Picasso piosenki

Bob Dylan jest od lat obiektem uwielbienia. Każdy jego występ jest nieoficjalnie rejestrowany i rozprowadzany w gronie zagorzałych fanów. W połowie lat 70. powstał nawet Front Wyzwolenia Dylana, który miał wpływać na rozwój artysty.

16.10.2006

Czyta się kilka minut

Bob Dylan /
Bob Dylan /

Jego twórczość próbowali kategoryzować krytycy, przypisując utwory do gatunków muzycznych i literackich. Na wielu etapach kariery muzyk marnował talent, ale próby zdemaskowania "oszukańczego" idola spaliły na panewce. Przechodził kameleonowe przemiany - fascynacja prostotą i bezpretensjonalnością country w drugiej połowie lat 60., poszukiwania religijne końca lat 70., eksperymenty z nowoczesnymi środkami wyrazu w latach 80. czy wreszcie refleksja nad śmiercią i przemijaniem w drugiej połowie lat 90.

Liczone w dziesiątkach biografie nie wyjaśniają fenomenu. Wyczytać z nich za to można, że na początku lat 60. Robert Zimmerman, syn żydowskiego sklepikarza w Hibbing w Minnesocie, uciekł od małomiasteczkowej atmosfery do Minneapolis, a potem do Nowego Jorku. W tym czasie amerykańska świadomość zbiorowa miała zostać na zawsze odmieniona przez zamach na prezydenta Kennedy'ego i kryzys kubański. Dylan związał się z politycznie zaangażowaną, lewicującą sceną folkową nowojorskiego Greenwich Village. Okrzyknięty "wyrazicielem głosu pokolenia", rychło porzucił ciasny gorset rozpolitykowanego folku. Zaczął grać muzykę rockową - co dla jednych było równoznaczne ze zdradą, a dla innych - wstąpieniem na tron króla hippisowskiej kontrkultury.

Czy piosenka popularna może być arcydziełem literackim? Owszem, i to Dylan pierwszy odkrył uniwersalną formułę, z której korzystają wielcy muzyki rozrywkowej. Jak powiedział Bruce Springsteen, ten niewykształcony chłopak z Minnesoty "kopniakiem otworzył drzwi w umysłach" współczesnych. Leonard Cohen nazwał go "Picassem piosenki", a George Harrison całą współczesną muzykę bez Dylana cenił tyle co wyżutą gumę.

Na początku lat 60. na przystrojonych serpentynami szkolnych salach gimnastycznych Ameryki nastolatki odnajdywały smak wolności przy dźwiękach "Blue Suede Shoes". Chociaż rock and roll miał w sobie magnetyzm i ogromny ładunek emocji, jego przesłanie było, łagodnie rzecz ujmując, ubogie. W tym samym czasie w dymie papierosowym nowojorskich kawiarni intelektualiści recytowali poezję, organizowali marsze na Waszyngton i wyśmiewali klaustrofobiczny klimat maccartyzmu. Dylan zbudował most między tymi dwoma światami. Piszczące nastolatki nuciły "Mr Tambourine Man" i "It's All Over Now, Baby Blue", które filolodzy kwalifikowali jako godne literackiego Nobla.

Na pierwszy rzut oka kryzys moralny współczesności, świat na skraju przepaści, nieustanna daremna pogoń za transcendencją, ambiwalentny charakter miłości to tematy pasujące bardziej do sal akademic-kich. Zwłaszcza jeśli teksty pełne są aluzji do dzieł wielkich muzycznych prekursorów, odniesień do literatury, przede wszystkim Biblii. Jednym z elementów Dylanowskiej "złotej" formuły jest nośny podkład - do perfekcji opanowana umiejętność tworzenia linii melodycznych. Kontrast między prostym szkieletem muzycznym a treścią prezentującą apokaliptyczny obraz świata sprawia, że przesłanie jest tym bardziej sugestywne.

Sam artysta wyśmiewa ideę, jakoby jego muzyka polegała na szukaniu jakiejś uniwersalnej prawdy, złota ukrytego po drugiej stronie tęczy. Kwituje to szyderstwem: "Moje prawdziwe przesłanie? Trzymać głowę na karku i zawsze mieć przy sobie żarówkę". Ten charakterystyczny dla niego antyintelektualizm, bunt przeciw zadęciu rozlicznych "poetów" i "mędrców", znany z twórczości Walta Whitmana i Allena Ginsberga, jest na wskroś amerykański. Artysta może równie dobrze pracować na stacji benzynowej, robić ewolucje gimnastyczne na trapezie i być muzykiem - przemierzać świat z jednego miasta do drugiego, dając koncerty, dopóki starczy tchu w piersiach. Właśnie tak, jak robi to Dylan.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 43/2006