Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Jeśli już, to można mówić o komunii wielkanocnej, choć i ta nazwa jest na wyrost. Przykazanie mówi: „Przynajmniej raz w roku przystąpić do sakramentu pokuty. Przynajmniej raz w roku, w okresie wielkanocnym, przyjąć Komunię Świętą”. To znaczy, że np. spowiadam się w styczniu, a do komunii przystępuję na Wielkanoc, np. w kwietniu.
Władza kościelna chciała przemóc pewien typ pobożności, polegający na powstrzymywaniu się od przystępowania do tych sakramentów. W rezultacie utarła się taka oto praktyka: rekolekcje kończyły się spowiedzią, po której od razu przystępowano do komunii. Najczęściej raz. A ponieważ spowiedź oderwała się od rekolekcji i przeniosła na ostatnie dni Wielkiego Tygodnia, stąd mamy przed konfesjonałami kolejki. Dlatego warto już na początku Wielkiego Postu zastanowić się nad swoim podejściem do tej tradycji. Może nam w tym pomóc wspomniane wyjście na pustynię, pod warunkiem, że zabierzemy ze sobą wszystko to, z czego już się składa, i będzie składać w przyszłości, nasze życie. Tak do swoich czterdziestodniowych „rekolekcji” podchodził Jezus.
Czytając opisy pobytu Jezusa na pustyni, łatwo zauważyć, że ewangelistom chodzi o przedstawienie przepisu, scenariusza chrześcijańskiego życia. Pokazują też, w jaki sposób szatan i my sami z siebie próbujemy ten scenariusz przerobić. W opisie kuszenia chodzi o nakłonienie Jezusa, a więc i nas, do wyzbycia się wolności. Zaczyna się od podważania konieczności uczciwego podejścia do relacji międzyludzkich, z Bogiem i ze światem. Następnie próbuje się osłabić zaufanie do Boga i Jego wierność przymierzu, i ostatni cios – szantaż, próba zawładnięcia Bogiem pod groźbą porzucenia Go. Bóg, jeśli chce coś znaczyć, musi udowodnić, że potrafi na to zasłużyć. Miłość, jako więź z Bogiem, ludźmi i światem, to mrzonka. Wolność – złudzeniem. Sumienie – marzycielskie rozmamłanie, które należy wziąć w karby prawa. Nic za darmo, na błogosławieństwo też trzeba zasłużyć.
Karl Rahner mówi: „W odniesieniu do przykazań kościelnych, niemających bezpośrednio statusu przykazań Bożych, istnieje znacznie szerszy margines interpretacji ze strony jednostki, która niewątpliwie może uznać, że w pewnych okolicznościach nie jest w swoim sumieniu zobowiązana do przestrzegania określonego przykazania kościelnego, określonego kościelnego rozporządzenia. W takich przypadkach na przykład miłość, a nie tylko sytuacja przymusowa, może nas zwolnić od przykazania kościelnego, całkiem niezależnie od tego, że istnieje oczywiście możliwość wyraźnej kościelnej dyspensy udzielonej przez władzę kościelną”. Nie spieszmy się więc z tworzeniem nowego liber poenitentiales. ©