Młodsi panowie u bram. Skąd się biorą sukcesy Konfederacji

Schowali starych liderów, postawili na nowych. Już za jedno pokolenie mogą wyprowadzić Polskę z Unii Europejskiej.

15.04.2023

Czyta się kilka minut

Sławomir Mentzen (Nowa Nadzieja) i Krzysztof Bosak (Ruch Narodowy) podczas konwencji wyborczej Konfederacji.  Warszawa, luty 2023 r. / ADAM CHEŁSTOWSKI / FORUM
Sławomir Mentzen (Nowa Nadzieja) i Krzysztof Bosak (Ruch Narodowy) podczas konwencji wyborczej Konfederacji. Warszawa, luty 2023 r. / ADAM CHEŁSTOWSKI / FORUM

Kim pan jest, panie Mentzen?

– TikTokerem – odpowiada w rozmowie z „Tygodnikiem”.

– A politykiem też?

– TikTokerem brzmi poważniej. Ludzie bardziej ufają TikTokerom niż politykom.

Sławomir Mentzen: lat 37. Biznesmen, doradca podatkowy. Doktor ekonomii, z wykształcenia także fizyk teoretyczny. Najpopularniejszy polski polityk na TikToku. Odbił partię Januszowi Korwin-Mikkemu i nazwał ją Nową Nadzieją. Marzy o tece ministra finansów i chce startować na prezydenta.

Krzysztof Bosak: lat 40, od 18. roku życia w Młodzieży Wszechpolskiej, były poseł Ligi Polskich Rodzin, dziś szef koła Konfederacji w Sejmie. Studiował wiele kierunków, ale ich nie kończył. Występował w „Tańcu z gwiazdami” w TVN.

Tych dwóch panów to współprzewodniczący Rady Liderów Konfederacji, partii-czapy nad trzema składowymi: Nową Nadzieją Mentzena i Ruchem Narodowym, którego prezesem jest Robert Winnicki, a twarzą Bosak. Trzeci najmniejszy puzzel to Konfederacja Korony Polskiej Grzegorza Brauna. Środowiska radykalne i różne, które samodzielnie pewnie sczezłyby pod progiem, ale wspólnie weszły w 2019 r. do Sejmu, a dziś marzą, by na gruzach PiS dokonać „rekonwalescencji” pojęcia prawicy i być tam hegemonem.


LEWICA JEST CIENIEM DAWNEJ POTĘGI, A JEDNAK WCIĄŻ RWIE SIĘ DO WŁADZY >>>>


Wygryźć Mordor

Konfederacja powstała pod koniec 2018 r., a pół roku później, tuż przed wyborami do Parlamentu Europejskiego, Mentzen przedstawił podczas wykładu technologię montowania nowej partii. Po pierwsze: ludzie w wyborach kierują się emocjami, a nie racjonalną oceną. Po drugie: nowych projektów nie można uruchamiać w centrum, ale na skrajach polityki, bo wielcy gracze odpuszczają flanki i tylko tam da się przetrwać bez mediów, milionów na koncie i struktur. Po trzecie: należy pozyskać radykałów. Jak? „Trzeba im przekazać wielką radykalną ideę. Porwać po to, aby nam organizowali kampanię wyborczą. Podpisy same się nie zbiorą”. Dziś mówi o tamtych czasach: – Ideą było pokonanie Mordoru.


Specyfiką włoskich środowisk prawicowych funkcjonujących w ostatnich dekadach (...) było czerpanie wzorców tożsamościowych z uniwersum Tolkiena. W żadnym innym kraju „Władca Pierścieni” nie posłużył (można przypuszczać, że wbrew woli autora) za formacyjną lekturę prawicy radykalnej, ksenofobicznej, ogólnie „antysystemowej”, wrogiej globalizacji i niechętnej integracji europejskiej - pisał Paweł Bravo >>>


Po czwarte: lider musi być ekstremalnie rozpoznawalny, by partia grała w pierwszej lidze. Tu akurat sporo mu jeszcze brakuje, ale wśród najmłodszych wyborców bryluje, reszta zaś go nie interesuje. No i ma obok siebie Bosaka, którego zna 80 proc. Polaków. Mentzen nęci młodszych i ludzi biznesu, a Bosak nieco starszych.

„Osiągnęliśmy maksimum w sondażach. Idziemy ze skraja, na wielkich emocjach. To działa – konkludował Mentzen cztery lata temu. – W sposób naukowy wyszło nam pięć naszych postulatów. Nazwałem je »piątką Konfederacji«: nie chcemy Żydów, homoseksualistów, aborcji, podatków i UE”. I precyzował: „Trzeba mówić ludziom, że Żydzi dostaną naszą polską ziemię. To bardziej chwyci. Myślicie, że jak już dostaną (...), to będą sami ją uprawiać? Oni zatrudnią Polaków, założą Polakom chomąto i będą nimi uprawiać pole”. Sala rechotała.

Dziś odżegnuje się od „piątki”. Twierdzi, że jedynie tłumaczył, „co należy mówić, by chwytało”. W wykładzie pada jednak wyraźnie: „pięć naszych postulatów”.

Wtedy jeszcze nie chwyciło. Choć exit poll dawał Konfederacji 6,1 proc. i mandaty w Brukseli, a w sztabie strzelały korki, do rana słupek zwietrzał do 4,55 proc. Mimo porażki Mentzen szedł dalej drogą wytyczoną przy prawej ścianie. Na krótko przed wyborami do Sejmu w 2019 r. ogłosił pakiet „100 ustaw Mentzena”, proponując m.in. wprowadzenie możliwości zawarcia nierozerwalnego małżeństwa, przywrócenie kary śmierci, dozwolenie bicia dzieci („uprawnienie tradycyjnie zakorzenione w polskiej kulturze”) oraz 10 lat więzienia dla kobiety za aborcję. Dziś mówi, że to „prehistoria”, a projektów nie pamięta. Większości rzekomo nie pisał, jednak skutek osiągnął. W wyborach partia (w zasadzie koalicja) zdobyła 6,8 proc. poparcia. To i dużo, i mało – w Sejmie są, ale pionkami. Choć mandatu nie zdobył, Mentzen uważa ten wynik za jedno z największych osiągnięć życia.

Schować Korwina

Wiele zmieniło się 24 lutego 2022 r., po pełnoskalowym ataku Rosji na Ukrainę. Starzejący się i schorowany Korwin-Mikke wszedł w rolę rzecznika Kremla, a Braun dokładał antyukraińskie tyrady. W deklaracji programowej można było przeczytać: „Nie godzimy się na to, by nasi rządzący czuli się bardziej »sługami narodu ukraińskiego«, niż stali po stronie Polski”.

Narracja była ryzykowna, ale z czasem stała się jednym z motorów popularności Konfederacji, choćby przez palącą sprawę zalewania Polski zbożem z Ukrainy. Z drugiej strony – klejenie się do Putina ciągnęło ją na dno. Ugrupowanie przez rok dołowało w sondażach, przeszło też rozłam. – Zamiast ukryć Brauna i Mikkego, co nie jest możliwe, spróbowaliśmy ich przyćmić promocją Mentzena i Bosaka. To był wyraz pragmatyzmu – mówi „Tygodnikowi” jeden z polityków Konfederacji.

Brauna uprosili, by nie szkodził projektowi, więc się trochę samoograniczył, a Korwina zrzucili z tronu (obiecując na osłodę miejsce na liście do europarlamentu). Dziś jest już tylko honorowym prezesem-emerytem Nowej Nadziei Mentzena.

Konfederacja przysłoniła Korwina, a jednocześnie dwóch młodych polityków – Mentzen i Bosak – stało się liderami projektu. W ugrupowaniu dokonał się przełom – to już nie jest performance starego ekscentryka, ale projekt partyjnej młodzieży, która może przesądzić, kto w Polsce będzie miał władzę. Projekt coraz bardziej profesjonalny i pragmatyczny.

Być pierwszym w sieci

Z Mentzena można drwić, że to, co robi w polityce, wygląda niepoważnie. Na stronie swojej kancelarii doradztwa podatkowego pisze: „Kolegom z partii mówi, że nie ma czasu na politykę, bo prowadzi firmę. W kancelarii mówi, że nie ma czasu na firmę, bo zajmuje się polityką. W domu mówi, że nie ma na nic czasu, bo zajmuje się polityką i firmą. Wyjątkowy nierób, nie chciało mu się nawet przygotować swojego opisu na tę stronę”.

Gra rolę zgrywusa, ale jest drapieżnym biznesmenem. Aktywność w polityce to dla niego doskonała promocja biznesu w doradztwie – de facto w części za pieniądze z subwencji od państwa dla partii.

Na TikToku ma kosmiczne zasięgi; żaden polityk do tej pory nie mógł się z nim równać. W marcu jego filmy obejrzano 23,9 mln razy. Hitem okazał się m.in. odcinek „Jak trzeba żyć – lekcja nr 1”. „­Najpierw płatki, potem mleko. Zastanawiacie się, dlaczego? A mówicie »mleko z płatkami« czy »płatki z mlekiem«?” – pyta. I notuje 2,3 mln wyświetleń.

W tej kampanii to Donald Tusk uczy się od Mentzena. Szef PO publikuje nagrania, na których radzi jeść kluski bez skwarków z boczku albo „łączy, a nie dzieli” majonez Kielecki i Winiary. Są tego efekty. Tuska w marcu „wyświetlono” 17,2 mln razy i wskoczył na drugie miejsce, spoza pierwszej dziesiątki.

Lider PO zapewne nie skopiuje pomysłu „Piwa z Mentzenem”. Można się z niego śmiać, ale na spotkania przychodziły tysiące osób, a Mentzen promował siebie, ale też swój browar (ma też pub na Rynku w Toruniu). Zwłaszcza w oczach niektórych młodych mężczyzn jest atrakcyjnym towarem: radykalny, czasami ordynarny, bezpośredni, bywa błyskotliwy. Teraz, korzystając z popularności, organizuje, jak twierdzi, największą konferencję dla przedsiębiorców w Polsce – na tysiąc osób – i sprzedaje bilety po 2-3,5 tys. zł.

Po wyborach Konfederacja celuje w minimum 40 posłów – i jest to realne. Robert Winnicki mówi nawet o setce, ale to śpiewka na potrzeby narracji o wschodzącej potędze. Faktem jest, że w sondażach Konfederacja staje się trzecią siłą. A przy takich jak dziś wynikach w Sejmie bardzo trudno będzie sformować większość bez jej posłów. Pokazuje to ostatnie badanie Ipsos: PiS – 34 proc., KO – 27, Konfederacja – 11, co daje 49 mandatów. W innych badaniach Konfederacja ociera się nawet o 14 proc.

Tyle liczby, w Sejmie będą zaś ludzie. Układanie list stało się więc jedną z najważniejszych rzeczy dla tej formacji, bo nie chce ona podzielić losu innych trzecich sił (Kukiza, Petru i Palikota), które okazały się efemerydami. W jej łonie zawarto deal: na 41 jedynek Nowa Nadzieja weźmie 20, narodowcy 15, a Braun 6. O lojalność przyszłych posłów są jednak obawy – niektórzy trzęsą się przed PiS-em, bo ten może rozszarpać Konfederacji narodową nogę. Bosak ma wręcz traumę po pierwszych rządach PiS, gdy partia ta rządziła w koalicji z LPR i Samoobroną. Widział, jak Kaczyński ich niszczy.


MAREK BIEŃCZYK: PROGRAM TO W TEJ CHWILI JUŻ TYLKO OPIUM DLA PARTII. NIESTETY >>>>


Tusk przekonuje, że Konfederacja to przybudówka PiS i projekt Kaczyńskiego. To nieprawda. Konfederacja to koszmar PiS, a lęk prezesa przed tym, że coś wyrośnie między PiS a prawą ścianą, jest już legendarny. Za to, że Konfederacja zdołała wejść do Sejmu w 2019 r., w sztabie PiS leciały głowy. Partia sama chce mieć narodową wypustkę, ale obecnie jest ona dość skromna. To pojedynczy politycy: minister Adam Andruszkiewicz czy wiceminister Tomasz Rzymkowski.

W Konfederacji dobrze wiedzą, że PiS na nich dybie, ale niszczenia z całą mocą wciąż nie wdraża. Podjęto jednak próbę – delikatną jak na obóz Kaczyńskiego – połamania narodowej nogi Konfederacji poprzez wykreowanie własnych ludzi. PiS-owskim Wallenrodem miał być Robert Bąkiewicz, były już prezes Marszu Niepodległości. Obóz władzy zasypywał go milionowymi dotacjami, by przejąć za jego pomocą elektorat. Skończyło się klęską. Narodowcy po batalii sądowej pozbyli się Bąkiewicza. – To, co się dzieje wokół Marszu, jest przejawem zamiarów wobec nas – mówi mi jeden z konfederatów. Inny przypomina: TVP ich nie zaprasza i nie zauważa.

Poskromić ambicje

PiS, który ostatnio złapał wiatr w żagle i znowu wierzy w zwycięstwo, pragnie uniknąć koalicji z całą Konfederacją. Scenariusz bazowy rozważany na Nowogrodzkiej jest taki: wygrana, ale brak samodzielnej większości, więc PiS „dobiera” (czyli kupuje) posłów z PSL i Konfederacji, by zgromadzić 231 szabel.

Wyrwanie pojedynczych posłów może się udać. Jest też pytanie, czy wspomniane już nogi – narodowa i korwinowa – po wyborach się nie rozjadą, a frakcja Brauna będzie sterowalna. Słowem: to żer dla PiS.

– Naszym największym wrogiem staną się ambicje naszych posłów – potwierdza jeden z konfederatów. Pokusa wejścia do obozu władzy i stania się sytym składnikiem systemu może przerosnąć lojalność wobec sklejki antysystemowców.

Konfederacja też rozważa różne scenariusze. – Rząd mniejszościowy jest najbardziej prawdopodobny – mówi mi jeden z wpływowych polityków ugrupowania. Dlaczego? Bo to daje możliwość szachowania rządu i stawiania mu ultimatów, a w końcu uśmiercenia gabinetu. – My w tym czasie będziemy rosnąć kadrowo i poszerzać poparcie – dodaje inny z ważnych polityków formacji.

Prof. Jarosław Flis, socjolog z UJ i analityk polityczny, nie wróży Konfederacji sukcesu przy takim scenariuszu: – Ludzie mają głosować na Konfederację po to, by rząd Morawieckiego dłużej zdychał? Do tej pory takie strategie nie dawały sukcesu. Jeśli partia opozycyjna startuje w wyborach, to po to, aby wywrócić układ władzy.

Kolejny rozmówca z Konfederacji zdaje sobie sprawę z tego problemu: – Jak ktoś chce przestać istnieć, to idealnym rozwiązaniem jest poprzeć nie swój rząd, a nawet do niego wejść, jak to było w 2005 r., by potem łazić po mediach z żalami, że nie realizuje programu. Albo się rządzi, albo się jest w opozycji i atakuje rząd. Jeśli w polityce chce się coś zrobić, to tylko własnymi rękami – mówi i wspomina, jak PiS w czasie koalicji PiS-LPR-Samoobrona wydzielił dla Rafała Wiecheckiego z LPR Ministerstwo Gospodarki Morskiej: – Przez pół roku się użerał, by dostać komputery i pokoje. Ale jak się już wejdzie do rządu, to trudno z niego wyjść cało.

Konfederacja jest pragmatyczna, więc koalicji z PiS nie można na sto procent wykluczyć. Antyestablishmentowi prawicowcy nie mogą przed wyborami powiedzieć, że z partią władzy współrządzenie jest możliwe, bo straciliby swój magnetyzm. Mentzen przysięga więc, że nie ma żadnych rozmów o koalicji. A Bosak dodaje, że pod przywództwem Jarosława Kaczyńskiego PiS jest niekoalicyjne.

Konfederacja puszcza jednak oko do swoich wyborców. Z ich badań wynikać ma, że elektorat nie chce, by byli wieczną opozycją. Liderzy twierdzą więc, że koalicje mogą zawierać, ale na własnych warunkach. Wobec PiS ultimatum jest takie, by... przestał być PiS-em i zrezygnował z Kaczyńskiego, Morawieckiego, ale i z Ziobry. Wobec PO warunek jest analogiczny: Platforma bez Tuska. To zabiegi czysto marketingowe.

Zastąpić PiS

Konfederacja chce być hegemonem na prawicy. Wie, że 73-letni Kaczyński słabnie – i politycznie, i zdrowotnie. Operację kolana przeszedł z powikłaniami i wciąż nie wrócił do formy, na co jest wściekły. Erozja partii ze słabnącym prezesem musi uruchamiać ambicje pretendentów do schedy i rozsadzać obóz władzy. W Konfederacji dziarsko przekonują, że „po Kaczyńskim” ich formacja może się uplasować wręcz jako centroprawica, by w ten sposób stać się największą siłą.

Szef Nowej Nadziei też ma ambicje: chce startować w wyborach na prezydenta w 2025 r. Poprzednio nie miał wymaganych konstytucją 35 lat. Mówił też wtedy osobliwe rzeczy, więc dziś zarzeka się, że niewiele pamięta z tego, co firmował swoim nazwiskiem jako wschodzący polityk. Albo odpowiada – jak na pytanie o przykłady ukrainizacji Polski – że nie jest ekspertem. Jego współpracownicy przedstawiają to jako dojrzałość; nie zgrywa wszechwiedzącego.

Wbrew temu, co się wydaje, Konfederacja na razie nie ma na sztandarach ­polexitu. Bezwzględnie jednak wykorzystuje realne zagrożenia czy też ambitne cele, które wynikają z polityk UE dla polskiej gospodarki. A tych nie brakuje: dyrektywa metanowa, która uśmierci kopalnie; zakaz rejestrowania po 2035 r. aut spalinowych. Każdą taką rzecz liderzy Konfederacji skrzętnie wyłapują.

Bosak w rozmowie z „TP” mówi: – Zaciskamy zęby widząc, jak większość Polaków akceptuje, aby metodą salami przekazywać naszą suwerenność do Brukseli w zamian za fundusze. Jeszcze nie możemy tego zatrzymać, ale nastroje społeczne stopniowo zaczynają się odwracać. Za ileś lat sytuacja może być inna.

Długoterminowy cel narodowej nogi Konfederacji jest oczywisty – wyjście z Unii. Już kilka lat temu narodowcy wprost pisali, że zobowiązują się do „podejmowania działań zmierzających do wyprowadzenia Polski z Unii, niszczącej suwerenność naszego kraju”. Dziś uważają, że muszą przeczekać jedno pokolenie, by nastrój społeczny się zmienił. Z kolei Mentzen pytany o wyjście z UE odpowiada: – Teraz nie. Nie ma tego tematu. Polacy chcą być w UE.

Ale wcześniej mówił, że „wyjść z Unii po to, by wywalić te narzucone podatki i regulacje, to już byłby właściwy kierunek”. Nic nowego w tym środowisku. Korwin setki razy twierdził, że Unię Europejską należy zniszczyć, a dla Brauna UE to „dzieło szatana”.

Na razie dokumenty programowe Konfederacji są skąpe i ogólnikowe. To celowe: by się nie pożreć i dopiero w przyszłości wypełnić je treścią. Główne hasła brzmią jednak chwytliwie: likwidacja składek na ZUS albo paliwo za 3 zł. Jest też obrona przed rzekomą inwazją „ideologii LGBT”. Co prawda retoryka została oszlifowana, ale Konfederacja i tak jest najbardziej antyunijną z dużych formacji w Polsce, najbardziej antyukraińską, jak też najbardziej konserwatywną, choć wyborcy Konfederacji nie są nawet religijni, a wielu jest za aborcją na żądanie – w sprawach obyczajowych są wręcz w kontrze do liderów formacji. I trzeba się z nimi liczyć.

Z takim bagażem Konfederacja wróciła, i to z naddatkiem, do poparcia sprzed najazdu Rosji na Ukrainę. Korzystny dla niej sondaż Ipsos pokazał też, kto na partię głosuje: aż 37 proc. mężczyzn przed czterdziestką (druga jest tu Koalicja Obywatelska z raptem 18 proc.). Co ciekawe, wśród kobiet przed 40. rokiem życia Konfederacja notuje 11 proc. Za to wyborcy 50+ w zasadzie ją pomijają.


MĘSKA SPRAWA. DLACZEGO W POLSKIEJ POLITYCE BRAKUJE KOBIET >>>>


Fenomenem ugrupowania jest wolnorynkowość granicząca z darwinizmem społecznym. Platforma ściga się z PiS na socjal, a Konfederacja prowadzi kampanię „My vs socjaliści”. Jej wyborcy dobrze zarabiają, niejednokrotnie jako przedsiębiorcy, i nie chcą, by państwo rozdawało biedniejszym pieniądze z ich podatków. Konfederacja nie ma tu konkurencji.

Skorzystać z przechyłu PO

Droga Konfederacji od pionków w dzisiejszym Sejmie do kingmakerów w kolejnym jest jednak daleka. Zdaniem prof. Flisa zwyżka notowań przyszła za wcześnie, a podstawy wzrostów są kruche i do tego niezależne od partii: słabość PiS, słabość PO i kryzys wokół ukraińskiego zboża albo szerzej: zmęczenie wojną.

– Na tysiąc sposobów wyborcy PiS mogli się do tej formacji zrazić, ale jednak jest to olbrzymia machina, która ma bazę społeczną i przywiązanych wyborców, którzy już wiele razy głosowali na PiS. Mogą się przemóc, by zrobić to jeszcze jeden raz – podkreśla socjolog.

Wedle Flisa Konfederacja rośnie także dlatego, że PO mocno przechyliła się w lewo: – Platforma jest ślepa na prawe oko. Nie dostrzega już, że jej sukcesy w latach 2007 i 2011 opierały się na wyborcach konserwatywno-liberalnych. Proces ich zanikania wcale nie jest zakończony, oni stanowili wciąż około jednej trzeciej wyborców PO w 2019 r. To były pierwsze wybory, w których Platforma miała więcej wyborców lewicowych niż prawicowych, ale notowania PO od tego nie wzrosły. Wyborców prawicowych jest w Polsce wciąż o połowę więcej niż lewicowych – podkreśla socjolog.

Do słabości Platformy, jego zdaniem, przyłożyli się m.in. fałszywi przyjaciele, a więc media jej sprzyjające. – Starają się przekonać wyborców, że PO jest partią lewicowo-liberalną. Media te chcą mieć swoją ukochaną partię i przekształcają PO w Unię Wolności, czyli partię wyróżniającą się poczuciem wyższości, ale nie poparciem większości – mówi Flis.

Konfederaci patrzą na to i się cieszą. Pamiętajmy jednak, co mówił sam ­Mentzen: że tworzy radykalną Konfederację – na prawo od PiS. A jak elektorat tej formacji sam się identyfikuje?

– Konfederacja wciska się w szczelinę między PO a PiS. I korzysta z ich słabości. Chce zagarniać wyborców z prawych skrzydeł PiS i PO, ale w momencie wielkiej polaryzacji oni wcale nie muszą zagłosować na Konfederację, choć teraz deklarują to w sondażach – podkreśla prof. Flis.

Szczelinę między największymi partiami Mentzen porównał do frontu zachodniego z I wojny światowej. Między okopami nikt nie przetrwa. Chyba że któraś ze stron odda pole – a to właśnie się dzieje.©

Autor jest dziennikarzem Gazeta.pl

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 17/2023

W druku ukazał się pod tytułem: Młodsi panowie u bram