Lewica jest cieniem dawnej potęgi, a jednak wciąż rwie się do władzy

Na jej drodze może stanąć nie tyle Kaczyński, co Tusk z Trzaskowskim, którzy starają się uwieść lewicowych wyborców.

02.04.2023

Czyta się kilka minut

Kongres zjednoczeniowy Nowej Lewicy, Warszawa, październik 2021 r. / ANDRZEJ IWAŃCZUK / REPORTER

Daję głowę, że odbijemy władzę z rąk PiS i Lewica będzie współtworzyć nowy rząd. Jeśli któryś z liderów teraz nie daje głowy za pokonanie PiS-u, to jest niepoważny – mówi „Tygodnikowi” Włodzimierz Czarzasty, współprzewodniczący Nowej Lewicy.

Aleksander Kwaśniewski dodaje:

– Tak długo, jak będę w stanie powłóczyć nogami, dojdę do urny i oddam głos na Lewicę. Cała sztuka polega na tym, aby w spolaryzowanym układzie dobić się do własnych wyborców.


PRZED CZASEM. Czytasz ten artykuł, ponieważ masz dostęp do portalu TygodnikPowszechny.pl. Tekst ukaże się w wydaniu drukowanym 5 kwietnia.


Czy to się udaje? Średnio. Jak na razie poparcie dla Lewicy sięga 10 proc. To mniej niż 12,5 proc. uzyskane w wyborach w 2019 r.

Spokój po mordobiciu

Teraz w środowisku jest spokój, ale projekt o mało co by się posypał. W 2021 r. Czarzasty obiecał, że doprowadzi do połączenia SLD z Wiosną Roberta Biedronia jako równorzędną partią i zmieni nazwę na Nowa Lewica. Wiosna była mikroskopijna w porównaniu do Sojuszu, więc jego wpływowa część się zbuntowała. Czarzasty zawieszał po kolei wszystkich, którzy chcieli storpedować fuzję. W końcu część odeszła sama.

– Gdybyśmy nie dowieźli wtedy zjednoczenia, dziś Lewica byłaby w kompletnej rozsypce – mówi jej ważny polityk. Inna osoba z tego środowiska przyznaje: – To było mordobicie.


Polki i Polacy nie decydują się na potomstwo z innych powodów, niż się powszechnie uważa. Cokolwiek byśmy zrobili dla znaczącego polepszenia sytuacji demograficznej, poniesiemy porażkę. Musimy zmienić sposób myślenia >>>>


Dziś lewicowy blok tworzą: Nowa Lewica (liczy 23 tys. członków), partia Razem (kolejnych kilka tysięcy), PPS i Unia Pracy. Mariaż od młodych feministek z kawiarni przy placu Zbawiciela aż po postkomunistyczne dinozaury.

Przywództwo jest kolektywne. Nowa Lewica ma dwóch współprzewodniczących: Czarzastego i Biedronia. Podobnie Razem: Adriana Zandberga i Magdalenę Biejat. Ale to nie klęska urodzaju, tylko brak gwiazdy. Biedroń woli europejskie salony niż krajowe podwórko. Zandberga nie zna 28 proc. wyborców. Biejat jest perspektywiczna, ale nieopierzona. W tej sytuacji pierwsze skrzypce gra Czarzasty, który ulepił Lewicę z popiołów po tym, jak wypadła z Sejmu w 2015 r. Dziś trzyma nie tylko kasę (11 mln zł rocznej subwencji), ale i cały projekt za twarz, choć nie ma potencjału na lidera w oczach ludu. Kiedy formacja zamówiła badanie analizujące, kto dla ogółu wyborców jest politykiem Lewicy, wskazania były takie: po pierwsze Rafał Trzaskowski, a za nim Robert Biedroń, Szymon Hołownia i Barbara Nowacka.

Brak wyraźnego przywódcy ciągnie środowisko w dół, co przypomina PO sprzed powrotu Donalda Tuska. Pod wodzą Borysa Budki ledwo już zipała z 12 procentami poparcia, a gdy przejął ją dawny wódz, notowania wzrosły dwukrotnie. Dziś z badań Przemysława Sadury i Sławomira Sierakowskiego wynika, że Czarzasty podoba się zaledwie 35 procentom wyborców Lewicy, a 16 proc. go nawet nie zna. Biedronia lubi 53 proc., Zandberga – 54 proc. Najpopularniejszy jest znowu Trzaskowski – lubi go aż 57 proc.

Kwaśniewski nie ma złudzeń: – Ciąża trwa dziewięć miesięcy, a do wyborów mamy mniej czasu. Żadnego nowego lidera Lewica nie urodzi. Mamy trzech samców alfa i silną grupę liderek, która może rosnąć w siłę, ale dopiero po wyborach.

Dominacja mężczyzn w Lewicy nie licuje jednak z elektoratem. Z wewnętrznego sondażu wynika, że jej wyborcy to w 70 procentach kobiety. By je przyciągać, zwłaszcza te młode, coraz częściej do pierwszego szeregu przebijają się perspektywiczne posłanki: Agnieszka Dziemianowicz-Bąk, Marcelina Zawisza czy przywołana już Biejat. Lewicowy elektorat jest ponadto młody – do czterdziestki, potem widać wyrwę. Poparcie wraca dopiero wśród emerytów.

Wielkość na ścianie

W siedzibie Nowej Lewicy przy ul. Złotej w Warszawie na ścianach wiszą zdjęcia z lat świetności SLD. Gości witają duże fotografie Aleksandra Kwaśniewskiego, który ratyfikuje wejście Polski do NATO, oraz Leszka Millera w momencie, gdy podpisuje traktat akcesyjny z UE.

– Bardzo lubimy to zdjęcie – Czarzasty pokazuje inną fotografię, na której widać go z Millerem. A w zasadzie z plecami Millera, który zaraz wyjdzie poza kadr.

– Ale dlaczego? – pytam.

– Bo odszedł – odpowiada Czarzasty. Byłego premiera, a dziś europosła, nie ma już w partii – rzucił legitymacją, gdy zniknęła nazwa SLD. Jednak to właśnie pod jego wodzą partia wypadła z Sejmu i ośmieszyła się kandydaturą Magdaleny Ogórek na prezydenta.

Psioczący z Brukseli Miller to wspomnienie. Tak samo jak 41 proc. SLD w wyborach 2001 r., czyli w czasach, gdy dzisiejszy europoseł uchodził za „żelaznego kanclerza”. Brak wyrazistego przywództwa rodzi dziś ogromne ryzyko dla Lewicy. To ryzyko ma konkretne nazwisko: wspomniany Rafał Trzaskowski. Jeśli stanie się on twarzą kampanii PO, a być może nawet kandydatem na premiera, o czym coraz częściej szepcze się w Platformie – może wyssać głosy Lewicy, spychając ją wręcz pod wyborczy próg. Po drugie: PO powoli podkrada Lewicy kolejne punkty programu – ale nie posłów, bo to byłby akt otwartej agresji. Kierunek jest jednak oczywisty.

Platforma szuka poszerzenia elektoratu, a Donald Tusk do wyborców lewicowych wręcz się łasi. Nie atakuje przy tym tak ostro kierownictwa Lewicy (na co pozwala sobie pod adresem Hołowni), choć jeszcze niedawno miał do jej liderów uraz, po tym jak wiosną 2021 r. dogadali się oni z PiS ws. szczegółów Krajowego Planu Odbudowy. Tusk żądał wtedy wspólnego frontu całej opozycji, a po całej sprawie uznał liderów Lewicy za pożytecznych idiotów PiS i zapowiedział jej anihilację. Sytuację załagodził dopiero Kwaśniewski.

Aborcja i Kościół

Tusk przejął postulat legalizacji aborcji do 12. tygodnia ciąży. Ba, wręcz kreuje się na gwaranta realizacji tego celu. Szef PO „bezwzględnie” obiecał, że na listach partii znajdą się wyłącznie ci, którzy są za aborcją na żądanie. Jest dziś zatem najbardziej radykalnym w PO zwolennikiem liberalizacji prawa, choć będąc premierem mówił w 2012 r.: „Jeśli warunki będą takie, że każdy będzie mógł przerywać ciążę właśnie na życzenie, to możemy wrócić do tego złego okresu; tak było w Związku Sowieckim, tak było w PRL-u”. Swój obecny zwrot o 180 stopni Tusk tłumaczy tym, jak wiele nauczyły go czarne marsze i rozmowy z córką.

Kwaśniewski: – Przejmując wiele lewicowych haseł, Tusk stał się niewątpliwie problemem dla Lewicy.

Ale aborcja to tylko początek, Lewica inwestowała też mocno w krytykę Kościoła. Co więc robi Tusk? Wypowiada się przeciwko religii w szkołach i stwierdza, że w katechezach nie chodzi o ewangelizację, ale o „tysiące wynagrodzeń”. Prywatny anty-klerykalizm Tuska jest znany. O księżach – jak wspominał Janusz Palikot – zwykł mówić „czarni”, jednak publicznie na taką retorykę sobie nie pozwoli. Niemniej elektorat Lewicy może czuć się połechtany i kuszony. Pal licho, że w większości państw UE religia jest w szkołach, finansowana zresztą przez państwo.

Kolejny przykład. Kiedy Lewica mówiła o skróceniu tygodnia pracy, Tusk stwierdził, że to jeden z najważniejszych kierunków prac programowych PO. Jak powierzchowne było to oświadczenie, niech świadczy fakt, że jedna z osób zasiadających w ścisłych władzach PO – i to już po deklaracjach Tuska – w ogóle o nich nie wiedziała. Z czasem lider Platformy spuścił z tonu i doprecyzował, że potrzebny jest najpierw program pilotażowy czterodniowego tygodnia pracy, by zobaczyć wstępne efekty.


Burza, jaka zebrała się nad amerykańskimi bankami i zatopiła szwajcarski Credit Suisse, na razie omija Polskę. Jednego nasi bankowcy nie unikną. Kryzysu zaufania >>>>


Mieszkania? Hasło „mieszkanie prawem, a nie towarem” uchodziło w obozie PO za herezję. Dziś Tusk narzucił je partii jako dogmat. Z Lewicą różnią się jednak co do recepty, bo Tusk proponuje kredyt na 0 proc., co oznacza dopłaty – tak by zadłużeni spłacali jedynie kapitał. Lewica zaś chce siłami państwa budować mieszkania. Jej poseł Marcin Kulasek na temat przejęcia hasła o prawie do własnego M pisał tak: „Naśladownictwo jest najwyższą formą uznania”.

Prawa osób LGBT+? Tusk mówi, że związki partnerskie – bez względu na płeć – to jedna z pierwszych rzeczy, które załatwi jego rząd. W Lewicy się śmieją, że już w 2011 r. to obiecywał i szybko zapomniał. – Przed wyborami Tusk zawsze staje się trochę lewicowy – mówi jeden z działaczy.

Strach przed Rafałem

Zagrożenie ze strony PO jest realne. To, co w środowisku Lewicy nazywa się „naśladownictwem”, jest w istocie drapieżnictwem Tuska polującego na jej elektorat. Ryzyko to już raz się zmaterializowało. W wyborach prezydenckich 2020 r. kandydat Lewicy Robert Biedroń zdobył ledwie 2,22 proc. głosów.

Czarzasty w rozmowie z „Tygodnikiem” przekonuje: – W sondażach przed wyborami prezydenckimi Władysław Kosiniak-Kamysz miał prawie 20 proc. poparcia, ale ostatecznie zjechał do 2,3 proc. W warunkach tak wielkiej polaryzacji innym kandydatom, w tym Robertowi Biedroniowi, trudno uzyskać dobry wynik.

Trauma po tej klęsce tkwi w Lewicy do dziś. Tak jak strach przed powtórką. Najgroźniejszy jest scenariusz, w którym Trzaskowski zostaje namaszczony przez Tuska jako kandydat na premiera. Scenariusz ten może odebrać elektorat Lewicy i zepchnąć ją w sondażowy dół, być może nawet pod 5-procentowy próg. To byłaby katastrofa – Lewica znów wypadłaby z Sejmu albo jeszcze przed wyborami wylądowałaby na kolanach, prosząc, by Tusk wziął ją na swoje listy. On sam wolałby uniknąć Lewicy w rządzie, a jeśli już, to tak osłabioną, by ogon nie merdał psem.

„Rafał na premiera” to potencjalny gamechanger kampanii. Tusk może po ten scenariusz sięgnąć, jeśli miałoby to przesądzić o wygranej w wyborach. Sam Trzaskowski nie jest co prawda entuzjastą tego pomysłu i sam celuje w Pałac Prezydencki w 2025 r., ale wcześniej nie był też entuzjastą własnego startu na prezydenta Warszawy w 2018 r. Tusk zresztą już tworzy dla Trzaskowskiego wygodny grunt w kampanii parlamentarnej – liderką sztabu PO ma zostać... szefowa gabinetu Trzaskowskiego w Ratuszu, Wioletta Paprocka-Ślusarska. Kartę przetargową Tusk ma dość mocną: skoro Trzaskowski chce stanąć do walki o prezydenturę w 2025 r., to zwłaszcza pieniądze, ale i robotników do tej kampanii może mu dać właśnie Tusk. Także drugi scenariusz, ewentualnej kariery Trzaskowskiego w strukturach UE, też może być zależny od woli Tuska.

Co mogłaby zrobić Lewica, by się obronić przed planem „Rafał na premiera”? Najbezpieczniej dla niej byłoby startować z jednej wielkiej listy opozycji albo chociaż stworzyć partnerski blok PO i Lewicy. Wtedy Trzaskowski nie byłby taki straszny, a wejście do Sejmu – gwarantowane.

W Lewicy kiełkuje jednak pomysł, aby – w kontrze do Trzaskowskiego – wskazać własną kandydatkę na premierkę. To ważne: kobietę, bo tylko kobieta mogłaby powstrzymać młody kobiecy elektorat przed odpływem do Trzaskowskiego. Co do wystawienia własnej kandydatury nie ma jednak zgody wśród liderów.

Lewica chce pilnować Tuska

W sytuacji wyraźnego skrętu ideologicznego PO, rodzi się pytanie o zdolność Lewicy do przetrwania. Jej liderzy robią dobre miny. – Jeśli ktoś popiera nasze postulaty, to bardzo się cieszymy. Mamy cały program i to my jesteśmy gwarantami jego wypełniania – mówi nam Czarzasty.

Joanna Scheuring-Wielgus, posłanka Lewicy, wyraziła się na jednym ze spotkań bardziej bezpośrednio: „Żaden Donald, żaden Władysław, żaden Szymon nie załatwi tego, co załatwią posłanki lewicy”.

A to fragment uchwały Nowej Lewicy: „Zmian nie wprowadzą z własnej woli konserwatyści i liberałowie. Gwarantem prawdziwych zmian jest tylko silna, podmiotowa, niezależna Lewica”.

Warto przetłumaczyć te cytaty: „Tusk znów oszuka, jeśli w rządzie nas zabraknie”. Albo ujrzeć je w poetyce Razem: „»libki« z PO tylko mówią, a my musimy ich pilnować”. Zdaniem polityków Lewicy skręcająca w lewo PO to „podróbka”, na którą nie można się nabrać. Zwłaszcza młodsze pokolenie – związane z Razem – jest wobec Tuska zdystansowane i obwinia go o to, że swoją pogardą dla programów socjalnych rozwinął przed PiS czerwony dywan do władzy, a dziś przemalował się na społecznego wrażliwca. Jest w tym też paradoks: jeśli Tusk zrezygnuje z planu przewodzenia rządowi i wysunie na przód Trzaskowskiego – bliższego krwistej Lewicy – oznaczać to może jej katastrofę.

Sceptycyzm wobec „premiera Tuska” na opozycji wzrasta. Zwłaszcza w Polsce 2050 Hołowni oraz w PSL-u, którym Tusk grozi już „srogimi batami”, choć zaznacza, że dostaną je od wyborców. Czarzasty w związku z tym przewiduje: – W dzisiejszej sytuacji premiera będzie raczej wybierać koalicja, która powstanie po wyborach.

Lewica swojej kandydatury na szefa rządu przed wyborami przedstawiać nie chce. Na razie. Magdalena Biejat pytana o namaszczenie kobiety z Lewicy na premierkę mówi dyplomatycznie: – Naszym zdaniem to nie jest moment na dyskusje o personaliach. Jesteśmy spokojni, bo mamy w naszych szeregach wiele osób – kobiet i mężczyzn – które będą doskonałymi członkami rządu.

– Uważam, że rozmowa o stołkach jest teraz nie na miejscu – mówi nam Robert Biedroń. – Najpierw trzeba wygrać z PiS. Mu-simy pokazać współpracę na opozycji, niezależnie od liczby list. Dlatego zaproponowałem, byśmy spotkali się w ramach demokratycznych środowisk i omówili najważniejsze punkty dla przyszłego rządu – zauważa.

Kwaśniewski dodaje: – Gdyby Lewica, która uzyskuje w sondażach ok. 10 proc., zaczęła mówić o swojej kandydaturze na premiera, byłoby to oderwanie od realiów. Oczywiście, z koalicyjnej układanki po wyborach może wyjść sytuacja dziś zupełnie niespodziewana – zaznacza, po czym nawiązuje do głośnego sporu o liczbę list: – Tak długo jak Hołownia i Kosiniak-Kamysz są przeciw jednej liście, Tusk boi się iść tylko z Lewicą. Obawia się utraty umiarkowanie konserwatywnego elektoratu. Sytuacja jest patowa.


Męska depresja bywa nieuchwytna dla samego pacjenta. Mężczyzna w depresji, przynajmniej statystycznie, częściej zamyka się przede wszystkim w sobie, a nie w mieszkaniu >>>>


Ostatnim punktem zwrotnym były styczniowe głosowania nad ustawą o Sądzie Najwyższym, która miała odblokować 35 mld euro z KPO. Wtedy Polska 2050 zagłosowała za wyrzuceniem ustawy PiS do kosza, choć Tusk oczekiwał, że cała opozycja wstrzyma się od głosu. Po tamtym zderzeniu nie doszło już do żadnego spotkania liderów opozycji. Kontakty zamarły. Na linii Tusk-Lewica też, choć akurat większość jej posłów głosowała z Platformą.

Na dziś wiele wskazuje, że nie będzie nawet bloku PO–Lewica. Platforma takiej konfiguracji nie chce, bo rodzi to ryzyko utraty głosów prawego skrzydła wyborców PO. Lewica szykuje się więc na start samodzielny. Celują – oficjalnie – w 60 mandatów (dziś mają 44). Ale to marzenia. Jeden z polityków Lewicy mówi: – Powtórzenie wyniku z poprzednich wyborów byłoby sukcesem.

„Odjaniepawlanie” Polski

Blok PO i Lewicy jest ryzykowny także dlatego, że obozowi władzy łatwo byłoby go ochrzcić „totalnym lewactwem” i dybać na antykościelne szarże. Polityczki Lewicy już pokazały, że potrafią to robić. Nie chodzi o to, że w głosowaniu nad uchwałą broniącą Jana Pawła II Lewica jako jedyna była przeciw. Z punktu widzenia tej opcji politycznej było to zrozumiałe, ale jednocześnie Joanna Scheuring-Wielgus i Agata Diduszko-Zyglewska domagały się, by ulice, szkoły i przedszkola przestały nosić imię Jana Pawła II, a przynajmniej by się ludzie nad tym zastanowili. „Trzeba »odjaniepawlić« polską przestrzeń publiczną” – przekonywała Di-duszko. Z kolei pojedynczy działacze młodzieżówki zaczęli kolportować pomysł, by doklejać słowo „Ofiar” na tabliczkach z ulicami i placami Jana Pawła II.

Robert Biedroń też miał wystąpić na konferencji o Janie Pawle II, ale jego udział odwołano. Potem zapewniał łagodnie, że „dla wielu z nas Jan Paweł II był ważną postacią”, i sprzeciwiał się „próbom całkowitej degradacji wizerunku papieża”. To o tyle ciekawe, że Biedroniowi wymazywanie papieża Polaka nie jest obce. Już parę lat temu publikował zdjęcia tabliczek „Aleja Ofiar Jana Pawła II” czy „Szkoła Podstawowa Ofiar Jana Pawła II”, komentując je tak: „Ktoś postanowił wziąć sprawy w swoje ręce i »odjaniepawlić« Warszawę. Co o tym sądzicie?”.

Pomysł „odjaniepawlenia” Polski szybko ubiło szefostwo formacji. Dlaczego? Z badań IBRiS wynika, że większość wyborców Lewicy to ludzie wierzący (ok. 60 proc.), z czego połowa chodzi co niedzielę do kościoła.

Oczywiście, antyklerykalizm wciąż znajduje się w ofercie, ale w łagodniejszej formie. Generalnie Lewica nie ma w programie fajerwerków. Zdaniem Czarzastego w polskiej polityce już nie ma gamechangerów takich jak program 500 plus.

Lewica proponuje więc prawo do aborcji, refundację in vitro, opodatkowanie kleru, wypowiedzenie konkordatu, wyprowadzenie religii ze szkół i skasowanie jej finansowania przez państwo, a także zalegalizowanie nie tylko związków partnerskich, ale też małżeństw osób tej samej płci. Jest też gwarantowany dostęp do przedszkoli i żłobków, koniec umów śmieciowych, pociąg w każdym powiecie, 300 tys. tanich mieszkań na wynajem w latach 2025-2029, „renta wdowia” (przyznawana wdowom i wdowcom w wysokości 50 proc. emerytury zmarłego współmałżonka) oraz leki po 5 zł dla seniorów. Rewolucji tu nie ma. To tradycyjne lewicowe punkty.

Kwaśniewski: – Lewica przetrwała największy kryzys po zniknięciu z Sejmu w 2015 r. Wtedy brzmiało to jak wyrok, a jednak udało się ją odbudować. Teraz jesteśmy w sytuacji ustabilizowanego poparcia na poziomie ok. 10 proc. Widać jednak wyraźnie, że jest kłopot z pójściem wyżej.

Jeśli Lewica dowiezie ten wynik w wyborach, to i tak będzie dla niej sukces. Ba, będzie nim już samo wejście do Sejmu, bo oznacza szansę na udział w rządzie. Lewica ma ambicję być tam ważnym puzzlem – czerwonym, coraz bardziej tęczowym. Na razie marzy, by przetrwać z obecnym słupkiem sondażowym do wyborów. Musi jednak pamiętać słowa Tuska, politycznego killera, który groził jej, że „taktyka przetrwania” nie zapewnia najważniejszego – przetrwania.

Autor jest dziennikarzem Gazeta.pl

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 15/2023

W druku ukazał się pod tytułem: Czerwony puzzel.