Noworoczne spaghetti aglio-olio

Pomysł na proste ożywcze danie, gdy w Nowy Rok nie mamy siły na nic ambitnego.

23.12.2022

Czyta się kilka minut

 / ADOBE STOCK
/ ADOBE STOCK

Cztery miliony siedemset tysięcy wyników zwraca nam Google zapytany o przepis na makowiec. O dziwo, jeśli zawęzimy zakres dodając słowo „zawijany” – w czym dla mnie zresztą zawiera się istota makowca, innego ciasta nie biorę do ust – liczba wyników spada o dwa rzędy wielkości, do trzydziestu paru tysięcy. Wygląda więc na to, że większość polskich gospodyń i gospodarzy domowych nie podziela mojej miłości do czarnej nieregularnej spirali, niewątpliwie bardziej pracochłonnej. Nakazy ergonomii i walka z nie dość rozciągliwym czasem na pewno decydują o tym, co się gotuje i piecze, silniej niż przelotne mody. Z drugiej jednak strony cukiernictwo z racji ogólnej swej „zbędności” w perspektywie higieny żywienia to domena, gdzie popisy manualne i szaleńczy nakład pracy trzymają się jeszcze mocno na liście pożądanych wartości.

Nawet przy założeniu, że trzy czwarte z tych wyświetlonych linków to marketingowe śmiecie, i tak zostają tysiące prawdziwych przepisów do przejrzenia, aby wyrobić sobie pogląd na to, czym jest przeciętny polski makowiec. Ale właściwie po co? Czyżbym nie dysponował świętym babcinym zeszytem, ewentualnie zaufanymi książkami lub w ostateczności telefonem do przyjaciółki? Czyżby mnie kusiło, żeby stworzyć ciasto „jak wszyscy” – czyli konkretnie jak nikt? Po co taka eksploracja w krainie nijakości?

Gdy podchodzę po raz pierwszy do nowych potraw, gdy mam fantazję udać się na obszar zupełnie egzotyczny, jak dania hawajskie lub coś z tradycji górali gorczańskich, to jednak ma sens takie pierwsze, orientacyjne rozeznanie za pomocą przeglądu odpowiednich obszarów sieci. Hawaje są tu łatwiejszym polem eksploracji niż Gorce – ale tak czy siak, przy dwudziestym przepisie można dostać zawrotu głowy, zwłaszcza gdy się trafi na rozgadane, narracyjne, nasycone osobistymi wtrętami. Parę zdań kontekstu, zabawny krótki obrazek, uwagi wykonawcze z własnej praktyki i basta, nie potrzebuję tych rozmemłanych wspomnień – albo zbyt osadzonych w cudzej biografii, by rezonowały, albo zbyt powtarzalnych, konwencjonalnych, bym się szybko nie znudził.

No właśnie, od niedawna może nam pomóc ktoś, kto się nigdy nie nudzi. Obok fuzji termojądrowej najważniejsza chyba dobra nowość tego paskudnego skądinąd roku to udostępniony do powszechnego użytku czat z mózgiem sztucznej inteligencji firmy Open AI. Na pewno słyszeliście o sytuacjach, gdy dowiódł, jak poważny jest to skok jakościowy w porównaniu z poprzednimi, pociesznie niezdarnymi maszynkami (choć na polu tłumaczeń od dobrych dwóch lat działa niezła aplikacja DeepL). Mój ulubiony przykład to wygenerowany w języku Biblii Króla Jakuba dialog między Bogiem a wiernym, któremu kanapka z masłem orzechowym utkwiła w magnetowidzie. Niestety po polsku nie wyszło to wcale, bo widocznie do bebechów robota nie wrzucono jeszcze Biblii Wujka.

Ale oprócz złośliwych prób przyłapania go na czymś spektakularnie głupim, ludzie testują różne sensowne zakresy przydatności. Jedna z dziennikarek „New York Timesa” nakazała wygenerowanie menu na Święto Dziękczynienia – uprzednio opisawszy pokrótce swoje korzenie (indyjskie), preferencje smakowe i oczekiwania. Wygenerowany zestaw został starannie wykonany siłą żywą, po czym do stołu zasiadła reszta kulinarnych autorów gazety. Odetchnęli z ulgą, że jeszcze nie stracą posad, wszystko to bowiem było znośne, bez ewidentnych wpadek czy ohydy, ale też bez zachwytów: raczej nijakie, niespójne. W przypadku gotowania kontekst, osobisty rys, drobne na pozór rady, wariacje związane z miejscem, czasem i możliwościami czynią podstawową różnicę między ledwie jadalnym a pysznym.

Średnia z internetu, no cóż, jest po prostu średnia (dlatego np. gadając z nami o polityce robot popada w jakże kojący symetryzm). Jako amalgamat rozsmarowany blisko środka skali i z poobcinanymi skrajnościami jesteśmy jednak bezbrzeżnie nudni. Co zupełnie tej nowej inteligencji nie przeszkadza, nie zraża, nie męczy. I to wydaje mi się w niej najbardziej nieludzkie.©℗

Tak, jestem nudny, zrobiłem to, co każdy znany mi dziennikarz: sprawdziłem, czy AI umiałaby mnie zastąpić. I koniec, nie będę Wam tu nawet cytował, co wyszło. Macie moje słowo honoru, że nigdy się nią nie wyręczę. A co z przepisem na makowiec? Na razie kiepsko. Robot nie rozróżnia np. gotowej masy makowej z puszki od suchego maku. Zapytałem go o kilka włoskich przepisów – też miały drobne, ale bolesne felery. Bazylia do spaghetti aglio-olio?! Dopóki ja na tej stronie rządzę, będzie tylko natka! Pamiętacie o wersji tej potrawy robionej trochę na modłę risotto? To świetny pomysł na proste ożywcze danie, gdy w Nowy Rok nie mamy siły na nic ambitnego. Na paru łyżkach oliwy podgrzewamy 3 posiekane ząbki czosnku i papryczkę. Kiedy zacznie wrzeć, przechylamy patelnię tak, by pokryć nią oba składniki, czekamy minutkę i zestawiamy z ognia, wyjmujemy większość czosnku i papryczek. Wrzucamy makaron do garnka z wrzącą wodą. Po upływie trzech czwartych zadanego przez producenta czasu gotowania przekładamy makaron na patelnię, którą znów wstawiliśmy na ogień, i kończymy gotowanie, jakby to był ryż na risotto – dolewając po trochu chochelką małe porcje gorącej wody zachowanej z gotowania. Na koniec – opcjonalnie – garstka tartego parmezanu i siekanej natki. Otrzymamy kluski nieco bardziej kremowe od wersji podstawowej.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Zawodu dziennikarskiego uczył się we wczesnych latach 90. u Andrzeja Woyciechowskiego w Radiu Zet, po czym po kilkuletniej przerwie na pracę w Fundacji Batorego powrócił do zawodu – najpierw jako redaktor pierwszego internetowego tygodnika książkowego „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 1-2/2023

W druku ukazał się pod tytułem: Średnia inteligencja