O co chodzi w sporze o Teatr Dramatyczny

W nowej świeckiej tradycji nie o teatr chodzi, ale o mobilizowanie zwolenników poprzez angażowanie w wyraziste konflikty symboliczne. Pojedynek „złota wagina vs. cenzura” świetnie nadaje się na internetowe clickbaity i zwalnia z myślenia.

29.11.2022

Czyta się kilka minut

Monika Strzępka / JACEK DOMINSKI/REPORTER

Narodziła nam się nowa świecka tradycja. Około 19 listopada, rocznicy powstania pierwszego polskiego teatru publicznego, prawicowa władza wszczyna nową teatralną awanturę, przesuwając o kolejne kilka metrów granice swoich cenzuralnych interwencji.

Rok temu była afera „Dziadów” Mai Kleczewskiej w Teatrze im. Słowackiego w Krakowie, w tym roku wybuchła sprawa zawieszenia przez wojewodę mazowieckiego Konstantego Radziwiłła decyzji Rafała Trzaskowskiego o powołaniu na stanowisko dyrektorki Teatru Dramatycznego m. st. Warszawy Moniki Strzępki.

W zarządzeniu o ogłoszeniu konkursu, który ostatecznie wygrała Strzępka, prezydent Warszawy wyraził oczekiwanie, że „Teatr Dramatyczny m.st. Warszawy będzie kontynuował tradycje tej sceny. W ramach swojej statutowej działalności będzie, jak dotychczas, łączył poszanowanie tradycji teatralnego rzemiosła z poszukiwaniem nowoczesnych form scenicznych i z dbałością o wysoki poziom artystyczny. Podstawą działalności Teatru powinien być repertuar wypełniony inscenizacjami literatury dramatycznej, współczesnej oraz klasycznej, polskiej i zagranicznej oraz adaptacjami dzieł literackich”.

Te właśnie sformułowania stały się powodem krytyki decyzji o powołaniu Moniki Strzępki. Protestowały przeciwko niej, i to zdecydowanie, także osoby, którym nijak z obecną władzą nie po drodze, a które używały tego samego argumentu, jakiego używa obecnie wojewoda Radziwiłł – że między zwycięskim programem a ogłoszeniem konkursowym jest zasadnicza sprzeczność, ponieważ Monika Strzępka nie zaproponowała kontynuacji tradycji Teatru Dramatycznego jako repertuarowego teatru inscenizacji literatury. Ponadto – argumentowali przeciwnicy – decyzja o jej powołaniu oznacza, że w centralnym miejscu Warszawy będą dwa teatry „progresywne” (naprzeciwko Dramatycznego mieści się uważane za taki Studio), zaś publiczność, która chce kulturalnie spędzić wieczór oglądając wystawienie „sztuki”, traci ważne dla niej miejsce. Taką publiczność udało się z Teatrem Dramatycznym związać w ciągu lat dyrekcji Tadeusza Słobodzianka, więc zastąpienie go właśnie przez Monikę Strzępkę oznaczać będzie utratę tych widzów, którzy być może w ogóle przestaną chodzić do teatru.


PRZECZYTAJ TAKŻE:
Teatr studencki i niezależny przyciągał tłumy nowatorskimi rozwiązaniami i odwagą atakowania oficjalnej wizji rzeczywistości. Czym może być dziś, gdy te funkcje potrafi spełnić teatr instytucjonalny? >>>>


Zostawmy na chwilę na boku dyskusję o słuszności tych argumentów. Przyjmijmy też za oczywistość to, że wojewoda Radziwiłł wraz ze swoją formacją realizuje konsekwentnie politykę cenzuralnego wytwarzania akceptowalności wyłącznie własnego programu ideologicznego, która nie ma nic wspólnego z wolnością słowa i pluralizmem. Zamiast zgodnie z nową, świecką tradycją powtarzać zaklęcia o konieczności uwolnienia sztuki od wpływów politycznych (co jest czystym chciejstwem), spróbujmy spojrzeć na awanturę wokół Dramatycznego z ukosa, by zobaczyć jej mniej oczywiste zaplecze.

Prawną podstawą decyzji wojewody jest łatwo dająca się rozpisać niezgodność między warunkami a wynikiem konkursu. Można było bez trudu jej uniknąć, rozpisując ów konkurs tak, by końcowy wybór nie mógł być kwestionowany przez odwołanie do upublicznionych wymagań. Wydawałoby się, że co jak co, ale sformułowanie warunków konkursu tak, by nie były sprzeczne z jego pożądanym rezultatem, stanowi dziś podstawową umiejętność urzędniczą. I nie, nie chodzi mi o ustawianie konkursów pod kandydata, co jest działaniem pozaprawnym, ale o takie określenie własnych wymagań, by rezultat nie stał w sprzeczności z celami i kierunkiem prowadzonej polityki. Innymi słowy – jeśli miasto Warszawa chciało mieć wybór programowy nieograniczony do „repertuaru wypełnionego inscenizacjami literatury dramatycznej”, mogło poza Gustawem Holoubkiem odwołać się też do innych tradycji Teatru Dramatycznego, przypominając choćby dyrekcję Pawła Miśkiewicza i głośne przedstawienia, jakie na tej scenie tworzył Krystian Lupa. Nic trudnego. Oczywiście nie zapobiegłoby to atakom na wybraną w końcu straszną feministkę, która chce do teatru wpuszczać wiedźmy, ale przynajmniej ich ideologiczny idiotyzm nie byłby wspierany dającymi się sformułować argumentami formalno-prawnymi.

Podobnie wydawałoby się, że urzędnicy i prawnicy wojewody mogliby bez wysiłku do tych argumentów się ograniczyć i uzasadniając decyzję o unieważnieniu zarządzenia o powołaniu nowej dyrektorki wskazać na sprzeczność między jego tekstem a ogłoszonym publicznie tekstem programu Moniki Strzępki. Zamiast tego używa się niespójnych i niezgodnych z faktami historycznymi wywodów, że jeden z deklarowanych celów nowej dyrektorki, jakim jest uczynienie teatru „miejscem dla mniejszości, dla tożsamości nienormatywnych, dla queeru”, stanowi „całkowite odejście od tradycji tej instytucji kultury”. Nie stanowi, bo do tradycji Teatru Dramatycznego należy choćby pioniersko queerowe „Poskromienie złośnicy” Krzysztofa Warlikowskiego, zaś mniejszościowe i nienormatywne odczytywanie klasyki jest jednym z najważniejszych współczesnych sposobów wypełniania repertuaru inscenizacjami literatury dramatycznej. Jeśli do tego bezsensownego z punktu widzenia skuteczności decyzji wojewody ładowania się w spory ideologiczne dodać kuriozalne uzasadnienie napisane najwyraźniej przez jakiegoś głęboko sfrustrowanego krytyka teatralnego, to otrzymujemy całość, która w swojej argumentacji wręcz podważa zasadniczy punkt sporu prawnego.


PRZECZYTAJ TAKŻE:
ZACHODNI HISTORYCY PATRZĄ NA POLSKIE DZIEJE I POLSKIE MITY >>>>


Do tego punktu (zmiana warunków konkursu jako naruszenie zasad demokratycznego państwa prawa) odniesie się zapewne kiedyś Wojewódzki Sąd Administracyjny. Ale zanim to nastąpi, obie strony będą się okładać znanymi do bólu argumentami, które nie mają nic wspólnego z racjonalną i potrzebną dyskusją o kształcie życia teatralnego w kontekście zasadniczej zmiany praktyk artystycznych odchodzących coraz dalej od „repertuaru wypełnionego inscenizacjami literatury dramatycznej”. W nowej świeckiej tradycji nie o teatr wszak chodzi, ale o mobilizowanie zwolenników poprzez angażowanie w wyraziste konflikty symboliczne i obyczajowe, budowane na klarownych opozycjach, sprowadzających zasadniczą dla sztuki złożoność i niejednoznaczność do prostych haseł. Pojedynek „złota wagina vs. cenzura” świetnie nadaje się na internetowe clickbaity i skutecznie zwalnia z myślenia. Teatr jest przy tym bardzo dogodną przestrzenią dla takich wojenek, bo on sam niespecjalnie kogoś obchodzi, łącznie ze stronami konfliktu, więc gdy awantura przestanie skupiać uwagę publiczności, łatwo go będzie zostawić sobie samemu. Tak było z Teatrem Polskim we Wrocławiu, z Narodowym Starym Teatrem w Krakowie i nadal tak jest z Teatrem im. Słowackiego (jego dyrektor od roku pozostaje formalnie w stanie „bycia odwoływanym”).

Z Teatrem Dramatycznym m. st. Warszawy też tak będzie. Monika Strzępka formalnie pozostanie zawieszona tak długo, aż sąd kiedyś wypowie się o prawomocności decyzji wojewody, co oczywiście będzie wpływać negatywnie na stabilną pracę instytucji. Zamiast rozmawiać o jej funkcji i kształcie, albo choćby o rzeczywiście zrealizowanych punktach programu i przedstawieniach, będziemy prowadzić jałowe spory, czy bycie feministką uniemożliwia kierowanie instytucją publiczną (samo to, że takie pytanie da się w świetle uzasadnienia decyzji wojewody sformułować, kompromituje go całkowicie). W ten sposób teatr jako instytucja publiczna i polityczna zostaje sprowadzony do pretekstu. Rodzi się też podejrzenie, że on sam, jako ważne narzędzie debaty publicznej, jest większości osób w niej uczestniczących niepotrzebny.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Profesor w Katedrze Performatyki na UJ w Krakowie. Autor książki „Teatra polskie. Historie”, za którą otrzymał w 2011 r. Nagrodę Znaku i Hestii im. Józefa Tischnera oraz Naukową Nagrodę im. J. Giedroycia.Kontakt z autorem: dariusz.kosinski@uj.edu.pl