Fala ujawnień sprawców wykorzystania seksualnego

KS. PIOTR STUDNICKI: Jeszcze kilka lat temu usłyszałem opinię, że nas ochronił komunizm, bo wpływy Zachodu były mniejsze, a poza tym Kościołowi zabrano katechizację w szkołach, więc księża mieli mniejszy dostęp do małoletnich.

29.05.2023

Czyta się kilka minut

Obrady Konferencji Episkopatu Polski w Poznaniu, kwiecień 2016 r. / MARCIN MAZUR / BP KEP / MATERIAŁY PRASOWE
Obrady Konferencji Episkopatu Polski w Poznaniu, kwiecień 2016 r. / MARCIN MAZUR / BP KEP / MATERIAŁY PRASOWE

ANNA GOC: Dziennikarze Tomasz Krzyżak i Piotr Litka ustalili, że w latach 1944-89 władze PRL zajmowały się 121 sprawami wykorzystania seksualnego małoletnich przez duchownych. Jaką wiedzę o sprawcach i osobach pokrzywdzonych ma dzisiaj Kościół?

KS. PIOTR STUDNICKI: Episkopat Polski przy pomocy Instytutu Statystyki Kościoła Katolickiego przeprowadził dotąd cztery kwerendy statystyczne. Mamy informacje o blisko 900 oskarżonych i sprawcach i ponad 1200 skrzywdzonych małoletnich. Połowa z nich miała mniej niż 15 lat. Dane pokazują skalę zgłoszeń, a nie skalę krzywdy.

Do skali zgłoszeń wątpliwości były już przy pierwszej prezentacji danych. Przypomnijmy: raport episkopatu z 2019 r. zawierał dane o 382 sprawcach i 625 pokrzywdzonych. Ojciec Adam Żak mówił rok wcześniej w wywiadzie dla „Tygodnika Powszechnego”: „Wszystko, co wiemy albo będziemy wiedzieli o liczbie zgłoszeń lub skazań, może się okazać wierzchołkiem góry lodowej”. To zdanie jest aktualne?

Jeśli w 2019 r. mieliśmy informacje o 382 sprawcach, a dzisiaj, zaledwie cztery lata później, wiemy o 900, to znaczy, że już przeżywamy falę ujawnień. Są to sprawy wykorzystania seksualnego małoletnich przez duchownych i zakonników zgłoszone w diecezjach i zakonach męskich od 1990 do końca 2022 r. Najstarsze ze zgłoszonych przestępstw popełniono w latach 50.


PRZECZYTAJ TAKŻE: Obecny czas jest szczególnie trudny. Odkrycie olbrzymiego zasięgu nadużyć wydaje się stawiać organizację Kościoła pod wielkim znakiem zapytania – pisze KS. ADAM BONIECKI >>>>


Dziennikarze zajęli się kwerendą archiwalną, czyli okresem od 1944 do 1989 r. Dlaczego Kościół dotąd tego nie zrobił?

Odpowiem cytatem z papieża Franciszka.

Wolałabym rozmawiać z księdzem Piotrem Studnickim.

Podpisuję się pod tym, co powiedział papież: „Pasterz czasem idzie przed owcami dając dobry przykład, czasem obok, towarzysząc im, a czasem idzie za owcami, ponieważ ich węch pozwala mu rozpoznać nowe drogi”. Myślę, że to jest ten trzeci przypadek.

Nie rozumiem. Zapytam inaczej: dlaczego polski episkopat nie zajął się kwerendą archiwalną, czyli nie zrobił tego, co zrobiły np. episkopaty Niemiec, Francji i Portugalii? A wcześniej Irlandii, Stanów Zjednoczonych, Australii czy Anglii i Walii.

Myślę, że dopiero dojrzeliśmy do odważnego spojrzenia wstecz, rozliczenia się z przeszłością. I wzięcia za nią odpowiedzialności.

Mówi Ksiądz o „księżach ­pasterzach”, którzy idą za „dziennikarzami owcami”, zdając się na ich węch – gdzie tu jest wzięcie odpowiedzialności?

Decyzja o rozpoczęciu prac nad komisją jest krokiem w stronę wzięcia odpowiedzialności. Mógłbym przecież zapytać: dlaczego dziennikarze dopiero teraz zrobili kwerendę w archiwach IPN, skoro dokumenty są dostępne od kilkunastu lat?

Zostałabym jednak przy fakcie, że dziennikarze zrobili kwerendę archiwalną w IPN oraz w Archiwum Akt Nowych i że nie mają szansy jej wyników porównać z archiwami kościelnymi, które są dla dziennikarzy opisujących od lat przypadki pedofilii w Kościele zamknięte.

Jeśli chodzi o badania archiwalne, takiej poważnej kwerendy, jaką zrobili redaktorzy Litka i Krzyżak, do tej pory nie było. Żeby było jasne, to nie jest mój zarzut wobec kogokolwiek. Mnie też trudno zrozumieć, dlaczego potrzebowaliśmy aż tyle czasu, żeby rozpocząć proces rozliczania się z przeszłością. Widzę to jednak tak: wszyscy dojrzewamy do zmierzenia się z dramatem wykorzystania seksualnego – ludzie świeccy dojrzewają, dziennikarze dojrzewają i duchowni dojrzewają.

Archiwa kościelne będą dostępne dla dziennikarzy?

Nie przypuszczam. Warto zauważyć, że komisje powoływane przez Kościół we wspomnianych przez panią państwach składały się z ekspertów różnych dyscyplin naukowych, a nie dziennikarzy.

Dziennikarze pracując nad materiałami także potrzebują materiałów z archiwów, w tym kościelnych. Czy archiwa kościelne będą dostępne dla członków polskiej komisji?

W marcu polscy biskupi zdecydowali o rozpoczęciu prac nad powołaniem komisji niezależnych ekspertów. Delegat ds. ochrony dzieci i młodzieży wraz ze współpracownikami opracowuje koncepcję i założenia metodologiczne takiej komisji, które chce przedstawić biskupom w czerwcu na zebraniu plenarnym episkopatu. Analizujemy raporty, m.in. z Francji i Portugalii, pod kątem przeprowadzonych tam badań. Jeśli chodzi o komisję polską, to na pewno biskupi wyrazili oczekiwanie przeprowadzenia badań archiwalnych – zarówno w archiwach państwowych, jak i kościelnych. Zakładam więc, że komisja będzie miała możliwość przejrzenia archiwów kościelnych. Być może więcej szczegółów pojawi się w czerwcu.


JAN PAWEŁ II STAŁ SIĘ KOLEJNYM POLSKIM CHOCHOŁEM. Papież, który był postacią wyjątkową i złożoną, działającą w skomplikowanych warunkach historycznych, został sprowadzony do wymiarów płaskiego obrazu, mocno trzymanego w rękach przez polityków, także kościelnych >>>>


Jaka jest struktura archiwów kościelnych? Gdzie są dokumenty dotyczące wykorzystania seksualnego małoletnich przez duchownych?

Nie pracuję w archiwach kościelnych.

Sądziłam, że szef Biura Delegata KEP ds. Ochrony Dzieci i Młodzieży ma dostęp do archiwów kościelnych, w których jest dokumentacja dotycząca sprawców i pokrzywdzonych.

Nie ma. Prowadzenie postępowań kanonicznych nie należy do zadań delegata KEP ani jego biura.

A gdyby Ksiądz chciał przejrzeć archiwa, to mógłby?

Oryginały akt z postępowania wstępnego przeprowadzonego w diecezji lub zgromadzeniu zakonnym są przekazywane Dykasterii Nauki Wiary, która prowadzi dalszą część postępowania kościelnego. Od tego momentu akta są własnością Stolicy Apostolskiej i to ona musi wyrazić zgodę na ich udostępnienie, nawet jeśli kopie tych akt znajdują się w archiwach diecezji lub zakonu. To dlatego episkopaty Francji i Portugalii prosiły Stolicę Apostolską o zgodę na dostęp do kościelnych akt dla członków komisji.

Czyli musiałby Ksiądz poprosić o zgodę Stolicę Apostolską?

Tak.

Portugalską komisją kierował psychiatra dziecięcy, który zajmuje się ochroną dzieci. Czy w Polsce takie rozwiązanie jest możliwe?

Mam nadzieję, że również w Polsce niezależną komisją będzie kierowała osoba, co do której kompetencji i bezstronności nie będzie wątpliwości. Na tym etapie nie jestem w stanie powiedzieć nic więcej. Zarówno główne założenia komisji, jak i jej skład muszą najpierw zatwierdzić biskupi.

Czy jako Biuro Delegata ds. Ochrony Dzieci i Młodzieży rozważacie szkolenia dla biskupów w zakresie psychologicznych aspektów wykorzystania seksualnego?

Dotychczas przeprowadziliśmy takie szkolenia dla wyższych przełożonych żeńskich zgromadzeń zakonnych. Trwają ustalenia, by podobne szkolenie przygotować dla przełożonych zakonów męskich. W następnym etapie chcielibyśmy je również zorganizować dla biskupów. Mam nadzieję, że się uda.

Dlaczego jesteśmy co najmniej kilka lat za innymi krajami z decyzją o powołaniu niezależnej komisji, która zajmie się zbadaniem skali wykorzystania seksualnego małoletnich przez duchownych?

Zanim powoła się niezależną komisję, warto zrobić badania, które pozwolą przybliżyć skalę problemu. Inne kraje, np. Francja, także zbierały najpierw dane wewnątrz Kościoła, a potem decydowały się na powołanie komisji.


SEKS, WŁADZA I PRZEŻYCIA MISTYCZNE: RAPORT O UPADKU DUCHOWEGO AUTORYTETU. Historia postępków Jeana Vaniera pokazuje, jak w życiu mogą mieszać się szczytne pragnienia, biologiczne impulsy i krzywdzące działania >>>>


Inną kwestią jest fakt, że do tej pory nie mieliśmy odwagi spojrzenia w przeszłość. Skupiliśmy się na budowaniu systemu prewencji, na pomocy osobom skrzywdzonym, zabrakło natomiast determinacji, żeby zmierzyć się z przeszłością. Baliśmy się przyznać do ignorancji, do zaniedbań, do błędów. W Kościele w Polsce mocne było przekonanie, że to Zachód ma problem, a nie my. Jeszcze kilka la temu usłyszałem opinię, że nas ochronił komunizm, bo wpływy Zachodu były mniejsze, a poza tym Kościołowi zabrano katechizację w szkołach, więc księża mieli mniejszy dostęp do małoletnich.

Kwerenda dziennikarzy „Rzeczpospolitej” obala tę tezę.

Nasze myślenie o historii nie ułatwia przyjęcia do wiadomości, że w historii Kościoła były sprawy, których powinniśmy się wstydzić. Jako Kościół wychodziliśmy z komunizmu z poczuciem dumy i satysfakcji. Teraz wiemy, że obok prawdziwych powodów do dumy są także powody do wstydu. Mamy też przestępców w sutannach – byli księża, którzy krzywdzili dzieci, współpracowali ze służbami.

Z jakimi reakcjami wewnątrz Kościoła spotyka się Ksiądz, gdy mówi o tych dwóch stronach historii?

Moje doświadczenia są różne, ale przeważają pozytywne. Wraz z zarządem Fundacji Świętego Józefa dużo jeździmy po Polsce i spotykamy się z osobami odpowiedzialnymi w diecezjach za reagowanie na przestępstwa seksualne, pomoc pokrzywdzonym oraz prewencję. Mam w pamięci dobre, merytoryczne rozmowy, liczne pytania, z których wynika, że jest chęć do wspólnego działania.

Czasem trafiamy też na opór. Nie tyle wobec naszej działalności, co wobec tematu pedofilii w Kościele. Księża czują się tym tematem napiętnowani. Opowiadają, że mają wrażenie, jakby w odbiorze społecznym wszyscy byli pedofilami. Staramy się ich również wspierać. Wyjaśniać, że naszymi działaniami nie chcieliśmy powiedzieć, że wszyscy jesteśmy winni. Tylko że ciąży na nas, jako instytucji, odpowiedzialność za pomoc skrzywdzonym.

Warto dodać, że jak wynika z ostatnich dwóch kwerend przeprowadzonych w 2021 i 2022 r., jedna piąta zgłoszeń pochodzi od duchownych. Mamy więc do czynienia z przełamaniem czegoś, co moglibyśmy nazwać klerykalizmem, a nawet zmową milczenia. Myślę, że to także efekt pracy prewencyjnej prowadzonej już od blisko dziesięciu lat, zainicjowanej przez o. Adama Żaka i realizowanej przez Centrum Ochrony Dziecka, a dziś także przez Fundację Świętego Józefa. Widać, że dzięki szkoleniom, spotkaniom i rozmowom wśród księży wzrasta świadomość i umiejętność reagowania.

Wróćmy do danych. Wspomniał Ksiądz o czterech kwerendach. Jaka jest metodologia zbierania danych?

Pierwsza kwerenda była badaniem pilotażowym. Rozpoczął ją w 2014 r. o. Adam Żak, a została dokończona przez ISKK na początku 2019 r. Przeprowadzono ją na formularzu, w którym jednostką badawczą był obwiniony lub sprawca. Sporo było otwartych pytań, a odpowiedzi otrzymane z diecezji i zakonów były mało precyzyjne.

Na przykład?

Na pytanie o liczbę pokrzywdzonych zdarzały się odpowiedzi „kilka” albo „kilkanaście”. To uniemożliwia precyzyjne oszacowanie, bo kilka może oznaczać np. trzy lub dziewięć.


NARCYZ MOŻE OKAZAĆ SIĘ DRAPIEŻCĄ. JEZUITA I PSYCHOTERAPEUTA KS. JACEK PRUSAK O SPRAWIE MACIEJA SZ. W Kościele charyzmatycznym księżom daje się wolną rękę, bo gromadzą tłumy. Nad ich zachowaniami przechodzi się do porządku dziennego. Taka postawa zgubiła i dominikanów, i nas >>>>


Po doświadczeniach pierwszej kwerendy sprawdzono, jakie metodologie stosuje się w innych krajach. Nowy formularz przygotowany przez ISKK był konsultowany z prawnikami i kanonistami. Jednostką badawczą stało się każde zgłoszenie. Ten nowy formularz zastosowany został w kolejnych trzech kwerendach. Dane, które zebraliśmy w ten sposób, były o wiele bardziej precyzyjne.

Wiemy, ile jest zgłoszeń w danym roku i na jakim etapie są te sprawy w momencie, kiedy zbieramy dane, czyli na początku roku. Nie wiemy jednak, co się z nimi dzieje dalej. By mieć taką wiedzę, trzeba by przejść od badania statystycznego do systemu monitorowania tych spraw.

Ile ze zgłaszanych spraw jest uznawanych za niewiarygodne?

Około 10 procent zgłoszeń.

Czy odpowiedzi, których udzielali biskupi i przełożeni zakonni – „kilka”, „kilkanaście” osób pokrzywdzonych – mogą być wynikiem tego, że do 2001 r. nie było obowiązku zgłaszania tych spraw do Watykanu? I czy w związku z tym sporo spraw może być nieudokumentowanych w archiwach kościelnych? Pytam o to w kontekście kwerendy Krzyżaka i Litki, której wyniki trzeba byłoby porównać z archiwami kościelnymi.

Nie wiem, skąd dokładnie brał się wspominany brak precyzji, ale sam kwestionariusz był również mało dokładny. Odrębnym dużym pytaniem jest to, ile spraw z okresu PRL znajdzie odzwierciedlenie w archiwach kościelnych.

W przeszłości Kościół nie miał specjalnych procedur dotyczących dokumentowania zgłoszeń przestępstw seksualnych duchownych wobec małoletnich. Były tylko ogólne przepisy Kodeksu Prawa Kanonicznego. Dopiero w 2001 r. Stolica Apostolska wprowadziła szczegółowe rozwiązania, nakazała wszystkie te zgłoszenia przekazywać do ówczesnej Kongregacji Nauki Wiary, a następnie zobowiązała episkopaty do opracowania wytycznych.

Myśląc o polskim kontekście, trzeba też pamiętać, że okres PRL to czas wrogich relacji między państwem a Kościołem. Z obawy przed wykorzystaniem przestępstw księży przez władzę komunistyczną do kompromitowania czy uwikłania ludzi Kościoła niektóre decyzje przełożonych wobec oskarżonych mogły nie być dokumentowane na piśmie i dziś nie będzie po nich śladu.

Sprawy, do których dotarli dziennikarze „Rzeczpospolitej”, dotyczą w dużej mierze sprawców, którzy już nie żyją. Mogą jednak żyć osoby przez nich pokrzywdzone. Jak wygląda postępowanie w takich sytuacjach?

Na poziomie ogólnokościelnym nie została wypracowana jednolita procedura postępowań historycznych. Nie ma też obowiązku prawnego prowadzenia takich postępowań. Wytyczne KEP mówią jedynie, że „gdyby oskarżenie zostało wniesione przeciwko zmarłemu duchownemu, nie należy wszczynać dochodzenia kanonicznego, chyba że zasadnym wydałoby się wyjaśnienie dla dobra Kościoła”.Wiem natomiast od niektórych delegatów ds. ochrony dzieci i młodzieży, że takie postępowania nieraz są prowadzone. Osoba zgłasza krzywdę delegatowi, a ten po przyjęciu stara się sprawdzić zawiadomienie. Chodzi o zbadanie dostępnej dokumentacji księdza, czy znajdują się w niej informacje, które mogą uwiarygadniać zawiadomienie. Znam historię osoby, która po zawiadomieniu otrzymała z diecezji pisemne potwierdzenie uznania krzywdy, mimo że sprawca już nie żyje.

Czy jeśli sprawca nie żyje, pokrzywdzonym przysługuje pomoc od Kościoła?

Fundacja Świętego Józefa jest gotowa pomagać także skrzywdzonym przez sprawców, którzy już nie żyją. Warunkiem jest zgłoszenie krzywdy do diecezji lub zakonu, a potem uwiarygodnienie zgłoszenia. Jak wspomniałem, postępowania historyczne są jednak bardzo trudne. Często poza relacją jednej osoby nie ma innych źródeł.


JESTEŚMY NIEUMARLI. Tarsycjusz Krasucki, franciszkanin: Niby żyłem, niby robiłem różne rzeczy. Ale po latach zrozumiałem, że cały czas leżałem na ziemi przed Ogniskiem św. Brata Alberta i usiłowałem wstać >>>>


Jeśli chodzi o pomoc skrzywdzonym, dodam, że Fundacja oraz diecezje i zgromadzenia zakonne zapewniają obecnie wsparcie około trzystu osobom, głównie finansując psychoterapię.

Sześćset zgłoszeń w ciągu ostatnich pięciu lat. Zastanawiam się, gdzie ci księża przebywają?

Nie mamy w Kościele dobrej odpowiedzi na to pytanie. I to jest rzeczywiście duże wyzwanie.

Po zgłoszeniu zawiadomienia na księdza, którego sprawa dotyczy, nakładane są środki zapobiegawcze. Najczęściej jest odsuwany od duszpasterstwa do czasu wyjaśnienia sprawy. Niestety postępowania kościelne trwają długo, bo jak wspomniałem wcześniej, od 2001 r. wszystkie sprawy związane z przestępstwami duchownych wobec małoletnich są zgłaszane do Watykanu. Po przesłaniu tam dokumentacji postępowania wstępnego, które zazwyczaj w diecezji trwa kilka miesięcy, na odpowiedź, jak ma być dalej procedowana sprawa, czeka się długo, nawet rok. Potem trzeba doliczyć czas samego procesu sądowego lub postępowania karno-administracyjnego, którego wynik też jest przesyłany do Stolicy Apostolskiej. To ona ostatecznie rozstrzyga sprawę. To wszystko może trwać kilka lat.

Najczęściej przełożeni kościelni nakazują oskarżonemu księdzu przebywać w miejscu, gdzie nie ma kontaktu z dziećmi i młodzieżą. W postępowaniu wobec oskarżonych dużo zależy od tego, czy również organy państwowe prowadzą odrębne postępowanie w sprawie. A także od tego, czy sprawa dotyczy dawnych czynów, czy też oskarżenie jest związane z obecną posługą. Gra też rolę wiek oskarżonego i to, na ile jest otwarty np. na fachową diagnozę psychoseksualną.

W ostatnich latach w Kościele w Polsce podjęto pracę nad instytucjonalnym zajęciem się oskarżonymi księżmi. W 2020 r. w diecezjach i zakonach ustanowiono funkcję kuratora. Głównym jego zadaniem jest przygotowanie indywidualnego „planu bezpieczeństwa” dla obwinionego księdza, monitorowanie stosowania nałożonych na niego ograniczeń i wsparcie w ich przyjęciu. Obecnie w Polsce jest około 90 kuratorów, co najmniej jeden w każdej diecezji i wielu w zgromadzeniach męskich.

Z materiałów dziennikarskich wynika, że oskarżeni księża mieszkają często w domach seniora.

Tak, bo takie domy nie prowadzą duszpasterstwa. Niektórzy są odsyłani do domów zakonów niezajmujących się duszpasterstwem albo domów rekolekcyjnych dla księży.

Wydaje się, że system pomocy pokrzywdzonym został wypracowany. Wyzwaniem na dzisiaj jest zajęcie się oskarżonymi. Ten temat wraca podczas rozmów w diecezjach: co zrobić z oskarżonym księdzem, gdzie go wysyłać, jak z nim pracować? Nie wiemy, co z tymi duchownymi robić, poza tym, że ze względu na zapewnienie bezpieczeństwa odsuwamy ich od pracy duszpasterskiej.

Jak wygląda nadzór nad tymi miejscami?

Ze strony Kościoła każdy ksiądz otrzymuje kuratora. Pomaga w tym najnowsza reforma księgi karnej prawa kanonicznego, która przewiduje środek karny, jakim jest nadzór. Nieraz jest to jedyny możliwy nadzór, bo połowa ze spraw zgłaszanych Kościołowi dotyczy małoletnich powyżej 15. roku życia, które nie są penalizowane przez państwo. Jeśli chodzi o sprawy krzywdy małoletnich poniżej lat 15, to wiele z nich jest umarzanych przez państwowe organy ścigania ze względu na przedawnienie. Brakuje nam pomocy państwa w ich wyjaśnianiu, osądzaniu przestępstw i karaniu sprawców. W takich przypadkach jedynie na Kościół spada duża odpowiedzialność przeprowadzenia postępowania, wyjaśnienia sprawy, a po potwierdzeniu winy wymierzenia kościelnej kary. I pozostaje dylemat: co my mamy z takim księdzem zrobić? Wydalić z kapłaństwa? A może jednak nie zawsze, by przez kontrolę nad sprawcą spróbować zapobiec kolejnej możliwej krzywdzie? Tak naprawdę zostajemy z tym sami. ©℗

KS. PIOTR STUDNICKI (ur. 1981) jest kierownikiem Biura Delegata Konferencji Episkopatu Polski ds. Ochrony Dzieci i Młodzieży. 

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka i redaktorka „Tygodnika Powszechnego”. Doktorantka na Wydziale Polonistyki Uniwersytetu Jagiellońskiego. Do 2012 r. dziennikarka krakowskiej redakcji „Gazety Wyborczej”. Laureatka VI edycji Konkursu Stypendialnego im. Ryszarda Kapuścińskiego (… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 23/2023

W druku ukazał się pod tytułem: Fala zgłoszeń