Narcyz może okazać się drapieżcą. Jezuita i psychoterapeuta ks. Jacek Prusak o sprawie Macieja Sz.

W Kościele charyzmatycznym księżom daje się wolną rękę, bo gromadzą tłumy. Nad ich zachowaniami przechodzi się do porządku dziennego. Taka postawa zgubiła i dominikanów, i nas.

17.11.2022

Czyta się kilka minut

Ks. Jacek Prusak / Fot. Grażyna Makara /
Ks. Jacek Prusak / Fot. Grażyna Makara /

Maciej Müller: Reportaż Pauliny Guzik na portalu „Więzi” opowiada o krzywdach, jakie wyrządził młodym dziewczynom popularny jezuicki kaznodzieja o. Maciej Sz., a także o bezradności przełożonych zakonnych wobec niego. O czym się rozmawia w zakonie po ujawnieniu tej sprawy?

O. Jacek Prusak SJ: Większość jezuitów nie słyszała o problemach związanych z o. Maciejem Sz. i dowiedziała się o nich z reportażu. Jest szok, zgorszenie i żal, ale również postawy obronne. Niektórzy uważają, że materiał jest „ustawiony” i że to element akcji medialnej przeciw Kościołowi, ale to reakcja głównie starszych jezuitów.

A Ty wiedziałeś o tym wcześniej?

Tak, bo na różnych etapach dwóch ostatnich prowincjałów konsultowało się ze mną w kwestiach terapeutyczno-medycznych, ale dotychczas nie znałem szczegółów. Zawsze jednak podkreślałem, że Maciej Sz. z siebie robi ofiarę, nie widać u niego żadnej prawdziwej skruchy, i że manipuluje swoim otoczeniem. W przygotowaniu reportażu nie brałem udziału, a żadna z jego ofiar nie kontaktowała się ze mną.

Jak oceniasz oświadczenie prowincji wydane po publikacji?

Cieszy mnie, że w centrum uwagi stawia ofiary, a nie zakon czy – nie daj Boże – sprawcę. I że zaprasza inne osoby skrzywdzone przez któregoś z zakonników o zgłoszenie tego do władz prowincji. Mam nadzieję, że z takiej deklaracji wynikną konkretne postawy wobec ofiar i ich najbliższych. Szkoda tylko, że do przyjmowania takich zgłoszeń nie upoważniono żadnej kobiety, a podano po prostu adres i telefon kurii. Dowiedziałem się, już po publikacji oświadczenia, za pośrednictwem osób do tego upoważnionych, że są takie ofiary, i że hamuje je lęk przed kontaktem z kolejnym współbratem Macieja Sz.

Prowincjał o. Wojciech Ziółek mówi w reportażu „Więzi”: „Zaprzestanie dalszego drążenia tej sprawy wydawało mi się wyrazem szacunku” wobec ofiary.

Podobnie jak w przypadku dominikanina Pawła M. widać tu nieporadność przełożonych. O. Ziółek zasłania się dobrem ofiary: nie chciała tego, więc nie drążył. Pozostawienie Macieja Sz. z jego tajemnicami to nie przejaw troski o ofiary, tylko ich opuszczenie. O. Ziółek uważa, że go ukarał, tymczasem trudno jego decyzję nazwać karą. Wysłanie jezuity do domu rekolekcyjnego jest na ogół traktowane jako wyróżnienie – to ani nie kara, ani nie pokuta, skoro prowadził tam posługę rekolekcjonisty, a dom rekolekcyjny to nie ośrodek resocjalizacyjny. Macieja Sz. przeniesiono tam, aby nie miał bezpośredniego kontaktu z małoletnimi – ale przecież miał kontakt z pełnoletnimi, a wiadomo było, że wykorzystywał osoby dorosłe. Dlatego dziwią mnie zapewnienia o. Ziółka, że żadnych swoich decyzji nie żałuje, bo ogłaszanie swojej nieomylności jest zawsze problematyczne.

Jego następca, o. Jakub Kołacz, przyznaje: „Myśmy się wtedy wszyscy uczyli, jak to robić, jak załatwiać te sprawy”.

To prawda, że przełożeni uczyli się reagować – pytanie, na ile się nauczyli? W reportażu obserwujemy spór dwóch prowincjałów o rozumienie kary kościelnej. Żaden z nich nie jest kanonistą i żaden z nich w swojej konsulcie kanonisty nie miał. Nie rozumiem, dlaczego nie usiedli przy wspólnym stole z kanonistą, który rozstrzygnąłby, który z nich ma rację. Oczywiście z postawy o. Kołacza widać, że się uczy – początkowo był wobec Sz. zachowawczy, potem zdecydowany, a na pewno nigdy obojętny. Uczył się na własnych błędach i trzeba docenić, że publicznie się do nich przyznał. Ojcowie Ziółek i Paszyński podkreślają natomiast, że nie mają sobie nic do zarzucenia, i wygląda na to, że jeden powiela błąd drugiego, nazywając karą kanoniczną zwykłe przenosiny Macieja Sz. z jednej placówki zakonnej na inną.

Co właściwie powinno się zaoferować ofierze, kiedy się ona zgłasza?

Trzeba dać jej przestrzeń, żeby wyraziła swój ból, złość, żeby opowiedziała o krzywdzie. Nie wolno jej „przesłuchiwać” – tak, jakby sama była czemuś winna. Warto zapytać, jakiej formy wsparcia oczekuje od zakonu – i nie podkreślać na wstępie, że w grę nie wchodzi zadośćuczynienie finansowe. Absolutnym minimum jest finansowe wsparcie terapii.

Jak oceniasz zachowanie prowincjałów jezuickich wobec ofiar?

Postawa każdego z nich była przynajmniej poprawna. Ofiary nie były zastraszane, ignorowane ani zniechęcane, jak to bywało w innych przypadkach. Żadna z ofiar nie skarżyła się na złe postępowanie i to jest element pozytywny w tej sprawie. W historiach opisanych przez Paulinę Guzik widać jednak, że wykorzystane seksualnie osoby dorosłe są traktowane – zarówno w Polsce, jak i w Watykanie – jako ofiary drugiej kategorii.

Wygląda na to, że przypadek skrzywdzenia seksualnego osoby dorosłej wiąże się z jakąś luką proceduralną czy nawet prawną.

Normy kościelne istnieją i zostały w ostatnich latach zaostrzone. Dotąd, o ile nie doszło do gwałtu, zdarzenie takie traktowano jako przejaw słabości, jako zgorszenie. Obecnie prawo precyzuje, że jeśli doszło do wykorzystania osoby dorosłej w kontekście duszpasterskim, jest to przestępstwo kanoniczne. Jednak co innego zmiana prawa, co innego zmiana mentalności. Wciąż łatwo o myślenie: skoro była dorosła, to wiedziała, na co się decyduje. Najczęściej, jeśli sprawa wyszła na zewnątrz, to sprawcę jakoś karano, a jeśli nie, wystarczała pokuta w konfesjonale. Krzywdę osób dorosłych marginalizowano.

W prawodawstwie Franciszka pojawia się kategoria dorosłych osób bezradnych.

Bezradność dotyczy pewnych upośledzeń, np. deficytów poznawczych, z których wynika podatność na manipulację i niezdolność do oceny własnej sytuacji. Ale to nie przypadek ofiar Macieja Sz. On wykorzystywał kontekst kościelny – czy wspólnotę „Magis”, czy dom rekolekcyjny – do wchodzenia w kontakt seksualny z osobami, które przyszły do niego po posługę duchową. Bez względu na to, czy były to osoby małoletnie czy pełnoletnie – było to nadużycie.

Czy sposoby „urabiania” osoby dorosłej przez drapieżcę seksualnego są podobne jak w przypadku molestowania nieletnich?

W przypadku osoby małoletniej sprawca usiłuje zastąpić jej jakąś ważną osobę, np. ojca. Być dla niej takim ojcem, jakiego nie miała. Buduje zaufanie do siebie na zasadzie relacji rodzic-dziecko. W przypadku osoby dorosłej sprawca stara się dobrze poznać ofiarę i szuka jej niezrealizowanych potrzeb, deficytów emocjonalnych oraz traum. Obiecuje uleczenie zranień duchowych – do czego ma prowadzić uzdrowienie sfery cielesnej. I tu dochodzi do wykorzystania. Choć także w tym kontekście poszukiwanie „zastępczego ojca” odgrywać może olbrzymie znaczenie, bo przecież dla wykorzystanych nastolatek to był „ojciec Maciej”.

„Miał taką filozofię, że jak się otworzę fizycznie, to otworzę się też duchowo” – tak wspomina Macieja Sz. jedna z bohaterek reportażu. To chyba wspólny mianownik dla Macieja Sz., Pawła M. czy kilku charyzmatyków francuskich.

Mieli dostęp do ofiar, władzę duchową i środki, które oferowali jako pomoc na wszystkie problemy. Wszyscy oni sami byli jednostkami skonfliktowanymi wewnętrznie, zaburzonymi. Duchowość była tylko przykrywką i narzędziem do wykorzystania ofiar. Na zewnątrz było to nazywane charyzmatem.

Problem z instytucjami kościelnymi polega na tym, że narcyzm traktuje się w nich jako przejaw charyzmy. Charyzmatycznym księżom daje się wolną rękę, bo gromadzą w kościele tłumy. Nad ich zachowaniami przechodzi się do porządku dziennego – np. Sz. miał wyjątkowo ordynarne poczucie humoru, ale mówiło się, że „on taki jest”.

Taka postawa zgubiła i dominikanów, i nas. Bo narcyz, który na zewnątrz jest gwiazdorem, za zamkniętymi drzwiami może okazać się drapieżcą.


Dziesiątki świadectw, apeli, komentarzy i głosów ekspertów – o sprawie wykorzystywania seksualnego, zmowie milczenia i innych grzechach polskiego Kościoła piszemy konsekwentnie od lat: Po stronie ofiar

Reportaż Pauliny Guzik na portalu „Więzi”

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz działu „Wiara”, zajmujący się również tematami historycznymi oraz dotyczącymi zdrowia. Należy do zespołu redaktorów prowadzących wydania drukowane „Tygodnika” i zespołu wydawców strony internetowej TygodnikPowszechny.pl. Z „Tygodnikiem” związany… więcej
Jezuita, teolog, psychoterapeuta, publicysta, doktor psychologii. Dyrektor Instytutu Psychologii Uniwersytetu Ignatianum w Krakowie. Członek redakcji „Tygodnika Powszechnego”. Autor wielu książek, m.in. „Wiara, która więzi i wyzwala” (2023).