Nauka słuchania

Mówi się, że synod ma „odwrócić piramidę Kościoła”. A może by tak w ogóle zapomnieć o piramidzie?

03.08.2023

Czyta się kilka minut

Synod Generalny Kościoła anglikańskiego, Londyn, listopad 2013 r. / ANDREW WINNING / REUTERS / FORUM
Synod Generalny Kościoła anglikańskiego, Londyn, listopad 2013 r. / ANDREW WINNING / REUTERS / FORUM

Wyobraź sobie taką sytuację: twoja parafia musi podjąć ważną decyzję – czy przyjąć grupę uchodźców-imigrantów z granicy polsko-białoruskiej. A jeśli tak, to ilu i w jaki sposób (np. czy zakwaterować ich w przykościelnym domu parafialnym, czy w domach rodzinnych?). Parafianie siedzą w milczeniu w kościele, w cichej modlitwie rozeznając, jaka decyzja będzie właściwa. Każda i każdy może wypowiedzieć swoje zdanie. Proboszcz słucha – jego zadaniem jest rozpoznanie, czy głosy parafian układają się w jakiś spójny „wzorzec”. Gdy uzna, że dostrzegł ów wzorzec, formułuje go i pyta parafian, czy rozpoznał trafnie. Jeśli wszyscy się zgodzą – decyzja zostaje podjęta. Jeśli nie – proces rozeznawania trwa nadal.

Wyobraźmy sobie, że podobny sposób podejmowania decyzji stosowany jest na każdym poziomie wspólnoty Kościoła. Zdanie każdego liczy się tak samo. Owszem, istnieje posługa tego, kto wysłuchuje i próbuje wszystkie głosy zebrać w jedno (w parafii mógłby to być proboszcz, w diecezji – biskup). Ale nie stoi on wyżej, nie rządzi, nie wydaje dekretów...

Tak sobie wyobrażam jeden z aspektów Kościoła naprawdę synodalnego (nie wymyśliłem go ex nihilo, przyznaję, zainspirowałem się praktyką kwakrów).

Synod się rozpoczął

Synodalność należy do natury Kościoła – mówi papież Franciszek. Ale czy jest to natura-ideał, czy natura-rzeczywistość? Jak dokładnie ową synodalność rozumieć i co zrobić, by była nie tylko ideałem, ale rzeczywistością? Słowo „synod” znaczy „wspólna droga”. Synodalność to zatem „podążanie razem drogą”. Owszem, jeśli ta metafora ma mieć realne znaczenie, trzeba ją ukonkretnić, rozpoznać, jak może wyrazić się na poziomie praktyki.

Temu właśnie rozpoznaniu ma służyć rozpoczęty oficjalnie 9 października przez papieża synodalny proces. Proces, w którym cały Kościół katolicki ma zgłębiać, czym jest sama synodalność oraz próbować realizować ją w praktyce. Tydzień później, w ostatnią niedzielę, proces ten został zainaugurowany na poziomie każdej diecezji.

W zamyśle papieża i organizatorów synodalnego procesu pierwszy jego etap (który potrwa do marca przyszłego roku) ma być słuchaniem i zbieraniem głosów na jak najbardziej lokalnym poziomie – głosów wyrażających, jak każda i każdy z nas rozumie synodalność. By ułatwić i ukierunkować wypowiedź, organizatorzy przygotowali dwa teksty – tzw. Dokument przygotowawczy (który zawiera szkicowe teologiczne uzasadnienie ogólnej tezy o synodalności jako podstawowej cesze Kościoła i pewną porcję pytań, które mają pomóc zgłębić i wyrazić konkretne jej rozumienie) oraz Vademecum – wskazówki dotyczące organizacji samego procesu.

Vademecum sugeruje, że najlepiej głosy zbierać w grupach funkcjonujących w parafiach. Jednak jeszcze ważniejsze jest, by wypowiedzieć mógł się każdy – także ludzie, którzy aktualnie nie należą do żadnej parafialnej wspólnoty. Dokument podkreśla też, że „jesteśmy zaproszeni do mówienia z autentyczną odwagą i szczerością” oraz że „każdy ma prawo do bycia wysłuchanym, tak jak każdy ma prawo do wypowiedzi” (w tym sensie proces opisany przez Vademecum przypomina trochę synodalność wymarzoną przeze mnie na początku tego tekstu).

Bywa jednak, że rozmowę trudno rozpocząć – pada pytanie i zapada cisza – każdy czeka, aż ktoś inny coś powie. Gdy wreszcie ktoś się zdecyduje i wybrzmi pierwsza wypowiedź – rozmowa zaczyna toczyć się wartko. Zamieszczam więc poniżej swoje pierwsze próby odpowiedzi na zadane pytania – w nadziei, że jeśli zostaną usłyszane, mogą stać się inspiracją do dalszej synodalnej rozmowy.

Pytania i doświadczenie

Zasadnicze pytanie, zadawane przez organizatorów synodu katolikom, nawiązuje do wizji, zgodnie z którą Kościół synodalny to wspólnota, która „podąża razem”. Pytanie zatem brzmi: „Jak owo »podążanie razem« realizuje się dzisiaj w waszym Kościele partykularnym? Do podjęcia jakich kroków zaprasza nas Duch Święty, abyśmy wzrastali w naszym »podążaniu razem«?”. Aby ułatwić odpowiedź, w dokumencie wyszczególniono dziesięć bardziej konkretnych kwestii: 1. Towarzysze podróży – z kim podążamy, a kogo zostawiamy na marginesie? 2. Słuchanie. 3. Zabieranie głosu. 4. Celebrowanie. 5. Współodpowiedzialność w misji. 6. Prowadzenie dialogu w Kościele i w społeczeństwie. 7. Dialog z innymi wyznaniami chrześcijańskimi. 8. Władza i uczestnictwo. 9. Rozeznawanie i podejmowanie decyzji. 10. Formacja do synodalności.

Autorzy dokumentu sugerują, by poszukując odpowiedzi odwoływać się do osobistego doświadczenia. Nie trzeba więc roztrząsać każdego z powyższych zagadnień. Lepiej skupić się na tych, które dotykają nas osobiście.

Moje doświadczenie Kościoła mówi mi, że autentyczne „podążanie razem” realizuje się tylko w małych wspólnotach, i to najlepiej w takich, które mają jak najbardziej „płaską” strukturę, w których ani księża, ani inne osoby nie pełnią funkcji przywódczej. Dane mi było uczestniczyć w dwóch takich grupach. Jedną z nich (już nieistniejącą) tworzyli ludzie, którzy skończyli studia i wyszli z duszpasterstw akademickich. Większość, choć nie wszyscy, założyła rodziny. Spotykaliśmy się po domach, modliliśmy się, rozmawialiśmy o sprawach przyziemnych i duchowych (jakże nieostry to podział!). Księża, którzy nam towarzyszyli, przewodniczyli celebracji mszy, spowiadali, lecz ani nie nauczali, ani nie decydowali o funkcjonowaniu grupy.

Drugą z tych grup „idących razem” tworzą ludzie, którzy podążają ścieżką cichej, milczącej medytacji. Siadamy wspólnie w milczeniu, trochę rozmawiamy. Czasami gromadzimy się na kilkudniowych rekolekcjach, czasami na ognisku albo na wyjeździe w góry. Od kilkunastu lat nie mamy żadnego duszpasterza. Wspieramy się wzajemnie, bywa że słowem, ale przede wszystkim samą obecnością.

Niemal wszystkie opowieści bliższych i dalszych znajomych, które mógłbym nazwać „opowieściami o kościelnym podążaniu razem”, dotyczą ruchów w rodzaju Chemin Neuf, wspólnot medytacyjnych czy charyzmatycznych albo środowisk takich jak Kluby „Tygodnika Powszechnego”. Wśród tych opowieści prawie nie ma takich, które by mówiły o zwyczajnej parafii. A to bardzo nieliczne parafialne „podążanie razem” zawiera niepokojący motyw: staje się możliwe dzięki konkretnemu księdzu, który potrafi słuchać, stwarzać pole do działania, dzielić się odpowiedzialnością. Zmiana proboszcza na pozbawionego tych zalet kończy „wspólną drogę”.

„Podążanie razem”, które znam, ma miejsce głównie na obrzeżach oficjalnych, instytucjonalnych struktur Kościoła, albo raczej w przestrzeni, którą nieprecyzyjność prawa pozostawia „pomiędzy” tymi strukturami.

Brak

Myślę, że to nie przypadek. Kościelne struktury określane prawem kanonicznym w swej obecnej postaci są raczej przeszkodą w realizacji synodalności. Podobnie – powiązana z prawem teologia. A także wykształcona na ich podstawie mentalność (zarówno księży i biskupów, jak i wielu wiernych).

Weźmy prawnokanoniczny przykład, Kanon 212, który często jest przywoływany jako norma aktywnej współpracy świeckich z hierarchią „wewnątrz” kościelnej przestrzeni: „§ 1. To, co święci pasterze, jako reprezentanci Chrystusa, wyjaśniają jako nauczyciele wiary albo postanawiają jako kierujący Kościołem, wierni, świadomi własnej odpowiedzialności, obowiązani są wypełniać z chrześcijańskim posłuszeństwem. § 2. Wierni mają prawo, by przedstawiać pasterzom Kościoła swoje potrzeby, zwłaszcza duchowe, jak również swoje życzenia. § 3. Stosownie do posiadanej wiedzy, kompetencji i zdolności, jakie posiadają, przysługuje im prawo, a niekiedy nawet obowiązek wyjawiania swojego zdania świętym pasterzom w sprawach dotyczących dobra Kościoła, oraz – zachowując nienaruszalność wiary i obyczajów, szacunek wobec pasterzy, biorąc pod uwagę wspólny pożytek i godność osoby – podawania go do wiadomości innym wiernym”.

Już sam język tego tekstu podkreśla dystans pomiędzy dwiema grupami katolików. Są pasterze i są wierni. Tylko pasterzy kanon określa jako „świętych” (i raczej nie w sensie moralnym, a zatem umieszczając ich w sferze sacrum, rozumianej jako „to, co wydzielone ze zwykłej rzeczywistości”). Wierni są winni pasterzom (świętym) posłuszeństwo. Mają co prawda – dopuszcza kanon – prawo (a niekiedy obowiązek) wyjawiać im swoje zdanie albo potrzeby, a nawet (sic!) – podawać je do wiadomości innym wiernym. Ale pod wieloma warunkami – wśród których prawodawca nie omieszkał wymienić szacunku wobec pasterzy.

Nie chodzi oczywiście o to, że szacunek jest czymś negatywnym. Przeciwnie. Ale czy jest w kanonicznym kodeksie zapis, który mówiłby, iż pasterze winni są szacunek „świętym wiernym”? Problem nie w szacunku, lecz w całkowitym braku symetrii, w tym, że relacje opisywane w cytowanym kanonie KPK (i jemu podobnych) mają charakter „stromo” pochyły – a dwie strony tych relacji znajdują się w zupełnie różnych sferach.

Tak skonstruowane teologia i prawo wyrażają i kształtują mentalność – i to na bardzo głębokim poziomie. Ujawnia się to nawet w przygotowawczym dokumencie o synodalności. Jego autorzy na poziomie deklaracji (i zapewne swych intencji) chcą przezwyciężyć klerykalizm panujący w Kościele. Sami jednak nie przestają używać metaforyki, która klerykalizację wspiera – powtarzają narrację o pasterz­ach i trzodzie.

Metafory oddziałują przez swoją pierwszoplanową, „namacalną” treść. W przypadku obrazu pasterzy i trzody treść ta wprowadza radykalny – bo między­gatunkowy! – podział pomiędzy obecnymi w nim podmiotami. Niezależnie od intencji tych, którzy używają tej metafory, dzieli ona chrześcijan na dwie bardzo odległe kategorie ludzi. Nic dziwnego, że trudno znaleźć miejsca, gdy naprawdę podążają oni razem.

Przezwyciężyć podział

Nie jest jasne, na ile autorzy synodalnego dokumentu są świadomi powyższego znaczenia użytej metafory – nie jest też jasne, jakie jest ich teologiczne ­stanowisko w tej kwestii. Przywołując opisaną w Ewangeliach sytuację tworzoną przez nauczanie i działanie Jezusa, podkreślają, że bierze w niej udział kilka ­podmiotów działania: wskazują na Jego samego, tłum, który go otacza, i na apostołów wybranych przez Niego. Nie wiadomo jednak, kogo w tym obrazie mają reprezentować apostołowie, a kogo – tłum.

Najbardziej rozpowszechniona w teologii katolickiej interpretacja w tych pierwszych widzi obraz biskupów – to oni mają być następcami apostołów. Tłum reprezentuje w tym odczytaniu pozostałych wiernych.

Obraz ten można jednak odczytać inaczej. Wielu biblistów uważa, że ustanowienie przez Jezusa kręgu Dwunastu było prorockim gestem mającym symbolizować mesjańskie odnowienie Izraela. „Idealny” Izrael z czasu swoich początków liczył bowiem dwanaście pokoleń, pochodzących od dwunastu synów patriarchy Jakuba. W czasach Jezusa ta struktura była już tylko mityczną przeszłością. Ustanowienie kręgu Dwunastu znaczyło zatem: oto będzie znowu jak dawniej, jak przy narodzinach Bożego ludu.

W tej perspektywie nie ma sensu myśleć o biskupach jako o następcach dwunastu apostołów. Spadkobiercami – a właściwie: potomkami – kręgu Dwunastu są wszyscy członkowie mesjańskiego ludu. W tej perspektywie wśród uczniów Jezusa nie powinno być specjalnej, szczególnie wyróżnionej grupy. Jak On sam mówił: „Otóż wy nie pozwalajcie nazywać się Rabbi, albowiem jeden jest wasz Nauczyciel, a wy wszyscy braćmi jesteście. Nikogo też na ziemi nie nazywajcie waszym ojcem: jeden bowiem jest Ojciec wasz, Ten w niebie. Nie chciejcie również, żeby was nazywano mistrzami, bo jeden jest tylko wasz Mistrz, Chrystus” (Mt 23, 8-10).

Gdybym miał więc odpowiedzieć na drugą część najważniejszego pytania synodu i określić, „do podjęcia jakich kroków zaprasza nas Duch Święty, abyśmy wzrastali w naszym »podążaniu razem«”, powiedziałbym: do przezwyciężenia tego nieewangelicznego, acz głęboko w katolickiej tradycji zakorzenionego podziału na hierarchię (ojców, mistrzów, nauczycieli) i całą resztę ludu Bożego.

Kościół bez podziału

Chodzi o przezwyciężenie na poziomie mentalnym – wyzwolenie się z myślenia, iż wśród chrześcijan są jacyś „święci pasterze”, bardziej przynależni sferze ­sacrum, bliżsi Bogu i pośredniczący w kontakcie zwykłych ludzi z Nim, posiadający jakiś szczególny dostęp do boskiej prawdy, jako jedyni mogący autorytatywnie pouczać resztę wspólnoty, rządzić nią i prowadzić.

Przezwyciężenie na poziomie mentalnym to oczywiście zmiana teologicznej siatki pojęć: np. zaprzestanie używania słów „duszpasterz”, „hierarchia”, rezygnacja z narracji o pasterzach i trzodzie, duchownych i świeckich – na rzecz choćby obecnego w listach św. Pawła pluralistycznego modelu wymieniającego wiele charyzmatów i posług.

Przezwyciężenie tego podziału wiązałoby się z radykalną zmianą stylu funkcjonowania kościelnych wspólnot – nie byłyby to więcej duszpasterstwa prowadzone przez jedną osobę, ale grupy ludzi wspólnie odpowiedzialnych za siebie nawzajem.

Przezwyciężenie podziału wiązałoby się jednak również z konkretnymi zmianami strukturalnymi. Na przykład ze zmianą kościelnego prawa we wszystkich tych miejscach, w których oddaje ono decyzyjność w sprawach wspólnoty jednemu człowiekowi.

Synodalny Kościół bez podziałów nie będzie, oczywiście, możliwy, także bez bardzo głębokiej zmiany katolickiej formacji. Od przekazu formuł wiary, przykazań, pacierza znacznie ważniejsza jest nauka słuchania. Słuchania ciszy i hałasu własnego serca, wypowiedzianych i niewypowiedzianych pragnień drugiego człowieka, śpiewu kosa, szumu deszczu, milczenia gwiazd… Bo pierwsze jest, jak mówi Pismo: „słuchaj”. Cała reszta, nawet: „będziesz miłował”, przychodzi potem.©℗

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Filozof i teolog, publicysta, redaktor działu „Wiara”. Doktor habilitowany, kierownik Katedry Filozofii Współczesnej w Akademii Ignatianum w Krakowie. Nauczyciel mindfulness, trener umiejętności DBT®. Prowadzi też indywidualne sesje dialogu filozoficznego.

Artykuł pochodzi z numeru Nr 43/2021