Nic za darmo

W wielki Post, wzorem Chrystusa, trzeba wyjść na pustynię, tzn. zająć się modlitwą, słuchaniem kazań, robieniem szczegółowego rachunku sumienia. Oraz przystąpić do spowiedzi wielkanocnej, choć takowa nie istnieje.

12.02.2018

Czyta się kilka minut

Jeśli już, to można mówić o komunii wielkanocnej, choć i ta nazwa jest na wyrost. Przykazanie mówi: „Przynajmniej raz w roku przystąpić do sakramentu pokuty. Przynajmniej raz w roku, w okresie wielkanocnym, przyjąć Komunię Świętą”. To znaczy, że np. spowiadam się w styczniu, a do komunii przystępuję na Wielkanoc, np. w kwietniu.

Władza kościelna chciała przemóc pewien typ pobożności, polegający na powstrzymywaniu się od przystępowania do tych sakramentów. W rezultacie utarła się taka oto praktyka: rekolekcje kończyły się spowiedzią, po której od razu przystępowano do komunii. Najczęściej raz. A ponieważ spowiedź oderwała się od rekolekcji i przeniosła na ostatnie dni Wielkiego Tygodnia, stąd mamy przed konfesjonałami kolejki. Dlatego warto już na początku Wielkiego Postu zastanowić się nad swoim podejściem do tej tradycji. Może nam w tym pomóc wspomniane wyjście na pustynię, pod warunkiem, że zabierzemy ze sobą wszystko to, z czego już się składa, i będzie składać w przyszłości, nasze życie. Tak do swoich czterdziestodniowych „rekolekcji” podchodził Jezus.

Czytając opisy pobytu Jezusa na pustyni, łatwo zauważyć, że ewangelistom chodzi o przedstawienie przepisu, scenariusza chrześcijańskiego życia. Pokazują też, w jaki sposób szatan i my sami z siebie próbujemy ten scenariusz przerobić. W opisie kuszenia chodzi o nakłonienie Jezusa, a więc i nas, do wyzbycia się wolności. Zaczyna się od podważania konieczności uczciwego podejścia do relacji międzyludzkich, z Bogiem i ze światem. Następnie próbuje się osłabić zaufanie do Boga i Jego wierność przymierzu, i ostatni cios – szantaż, próba zawładnięcia Bogiem pod groźbą porzucenia Go. Bóg, jeśli chce coś znaczyć, musi udowodnić, że potrafi na to zasłużyć. Miłość, jako więź z Bogiem, ludźmi i światem, to mrzonka. Wolność – złudzeniem. Sumienie – marzycielskie rozmamłanie, które należy wziąć w karby prawa. Nic za darmo, na błogosławieństwo też trzeba zasłużyć.

Karl Rahner mówi: „W odniesieniu do przykazań kościelnych, niemających bezpośrednio statusu przykazań Bożych, istnieje znacznie szerszy margines interpretacji ze strony jednostki, która niewątpliwie może uznać, że w pewnych okolicznościach nie jest w swoim sumieniu zobowiązana do przestrzegania określonego przykazania kościelnego, określonego kościelnego rozporządzenia. W takich przypadkach na przykład miłość, a nie tylko sytuacja przymusowa, może nas zwolnić od przykazania kościelnego, całkiem niezależnie od tego, że istnieje oczywiście możliwość wyraźnej kościelnej dyspensy udzielonej przez władzę kościelną”. Nie spieszmy się więc z tworzeniem nowego liber poenitentiales. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Jezuita, teolog, publicysta, poeta. Autor wielu książek i publikacji, wierszy oraz tłumaczeń. Wielokrotny laureat nagród dziennikarskich i literackich.

Artykuł pochodzi z numeru Nr 8/2018