Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Paradox Cafe sci-fi & fantasy asylum – to nie brzmi jak nazwa miejsca, w którym premier Polski podejmuje wizytujące głowy państw i szefów rządów. Tymczasem w kafejce o tej nazwie na warszawskim Muranowie Mateusz Morawiecki sfotografował się 24 lutego z premierką Włoch Giorgią Meloni – i to tak, żeby było widać wielką mapę Tolkienowskiego Śródziemia w tle.
Ktoś, kto wymyślił tę lokalizację na spotkanie, wiedział, że będzie to dla niej silny wizerunkowo gest. Specyfiką włoskich środowisk prawicowych funkcjonujących w ostatnich dekadach poza skostniałym systemem, w którym rządziła chadecja – albo niepodzielnie, albo zawierając historyczne kompromisy z komunistami – było bowiem czerpanie wzorców tożsamościowych właśnie z uniwersum Tolkiena. W żadnym innym kraju „Władca Pierścieni” nie posłużył (można przypuszczać, że wbrew woli autora) za formacyjną lekturę prawicy radykalnej, ksenofobicznej, ogólnie „antysystemowej”, wrogiej globalizacji i niechętnej integracji europejskiej. Prawicy „nieprzysiadalnej” – także dlatego, że ufundowanej wokół partii postfaszystowskiej, stworzonej przez dawnych funkcjonariuszy reżimu.
46-letnia dziś Meloni, w młodości działająca na forach fantasy pod nickiem „Smoczyca Khy-ri”, okazała się najzdolniejszą liderką nowego pokolenia antysystemowców, które skorzystało z ugruntowanej struktury marginalnej partii Bracia Włosi, by przenieść na grunt polityki parlamentarnej swój bunt, wyobcowanie, niechęć do nowoczesności oraz poczucie bycia niewielką, dzielną drużyną stawiającą czoło wielkim potęgom mainstreamu.
Wskutek szczególnego zbiegu okoliczności i słabości innych, zużytych w ubiegłej dekadzie formuł politycznych, samozwańczy hobbici wygrali wybory i zostali zmuszeni sięgnąć po pierścienie prawdziwej władzy. Młodsi działacze partii Bracia Włosi próbują bagatelizować bagaż przeszłości, operując współczesnym tożsamościowym językiem. „Jestem kobietą, matką, Włoszką, chrześcijanką” – wołała na wiecach przedwyborczych Meloni (w tej wyliczance brakuje „żony”, bo pozostaje z ojcem swojej córki w związku nieformalnym). Język ten, wyprany z dawnej przemocowej retoryki faszystów, miewa jednak tragiczne skutki – jak w przypadku dokonywanych chaotycznie i na pokaz prób hamowania migracji.
Niewygodny bagaż z przeszłości to także ciągle obecna garstka faszystowskich skamielin starszej generacji spod znaku raczej Czarnych Koszul niż Bilbo Bagginsa. Ale prawdziwy problem stwarzają nie nostalgicy Duce w partii premier, lecz pacynki Putina w partiach koalicji. Wyraźna proatlantycka postawa Meloni – a co za tym idzie, wsparcie dla Kijowa – to sprawa nieoczywista w kontekście ogromnych wpływów Moskwy (nieraz wspartych przelewami) we włoskiej klasie politycznej. Na korzyść Meloni w polityce międzynarodowej, uformowanej także przez współpracę z PiS w ramach grupy Europejscy Konserwatyści i Reformatorzy, gra fakt, że jest względną nowicjuszką, nie była więc dotąd interesująca dla Moskwy, która wspierała swoich najważniejszych włoskich klientów, obecnych partnerów koalicji rządowej, czyli Silvia Berlusconiego i Mattea Salviniego. Ostatnio Berlusconi dwukrotnie przemawiał, jakby czytając ze skryptów rosyjskiej propagandy. Próbował tym osłabić pozycję Meloni, świadom, że większość Włochów jest raczej prorosyjska. Meloni zatem nie może na tej podstawie po prostu go wyrzucić z koalicji.
Te manewry sprawiają również kłopot w Brukseli. Partia Berlusconiego – Forza Italia – należy bowiem do ciągle najsilniejszej tu grupy politycznej, Europejskiej Partii Ludowej, która w obliczu wykrwawiania się swoich dotychczasowych partnerów z socjaldemokracji próbuje przed przyszłorocznymi wyborami do PE otworzyć się na współpracę z EKR. Forza Italia byłaby więc dobrym pomostem do nawiązania współpracy z Meloni i jej partią, niejako ponad głowami całkowicie „nieprzysiadalnego” w Brukseli PiS.
Tymczasem jednak Meloni, walcząc o podmiotowość w polityce wewnętrznej, musi coraz mocniej dystansować się od swojego koalicjanta, zachowując za to dobre relacje np. z Warszawą. To skomplikowana gra dla politycznej debiutantki, w dodatku w nieprzychylnym, całkowicie zmaskulinizowanym otoczeniu. Ale o tym, jak szkodliwe bywają pierścienie władzy, zagorzałej czytelniczce Tolkiena nie trzeba przypominać. ©℗