Od śpiewu w cerkwi do wojennej pobudki

150 lat temu powstawał hymn Ukraińców. Nawiązanie do „Mazurka Dąbrowskiego” było w nim oczywiste.

15.03.2015

Czyta się kilka minut

Ks. Mychajło Werbyćkyj, autor muzyki do obecnego hymnu Ukrainy; litografia z epoki. / Fot. Lwowska Narodowa Naukowa Biblioteka Ukrainy
Ks. Mychajło Werbyćkyj, autor muzyki do obecnego hymnu Ukrainy; litografia z epoki. / Fot. Lwowska Narodowa Naukowa Biblioteka Ukrainy

Dwieście lat temu, 4 marca 1815 r., w Jaworniku Ruskim pod Sanokiem urodził się Mychajło Łew Werbyćkyj. Syn greckokatolickiego proboszcza, wcześnie osierocony, został wychowankiem biskupa przemyskiego Iwana Snihurskiego; dzięki niemu mógł kształcić się w diecezjalnej szkole muzycznej, później zaś – w seminarium duchownym.

Jednak jego powołaniem była bardziej muzyka niż kapłaństwo. Wprawdzie kompozytorem był dość przeciętnym. Takich jak on ówczesna Europa miała setki, Ukraina też znalazłaby kilkunastu (choć on był pierwszy). Pisywał utwory religijne i świeckie, w tym muzykę dla ukraińskich teatrów lwowskich i objazdowych. Gdy po austriackich represjach 1849 r. ukraiński ruch teatralny w Galicji załamał się, Werbyćkyj przyjął w końcu święcenia kapłańskie, by kilka lat później osiąść na probostwie w Młynach koło Jarosławia (tu umarł 22 lata później, 7 grudnia 1870 r.).

Po 1860 r. Werbyćkyj znów zaczął pisać muzykę teatralną, głównie operetki i wodewile. A w 1863 r. przeczytał wiersz Pawła Czubynśkiego „Szcze ne wmerła Ukrajina” i postanowił napisać doń melodię. Jej pierwsze wykonanie sceniczne miało miejsce w grudniu 1864 r., a oficjalne – podczas uroczystości ku czci Tarasa Szewczenki 10 marca 1865 r. (jedno i drugie w Przemyślu).

Tak Mykoła Werbyćkyj wszedł do historii. Stworzona przezeń pieśń stała się szybko jednym z narodowych hymnów Ukraińców. A później – hymnem państwa ukraińskiego.

Duch zbiorowości

Był to czas, gdy narody europejskie odnajdywały się w nowej postfeudalnej rzeczywistości, szukały swego nowego kształtu (według części badaczy – dopiero wówczas powstawały). Romantyzm odwrócił paradygmat kultury: wzorcem nie był już dwór monarszy czy biskupi z ich kosztownym wyrafinowaniem, ale włościańska chata i drobnomieszczańska kamienica. Naród był (miał być) ludem, sfera polityczna miała być – po raz pierwszy w dziejach – podporządkowana ludowości/etniczności.

Narody potrzebowały nowych znaków tożsamości, symboli. Prostych, trafiających do ludzi niewykształconych, nieoczytanych, wręcz – niepiśmiennych. Zwłaszcza pieśni, która – jak w nieco innym sensie pisał Mickiewicz – „ujdzie cało”. Pieśni, którą łatwo zapamiętać i powtórzyć, którą bez trudu zaśpiewa każdy.

Sprzyjał temu rozwój ruchu śpiewaczego, amatorskich chórów świeckich. Ten niemiecki wynalazek szerzył się w Europie Środkowej głównie pod wpływem czeskim; chóry stawały się ośrodkami ruchu narodowego, w których rozwijała się i krzepła tożsamość narodowa. Takie chóry potrzebowały odpowiedniego repertuaru: względnie prostego, bliskiego lokalnym nutom pieśni ludowej i kościelnej. Pieśni, które częściej tworzyli nie wybitni kompozytorzy i poeci, ale lokalni chórmistrze i nauczyciele – ludzie, którzy starali się wyrażać (i kształtować) „ducha zbiorowości”, a nie własne przeżycie artystyczne.

Ruch śpiewaczy miał też inne znaczenie: sprzyjał tworzeniu języka ludowego/narodowego z lokalnych gwar. Niepiśmienni włościanie (ale i miejscy plebejusze) mówili „po swojemu”, ich gwary były wzajemnie zrozumiałe, ale jednak różne. Szkoła wprowadzała wspólny standard piśmienny (zresztą w tym czasie często narzucała obcy język). Wspólny śpiew tworzył wspólną wymowę, śpiewniki ujednolicały słownictwo. Kształtował się wspólny, potoczny język – jeden z fundamentów narodowości, jak ją wówczas pojmowano.

Od Sanu do Donu

Jesienią 1862 r. na towarzyskiej imprezie młodych „ukrainofili” czy też „chłopomanów” – jak nazywano młodych kijowskich demokratów, romantyków i narodowców, dopiero szukających swej tożsamości – kilku Serbów, studiujących na Uniwersytecie Kijowskim, zaśpiewało patriotyczną pieśń. Chyba nawiązującą do „Mazurka Dąbrowskiego” – w tym czasie cieszącego się wielką popularnością wśród środkowoeuropejskich ruchów patriotycznych jako wzorzec pieśni narodowej.

Na spotkaniu obecny był 23-letni poeta i etnograf Pawło Czubynśkyj. Dosłownie na kolanie napisał tekst „Szcze ne wmerła Ukrajina” – sądząc ze struktury, dostosowany do serbskiej melodii. Według jednej z wersji był to wręcz owoc „biesiadnej” twórczości zbiorowej, a wśród autorów był... Mykoła Werbyckyj-Antioch (1843–1909), prócz nazwiska niemający nic wspólnego z kompozytorem znad Sanu. Wkrótce Mykoła Łysenko (później bodaj najwybitniejszy kompozytor Ukrainy) napisał melodię – i nowa pieśń, hymn „Hromad” (ukraińskich kółek samokształceniowych) poszła w świat.

Niedaleko zawędrowała. To był falstart.

Rok później wiersz trafił do galicyjskiego Lwowa (w Kijowie, należącym do Imperium Rosyjskiego, o jego publikacji nie mogło być mowy – i bez tego Czubynśkyj został w 1863 r. zesłany pod Archangielsk) i na łamy almanachu „Meta” (Cel). Wraz z nim ukazały się trzy nieznane wcześniej wiersze Szewczenki (w tym słynny „Testament”), więc i tekst Czubynśkiego jemu przypisano. Tak przyszły tekst hymnu dotarł do rąk ks. Werbyćkiego.

Werbyćkyj, tworząc pieśń, nie poprzestał na napisaniu melodii, lecz głęboko przerobił tekst, nie licząc się z tym, że może to być dzieło Wieszcza (zapewne dostrzegł zbyt wielki dystans poetycki od wierszy Szewczenki, co trudne niebyło). Usunął strofy nawiązujące do bohaterów Kozaczyzny i wspólnej walki braci-Słowian, a dopisał m.in. słowa o „boju krwawym od Sanu do Donu” (Czubynśkyj, carski poddany, nie miał odwagi wezwać do walki zbrojnej) i „upartej szczerej pracy”. Tekst uprościł, „wygasił” jego żywy, cokolwiek nerwowy rytm. Zamiast kolejnej pieśni patriotycznej stworzył hymn, marszową pobudkę przybliżając do cerkiewnego śpiewu. Gdy jego dzieło dotarło nad Dniepr, pieśń Łysenki została szybko zapomniana.

„Ukraina nie umarła / Ni wolność, ni chwała / Jeszcze dla nas, bracia młodzi / Los będzie łaskawy”: tak to mniej więcej brzmiało (dla zachowania rytmu pominąłem początkowe „Jeszcze”). Nawiązanie do „Mazurka Dąbrowskiego” – oczywiste. Nie jedyne zresztą wśród hymnów naszego regionu. Ale inaczej niż „Mazurek”, który ma tylko jeden kanon tekstu (niezależnie od tego, ile strof stanowi hymn państwa), tekst „Szcze ne wmerła” ma co najmniej pięć wersji: w części wracają strofy skreślone przez Werbyćkiego, a nawet drugą część refrenu, której na jego melodię zaśpiewać się nie da.

Twórca jednej z wersji, już na pewno XX-wieczny, ośmielił się nawet naruszyć to, co w pieśni najważniejsze, i napisał: „Nie zginęli Ukrainy / Odwieczni wrogowie / Trzeba, bracia-Ukraińcy / znów się brać do broni”. A dalej, by dla wolności kraju rzucać (na stos) „wraże dusze i ciała” (oryginał wzywa do „poświęcenia duszy i ciała”). Ten i inne warianty odeszły jednak w niepamięć.

Ryczy Dniepr szeroki

Niepodległa Ukraina z lat 1917-20 nie ustanowiła hymnu państwowego: oficjalnie wykonywano zarówno „Szcze ne wmerła”, jak inne pieśni narodowe i rewolucyjne. W Związku Sowieckim pieśń była zakazana, a poza środowiskami galicyjskich narodowców – właściwie zapomniana. Ukraińska Socjalistyczna Republika Sowiecka od 1949 r. miała własny hymn (tekst napisał Pawło Tyczyna, jeden z wybitniejszych poetów Ukrainy XX w.), ale praktycznie go nie wykonywano. Ciekawe natomiast, że w latach 60. XX w. Kubański Chór Kozacki wykonywał „Szcze ne wmerła” jako „starą pieśń kozacką”; był to chyba pomysł poety i folklorysty z Kubania, Iwana Warawwy (czy nie potomka zaporoskich Barabaszów?), który w ten sposób chciał ocalić pamięć o pieśni. Inna rzecz, że tekst ten tworzy pierwsza strofa wiersza Czubynśkiego oraz... początek wiersza Szewczenki „Iwan Pidkowa”.

W diasporze pieśń przetrwała, choć częściej rolę hymnu narodowego pełniła pieśń „Ryczy i jęczy Dniepr szeroki” do słów Szewczenki, wolna od nawiązań politycznych. Wraz z odrodzeniem narodowym na Ukrainie końca lat 80.wróciła także ta pieśń. 24 sierpnia 1991 r., tuż po ogłoszeniu niepodległości, tarnopolski chór odśpiewał ją uroczyście przed siedzibą Rady Najwyższej Ukrainy.

W styczniu 1992 r. sowiecki hymn oficjalnie anulowano, ale droga do zatwierdzenia nowego okazała się trudna. Nie dlatego, aby była poważna konkurencja, lecz dlatego, że tekst budził kontrowersje. W 1992 r. zatwierdzono samą melodię (hymn państwa nie miał więc tekstu), a tekst (tylko pierwszą strofę, więc bez „Sanu i Donu”, i refren) dopiero wiosną 2003 r. Przy okazji skorygowano pierwszą linijkę, głoszącą dziś: „Nie umarła Ukrainy / Ni wolność, ni chwała”. Sama myśl o tym, aby to ojczyzna mogła umrzeć, była dla ukraińskich intelektualistów i polityków nie do przyjęcia.

Gdy w minionym tygodniu – 10 marca, w 150. rocznicę oficjalnego prawykonania – grupa lwowskich studentów śpiewała „Szcze ne wmerła...” na ulicach Lwowa, słychać było, jak próbują przywrócić jej dynamizm. Jak usiłują odgrzebać – spod współczesnej aranżacji hymnu sytych i spełnionych – nutę wojennej pobudki.

Improwizowali, nie bardzo im szło.

Tak jak nauka sztuki wojowania w obronie ojczyzny, która znów okazała się niezbędna. ©

TADEUSZ A. OLSZAŃSKI jest analitykiem Ośrodka Studiów Wschodnich im. M. Karpia. Autor książek „Historia Ukrainy XX w.” i „Trud niepodległości. Ukraina na przełomie tysiącleci”.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 12/2015