Platforma na rozjeździe

Radykalny PiS gotów jest zawrzeć koalicję prawie z każdym, a umiarkowana i centrowa PO prawie z nikim. Partia o znikomej zdolności koalicyjnej jest skazana na porażkę z partią o nieskrępowanej zdolności koalicyjnej.

06.06.2007

Czyta się kilka minut

rys. MIROSŁAW OWCZAREK /
rys. MIROSŁAW OWCZAREK /

Wielu obywateli zdegustowanych stylem rządzenia obecnej ekipy liczy, że Platforma Obywatelska po najbliższych wyborach odsunie od władzy PiS z przystawkami. Powinni się jednak powoli przygotowywać na czekające ich rozczarowanie. Strategia i taktyka PO są tak kunktatorskie i nieudolne, że raczej nie pozwolą przeciwstawić się zdeterminowanym, bezwzględnym i niecofającym się przed niczym rywalom politycznym, dysponującym zawłaszczonymi instytucjami politycznej dominacji. Instytucjami, których nie omieszkają zapewne wykorzystać w wyborczej walce.

Kilka dni po konferencji programowej Platformy, podczas której przedstawiono zestaw merytorycznych propozycji tego ugrupowania, sondaż opinii publicznej po raz pierwszy od dawna wykazał zrównanie poparcia dla PiS z tym, jakie notuje PO. Najprostszy wniosek stąd płynący wydaje się taki, że oferta programowa w najlepszym wypadku nie ma wpływu na preferencje wyborców, a w interpretacji pesymistycznej - im konkretniejsza, tym więcej nią rozczarowanych. Ta druga konstatacja nie jest wcale pochopna, przynajmniej w odniesieniu do Platformy, usiłującej wystrzegać się łatwego populizmu, nie oszukiwać bezczelnie wyborców i nie wyrzekać się racjonalnych koncepcji. W okresie rozszalałego populizmu oraz triumfów politycznego i ekonomicznego irracjonalizmu jest to trudne, bardzo trudne. Dotychczas PO radziła sobie powściągliwością w ujawnianiu swoich pomysłów, aby nikogo nimi nie zrazić. Dzięki temu uchowała nieprzerwane przewodnictwo w sondażach, ale zraziła obserwatorów i komentatorów, utyskujących na brak wyrazistości, nieokreśloność, mglistość i nijakość platformianej oferty.

Obywatelska czy ludowa?

Nie całą winę można zrzucić na strategów PO. Polscy wyborcy dwa lata temu okazali się podatni na demagogię antyliberalną i tanie obietnice socjalne (w rodzaju 3 milionów mieszkań). Nie jest łatwo przekonać tak nastawione społeczeństwo merytorycznymi propozycjami i racjonalnymi argumentami. Stąd pokusa wyczekiwania z konkretyzacją projektów na czas po wyborach, gdy już będzie się mieć władzę, zdobytą dzięki ofercie na tyle ogólnikowej, by mogła trafić do jak najszerszych kręgów obywateli.

Od dawna jednak wiadomo, że nie będą to kręgi na tyle szerokie, by mogły zapewnić uzyskanie większości parlamentarnej i samodzielne stworzenie rządu. Oprócz strategii programowej, a może nawet bardziej niż ona, liczy się taktyka wyborcza, zwłaszcza pozyskiwanie potencjalnych sojuszników. Pod tym względem Platforma wystrzegała się deklaracji, oficjalnie głosząc jako cel samodzielne zdobycie bezwzględnej większości i odżegnując się od wszelkich konszachtów z lewicą, gołym okiem widoczną jako jedyny realny partner. Wariantem kompromisowym i próbnym stało się zbliżenie z PSL.

PSL jest jednak partnerem niepewnym i niewygodnym. Po pierwsze, ludowcy są nie mniej antyliberalni niż Samoobrona, więc programowe zbliżenie z nimi to próba godzenia wody z ogniem. Po drugie, mają znikome szanse na wejście do parlamentu czy zdobycie w nim wystarczającej liczby miejsc. Po trzecie, jeśli nawet im się to uda, mogą zawrzeć koalicję z tym, kto zaoferuje im więcej. Lekcja odebrana przez PO na Podlasiu powinna przemówić platformianym taktykom do rozumu. PSL uzyskało w tamtejszym sejmiku więcej miejsc, niż wynikałoby z ilości zdobytych głosów wyborczych, a to dzięki zgrupowaniu list z PO. Mając, w wyniku wsparcia Platformy, odpowiednio silną pozycję, ludowcy zawarli koalicję z... PiS.

Jeśli PO chce dostarczyć PiS potencjalnych koalicjantów w przyszłym Sejmie, niech grupuje się z PSL. Wprowadzenie takiego mechanizmu, z powodzeniem przetestowanego w wyborach lokalnych, obecni sprzymierzeńcy PiS chcą przeforsować w ordynacji wyborczej do parlamentu: partia braci Kaczyńskich zgrupuje listy z dotychczasowymi koalicjantami, a jeśli tym to nie pomoże, zawrze porozumienie z koalicjantami PO.

Koalicyjne zdolności i niezdolności

W kwestii koalicji wyborczych Platforma dała się PiS-owi zepchnąć do propagandowej defensywy i zaszantażować. Liderzy PiS gotowi pertraktować na każdych warunkach z Lepperem, Begerową i Łyżwińskim, rozmaitymi defraudantami, malwersantami i oszustami czy działaczami organizacji neofaszystowskich, gromko potępiają kierownictwo PO za choćby tylko domniemaną skłonność do porozumiewania się z LiD. Przywódcy PO temu szantażowi ulegają. Stawiają się na pozycji przegranej, gdy po przyszłych wyborach - niezależnie od ich procentowego wyniku - okaże się (co wydaje się bardzo prawdopodobne), że jedyny sposób na niedopuszczenie PiS do kontynuowania władzy, to właśnie koalicja z LiD, który wyrasta na trzecią siłę polityczną, a dzięki patronatowi Aleksandra Kwaśniewskiego może się jeszcze umacniać.

O ile z konkretyzacją programu można zwlekać nawet do okresu powyborczego, o tyle z ustaleniem wariantów taktycznych czekać tak długo się nie da. Jeżeli bowiem zawarcie koalicji z LiD stanie się jedynym sposobem odebrania władzy PiS, to dokonanie tego wbrew wcześniejszym deklaracjom spowoduje rozłam w PO, przejście rebeliantów na stronę PiS i utrwalenie władzy Kaczyńskich. Inaczej mówiąc, jedyny sposób na odebranie władzy PiS okaże się także niemożliwy do realizacji, jeśli nie zostanie wcześniej uwzględniony w politycznej taktyce. To skutek tego, że radykalny PiS gotów jest zawrzeć koalicję prawie z każdym, a umiarkowana i centrowa PO prawie z nikim. Partia o znikomej zdolności koalicyjnej jest skazana na porażkę z partią o nieskrępowanej zdolności koalicyjnej.

Kierownictwo PO musi zdecydować jeszcze przed wyborami parlamentarnymi, czy koalicja rządowa z LiD wchodzi w grę, bo jeśli tak, to nie może na listy wyborcze dopuścić nieprzejednanych przeciwników tego wariantu, którzy w przypadku jego realizacji odejdą z klubu parlamentarnego Platformy, odbierając jej szanse współrządzenia.

Problem z Rokitą

Od czasu zmontowania przed 12 laty Inicjatywy 3/4, mającej nie dopuścić do prezydentury Kwaśniewskiego (którego po zakończeniu dwóch kadencji darzyło zaufaniem dokładnie 3/4 obywateli), wszystkie prognozy, pomysły i przedsięwzięcia Jana Rokity okazywały się błędne i chybione (wymieńmy przykładowo: kandydowanie w wyborach na prezydenta Krakowa, rewitalizacja AWS, usiłowanie spolaryzowania sceny politycznej na linii PO-Samoobrona, umizgi do "przyjaciół z PiS", opcja "premier z Krakowa", publiczne negocjowanie koalicji z PiS, koncept "Nicea albo śmierć"). Gabinet cieni, kierowany przez Rokitę, odnotował sukces jedynie częściowy. Stanowi go program, przedstawiony niegdyś w towarzystwie posła Pawła Śpiewaka i senatora Jarosława Gowina. Zawiera on wiele cennych i obiecujących pomysłów deregulacyjnych i decentralizacyjnych. Jest jednak zbyt skoncentrowany na rozwiązaniach proceduralno-administracyjnych, którymi trudno będzie rozpalić wyobraźnię wyborców. Jego status jest zaś niejasny, bo kierownictwo partii nie uznało go za swój, a nawet w pewnym sensie zdystansowało się od niego i jego promotora.

Przywództwo PO słusznie dąży do utrzymania wewnątrz ugrupowania jak najszerszego spektrum środowisk, obejmującego zarówno zwolenników Rokity, jak sympatyków Olechowskiego. Nie może jednak dać się szantażować żadnemu z nich, ani pozwalać na dążenie któregokolwiek do dominacji. Rokita takie dążenia ma we krwi, co manifestował we wszystkich partiach, do jakich należał, dość brutalnie usiłował także wypchnąć z PO Andrzeja Olechowskiego, który miał trafniejsze od niego rozeznanie sytuacji krajowej i międzynarodowej, a Nelly Rokita ostentacyjnie opuściła Platformę w proteście przeciw jej rzekomemu skręcaniu w lewo. Można sobie wyobrazić, co by się stało, gdyby przymierze z centrolewicą stało się jedyną szansą przejęcia władzy.

Nie tylko program

Podczas konferencji programowej Donald Tusk solennie zapewniał, że PO nie dopuści do powrotu Leszka Millera i innych skompromitowanych działaczy SLD. Warto jednak zwrócić uwagę, że to Leszek Miller zdeklarował się jako zwolennik podatku liniowego, a innych sprzymierzeńców tego przywróconego właśnie pomysłu nie będzie łatwo znaleźć. Jeśli natomiast chce się mieć wpływ na przyszły skład centrolewicowej reprezentacji parlamentarnej, to trzeba o tym rozmawiać, a przynajmniej zgłosić jakieś sugestie. Gdyby kierownictwo PO dyskretnie choćby zasygnalizowało ewentualność przyszłej koalicji z LiD, pod warunkiem nieobecności w niej najbardziej skompromitowanych działaczy SLD, skuteczniej doprowadziłoby do ich wyeliminowania niż gromkimi i buńczucznymi deklaracjami, które raczej powodują zwieranie szeregów w obozie atakowanych. A lewica jest już wystarczająco atakowana przez PiS, aby tej skłonności do konsolidacji ulegać. Poseł Palikot, wdziewający koszulkę z napisem "Jestem z SLD" być może lepiej wyczuwa sytuację niż wyśmiewający go Platformiani wyjadacze, mający za sobą udział w niejednej już przegranej kampanii.

Koalicja PO z LiD byłaby co najmniej pod dwoma względami sensowniejsza niż sojusz z PSL. Po pierwsze, centrolewica na pewno znajdzie się w przyszłym Sejmie. Po drugie, przynajmniej w niektórych aspektach programowych istnieją jakieś podobieństwa (liberalizm nie jest w kręgach LiD określeniem obelżywym, a społeczeństwo obywatelskie - pojęciem niezrozumiałym).

Platforma Obywatelska ma obecnie nie jeden, a dwa programy: pierwszy przedstawiony przez zespół Rokity, drugi ogłoszony na niedawnej konferencji. Nawet najlepsza synteza ich obu nie zagwarantuje zwycięstwa wyborczego, nawet wygrana w wyborach nie zapewni samodzielnego przejęcia władzy. Bez aktywnej, odważnej taktyki nie odnosi się w polityce sukcesów. Dotychczasową taktyką PO było kunktatorstwo i wyczekiwanie na błędy rządzących rywali. Poniosła ona fiasko, więc czas ją zmienić.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 23/2007