Niepodległej niepamiętanie

Twórcom wystawy „Krzycząc: Polska!” w warszawskim Muzeum Narodowym udało się pokazać nieoczywisty, odbiegający od stereotypowych wyobrażeń obraz pierwszych dekad XX wieku.

05.11.2018

Czyta się kilka minut

Jan Rembowski, Uchodźcy, 1915, olej, płótno / MNW / MATERIAŁY PRASOWE
Jan Rembowski, Uchodźcy, 1915, olej, płótno / MNW / MATERIAŁY PRASOWE

W zbiorowej pamięci Polaków obraz dramatycznych wydarzeń, w wyniku których Polska odzyskała niepodległość, jest niewyraźny, zatarty, w najlepszym razie zbudowany z wyobrażeń powstałych w kręgu sztuki legionowej, wokół postaci »ojców niepodległości« – Józefa Piłsudskiego, Ignacego Jana Paderewskiego i Romana Dmowskiego – oraz ze starych fotografii i kronik filmowych” – podkreśla Piotr Rypson, kurator wystawy. Okazuje się – czego przykładem jest warszawska ekspozycja – że można inaczej opowiedzieć o tamtym czasie. Poprzez sztukę z pierwszych dekad XX w., prace świadków tamtych czasów, zarówno wybitnych i powszechnie znanych twórców, jak i dziś zapomnianych. Oddać ówczesne emocje, nadzieje i zwątpienia. Wystarczało stworzyć okazję, by obrazy „przemówiły”.

Wystawa powstała na stulecie odzyskania niepodległości. Pokazuje wydarzenia od 1905 r. po śmierć Józefa Piłsudskiego w 1935 r. i upamiętnianie jego osoby. Nieustannie pojawiają się w niej odwołania do wcześniejszych losów Polski, bo to one były stałym punktem odniesienia dla ówcześnie żyjących.


Czytaj także: Dariusz Kosiński: To nie moje dziedzictwo


Wystawę otwiera słynny obraz Jacka Malczewskiego „Hamlet polski” (1903). W jego centrum jest młody mężczyzna. To Aleksander Wielopolski, wnuk margrabiego Aleksandra Wielopolskiego, jednej z najbardziej kontrowersyjnych postaci w polskiej historii. Towarzyszą mu dwie kobiety – Polonie. Jedna starsza, z posiwiałymi włosami i rękami skutymi kajdanami. Druga młoda, wyzywająca, zrywającą okowy. Starość, doświadczenie przeciwstawione sile i nadziei nowego pokolenia. Tylko czy wybór drogi – mając w pamięci doświadczenia dopiero co minionego XIX w. – jest tak oczywisty? Obok wisi portret Józefa Piłsudskiego z 1917 r. Jemu też towarzyszą dwie postaci – Stańczyka i Wernyhory. I znów pojawia się pytanie o wybór. Jest wreszcie „Cyrk wariatów” Witolda Wojtkiewicza z 1906 r. Dorośli bawią się niczym dzieci, rozgrywając za pomocą zabawek swe wojny. Tych kilka obrazów – będących prologiem do wystawy – od razu wrzuca zwiedzających w środek sporów o Polskę wtedy i dziś prowadzonych.

Prześniona rewolucja, prześniona wojna

Właściwym początkiem wystawy jest część poświęcona rewolucji lat 1905- -07. Być może dziś jest to najbardziej zapomniany okres polskiej historii XX w. Jak pisał przed laty Jan Zieliński, czasy ­PRL-u zniekształciły obraz 1905 r. w polskiej świadomości”.

„Spośród różnych, czarnych, czerwonych, białych i innych jeszcze sztandarów, jakie powiewały nad głowami strajkujących i demonstrantów, zatriumfował tylko jeden kolor: czerwony. Z szerokiej palety barw wyparł te, które były bardziej od niego na lewo, bardziej radykalne (jak czarny sztandar anarchizmu). I wyparł te, co powiewały na prawo: wśród nich biały sztandar chrześcijańskiej ugodowości i czarny sztandar żydowskiej rozpaczy”. Potem zaś wokół lat 1905-07 zapanowało milczenie.

Przez lata do takich dzieł, jak „Strajk” Stanisława Lentza – dziś przypominanych w Muzeum Narodowym – nie wracano. A tymczasem artystom – w bardzo różny sposób – udało się utrwalić wydarzenia, które gruntownie zmieniły sytuację w rosyjskim zaborze i wpłynęły na późniejsze losy Polaków. To dzięki tym wydarzeniom wymuszono na zaborcy zgodę m.in. na tworzenie polskich szkół prywatnych oraz organizacji społecznych (zaczął się rozwijać ruch spółdzielczy), ograniczono cenzurę, język polski dopuszczono w części urzędów. Efektem rewolucji 1905 r. było też pogłębianie rozłamu w polskim ruchu socjalistycznym i wyodrębnienie się dwóch nurtów: niepodległościowego oraz skupionego przede wszystkim na walce o prawa robotników. Nastąpił podział, który znacząco wpłynął na polską politykę w kolejnych dekadach.


Czytaj także: Piotr Kosiewski: W poszukiwaniu lepszej Polski


Wystawa przypomina też o drugim zapomnianym, a może raczej wypartym wydarzeniu: Wielkiej Wojnie. Dziś o latach 1914-18 mówi się przede wszystkim w kontekście Legionów. Tymczasem te cztery lata przeorały polskie ziemie: walki zbrojne, przymusowe wysiedlenia i ucieczki, przemoc, gwałty i rzezie, głód. Tego wszystkiego doświadczyła cywilna ludność – to przecież na tych terenach przebiegał wschodni front walki. Monumentalni „Uchodźcy” Jana Rembowskiego z 1915 r. pokazują los uciekinierów. Są też liczne przedstawienia przemocy, z jaką mieli do czynienia cywile. Na wystawie pokazano m.in. wcześniej niewystawiany w Polsce cykl grafik Abla Panna poświęcony ludności żydowskiej zamieszkującej zachodnie rubieże Cesarstwa Rosyjskiego: upokorzenia, grabieże, pogromy.

Polski żołnierz

Nie powinna dziwić na wystawie pamięć o Legionach. To ona stała się jednym z mitów założycielskich odrodzonej Polski, a ludzie z nimi związani – nie tylko Józef Piłsudski, ale też wielu innych – odegrali kluczową rolę w II RP. Wymarsz Pierwszej Kadrowej stał się na lata wydarzeniem symbolicznym, przyćmiewającym inne, nie mniej istotne politycznie i symbolicznie.

Jerzy Hulewicz, Szarża, 1932-1939 / Fot. PIOTR LIGIER / MNW / MATERIAŁY PRASOWE

Dopełnieniem tego założycielskiego mitu stały się walki o granice Rzeczypospolitej, walki o Lwów i Wilno, wreszcie zwycięska wojna z bolszewicką Rosją. Na wystawie przypominano, że zwłaszcza ta ostatnia była doświadczeniem wyjątkowym, jednoczącym Polaków ponad podziałami politycznymi i ideologicznymi (nadal trzeba pamiętać o opowiadaniu „Na probostwie w Wyszkowie” Stefana Żeromskiego). Ową powszechność doświadczenia pokazuje nawet różnorodność, także stylistyczna, przedstawień walk z bolszewikami, od mocno sztampowych, akademickich wyobrażeń po „Szarżę” Jerzego Hulewicza – to jedno z największych okryć tej wystawy – obraz wręcz brawurowy, odwołujący się do futuryzmu, w którym groty ułańskich lanc – oddane w ruchu – tworzą profil Józefa Piłsudskiego.

„Polska! Polska!”

Tytuł ekspozycji zaczerpnięto z „Przypowieści i epigramatów” Juliusza Słowackiego. W katalogu jej towarzyszącym przywołano tylko dwa wersy:

„Szli krzycząc: Polska! Polska! – wtem jednego razu
Chcąc krzyczeć zapomnieli na ustach wyrazu”.
Warto przypomnieć kolejne, równie ważne:
„Pewni jednak, że Pan Bóg do synów się przyzna
Szli dalej krzycząc: Boże! ojczyzna! ojczyzna.
Wtem Bóg z Mojżeszowego pokazał się krzaka,
Spojrzał na te krzyczące i zapytał: Jaka?”.

Wielkim tematem warszawskiej wystawy są kluczowe, stawiane sobie w tym czasie pytania: jaki naród? Jakie państwo? Jaka sztuka? Na żadne z nich chyba nie udało się znaleźć do końca przekonującej odpowiedzi. Powstaje państwo demokratyczne, gwarantujące dość szerokie prawa indywidualne (w tym wyborcze dla kobiet) i nowoczesne rozwiązania. Państwo tworzone przez ludzi reprezentujących różne opcje polityczne, religie, nacje i status społeczny. W tece litograficznej Stanisława Lentza „Sejm Ustawodawczy Rzeczypospolitej Polskiej” pokazanej na wystawie znalazły się portrety m.in. socjalisty Ignacego Daszyńskiego i związanego z Narodową Demokracją Stanisława Grabskiego, rabina Abrahama Perlmuttera i Józefa Teodorowicza, arcybiskupa lwowskiego obrządku ormiańskiego, księcia Ferdynanda Radziwiłła i działacza ludowego Andrzeja Maja. Ich portretom towarzyszą wizerunki prezydenta Gabriela Narutowicza, którego zabójstwo (a wcześniej nacjonalistyczna nagonka na jego osobę) pokazywało skalę napięć i podziałów w nowym państwie – niedających się już przezwyciężyć.

Szukaniu kształtu dla narodu i dla państwa towarzyszyło poszukiwanie sztuki dla nowej Polski. Twórcy „Krzycząc: Polska!” wyszli poza obowiązujące dziś kanony i hierarchie ważności, przypominając także twórczość dziś już przebrzmiałą, a nawet artystycznie wątpliwą. Powstała fascynująca, wielowątkowa opowieść, w której jest miejsce na próby tworzenia ikonografii oddającej współczesność, w której zaskakująco wiele było wątków religijnych, z symboliką odrodzenia i zmartwychwstania, odwołaniami do historii Jezusa, ale też np. św. Stanisława ze Szczepanowa.

W Muzeum Narodowym można zobaczyć różnorodność ówczesnych poszukiwań. Są tu awangardowe eksperymenty, odwołania do tradycji i próby pogodzenia jej z nowoczesnością, wreszcie usiłowania tworzenia sztuki narodowej. Jest tu twórczość poznańskiego Buntu, mającego związki z ekspresjonizmem, i krakowskich formistów, Stanisława Ignacego Witkiewicza, ale też zwracających się ku tradycji ludowej Władysława Skoczylasa i Zofii Stryjeńskiej. Są wreszcie artyści związani z żydowską, awangardową grupą Jung Idysz oraz z lwowskim malarzem Mychajłem Bojczukiem (tzw. bojczukiści), starającym się ożywić tradycję malarstwa wschodniego. Ten przegląd rozmaitych postaw artystycznych tworzonych przez Polaków, Żydów czy Ukraińców, obywateli II RP, twórczości zajmującej się kwestiami politycznymi czy społecznymi, ale też próbującej uciec – w imię normalności – od nieustannego w polskość zaangażowania, postawy, którą świetnie oddaje wiersz „Herostrates” Jana Lechonia z pamiętną frazą „A wiosną – niechaj wiosnę, nie Polskę, zobaczę”, niczym w soczewce skupia ówczesne dylematy.

Artyści wreszcie współtworzyli mit samego Józefa Piłsudskiego. Wystawę kończy sala wypełniona portretami, rzeźbami i rysunkami przedstawiającymi marszałka. Niektóre do dziś przykuwają uwagę, jak rzeźba Zofii Trzcińskiej-Kamińskiej, artystki o niezwykłej biografii – w męskim przebraniu zaciągnęła się Legionów i jako Zygmunt Tarło brała udział w walkach na Wołyniu.

Epilog

W holu muzeum znalazły się prace dwóch współczesnych artystów, będące swoistym komentarzem do wystawy. Jedną z nich wykonał Przemysław Trust Truściński, autor komiksów. Jego dwie wielkoformatowe prace przedstawiają żołnierzy – współczesnych, a jednocześnie dawnych. Wszystko to się miesza. Jeździec okuty w metal dosiada konia, zbroję wykonano ze szczątków rozbitego samolotu. W tle widać wrak okrętu podwodnego. To szczątki przeszłości, z których dziś układana jest nowa, nieznośnie ­patchworkowa opowieść. Autorem drugiej pracy jest Piotr Uklański. Nad wyjściem z muzeum umieścił on napis „Krzycząc: Polska!”. Litery wycięte ze styropianu przytwierdzone są do drewnianych deseczek. Wszystko jest tu tymczasowe, prowizoryczne. Po bokach zaś wiszą, powiększone do ogromnych rozmiarów, zdjęcia z warszawskiego Marszu Niepodległości. Młodzi ludzie o zasłoniętych twarzach odpalają race.


Czytaj także: Piotr Uklański: Polonus


Praca Uklańskiego wprawia w konfuzję. Pewien prominentny opozycyjny polityk zarzucił nawet Muzeum Narodowemu promowanie nacjonalizmu. Trudno o bardziej komiczną pomyłkę. Warto jednak zastanowić się nad tą reakcją. Pokazuje ona skalę dzisiejszych, ostrych politycznych podziałów, ale też łatwość, z jaką można popaść w intelektualne lenistwo. Bo zamiast łatwo odrzucić pracę Piotra Uklańskiego, należałoby spytać, dlaczego wielkie narodowe święto zostało przejęte przez środowiska nacjonalistyczne.

Nadal można przecież, co pokazują twórcy warszawskiej wystawy, odważnie mierzyć się z własnymi słabościami. W interesie wspólnoty właśnie, bo krytyczny namysł nad polskością jest wpisany w nasze kulturowe DNA. Był i jest źródłem siły polskości. ©

KRZYCZĄC: POLSKA! NIEPODLEGŁA 1918, Warszawa, Muzeum Narodowe, wystawa czynna do 17 marca 2019, kurator: Piotr Rypson.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Krytyk sztuki, dziennikarz, redaktor, stały współpracownik „Tygodnika Powszechnego”. Laureat Nagrody Krytyki Artystycznej im. Jerzego Stajudy za 2013 rok.

Artykuł pochodzi z numeru Nr 46/2018