Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Kino transcendentalne - takie określenie zarezerwował Paul Schrader (scenarzysta m.in. "Taksówkarza" i wybitny znawca kina) dla trójki zaledwie reżyserów filmowych. Obok Yasujiro Ozu i Carla Theodora Dreyera do tej kategorii zaliczył jeszcze ascetyczne kino Roberta Bressona. Jego "Proces Joanny d’Arc" jest bodaj najczystszym przykładem zdefiniowanego przez Schradera stylu, w którym rzeczowa i chłodna obserwacja rzeczywistości stopniowo odsłania jej dodatkowe sensy.
Twórcy filmowi szczególnie ukochali historię - choć pewnie jeszcze bardziej legendę - Dziewicy Orleańskiej. Była więc Joanna ikoną cierpienia w pełnej ekspresji, niemej kreacji Renée Falconetti u Dreyera; ponętną wojowniczką wcieloną przez Millę Jovovich w filmie Luca Bessona; była wreszcie bardzo współczesna z ducha, niemal feminizująca Joanna Leelee Sobieski - by wymienić tylko najważniejsze odtwórczynie średniowiecznej heroiny, spalonej na stosie w 1431 r.
Joanna w interpretacji francuskiego twórcy, choć obleczona w kostium z epoki, nie jest postacią żywcem wyjętą z kart podręcznika historii - mimo że scenarzysta Bresson pracował, opierając się wyłącznie na autentycznym zapisie procesu. Ta wierność słowom i faktom ma być jednak zaledwie punktem wyjścia. Proces Joanny przypomina na pierwszy rzut oka reporterską relację z sali sądowej. Tyle że ani w sposobie relacjonowania, ani w grze samej aktorki nie ma cienia psychologizowania czy sensacyjnego tonu. Nie ma nawet gry aktorskiej rozumianej w sensie ścisłym. Jest tylko wymiana racji, pozornie monotonna, utrzymana w beznamiętnej, suchej konwencji. I fotografowane bez cienia emocji kolejne etapy procesu, a potem egzekucji. Bez podsycania nastroju czy dramatycznych wolt.
Bressonowska historia bohaterskiej wieśniaczki, uznanej wiele wieków później za świętą, to przykład kina religijnego szlachetnej próby. Uniwersalna wartość "Procesu" polega nie tyle na samym temacie, ile na sposobie jego przekazania. Kino religijne, czy jak chciał Schrader, transcendentalne, to bynajmniej nie kino konfesyjne, ale powodujące w widzu szczególny rodzaj duchowego poruszenia, jakże innego od mechanicznych wzruszeń serwowanych przez psychologizujące filmy z głównego nurtu. Dziś oglądanie tak minimalistycznego, tak radykalnego kina w telewizji, wypełnionej zgiełkiem reklam, teleturniejów i masowo podrabianych emocji, musi być doświadczeniem podwójnie oczyszczającym.
PROCES JOANNY D’ARC - reż.: Robert Bresson, Francja 1962, czwartek 24 IV, 20.25, TVP Kultura