Nacjonalizm gospodarczy

Próba uniemożliwienia włoskiemu bankowi UniCredito realizacji praw własności do banków BPH i Pekao, co dałoby możliwość ich połączenia, jest manifestacją gospodarczego nacjonalizmu, któremu hołduje rządząca obecnie Polską ekipa.

13.03.2006

Czyta się kilka minut

 /
/

Nie tylko w jej kręgu znajdują się osoby ulegające takiej ideologii. Reprezentująca podobny sposób myślenia koncepcja stworzenia "narodowego" koncernu finansowego na bazie PZU, PKO i innych przedsiębiorstw tego sektora, kontrolowanych przez państwo lub z udziałem skarbu państwa, doprowadziła za czasów poprzedniego rządu do blokowania zawartej wcześniej umowy sprzedaży PZU grupie Eureko. W kraju skończyło się to głośną aferą i komisją śledczą, a za granicą postępowaniem arbitrażowym, które Polska przegrała i prawdopodobnie będzie musiała zapłacić wysokie odszkodowanie. Eureko żąda 6 mld zł, rząd Marcinkiewicza stanowczo odmawia zawarcia ugody, która przewiduje sprzedaż udziałów skarbu państwa i dokończenie prywatyzacji PZU.

Nacjonalizm gospodarczy jest równie perfidny i zajadły, jak każdy nacjonalizm, szczególnie w tropieniu, identyfikowaniu i piętnowaniu wrogów. Wszelka próba przeciwstawienia się mu powoduje zaliczenie do kategorii zdrajców interesu narodowego. W języku ostatniej sejmowej debaty nazywa się to "partią obcego kapitału".

Obrońcy przegranej sprawy

Nacjonalizm gospodarczy występuje także poza Polską, licznie reprezentowany jest we Francji, a mniej licznie w kilku innych państwach europejskich. Nie znaczy to jednak, że stanowią one dobry wzór i powinniśmy je naśladować. Tamtejszy nacjonalizm ma bowiem ostrze antypolskie, co pokazała histeria skierowana przeciw polskim hydraulikom. Objawia się podszytą szowinizmem niechęcią do naszych pracowników, usługodawców i przedsiębiorców. Tymczasem polskie władze domagają się otwarcia dla naszych obywateli całego europejskiego rynku, a równocześnie usiłują ograniczyć dostęp europejskiemu kapitałowi do naszego. To postawa wewnętrznie sprzeczna.

Sprzeczna także z decyzjami władz europejskich, które nacjonalizmowi gospodarczemu się przeciwstawiają i już wydały zgodę na fuzję niemieckiego Hypovereinsbank z włoskim UniCredito. Ten pierwszy jest właścicielem BPH, do drugiego należy Pekao, zatem połączenie obu stanowi dopełnienie na polskim rynku procesu zatwierdzonego i przeprowadzanego już na rynku europejskim. Polska od dwóch lat jest jego integralną częścią, czego niektórzy nie zauważyli, a inni nie chcą przyjąć do wiadomości.

Usiłując uniemożliwić UniCredito wykonywanie praw właścicielskich w Polsce, rząd narusza postanowienia władz europejskich. To oznacza narażanie się na poważne sankcje oraz utrwalanie wizerunku rządzącej w naszym kraju ekipy jako antyeuropejskiej. Rząd i jego koalicjanci bronią sprawy nie tylko wątpliwej, ale na pewno przegranej. Po co?

"Patrioci" przeciw patriocie

Towarzyszące tym bezsensownym zabiegom próby usunięcia Leszka Balcerowicza są nie tylko potwierdzeniem najgorszych obaw żywionych przez europejskie rynki i operujących na nich inwestorów, ale mogą się stać dla nich sygnałem do gwałtownych reakcji, włącznie z panicznym wycofywaniem kapitału z Polski. Nie tylko reputacja, ale realna sytuacja ekonomiczna kraju uległaby wówczas załamaniu. Takimi skutkami grożą poczynania gospodarczych nacjonalistów, szafujących hasłami służby narodowemu interesowi i troski o pomyślność polskiej gospodarki. Wszyscy ekonomiczni dyletanci tak robią. Gospodarczy nacjonalizm nazywają patriotyzmem.

Leszek Balcerowicz jest żywym symbolem polskiej transformacji ekonomicznej i polityki gospodarczej III Rzeczypospolitej. Z tego powodu stał się celem niewybrednych niekiedy ataków wszystkich kontestatorów przemian, z Lepperem na czele. Musiał też nieuchronnie trafić na listę wrogów nowego układu rządowego, w którym Kaczyński rywalizuje z Lepperem w radykalizmie, chwaląc go za trafne diagnozy. Hasło "Balcerowicz musi odejść!" przeistoczyło się z głupiego, przytaczanego dla żartu frazesu, w oficjalny postulat programowy, formułowany przez prezydenta i prezydenckiego brata. Giertych postanowił skorzystać z pretekstu, by przelicytować i Kaczyńskiego, i Leppera, odsyłając Balcerowicza przed Trybunał Stanu.

Jeden z najbardziej zasłużonych dla Rzeczypospolitej ludzi jest nękany przez układ polityczny złożony z osobników, którzy nie tylko niczego dobrego dla Polski nie zrobili, lecz psuli wszystko, czego się tknęli. Lepper nie ukrywa, że chciałby się pozbyć Balcerowicza, by móc się dorwać do rezerw pieniężnych NBP i przekupywać nimi swoich wyborców. Balcerowicz należy do największych polskich aktywów. Oni stanowią kapitał ujemny: wzrost ich politycznego znaczenia prowadzi do spadku wszelkich notowań i wartości na rynku.

W czasach Mozarta żył i kręcił się na tym samym dworze niejaki Salieri, który - jeśli wierzyć literackiej i filmowej legendzie - w świadomości obcowania z geniuszem i poczuciu swojej małości, wyżywał się w intrygowaniu i knuciu przeciw niemu. W literackim i filmowym obrazie utrwalił się jako reprezentant wszystkich miernot świata, świadomy swej i ich marności. Większość miernot tej świadomości nie ma.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 12/2006