał dobre stanowisko w Unii Europejskiej, partii nie zostawi. Będzie chciał „mianować” kogoś lojalnego i trzymać rękę na pulsie z fotela w Brukseli. Na razie jednak Bruksela jest tylko mętnym mirażem.

JA, PREMIER

Tusk zresztą uważa, że z rządzeniem radzi sobie doskonale. Dowodem są wskaźniki – gospodarka ciągle jest na plusie.

Jeden z ministrów: – Na posiedzeniach rządu Jacek Rostowski występuje trochę w roli szamana. Zapewnia, że już lada chwila gospodarka odbije się od dna, że będzie lepiej, lżej. Tusk mu wierzy, zaraża się tym optymizmem.

Dowodem są także opinie z Europy. Współpracownik premiera: – On z Brukseli przyjeżdża autentycznie naładowany pozytywną energią. Wszyscy klepią go po plecach i powtarzają: „Donald, jak ty to robisz?”. A potem przyjeżdża do Polski i słyszy, że znów jest źle.

Wszyscy ministrowie, z którymi rozmawiałem, powtarzają, że teza o wypaleniu Tuska jest błędna. „Żadnych takich syndromów nie widać – powtarzają. – Jest dobrze przygotowany, pełen wigoru. Chce rządzić, chce walczyć”.

Jednocześnie Tusk nie ma ochoty na żadne szalone eksperymenty, żadne wielkie wizje. Nadal chce prowadzić krytykowaną przez Jarosława Gowina politykę „ciepłej wody w kranie”. Uważa, że robi wszystko, co należy, by przeprowadzić kraj przez kryzys, i wścieka się, że nie jest to doceniane.

Tak jak wtedy, gdy z Brukseli przywiózł obietnicę wielkich pieniędzy na lata 2014-20. Udało mu się wynegocjować więcej, niż żądała agresywna opozycja, która chciała niemal niemożliwego.

Tyle że zaprzyjaźnieni z Platformą socjologowie podkreślają: „To nie wystarczy”. Prawdą jest, że Polacy są bogatsi niż w chwili, gdy Tusk obejmował urząd, ale jeszcze nigdy nie bali się tak bardzo.

Socjolog: – To strach ludzi, którzy już coś mają, już się dorobili. Boją się, że mogą to stracić przez kryzys, przez nieudolne rządy. W dodatku aspiracje Polaków rosną. Obrazowo mówiąc: kiedyś wystarczało mieszkanie i zachodni samochód. Teraz dobrze byłoby mieć domek i nowe auto.

Ważny poseł PO: – To jest temat do poważnej dyskusji pod hasłem: „Dokąd iść?”, „Co robić?”. Z jednej strony Polacy się boją, z drugiej strony doskonale wiemy, że straszenie nieobliczalnym PiS-em nie wystarczy, żeby wygrać wybory. Ludzie zapomnieli IV RP, młodzi wyborcy słuchają o niej, jak o jakiejś bitwie pod Grunwaldem. Trzeba coś wymyślić, mieć projekt. Tylko że Donald nie ma ochoty z nami o tym rozmawiać. Uważa, że sam wszystko załatwi, tylko najpierw powycina tych, co mu w partii brużdżą.

W opinii kilku polityków PO Tusk przemienił się z polityka stojącego na czele partii obywatelskiej w przywódcę, który uzależnił się od władzy. „Mógł być zapisany w encyklopedii jako premier-reformator, a będzie zapisany jako pierwszy premier rządzący przez dwie, może trzy kadencje” – mówi jeden z nich.

W dodatku premier stracił wewnętrzny radar. Nie ufają mi? Schetyna! Źle piszą o rządzie? Schetyna! Krytykują ministrów? Schetyna! Zrobię porządek w partii, wszystko się uspokoi. Wszystko jest funkcją utrzymania przywództwa w partii, potem jakoś to będzie.

W TWIERDZY

Partia jest w rękach Tuska bardzo plastyczna. Pytanie tylko, czy może zrobić z nią wszystko, co zechce? Zapowiedź możliwego sojuszu z SLD wywołuje oburzenie wśród posłów o konserwatywnych poglądach, już nie tylko Jarosława Gowina, ale także jego następcy w resorcie sprawiedliwości Marka Biernackiego.

Premiera czeka więc sporo roboty pod hasłem: „Zwieramy szeregi”. Inne sprawy muszą poczekać. Takie jak objazd kraju Tuskobusem czy rekonstrukcja rządu, która – jak się zdaje – została odłożona na jesień. Wypadałoby ją zrobić po wyborach partyjnych, ale nie wiadomo, kogo wymieniać. Część stanowisk rządowych jest zabetonowana: Jacek Rostowski, Radosław Sikorski. Część została już rozdana w czasie pełzającej rekonstrukcji: Bartłomiej Sienkiewicz. Kogo poruszy odwołanie Krystyny Szumilas albo Joanny Muchy?

Być może do wymiany pójdą Bartosz Arłukowicz czy Sławomir Nowak. Tyle że premier ocenia ich pracę dobrze. Poświęcenie Nowaka zresztą byłoby przyznaniem się, że afera zegarkowa była realna. A wszystko razem to i tak za mało, by mówić o nowym otwarciu.

„Powrotu do korzeni” – czyli szerokiej partii obywatelskiej – raczej nie będzie. Z wewnętrznej wojny PO wyjdzie spójna, jednomyślna, ale kadłubkowa i w jakimś sensie pusta. Czy taka formacja będzie atrakcyjna dla wyborców?

Tusk boi się nie zewnętrznych wrogów, ale partyjnych „przyjaciół”. Na przeciwnika może awansować każdy, kto wyrasta ponad przeciętność. Jeden z doradców Bronisława Komorowskiego opowiada: – Kiedy prezydent zainicjował debatę o polityce prorodzinnej, z Kancelarii Premiera przyszedł sygnał: „Dlaczego nam to robicie?”.

Komorowski podoba się Polakom i to denerwuje premiera, który Polakom podobać się przestał. Kiedy ostatnio otoczenie Tuska dowiedziało się, że prezydent organizuje Dzień Dziecka, zarządziło, że święto – tylko z większym wykopem – odbędzie się również w ogrodach premiera. W ostatniej chwili do resortów poszły zarządzenia, że mają szykować namioty i atrakcje dla maluchów. Urzędnicy byli wkurzeni, bo mieli zaplanowane wyjazdy na długi weekend z własnymi dziećmi. Zamiast jechać, musieli przyjść do pracy.

Rano premier udzielił wywiadu w telewizji na tle zaimprowizowanego placu zabaw. Przez cały dzień interesu pilnował szef Kancelarii Jacek Cichocki. Kiedy pytał oficerów BOR-u, co się maluchom najbardziej podoba, usłyszał: – Broń, panie ministrze!

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz, felietonista i bloger „Tygodnika Powszechnego” do stycznia 2017 r. W latach 2003-06 był korespondentem „Rzeczpospolitej” w Moskwie. W latach 2006-09 szef działu śledczego „Dziennika”. W „Tygodniku Powszechnym” od lutego 2013 roku, wcześniej… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 24/2013