W poszukiwaniu lepszej Polski

Warszawska Zachęta przygotowała wystawę o II Rzeczypospolitej. „Przyszłość będzie inna” pokazuje ówczesną Polskę nieoczywistą, wykraczającą poza obiegowe wyobrażenia. I niezwykle aktualną.

26.03.2018

Czyta się kilka minut

Maria Ewa Łunkiewicz-Rogoyska „Pływalnia”, 1939 r., Muzeum Narodowe we Wrocławiu. / ZACHĘTA – NARODOWA GALERIA SZTUKI
Maria Ewa Łunkiewicz-Rogoyska „Pływalnia”, 1939 r., Muzeum Narodowe we Wrocławiu. / ZACHĘTA – NARODOWA GALERIA SZTUKI

Pytanie o II Rzeczpospolitą, jej osiągnięcia, niedostatki i zaniedbania, jest szczególnie istotne w roku 100-lecia odrodzenia wolnej Polski. Nie chodzi jedynie o szacunek dla minionych pokoleń. Przeszłość, o czym dobrze wiedzą obecnie rządzący, ma wpływ na przyszłość.

Polska musiała odbudować zarówno państwowość, jak i tożsamość podzieloną rozbiorami. Z rozwarstwionym i zróżnicowanym narodowościowo społeczeństwem, z obszarami biedy i zacofania. W nowym państwie funkcjonowały różne systemy prawne, relacje społeczne i obyczajowość. Ostatecznie nowa Polska okazała się w jednych wymiarach państwem zanurzonym w głębokiej przeszłości, w innych – niesłychanie nowoczesnym.

Polki już w 1918 r. uzyskały prawo udziału w wyborach (Francuzki w 1944, a Szwajcarki w 1970 r.). Przyjęty w 1932 r. kodeks karny, tzw. kodeks Makarewicza, wprowadzał bardzo nowoczesne jak na tamten czas rozwiązania, w tym niekaralność homoseksualizmu. O tym modernizacyjnym wymiarze II RP obecna oficjalna polityka historyczna raczej milczy lub traktuje go bardzo wybiórczo.

Pytanie o modernizację

Dla twórców II Rzeczypospolitej kluczowe było pytanie o model modernizacji, nie tylko gospodarczej, lecz również społecznej czy kulturowej. Jest ono nie mniej ważne dzisiaj, gdy padają pytania o rozwiązania przyjęte po 1989 r., ale też o przyszłość: jaki model rozwoju będzie optymalny dla następnych pokoleń Polaków. W tym kontekście temat polskich projektów modernizacyjnych jest szczególnie istotny.

Wystawa w Zachęcie przypomina o projektach nieoczywistych, dziś często zapomnianych lub spychanych na margines. Realizowanych oddolnie, poprzez rozmaite formy samoorganizacji, chociaż ich inicjatorzy pewnie byli najdalsi od pomysłu zwalniania państwa z jego obowiązków ­wobec wspólnoty. Twórcy wystawy pokazali II RP widzianą przede wszystkim, jak podkreślają, „poprzez historię »słabych« i ich emancypacji”. Opowiedzieli o przeszłości słabo obecnej na kartach podręczników szkolnych. O działaniach, w których uwagę poświęcano przede wszystkim kobietom i dzieciom, robotnicom i mniejszościom narodowym. Integrujących i niwelujących podziały. Do wielu ówczesnych pomysłów warto by powrócić dzisiaj, kiedy padają pytania o wymyślenie Polski na nowo.

Wystawa imponuje rozmiarami: zebrano na niej ponad 500 obiektów. Została bardzo starannie zaaranżowana. Są tu przykłady architektury i wzornictwa, malarstwo i fotografia, książki i wydawnictwa prasowe, projekty teatralne, ale przede wszystkim film, będący „prawdziwą »maszyną nowoczesności«”. Bardzo różny: od eksperymentalnego, artystycznego i dokumentalnego po przykłady popularnego kina. Nie zabrakło wreszcie w Zachęcie dzieł wybitnych twórców tamtego czasu, jak Karol Hiller, Bronisław Linke, Andrzej Pronaszko, Helena i Szymon Syrkusowie, Leon Schiller czy Franciszka i Stefan Themersonowie. Jednak to nie znane nazwiska są kluczem do całości.

Wspólnie zmieniając kraj

„Przyszłość będzie inna” skupia się na wizjach czy działaniach, które służyły zmianom społecznym i upodmiotowieniu słabszych, marginalizowanych. Pokazano budownictwo, projekty edukacyjne, pro- zdrowotne czy upowszechniające kulturę. Szczególną uwagę zwrócono na działania oddolne i samoorganizację społeczną.

Edward Abramowski, twórca idei społecznego kooperatyzmu, już w 1907 r. przekonywał, że demokracja „wymaga przede wszystkim silnego poczucia i instynktu samopomocy społecznej. Wymaga silnego indywidualizmu człowieka, wyrobionej potrzeby urządzenia swego życia według własnych pojęć i poszanowania tej samodzielności u innych. Wymaga zatem rozwoju stowarzyszeń we wszystkich dziedzinach gospodarstwa społecznego i kultury”. I to właśnie ruch spółdzielczy – skompromitowany w czasach PRL-u i z trudem odżywający po 1989 r. – pełnił wyjątkową rolę w dwudziestoleciu.

Ustawa o spółdzielniach z 1920 r. była jedną z najnowocześniejszych w Europie. O skali tego ruchu mówią liczby – w 1937 r. w Polsce działało blisko 10 tysięcy różnych spółdzielni, w tym rolno-handlowych, spożywczych, mieszkaniowych i kredytowych, z trzema milionami członków. Obejmował on niemal wszystkie sfery życia, od gospodarki, polityki, edukacji po kulturę i sport. Umożliwiał działanie także tym, którzy z różnych przyczyn byli dyskryminowani czy spychani na margines. Jednym z największych fenomenów był ukraiński ruch spółdzielczy w II RP – w 1937 r. działało ponad 3 tys. spółdzielni ukraińskich.

Osiedla robotnicze Warszawskiej Spółdzielni Mieszkaniowej (WSM) na Żoliborzu i Rakowcu, jedne z najbardziej spektakularnych realizacji w II RP, stanowiły nie tylko ciekawe przykłady ówczesnej architektury, ale przede wszystkim udane próby tworzenia środowisk lokalnych, z licznymi instytucjami i inicjatywami. To tam testowano rozwiązania bardzo aktualne, jak założenie „pensjonatu roślinnego” czy sale ciszy chroniące przed „zanieczyszczeniem wielkomiejskim hałasem”.

Innym novum było wprowadzenie zasad partycypacji społecznej. W 1936 r. twórcy Rakowca zapytali mieszkańców o ich ocenę zaplanowania zajmowanych przez nich mieszkań, posiadanego przez nich sprzętu i o to, co ich zdaniem powinno się zmienić. To „wysłuchanie zbiorowego głosu mieszkańców” – ankietę wypełniło 170 mieszkańców, czyli 89,5 proc. ogółu zamieszkałych – miało pomóc w lepszym zaprojektowaniu kolejnych budynków. W ten sposób budowano – bardzo skutecznie – kapitał społecznego zaufania, nieodzowny dla każdej dobrze funkcjonującej wspólnoty. Z którego brakiem dziś, co pokazują kolejne badania, mamy ogromny problem.

Sztuka i zaangażowanie

W Zachęcie przypomniano o działaniach prozdrowotnych, o edukacji seksualnej, w tym o wydawanym od 1932 r. kwartalniku „Życie Świadome”, o zabiegach o poprawę bezpieczeństwa w pracy (są tu m.in. świetne plakaty Tadeusza Trepkowskiego). O upowszechnianiu sportu, zwłaszcza wśród grup dotąd pomijanych – kobiet, środowisk robotniczych, a także mniejszości narodowych (widziano w tym narzędzie nie tylko poprawy kondycji fizycznej, ale też emancypacji społecznej). Wreszcie o edukacji dzieci i młodzieży. Są tu przywołane sztandarowe projekty, jak założony przez Janusza Korczaka i prowadzony przez Marię Falską Nasz Dom na warszawskich Bielanach czy Sanatorium im. Włodzimierza Medema w Miedzeszynie, nazywane Małym Edenem, przeznaczone dla żydowskich dzieci chorych na gruźlicę.

Przypomniano też o zaangażowanych społecznie działaniach artystycznych. O dostrzeżeniu przez twórców społecznego wymiaru sztuki, o umożliwianiu dostępu do kultury tym, którzy dotąd byli z niej wykluczeni. Na przykład teatr symultaniczny Andrzeja Pronaszki i Szymona Syrkusa miał nie tylko upodmiotowić odbiorcę, m.in. przez zniesienie sztywnego podziału na scenę i widownię, ale i przyciągnąć nowych widzów przez sięgnięcie po społecznie zaangażowaną tematykę. „Teatr musi wypaść na ulicę – krzyczeć, gadać ze wszystkich stron (...) Teatr to agitacja. To reklama nowych prawd” – głosił Pronaszko.

Pojawia się na wystawie Stowarzyszenie Miłośników Filmu Artystycznego START, którego członkami byli m.in. Eugeniusz Cękalski, Aleksander Ford i Wanda Jakubowska (wszyscy zresztą mieszkali na żoliborskim WSM-ie). W ich koncepcji film miał być sztuką masową, dostępną dla szerokiej publiczności, a jednocześnie przemycać radykalne idee, tym samym służąc przemianie świadomości społecznej.

Pokazano dzieła niemalże nieznanych. Prace, które powstały na styku sztuki z nauką, edukacją czy wreszcie z reklamą. Projekty uczennic Katarzyny Kobro i Władysława Strzemińskiego zrealizowane w Szkole Przemysłowo-Handlowej w Koluszkach czy rewelacyjny, powstały w latach 1924-1938 cykl fotograficzny „Ręka pracująca” Janiny Mierzeckiej. Ten ostatni był zarówno projektem artystycznym, jak i społeczno-badawczym. Mierzecka, współpracując ze swym mężem Henrykiem, dermatologiem, wykonała 120 fotografii dłoni przedstawicieli różnych zawodów. Powstał nieoczywisty portret Polaków z różnych klas, wieku i profesji.

Jest wreszcie film zamówiony u Aleksandra Forda przez Szlojme Gilińskiego, dyrektora Sanatorium Medema. Miał on promować jego instytucję i pomóc w zbieraniu na nią funduszy. Jednak „Mir kumen on (Droga młodych)” dalece wykracza poza typową reklamowo-propagandową produkcję. Ford sięgnął po nowatorskie filmowe rozwiązania, sugestywnie zestawiając obrazy biedy z ujęciami przedstawiającymi życie dzieci w sanatorium. Stworzył dzieło na tyle poruszające, że cenzura wydała zakaz wyświetlania go w Polsce. Uznano, że film o walce z gruźlicą, popularyzujący powrót do natury, higienę i sport, jest „zagrożeniem żywotnych interesów Rzeczypospolitej” (!). Co tylko wzbudziło zainteresowanie tym filmem za granicą.

Wystawa w Zachęcie ma jeszcze jednego bohatera: inteligencję. Nie całą jednak, tylko tę, której bliskie były idee postępu. Grupę, o której przed laty pisał Andrzej Mencwel w książce „Etos lewicy” (twórcy wystawy dziękują mu za inspirację do jej zorganizowania). „Przyszłość będzie inna” jest kolejnym krokiem w przywracaniu pamięci o tych bohaterach książki Mencwela, którzy próbowali zmienić rzeczywistość w przekonaniu, że niesprawiedliwy świat domaga się naprawy. Trzeba zatem go opisywać, wymyślać na nowo i jednocześnie działać. ©

PRZYSZŁOŚĆ BĘDZIE INNA. WIZJE I PRAKTYKI MODERNIZACJI SPOŁECZNYCH PO ROKU 1918, Warszawa, Zachęta – Narodowa Galeria Sztuki, wystawa czynna do 27 maja br., kuratorka: Joanna Kordjak.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Krytyk sztuki, dziennikarz, redaktor, stały współpracownik „Tygodnika Powszechnego”. Laureat Nagrody Krytyki Artystycznej im. Jerzego Stajudy za 2013 rok.

Artykuł pochodzi z numeru Nr 14/2018