Patriotyzm portfela

Zakupy coraz częściej robimy za granicą, bo tak taniej. W kraju zalegamy z podatkami o wartości 45 mld zł, a co trzecia mała firma przyznaje, że działa w szarej strefie. Pora pomyśleć o ojczyźnie.

21.06.2015

Czyta się kilka minut

Sprzedaż jaj na targu w Jarosławiu, 2014 r. / Fot. Joanna Mrówka
Sprzedaż jaj na targu w Jarosławiu, 2014 r. / Fot. Joanna Mrówka

Nie jestem zakupoholikiem, po prostu wspieram gospodarkę – taki napis na witrynie paryskiego butiku, choć w założeniu miał być tylko żartem, nawiązuje do zakurzonej już nieco idei gospodarczego patriotyzmu. Kupowanie lokalnych produktów, uczciwe płacenie podatków, inwestowanie w krajowe firmy – to pierwsze skojarzenia, które wywołuje to pojęcie.


Po pierwsze: cena


W dobie globalnych transakcji konsumpcja zyskała nowy wymiar. Rodzime sklepy, zwłaszcza odzieżowe i obuwnicze, muszą bić się o klienta, który zawsze może znaleźć coś lepszego, modniejszego, tańszego i kupić bez problemu przez internet. Z badania przeprowadzonego przez międzynarodowy ośrodek badawczy IPSOS dla PayPal wynika, że już ponad 70 proc. Polaków kupuje towary przez internet, z czego 16 proc. zamawia je za granicą. Głównym powodem kupowania online jest niższa cena; najczęściej sprowadzamy towary z Niemiec, USA i Wielkiej Brytanii, ale też z Chin. Przykładowo, Polacy, którzy robią zakupy w USA, mogą kupić elektronikę o 35 proc., a ubrania nawet o 55 proc. taniej niż w rodzimych sklepach. Gry i zabawki są 50 proc. tańsze, o jedną czwartą mniej zapłacimy za kosmetyki zza oceanu.


Jak to się ma do obowiązków wobec ojczyzny? Kupując buty, sukienkę czy laptopa w zagranicznym sklepie, wspieramy tamtejszą, a nie naszą gospodarkę. Tam również płacimy podatek VAT. Podobnie dzieje się, kiedy w sklepie w Warszawie czy Poznaniu wybieramy produkty z importu. Zyski czerpie zagraniczna firma, która towar wyprodukowała, a zarobione pieniądze przeznaczy najpewniej na inwestycje w swoim kraju.


W poszukiwaniu niższych cen nie tylko Polacy są nieczuli na narodowe dobro. Słynący z patriotyzmu Szwajcarzy, którzy narodowymi barwami obwieszają się przez cały rok i niezmiennie uważają, że „szwajcarskie jest najlepsze”, również zdradzają własną gospodarkę. Przygraniczne sklepy w Niemczech i Francji co weekend przeżywają szturm szwajcarskich konsumentów, odkąd po decyzji Szwajcarskiego Banku Narodowego o uwolnieniu franka zakupy w euro stały się nawet o jedną trzecią tańsze. „Oddajcie nam nasze sklepy” – grzmią mieszkańcy tych przygranicznych miejscowości, ale właściciele marketów zacierają ręce.


Sami Szwajcarzy niechętnie przyznają się do kupowania za granicą. Niektórzy politycy wprost nazywają takie zachowanie „niepatriotycznym”. Czy mamy się jednak dziwić ich pragmatycznym zachowaniom?


– Jeśli władza, w tym przypadku bank centralny, narzuca coś, co powoduje, że z dnia na dzień koszty naszego utrzymania rosną, to obywatele działają racjonalnie i dostosowują swoje możliwości finansowe do warunków rynkowych – mówi Małgorzata Starczewska-Krzysztoszek, główna ekonomistka Konfederacji Lewiatan. Przyznaje, że ta racjonalność może być postrzegana jako niepatriotyczna, ale w dłuższym okresie efekt takiego „głosowania portfelami” powinien być dla gospodarki pozytywny: – Jeśli poszukując produktów o niższej cenie lub lepszym stosunku ceny do jakości, konsumenci wyjeżdżają poza granice kraju, to producenci krajowi muszą się dostosować do wymagań konsumentów i są motywowani, by poprawiać jakość towarów, jednocześnie panując nad cenami.


W Polsce na wybory konsumenckie wciąż patrzy się przez pryzmat historycznych zaszłości. Jeszcze w latach 90. nowo powstające firmy, zwłaszcza z branży odzieżowej i obuwniczej, za wszelką cenę chciały kojarzyć się Polakom z Zachodem. Stąd obco brzmiące nazwy marek, jak Gino Rossi, Reserved, Monnari... To zauroczenie na szczęście powoli nam przechodzi.


– Obco brzmiąca nazwa marki nie jest już kryterium wyboru produktów. Mamy sporo polskich marek, które na naszym rynku zdobyły mocną pozycję. Nie jesteśmy też już tacy zakompleksieni, wyjeżdżamy za granicę i widzimy, że tamtejsze produkty nie zawsze są lepszej jakości – mówi Starczewska-Krzysztoszek. – O patriotyzmie gospodarczym można mówić właśnie wtedy, kiedy podobają mi się dwie pary butów o porównywalnej cenie, ale wybieram te wyprodukowane w Polsce, bo już nie myślę, że tamte z zagraniczną metką na pewno są lepsze.
Ryszard Florek, założyciel i prezes firmy Fakro – producenta okien dachowych, obecnego na ponad 50 światowych rynkach – jest orędownikiem gospodarczego patriotyzmu i mówi wprost: najwyższy czas, aby Polacy zaczęli interesować się gospodarką i zrozumieli, jakie znaczenie dla dobrobytu w kraju mają ich decyzje zakupowe.


– To my, konsumenci, kupując konkretne towary, decydujemy o rozwoju określonych firm, a w konsekwencji o tym, czy stać je na podwyżki, inwestycje, zatrudnienie nowych pracowników i zdobywanie kolejnych rynków – tłumaczy Florek. Podkreśla, że codzienne decyzje podejmowane przy sklepowych półkach mają ogromne znaczenie dla gospodarki i wpływają na dobrobyt. – Przykładowo, kupując importowane produkty pozbawiamy nasze lokalne firmy kapitału, zmniejszamy ich możliwości rozwoju, zamykamy im drogę do sukcesu, a tym samym ograniczamy sobie szanse na wyższe wynagrodzenia.


Problem w tym, że produkty „made in Poland” wciąż nie mogą się przebić, zarówno w kraju, jak i na świecie.
– Niestety nasze rodzime firmy rozwijają się w dużo trudniejszych warunkach niż ich zachodni konkurenci. Brakuje nam kapitału, efektu skali, którymi dysponują zachodnie koncerny – mówi Florek. Podkreśla, że w Polsce wciąż brakuje dobrego klimatu do budowania wspólnoty ekonomicznej. – To pozostałość po ustroju komunistycznym, który zrobił dużo spustoszenia także w kwestii postrzegania przedsiębiorców. Oczywiście ten klimat powoli się zmienia, ale to długi proces.


Firma konsultingowa Brand Finance policzyła niedawno, że marka „Polska” warta jest ponad 600 mld dolarów, co stawia nas na 20. miejscu na świecie, m.in. przed Austrią, Finlandią i Norwegią.


– Sprawdzianem tego, ile znaczą nasze produkty na zachodnich rynkach, okazał się choćby kryzys ukraiński – zauważa Starczewska-Krzysztoszek. Kiedy Rosja wprowadziła kontrsankcje na różne grupy produktów żywnościowych, polscy eksporterzy szybko znaleźli nabywców na trudnym, bo nasyconym rynku europejskim. – Europejczycy, którzy cenią sobie jakość żywności i rozkochali się w produktach ekologicznych, wiedzą już, że polskie równa się dobre.


Los polskich jabłek jest tu najlepszym przykładem. Larum, które podnieśli polscy producenci po ogłoszeniu rosyjskiego embarga, wieszcząc ekonomiczną klęskę, szybko zostało wyparte przez entuzjastyczne doniesienia o nowych rynkach, które podbił nasz flagowy produkt.


Podatkowe raje


Konsumpcja rodzimych produktów to jeden z filarów wspierających gospodarkę, ale jeśli zapytać Polaków, co oznacza dla nich patriotyzm gospodarczy, najczęstsza odpowiedź brzmi jest: płacenie podatków. Jeśli to tak oczywiste, to dlaczego zaległości w płaceniu VAT, PIT i CIT przekraczają w Polsce 45 mld złotych (dane za 2014 r., bez odsetek)?


Z badań ankietowych Konfederacji Lewiatan wynika, że ok. 30 proc. małych i średnich firm przyznaje, iż nie wykazuje części przychodów, a podobny procent ukrywa zatrudnienie, co oznacza, że od części swego biznesu nie płaci podatków. Większość tłumaczy, że daniny są zbyt wysokie. W dalszej kolejności wymieniają chęć zysku i konieczność utrzymania się na rynku.


Sposobem ucieczki od podatków, coraz bardziej popularnym wśród najmniejszych firm, jest rejestrowanie działalności za granicą, choćby w Wielkiej Brytanii, gdzie daniny są znacznie niższe niż w Polsce. Nie ma statystyk, które pokazywałyby skalę zjawiska, ale od przedsiębiorców dowiadujemy się, że na biznesowych spotkaniach to teraz temat numer jeden. Przykład idzie z góry. Czołowi polscy biznesmeni nie kryją się z tym, że danin w Polsce nie płacą.


Przykładowo Leszek Czarnecki, twórca bankowego holdingu Getin, swe spółki kontroluje przez firmę z siedzibą w Amsterdamie i twierdzi w wywiadzie dla „Pulsu Biznesu”, że płacenie podatków ma niewiele wspólnego z patriotyzmem, a najbogatszy Polak Jan Kulczyk podatek dochodowy płaci w Szwajcarii.


– Płacę podatki w Polsce – mówi Ryszard Florek. Dodaje jednak, że do pewnego stopnia rozumie kolegów, którzy przenoszą swoje biznesy za granicę. – Polski system podatkowy demotywuje przedsiębiorców do rozwoju ich firm, podczas gdy kraje zachodnie bardzo dbają o swoje firmy. Jeśli chcemy dogonić zamożne kraje, państwo powinno podjąć odpowiednie działania.


I wymienia: proinwestycyjny system podatkowy, łatwiejszy dostęp do terenów inwestycyjnych oraz do infrastruktury niezbędnej do prowadzenia działalności gospodarczej, lepsze, szybsze i tańsze usługi publiczne: – W krajach, gdzie takie regulacje istnieją, gospodarka prężnie się rozwija.


Prof. Marek Garbicz ze Szkoły Głównej Handlowej widzi przyczyny nielojalności Polaków wobec państwa gdzie indziej: – Patriotyzm zakłada istnienie wspólnoty i identyfikację z własnym krajem, a tego w Polsce nie ma. W sensie psychologicznym jesteśmy zatomizowani, nie ufamy sobie, jesteśmy niezdolni do działań kolektywnych, nie ma u nas tzw. kleju społecznego. Dlatego wcale mnie nie dziwi, że ludzie stosują tzw. indywidualne strategie wygrywania.


Jako wzór nowoczesnej gospodarczej wspólnoty podaje przykład przemysłu winiarskiego we francuskiej Alzacji: – Tamtejsi producenci nie sprzedają każdy na własną rękę, ale łączą się w spółdzielnie, dzięki czemu są w stanie utrzymać mocną pozycję rynkową i wysoką jakość. W Polsce spółdzielczość niemal nie istnieje, m.in. dlatego, że sobie nie ufamy.


Nasi rozmówcy zgadzają się, że nowocześnie pojęty patriotyzm gospodarczy powinien skupiać się na działaniach, które przesuwają Polskę z pozycji peryferii Europy w kierunku centrum. To znaczy np. na podwyższaniu innowacyjności gospodarki, zwiększaniu nakładów na naukę, tworzeniu dobrych warunków dla przedsiębiorczości. W większości są to zadania państwa, ale z pewnymi trendami nie da się walczyć.


– Ucieczka do rajów podatkowych czy emigracja są dzisiaj łatwe jak nigdy przedtem. I nawet gdyby państwo chciało coś w tej sprawie zdziałać, to jest bezradne wobec naszych przyzwyczajeń – mówi Garbicz. – Wydaje się, że dla Polaka tam ojczyzna, gdzie pieniądze. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 26/2015