Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Większość z siedmiu milionów mieszkańców Hongkongu zasięga rad specjalistów tej prastarej taoistycznej dziedziny wiedzy, a ponieważ nie są w ciemię bici (ani mieszkańcy, ani specjaliści), więc w sądach piętrzy się stos pozwów o odszkodowania z tytułu naruszenia lokalnego feng shui przez rządowe inwestycje. Przykładowo: jeśli miejscowa "qi" została popsuta, bo zbudowano drogę - rząd musi płacić. A ponieważ w dziedzinie infrastruktury w Hongkongu dzieje się sporo, więc odszkodowania są sute, oj sute. Oficjalnie wynoszą ponad milion dolarów, nieoficjalnie osiem razy więcej. Władze zaciskają zęby w uprzejmym uśmiechu i płacą. Przecież nawet brytyjscy okupanci musieli uszanować tradycję, więc tym bardziej teraz wstyd nie uiścić, jeśli się już tę nieszczęsną infrastrukturę zbudowało.
Tymczasem polska prasa z bezbrzeżnym zdumieniem gwałtownie rozdziera szaty nad faktem, że do 2012 miało być dwa razy więcej dróg, obwodnic i autostrad, a będzie cztery razy mniej (niż miało być). A ja się dziwię, że polska prasa się dziwi, ja jestem zdumiony faktem, że nadwiślańscy dziennikarze nie zauważają faktu istnienia Hongkongu i jego immanentnych problemów. Problemów, których dzięki mądrym nie tyle działaniom, co zaniechaniom udaje się naszym włodarzom uniknąć. Uniknąć, i to z pełnym sukcesem. Nadwiślański tygrys jest mądry po szkodzie azjatyckiego tygrysa i nie musi bulić sutych odszkodowań, bo nic nie buduje. Czysty zysk bez ryzyka, a zaoszczędzone w ten sposób pieniądze można przeznaczyć na know-how, czyli biały wywiad, który co wyliczy to wyliczy, ale zawsze wtedy powie, że ze strategicznego punktu widzenia nasze obecne drogi są o wiele lepsze niż drogi przyszłe. Bowiem nasze obecne drogi są w stanie powstrzymać nie tylko czołgi najeźdźców, nasze obecne drogi mówią no pasaran nawet ich piechocie, zręcznie wywodząc ją na manowce przy pomocy zmyślnie ustawionych paradrogowskazów (na przykład chcąc udać się z Bydgoszczy do Warszawy, należy kierować się na... Poznań oczywiście!). To odstręcza najeźdźców wszelakiej proweniencji znacznie skuteczniej niż niewątpliwa potęga polskiego lotnictwa.
Wniosek z doświadczeń azjatyckiego tygrysa przefiltrowanych dodatkowo przez bolesną polską historię tak udatnie zaprezentowaną w serialu - nomen omen - "Polskie drogi"? Tak trzymać! Nie psujmy prapolskiej "qi". Nie ma co sobie zawracać głowy infrastrukturą. Przewróciło się - niech leży. Oto nasze polskie feng shui. Naturalny rozkład miast i wsi.