Zamki na piasku

Najnowszy film Kingi Dębskiej słodką kołderką okrywa wszystko, co mogłoby uwierać czy boleć.

23.08.2021

Czyta się kilka minut

Alicja Warchocka (Kasia), Barbara Papis (Marta), Kinga Preis (Elżbieta)  i Adam Woronowicz (Tadek)  w filmie „Zupa nic”. / MARCIN MAKOWSKI / MAKU FLY / MATERIAŁY PRASOWE
Alicja Warchocka (Kasia), Barbara Papis (Marta), Kinga Preis (Elżbieta) i Adam Woronowicz (Tadek) w filmie „Zupa nic”. / MARCIN MAKOWSKI / MAKU FLY / MATERIAŁY PRASOWE

Pomiędzy meblościanką i półko­tapczanem, blokowiskiem i bazarem, między klimatem jak z „Czterdziestolatka” a osobistymi wspomnieniami rozgrywa się najnowszy film Kingi Dębskiej. Nosi tytuł „Zupa nic” i jako nostalgiczno-komiczna podróż do lat dziecinnych w Peerelu niczego więcej nie udaje.

Każdy z nas ma takie „swoje wtedy”, o jakim słychać w piosence promującej film. Posiadacze trzepakowego dzieciństwa z epoki późnej komuny często nakładają nań charakterystyczny filtr przypominający enerdowską taśmę ORWO. Miniona rzeczywistość jawi się wówczas jako wcale nie mniej paździerzowa niż była, ale za to swojska, intensywna, nasycona szczegółami i przez to na swój sposób bogata.

„Może się wtedy miało mało...” – śpiewa Monika Borzym wraz z Arturem Andrusem i na wielu filmowych pocztówkach z okresu gospodarki niedoboru właśnie ów drobny materialny detal nabiera konkretnego ciężaru. A chodzi przecież nie tylko o fetysze zachodniego dobrobytu, jak oryginalne dżinsy, guma balonowa czy szampon o zapachu bananów, dostępne wówczas wyłącznie w Peweksach lub dostarczane w paczkach zza granicy. Brzydki, kupiony okazyjnie „wypoczynek” (podpowiedź dla młodszych czytelników: chodzi o zestaw mebli, nie o wczasy), „maluch” z przydziału czy dodatkowe kartki na mięso urastały do rangi myśliwskich trofeów. Nikt już za tym specjalnie nie tęskni, tak jak wstrętem napawa wspomnienie stylonowych fartuchów szkolnych, całuśnych wujów czy trzymanych w wannie żywych karpi. Ale nasza pamięć emocjonalna pracuje często własnym, niezależnym trybem i właśnie za nim podąża wiernie komedia Dębskiej.

Jeśli infantylizuje bądź przerysowuje przeszłość, czyni to z pełną świadomością. Spojrzenie bowiem należy w tym filmie do dwóch dziewczynek, charakternej Marty (Barbara Papis) i grzecznej Kasi (Alicja Warchocka), które z lekkim sarkazmem przyglądają się perypetiom dorosłych. Zwłaszcza że główna akcja rozgrywa się na bardzo niewielkim metrażu, gdzie bohaterki gnieżdżą się wraz z temperamentną matką działającą w Solidarności (Kinga Preis), średnio rozgarniętym ojcem inżynierem (Adam Woronowicz) i dziarską babcią, byłą powstanką (Ewa Wiśniewska).

Twórcy filmu z upodobaniem odtwarzają mieszkaniowy skansen lat 80., jak i ówczesną antropologię życia codziennego. Mamy więc kilometrowe kolejki po wszystko i srogie rodzinne popijawy przy uginających się od jadła stołach; mamy wypróbowane techniki załatwiania spraw „po znajomości” i coraz rzadsze dzisiaj dobrosąsiedzkie stosunki. Szczególną zaś uwagę poświęca film rozwijającej się coraz śmielej inicjatywie prywatnej, dla której poligonem stały się wyjazdy handlowe do zaprzyjaźnionych krajów.

Słowem: czasy były siermiężne i pokraczne, lecz na swój sposób piękne. Smakuje się je po latach niczym tytułowy deser na mleku, zaciągnięty żółtkami i ozdobiony białkową pianką. Swoją drogą, w deficytowej kuchni tamtych czasów był on małym cudem kobiecej inwencji kulinarnej, rodzimą wersją crème anglaise czy île flottante.

Taką słodką kołderką okrywa „Zupa nic” wszystko, co mogłoby uwierać czy boleć, w przeciwieństwie do innych nowych polskich filmów ukazujących grozę minionej epoki, jak „Hiacynt” Piotra Domalewskiego czy „Żeby nie było śladów” Jana P. Matuszyńskiego. Tu we fragmenty autentycznych czarno-białych kronik wkopiowana została demonstrująca na ulicach matka bohaterek (rzecz dzieje się po stanie wojennym), wygrywa jednak sprana kolorystyka dziecięcej nostalgii. Polityczny konflikt matki z bratem Zenkiem, partyjnym dorobkiewiczem (Rafał Rutkowski) czy przyjaźń małej Marty z synem zomowca potraktowane zostały ze znieczuleniem, podobnie jak trauma peerelowskich lekcji WF-u czy ekscytacja towarzysząca pierwszym zagranicznym podróżom.

Wszelkie patologie, i te rodzinne (przepijający wypłatę tatusiowie), i systemowe (to nie był kraj dla uczciwych ludzi), zyskują u Dębskiej zmiękczony, serdeczny kontur. Dzięki temu karykatura nie krzyczy do nas na każdym kroku. Podobnie jak w „Moich córkach krowach” (2015), których „Zupa nic” jest w jakimś sensie prequelem i do których w pewnym momencie robi aluzję, na ekranie wyczuwa się spojrzenie tyleż satyryczne, co ocieplające. Raz jeszcze kłaniają się filmowe uniwersytety Dębskiej, czyli praska szkoła FAMU. Wszelkie skojarzenia z czeskim kinem również w przypadku tego filmu nie będą przypadkowe.

Trudno też nie dostrzec, jak dobrze czują się w tym wszystkim aktorzy i aktorki, nie tylko ci znani i profesjonalni. W dużej mierze za ich sprawą mamy do czynienia z czymś więcej niż pokaz mody i koafiur w stylu retro, bo „ejtisowy” klimat tworzą przede wszystkim zwykli ludzie i ich marzenia. Przywołane w zwiastunie filmu „Zamki na piasku” zespołu Lady Pank świetnie ilustrują ówczesnych polskich szaraków, z ich przyziemnymi aspiracjami i „pełnym szkłem”.

Śmiech śmiechem, ale „Zupa nic”, czyli kino pocieszenia w trudnych czasach, nie jest jednak retrotopią szukającą idealnego schronienia w przeszłości. Z wdziękiem starych seriali pokazuje także wstydliwe niedostatki i osobiste upokorzenia ówczesnych Polaków i Polek, nade wszystko zaś poszukuje bliższego kontaktu ze „swoim wtedy”. Jawi się ono, mimo wielu ograniczeń i niezależnie od wszechobecnej dziecięcej optyki, jako miejsce o wiele bezpieczniejsze aniżeli to nasze totalnie rozchwiane i niepewne „dziś”. Ciekawe zresztą, jakie smaki, kolory i zapachy będzie mieć nostalgia za następne trzydzieści parę lat.©

ZUPA NIC – reż. Kinga Dębska. Prod. Polska 2021. Dystryb. Kino Świat. W kinach od 27 sierpnia.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Krytyczka filmowa „Tygodnika Powszechnego”. Pisuje także do magazynów „EKRANy” i „Kino”, jest felietonistką magazynu psychologicznego „Charaktery”. Współautorka takich publikacji, jak „Panorama kina najnowszego”, „Szukając von Triera”, „Encyklopedia kina”, „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 35/2021