Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Jego przygody nie wzbudzają dziś dreszczyku emocji, ale raczej nostalgię - nie tyle za tamtym światem, ile raczej pewnym rodzajem telewizyjnej strawy. Podobnie jak teatralna "Kobra" czy "Kabaret Starszych Panów".
Jaki obraz PRL-u przebija dziś z pionierskiego serialu kryminalnego TVP z Wiesławem Gołasem w roli tytułowej? Przyznać trzeba, że niewiele sygnałów odnosi się wprost do tamtej rzeczywistości. Bohaterowie pracują w supersamach, motozbytach czy jako inspektorzy w PGR-ach. Rozbijają się syrenkami, a Bohdan Łazuka śpiewa o dżentelmenach z Miejskiego Handlu Detalicznego. Jednakże ten świat ma w sobie mimo wszystko jakiś dawny, przedwojenny sznyt. Paździerzowo-deficytowa rzeczywistość nie odcisnęła na filmie zbyt wyraźnego śladu.
Tymczasem musiało znaleźć się w filmie miejsce na jedyny słuszny obraz peerelowskiej rzeczywistości. Choćby poprzez dyskretną propagandę, która uczy, że najbardziej podejrzane są zwykle wykształciuchy: lekarze-hipnotyzerzy, konserwatorzy zabytków dorabiający przemytem, owiani fałszywą legendą podróżnicy czy studentki, które dla niepoznaki mają twarz Poli Raksy. Tymczasem organom władzy ludowej nadano twarz niezwykle ludzką. Zwłaszcza że reprezentujący je inspektor Sowa ucieleśnia nie tyle funkcjonariusza Milicji Obywatelskiej, ile raczej zakorzeniony w literaturze kryminalnej i kinie wzorzec charyzmatycznego tropiciela zbrodni. Ubrany w nieodłączny prochowiec z postawionym kołnierzem, z nieprzeniknionym obliczem, ujmuje swoim wdziękiem i kindersztubą. Jest przy tym inteligentny jak bies, raczej odporny na kobiece wdzięki i wzbudzający bezgraniczne zaufanie ogółu społeczeństwa. No i towarzyszy mu, dla dopełnienia i kontrastu, znacznie mniej rozgarnięty i znacznie bardziej plebejski asystent imieniem Albin.
Świat zza żelaznej kurtyny uobecnia się u Barei pod postacią drobnych, a jednak znaczących szczegółów: podróżna torba "Swissair", którą zamieniono na lotnisku pewnemu profesorowi, czy imperialistyczny miesięcznik "Country Life", który naprowadził kapitana Sowę na trop zbrodniarza, niby to nadają kryminalnym opowieściom odrobinę światowego tonu, przy okazji jednak przypominają, skąd przychodzi dekadencja i zło. A pośrednio - jak bardzo bywa ono kuszące, również dla twórców i dla nas, widzów, zapatrzonych w zachodnie kryminały. Na ekranie zobaczymy więc obowiązkowe strzelaniny, pościgi, mordobicia, które dziś wzbudzą u niejednego pobłażliwy uśmiech. Ale przecież zdradzają też tamtą tęsknotę za normalnością i godziwą rozrywką domowego wyrobu.
"Kapitan Sowa na tropie" - reż. Stanisław Bareja, Polska 1965, Kino Polska, odc. 1 i 2: sobota 31 I, 8.20, niedziela 1 II, 17.05, poniedziałek 2 II, 8.50, piątek 6 II, 19.00.