Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Beda to postać niezwykła; mam do niego stosunek wręcz osobisty (Pan Bóg dał mi tę okazję, by się kilka razy modlić na jego grobie w Durham). Mnich benedyktyński z przełomu VII i VIII w. (zmarły w 735 r.). Czci go właściwie całe chrześcijaństwo – za świętego uważają go Kościoły katolicki, prawosławny i anglikański. Wspólnoty protestanckie wspominają go z szacunkiem jako jednego z mistrzów wczesnośredniowiecznego Kościoła.
Kościół na Wyspach zapamiętał go przede wszystkim jako swojego pierwszego historyka (autora „Historia ecclesiastica gentis Anglorum”). Ale Kościół powszechny, w szczególności europejski, wspomina go jako amatora-biblistę, twórcę komentarzy biblijnych, a także tzw. homiliarzy (tzn. kolekcji kazań/homilii), stanowiących na ogół kompilację najlepszych tekstów patrystycznych. Muszę przyznać, że niejednokrotnie stawałem oniemiały zarówno wobec przenikliwości, jak i aktualności biblijnych refleksji tego dawnego historyka-biblisty. Kiedy więc zobaczyłem tegoroczne Słowo przypadające na dzień jego wspomnienia, postanowiłem poszukać jego doń komentarza. I… nie zawiodłem się!
W komentarzu Bedy do Ewangelii św. Marka znalazłem następujący tekst:
„Wielu jednak pierwszych będzie ostatnimi, i ostatnich pierwszymi. Zobacz oto Judasza, [który] z apostoła stał się apostatą [tak zobaczysz prawdę powiedzenia, iż] wielu pierwszych będzie ostatnimi. Zobacz łotra, który na krzyżu stał się wyznawcą, jak tego samego dnia, w którym został ukrzyżowany za grzechy, raduje się w raju z Chrystusem dzięki łasce wiary. [Tak zobaczysz, że] i ostatni będą pierwszymi. Ale i dzisiaj codziennie widzimy wielu [chrześcijan] wezwanych przez Pana do stanu świeckiego, wybijających się wieloma zasługami w życiu, a także innych od małości oddających się duchowym ćwiczeniom, a przecież na koniec [stają się takimi, którzy] niszczą pokój, (…) zaczęli duchem, a kończą ciałem”. ©