Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Wbrew średniowiecznemu obyczajowi przed podłożeniem ognia pod stos nie skręcono jej karku – miała cierpieć. Umierając, patrzyła na krucyfiks i sześciokrotnie wykrzyczała imię Jezusa. 590 lat temu, 30 maja 1431 r., odbyła się egzekucja Joanny d’Arc.
Trwała wojna stuletnia: Anglicy po pasmie sukcesów militarnych niemal rzucili wrogów na kolana. Wtedy na dwór Karola VII przybyła Joanna, niepiśmienna kilkunastoletnia wieśniaczka z Lotaryngii. Jej relacje o wizjach, w których Bóg zachęca do wypędzenia z kraju Anglików, napełniły rycerstwo nadzieją. Joanna przywdziała zbroję, wyzwoliła oblężony Orlean i poprowadziła Karola do koronacyjnej katedry w Reims. Wkrótce potem wpadła w niewolę. Karol, zazdrosny o jej sławę, nie próbował jej ratować.
Anglicy, nie chcąc dawać Francuzom męczennicy, w wytoczonym jej procesie inkwizycyjnym usiłowali dowieść Joannie herezję. Jej błyskotliwe wypowiedzi z procesu trafiły nawet do współczesnego Katechizmu. W 1456 r. sąd papieski orzekł o nieważności wyroku skazującego i niewinności Joanny; w 1920 r. została kanonizowana.©℗