Ranczo Pana Boga

Religijność na wsi się zmienia. A księża nie zawsze nadążają za nową rzeczywistością.

24.05.2015

Czyta się kilka minut

Dożynki w Klembowie k. Wołomina, 2009 r. / Fot. Bartek Kosiński / EAST NEWS
Dożynki w Klembowie k. Wołomina, 2009 r. / Fot. Bartek Kosiński / EAST NEWS

Mała wieś na Mazowszu, kilkaset „starych” domów i rozbudowane „działki”, czyli całe dzielnice, w których osiedlili się przyjezdni. Jacek wraca tu w weekendy z Warszawy, gdzie chwyta się różnych zleceń jako grafik komputerowy. Wspomina stare czasy. Kiedy w jego parafii remontowano kościół, na msze przyjeżdżał proboszcz z miasta i odprawiał w budynku gospodarczym albo remizie. Ludzie przychodzili na piechotę, czasem po siedem, osiem kilometrów, bo do własnej parafii mieli dalej niż do remizy. Nie było ministrantów, tylko jeden kościelny, który wszystko robił sam. Nie było organisty, chórów szkolnych i chórów starców, jak dzisiaj. Nie było sypania kwiatków na Boże Ciało. W Wielkanoc, na rezurekcji, nie było strażaków ochotników, petard. Nie, petardy jednak były zawsze. Przede wszystkim było poczucie wspólnoty.

– Mało kogo tutaj znam – szepcze Jacek, kiedy stoimy przed jego kościołem i patrzymy na schodzących się wiernych. A raczej zjeżdżających. Przed kościołem, na placu wyłożonym drobnym, eleganckim żwirem parkują audi, skody, BMW i ople. Z samochodów wysiadają eleganckie, ufryzowane panie i panowie w garniturach. To mieszkańcy „działek”.

– O, dzień dobry pani! – woła nagle Jacek do staruszki w znoszonej jesionce. – To sąsiadka. 80 lat, reumatyzm, ale co niedzielę przychodzi tu na własnych nogach.

Życie religijne na polskiej wsi się zmienia. Potwierdzają to badania, dane statystyczne, opinie socjologów. I mieszkańców. Zmienia się na gorsze czy lepsze? Na to pytanie trudno znaleźć odpowiedź. Należałoby zapytać inaczej: czy to religijność nadal wyłącznie „wiejska”, czy może już „wiejsko-miejska”?

Zaburzony system wartości

„Religijność mieszkańców wsi – ze względu na wysokie, znacząco wyższe niż w miastach, przywiązanie do praktyk religijnych i częstsze zachowywanie tradycji świątecznych o charakterze religijnym – ciągle można określać mianem tradycyjnej – czytamy w podsumowaniu raportu z badania CBOS-u „Religijność polskiej wsi” ze stycznia 2014 r. Okazuje się jednak, że ta tradycyjna wiejska religijność również podlega zmianom i wewnętrznemu różnicowaniu – nie tylko ze względu na cechy demograficzne. Linie podziałów w tym zakresie wyznacza między innymi pochodzenie społeczne, a w pewnym stopniu również źródło utrzymania”.

Jak wynika z danych CBOS-u, poziom religijności spada w podobnym tempie zarówno w mieście, jak i na wsi. W ciągu ostatnich ośmiu lat odsetek osób wierzących i regularnie praktykujących zmniejszył się na wsi z 67 do 58 proc. Tyle że odsetek wierzących na wsi jest ciągle dużo większy niż w mieście. Mieszkańcy wsi zdecydowanie częściej niż miastowi wyrażają niezachwianą wiarę w Boga (70 proc. wobec 55 proc.), częściej deklarują codzienną modlitwę (47 wobec 38 proc.), częściej też podtrzymują tradycje bożonarodzeniowe o charakterze religijnym.

Religijność polskiej wsi

Spada liczba praktykujących regularnie, wzrasta odsetek tych, którzy uczestniczą we mszy od czasu do czasu. Nadal spory odsetek przywiązuje wagę do praktyk i zwyczajów religijnych przy okazji świąt, takich jak udział w pasterce, odczytywanie Pisma Świętego, dzielenie się opłatkiem ze zwierzętami, wypatrywanie pierwszej gwiazdki, wkładanie siana pod obrus. Jednocześnie dużo rzadziej niż w mieście wyrażana jest niepewność co do kwestii fundamentalnej: istnienia życia po śmierci. Mieszkańcy wsi, w przeciwieństwie do mieszkańców miast, nadal niezachwianie wierzą w życie pozagrobowe.

Eksperci są jednak zgodni, że struktura wiejskiej religijności, czy raczej „pobożności ludowej”, wyraźnie się zmienia w stosunku do poprzednich lat.

– To, o czym mogliśmy czytać na temat kultury wsi w źródłach XIX- i XX-wiecznych, odeszło. Niemniej, kultura ludowa funkcjonuje w wymiarze symbolicznym, co widzimy w tzw. etnodesignie, folku. Ta jej strona jest ciągle chętnie eksplorowana i eksploatowana – tłumaczy dr Tomasz Kalniuk, etnolog z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu, który realizuje właśnie badanie dotyczące sfery sacrum w kulturze ludowej na przykładzie jednej z małopolskich wsi. – Obserwujemy jednak faktyczny zanik kultury ludowej, tak w sferze materialnej, jak i w sferze relacji społecznych.

– Kluczem do zrozumienia obecnego stanu wiejskiej religijności jest system wartości – mówi dr Piotr Nowak, socjolog wsi z Uniwersytetu Jagiellońskiego. – Kiedyś był on kompletny i poukładany. Było gospodarstwo, każdy dzień miał swój rytm, każdy miał zadanie do wykonania. W pewnym momencie, w wyniku wielu różnych czynników, ten rytm został zaburzony. Dziś na wsi oprócz rolników są ludzie pracujący w różnych zawodach, wyjeżdżający za granicę, reprezentujący różne style życia. System wartości się rozprasza, ludzie w tym chaosie poszukują odpowiedzi na pytanie: „jak żyć?”. A przede wszystkim: „co jest w życiu najważniejsze?”. Ze smutkiem stwierdzam – to widać w moich badaniach – że Kościół jako instytucja w tej sytuacji bardzo często nie spełnia swej funkcji.

Do kościoła raz do roku

Tata Jacka jest rolnikiem od kilku pokoleń. W traktorze wozi medalik z św. Krzysztofem, który przechodzi ze ojca na syna, a pamięta jeszcze czasy głębokiego stalinizmu. Od kilkudziesięciu lat na każde Boże Ciało ojciec Jacka przygotowuje z sąsiadami ołtarz, który potem ksiądz proboszcz święci podczas uroczystej mszy. Każda wieś przygotowuje swoją konstrukcję (czasem to budowle na dwa metry). Trochę ze sobą rywalizują, bo to jednak prestiż, jak któryś ołtarz spodoba się księdzu szczególnie. Prestiż odczuwają oboje rodzice Jacka. Wątpią, żeby ludzie z „działek” w ogóle wiedzieli o takiej tradycji.

– Ale nie to najbardziej mnie wkurza. Miastowi niech sobie żyją, jak chcą, inna sprawa: tutejsi – złości się przy herbacie tata Jacka. – Kiedyś budowanie ołtarza to była okazja, żeby się spotkać, pogadać, popić czasem. Zdarzyło się, że proboszcz nawet przyjechał na rowerze, posiedział, pośmiał się. Było czuć, że coś się ważnego robi, że jak któremuś noga się powinie, to inni rękę wyciągną. I o to w tym chodziło. A dzisiaj? Zebrać trzy baby do robienia to już jest cud. Ja sam rodzynek z chłopów jestem. Reszta odmawia. Nie chce im się i już, nie zależy im. I tylko plotki z innych wsi przychodzą, że ci projekt ołtarza z internetu ściągnęli, a tamci kupili gotowy na giełdzie towarowej.

W krótkiej rozmowie proboszcz parafii Jacka powie nam: – Parafianie chcą uczestniczyć w życiu Kościoła, angażują się. Czasem sami proszą, żebym znalazł im jakieś zajęcie. Ale ze smutkiem muszę przyznać, że na mszach jest ich coraz mniej. Odważyłem się i powiedziałem o tym podczas ostatniego święcenia pokarmów, kiedy kościół wypełnił się po brzegi: „Cieszę się, że jest nas tak wielu, ale cieszyłbym się, gdyby było tak co tydzień”.

Wieś poszukuje tożsamości

Według naukowców badających religijność wsi, jej zmiany mogą być spowodowane. Polska wieś zmieniła się przede wszystkim po wejściu do Unii Europejskiej. Według Tomasza Mincera, redaktora naczelnego „Miesięcznika Ewangelickiego”, na zmiany mogły mieć wpływ inwestycje w tzw. „infrastrukturę czasu wolnego. Socjologowie wskazują z kolei na zmiany w strukturze pracy na wsi. Najbardziej przywiązani do praktyk religijnych pozostają rolnicy, których odsetek ciągle się zmniejsza. Reszta to pracownicy innych sektorów i „napływowi” z miasta, których migracja jest efektem postępującej suburbanizacji.

– Mamy dziś do czynienia z głębokimi zmianami struktury społecznej współczesnej wsi – mówi dr Tomasz Kalniuk. – Wiejska populacja bardzo się zmniejszyła. Wieś zasiedlają dziś przyjezdni z Polski i z Europy, dla których nie stanowi ona właściwej przestrzeni życia, a jedynie przebywania, zamieszkiwania (często sezonowego).

– Wieś była kiedyś homogeniczna, jednorodna. Wszyscy mieli mniej więcej ten sam styl życia i ten sam cel – mówi dr Piotr Nowak. – Dziś nie ma czegoś takiego jak jednorodna kultura wsi. Następuje jej fragmentaryzacja. Mamy do czynienia z wielością, a nie jednością. Każdy chce żyć po swojemu.

Cechą tzw. religijności ludowej był, wg dr. Kalniuka, jej społeczny charakter.

– W przypadku braku więzi, z czym mamy dziś do czynienia na wsi, pozwala to jedynie na symboliczne z nią obcowanie albo na obserwowanie jej ginięcia – tłumaczy etnolog. – Starsi mieszkańcy w swych opowieściach przedstawiają mi miniony świat, a te wspomnienia stoją w opozycji do stanu aktualnego. Z opowieści tych wynika, że dawniej ludzie byli bardziej religijni – do kościoła „to mało kto nie chodził”, nie tylko na msze, ale i na nabożeństwa.

– Dzisiaj wieś poszukuje swojej tożsamości – dodaje dr Nowak. – Miastowi, którzy budują swoje domy na wsiach, nie przejmują wiejskiego stylu życia. Podczas gdy w mieście mamy do czynienia z rozwojem grodzonych osiedli, na wsi wokół nowo wybudowanych domów stawia się wysokie, betonowe ogrodzenia. Ludność napływowa manifestuje swoją odrębność.
Ważną rolę odgrywają w tym procesie relacje między przestrzenią a człowiekiem.

– Kiedyś to przestrzeń definiowała człowieka, styl jego życia, obyczaje – tłumaczy Nowak. – Dziś to człowiek podporządkowuje sobie przestrzeń. On ją „uczłowiecza”. Jak to wpływa na strukturę wiejskiej religijności? Liczba wierzących i praktykujących na wsi spada, bo to ludzie, którzy przeprowadzili się z miasta, najczęściej deklarują ateizm. Podczas badań terenowych spotkałem się z ciekawym zjawiskiem. Trzeba było odrestaurować boisko, postawić bramki itd. Wszyscy – łącznie z „nowymi” mieszkańcami z miasta – zgodnie uznali, że to potrzebna inicjatywa. Ale kiedy przyszło co do czego, rdzenni mieszkańcy przyszli z łopatami, a „nowi” przysłali wynajętych pracowników. Sami nie mieli zamiaru pracować.

Ludzie się ogarnęli

Pozytywnie zmienia się życie wokół parafii. O ile dawniej, jak wynika choćby z książek Edwarda Ciupaka z lat 60. i 70., polskie parafie nie organizowały życia mieszkańców, o tyle dziś angażują dużo skuteczniej, i to przede wszystkim młodych. Organizują schole, grupy dyskusyjne, wycieczki. W większych, bardziej zamożnych parafiach wydaje się gazetki parafialne, do których teksty przygotowują uczniowie i nauczyciele z lokalnych szkół, a nawet radni.

W parafii Jacka funkcjonują dwie oddzielne, tak samo ważne rady: parafialna i gospodarcza. W pierwszej decyduje się m.in. o kalendarzu wydarzeń, w których parafia ma wziąć udział. Druga planuje budżet. Obie spotykają się regularnie, proboszcz szanuje ich zdanie. W sąsiedniej parafii, chociaż rad nie ma, proboszcz stworzył perfekcyjną organizację. Parafianie dbają o trawnik przed kościołem i kwiaty w kościele, regularnie wyznaczani są ci, którzy w danym tygodniu sprzątają świątynię.
Uroczystości i większe święta w parafii Jacka wyglądają jak reżyserowane. W mszach uczestniczą strażacy, uczniowie szkoły i zwykli mieszkańcy. Noszą święte obrazy w procesjach, organizują transport dla odwiedzających parafię gości. Zdarza się, że zostawiają pracę w polu, żeby zdążyć na uroczystość.

– Gdybyś ich widział! – mówi Jacek. – Wygoleni, wypachnieni. To na pewno zmiana na plus. Mówiąc krótko, ludzie się po prostu ogarnęli. Co nie znaczy, że są bardziej gorliwi. Może to tylko powierzchowna zmiana?

Według Jacka to zasługa księdza, który jest „światowy”, jednak odwiedza parafian nie tylko po kolędzie. A ludzie starają się angażować, bywać.

– To chyba dobre słowo – uśmiecha się Jacek. – Ludzie dzisiaj „bywają” w kościele.

Kościół wyalienowany

Według dr. Nowaka Kościół w wielu przypadkach nie wypełnia jednak ważnej funkcji integracyjnej. Nie jest już ostoją w problemach. Nie jest również, jak kiedyś, zakorzenioną częścią społeczeństwa. Częściej raczej instytucją oddzielną, zewnętrzną. Reprezentantem elit, jak władza samorządowa.

– Podzielę się na koniec pewną smutną, ale prawdziwą obserwacją – mówi dr Nowak. – Od lat dramatycznie rośnie liczba samobójstw na wsi. Najczęściej zabijają się mężczyźni. Wiąże się to ze znacznym spadkiem roli mężczyzny, jego prestiżu. Mężczyzna bardzo często po prostu „nie daje rady”, przestaje być głową rodziny. I niestety, muszę stwierdzić, że Kościół nie odgrywa w takich sytuacjach roli integrującej. Sam denerwuję się, kiedy podczas badań na plebaniach widzę tabliczki, że kancelaria jest czynna jeden, dwa dni w tygodniu. A co z resztą czasu? Ludzie, z którymi rozmawiam, czują się osamotnieni. Kościół im nie pomaga, co więcej – oni sami nie traktują go jak instytucji, w której mogą tej pomocy szukać. Kiedyś ksiądz był z „ludem”, dzisiaj – obok „ludu”. ©

Imię bohatera na jego prośbę zostało zmienione.

Jaka jest wiara na wsi i jak w nowych warunkach ewangelizować środowisko wiejskie? Zastanawiać się będą nad tym uczestnicy III Ogólnopolskiego Kongresu Nowej Ewangelizacji, który w dniach 28 – 31 maja odbędzie się w sanktuarium Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny w Skrzatuszu koło Piły. Swój udział zapowiedzieli m.in. biskup koszalińsko-kołobrzeski Edward Dajczak oraz prymas Polski abp Wojciech Polak. „Odebrałem w ciągu ostatnich tygodni niemało sygnałów (delikatnych – bo do mnie), że temat jest trudny... Nie dziwię się. Wiele wspólnot bardzo dynamicznych w miastach nie ma niemal żadnego doświadczenia posługi na wsiach... Tymczasem temat jest fascynujący...” – napisał na stronie www.nowaewangelizacja.org organizator kongresu bp Grzegorz Ryś.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Reporter, z „Tygodnikiem” związany od 2011 r. Autor książki reporterskiej „Ludzie i gady” (Wyd. Czerwone i Czarne, 2017) o życiu w polskich więzieniach i zbioru opowieści biograficznych „Himalaistki” (Wyd. Znak, 2017) o wspinających się Polkach.

Artykuł pochodzi z numeru TP 22/2015