Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Przykładem na to może być nie kto inny jak Paweł Apostoł, który skarży się, że w największej potrzebie, gdy zawisła nad nim groźba utraty życia, w więzieniu i podczas procesu nikt ze współwyznawców nie stanął w jego obronie. Wszyscy go opuścili.
Nawiasem mówiąc (a rzecz to godna uwagi, gdyż wciąż pokutuje w Kościele przekonanie, że pierwsi chrześcijanie to nieomal bezcieleśni aniołowie), przypuszczenia Pawła co do końca jego życia się sprawdziły. Według tradycji zginął przez ścięcie mieczem. Wiedząc o tym, Paweł mówi jednak, że tym, który Go nie zawiedzie, będzie Chrystus. On przeprowadzi Pawła przez kaźń, i to tak, że ta śmierć stanie się najdoskonalszym przykładem na to, w jaki sposób traktować Boga i mówić o Nim.
Z przypowieści o celniku i faryzeuszu wynika bowiem, że wiara wierze i moralność moralności nie zawsze jest równa. Faryzeuszowi w dojściu do Boga i w zrozumieniu, o co Bogu chodzi, przeszkadzała właśnie religijność. Porządna, chciałoby się powiedzieć, pobożność. W tym miejscu konieczna jest pewna uwaga. Nie rozglądajmy się wokół i nie lustrujmy naszych bliźnich w poszukiwaniu tych, którzy będą podobni do faryzeusza, gdyż o nas w tej przypowieści chodzi, nie o innych. Na takiej lustracji przecież faryzeuszowi powinęła się noga. Był człowiekiem wielkiej pobożności. Mówiąc po naszemu - wierzącym i praktykującym.
Ze słów jego modlitwy można wywnioskować, że nieobca jest mu wdzięczność. Dziękuje Bogu szczerze za to, że Bóg mu pobłogosławił, ustrzegł od grzechu, utwierdził w cnotliwości, wprost w niewinności. Przypomina też, że aby dojść do tego stopnia doskonałości, musiał przedsięwziąć wiele starań. Ma więc słuszny powód do dumy. I pewnie nie byłoby w tych przechwałkach niczego bardzo zdrożnego, gdyby nie pogarda dla drugiego człowieka. Pogarda wypływająca z powierzchownej obserwacji, a może co gorsza - nieświadomego, bo mocno utrwalonego przez religijny zwyczaj przekonania, że jest się w stanie drugiego człowieka prześwietlić na wylot i poznać jego tajemnicę. To znaczy dostrzec nie tylko to, co człowiek ukrywa, zataja, czego się wstydzi, o co ma nawet pretensję do siebie samego, ale to, jaki tenże człowiek jest w środku, tam najgłębiej, gdzie bije źródło człowieczeństwa.
Jednym słowem chodzi o to, czy człowiek jest z natury zły, czy dobry. Mówiąc inaczej: czy człowiek może przestać być człowiekiem?
A swoją drogą, mówiąc o faryzejskiej pobożności, może warto byłoby przypomnieć sprawę księży robotników. Jednym z powodów, dla których ówczesne władze kościelne nie chciały się zgodzić na ich istnienie i działanie, był zwyczaj odprawiania Mszy jedynie do południa. Dzisiaj możemy się uśmiechać, gorzko co prawda, ale wtedy?