Milion w dwa tygodnie

Żaden kraj nie szczepi swoich obywateli tak szybko jak Izrael. Towarzyszą temu kolejna fala epidemii i kolejny lockdown. Premier Netanjahu liczy, że szczepienia pomogą mu wygrać wybory – czwarte w ciągu dwóch lat.
z Nazaretu i Jerozolimy

11.01.2021

Czyta się kilka minut

Szczepienia w Clalit Health Services. Jerozolima, 6 stycznia 2021 r. / MENAHEM KAHANA / AFP / EAST NEWS
Szczepienia w Clalit Health Services. Jerozolima, 6 stycznia 2021 r. / MENAHEM KAHANA / AFP / EAST NEWS

Z głośnika na centralnym placu w Nazarecie rozbrzmiewają kolędy. Głośnik ustawiony jest najwyraźniej na pełny regulator. „Cicha noc, święta noc” niesie się po pobliskich uliczkach, po arabsku oraz w wielu różnych językach, w tym po angielsku, rosyjsku i niemiecku. Rodziny z dziećmi, pary i nastolatki przechadzają się po placu, robią sobie pamiątkowe zdjęcia przed choinką, podobno największą w całej Ziemi Świętej. Wielu nosi czapki mikołajowe; kobieta w obcisłych czarnych dżinsach i krótkiej bluzce ponad pępek ubrała czerwony kapelusz kowbojski z deseniem w gwiazdki. Niektórzy przysiadają, zajadają sandwicza z falafelem, wystawiają twarze na ciepłe zimowe słońce. Inni kupują na rogu kubek grzanego wina…

I tyle. Na więcej nie mogli liczyć ci, którzy w te święta Bożego Narodzenia znaleźli się w Nazarecie. Z powodu restrykcji większość nabożeństw bożonarodzeniowych w Ziemi Świętej nie mogła się odbyć. „Zamknięte”: głosiła kartka na bramie Bazyliki Zwiastowania Pańskiego. Nawet w Bazylice Grobu Bożego w Betlejem w pasterce mogła wziąć udział tylko niewielka liczba wiernych. Zwykle to nocne nabożeństwo przyciągało co roku tysiące.

Trzecia fala…

W Izraelu oraz na palestyńskich terenach okupowanych ostatnie tygodnie roku 2020 stały pod znakiem kolejnej, trzeciej już fali epidemii. Mimo rozlicznych restrykcji, obowiązujących w takiej lub innej postaci od miesięcy, liczba rejestrowanych codziennie infekcji ponownie poszła gwałtownie w górę. Władze palestyńskie, które jeszcze w pierwszej połowie grudnia ogłosiły częściowy lockdown, w drugi dzień świąt Bożego Narodzenia odnotowały oficjalnie 1306 nowych zakażeń. Tego samego dnia Izrael zarejestrował ich 4273, czyli prawie trzynaście razy więcej niż 18 października 2020 r., gdy rząd zaczął znoszenie obostrzeń drugiego lockdownu. Jak się miało wkrótce okazać – zbyt optymistycznie.

Choć więc wiele z wcześniejszych regulacji koniec końców nie zostało zniesionych, w obliczu trzeciej fali epidemii izraelski rząd zdecydował się w końcu ogłosić kolejny kompletny lockdown, trzeci już w roku 2020. Od niedzielnego popołudnia, 27 grudnia, zamknąć musiały się ponownie wszystkie sklepy i bazary, których asortyment nie obejmował produktów niezbędnych do przeżycia. Podobnie wszelkie obiekty rekreacyjne – instytucje kulturalne i tak są zamknięte od miesięcy – czy hotele. Zakazano nawet prywatnych wizyt domowych. Pomijając sytuacje wyjątkowe, można się było oddalać od własnego miejsca zamieszkania jedynie w promieniu jednego kilometra.

...i trzeci lockdown

Szkoły i inne instytucje edukacyjne pozostały otwarte – po tym, jak komisja parlamentarna zakwestionowała rozporządzenie rządu, aby część klas przeszła na nauczanie zdalne. Ale większość przedsiębiorstw musiała zredukować personel pracujący stacjonarnie o połowę. Wyjątki objęły jedynie służbę zdrowia i sektor socjalny, sklepy spożywcze, a także budownictwo i sektor odpowiadający za usługi związane z bezpieczeństwem. W przypadku świątyń i domów modlitwy surowe restrykcje obowiązują i tak od miesięcy. W przedostatnim tygodniu grudnia rząd raz jeszcze zaostrzył przepisy dotyczące wjazdu do kraju: o ile już od wiosny obcokrajowcy mogli wjeżdżać do Izraela jedynie w oparciu o specjalne zezwolenie, o tyle teraz nie mogli wcale. Restrykcje miały obowiązywać do soboty 9 stycznia, jednak szybko pojawiły się głosy, że obywatele powinni nastawić się na przedłużenie lockdownu.


Czytaj także: Klaus Bachmann: Prawo i żywioł


Eksperci krytykują, że tego wszystkiego można było uniknąć. Po doświadczeniach z wiosny, gdy niekontrolowane znoszenie restrykcji doprowadziło już latem do drugiej fali epidemii, rząd zapewniał, że jesienią zrobi wszystko lepiej. Zamiast jednak słuchać ekspertów, politycy zignorowali opracowane przez nich plany i modele. Wprawdzie odmrażanie – rozpoczęte, jak już powiedziano, w październiku – przebiegało tym razem stopniowo. Lecz zamiast zaprzestać łagodzenia restrykcji już z chwilą, gdy pojawiły się sygnały o wzbierającej trzeciej fali, pozwolono, aby sprawy toczyły się swoim biegiem.

Za wcześnie na oddech

Wielu Izraelczyków ma więc teraz nadzieję, że skutecznym środkiem na widmo epidemii mogą być dopiero masowe szczepienia. Premier Beniamin Netanjahu, który pod koniec marca 2021 r. musi po raz kolejny w krótkim czasie walczyć o polityczne przetrwanie – będą to czwarte już wybory parlamentarne w ciągu dwóch lat – od początku zajął miejsce na samym czele operacji szczepienia społeczeństwa.

Zaczęła się ona w niedzielę 20 grudnia i od razu przybrała charakter masowy. Jeśli nie będzie opóźnień w dostawach, większość z 9,2 mln Izraelczyków zostanie zaszczepionych do końca marca – taki szacunek przedstawił już pod koniec grudnia Chezy Levy, urzędnik ministerstwa zdrowia odpowiedzialny za szczepienia. Levy podkreślił, że na razie jest za wcześnie, aby odetchnąć z ulgą, i że ludność musi koniecznie stosować się do restrykcji, „nawet jeśli nie ufa rządowi”.

W każdym razie w Nazarecie większość się stosowała. Sima Hamad, która z rodzicami i rodzeństwem mieszka w północnej części śródmieścia, spędzała te święta w gronie najbliższej rodziny – podczas gdy wcześniej porządne świętowanie Bożego Narodzenia nie mogło obyć się bez tuzinów bliższych i dalszych krewnych. To smutne, ale „cóż można zrobić” – powiedziała mi Hamad. Zamiast licznych krewniaków odwiedziła ich tylko sąsiadka. Wspólnie stały na dachu domu, z którego rozpościerała się wspaniała panorama miasta.

O tej porze roku Nazaret był zawsze jak magnes, przyciągał tłumy turystów. Teraz większość sklepów na historycznej starówce, z jej wąskimi uliczkami pamiętającymi czasy osmańskie, musiała pozostać zamknięta, a hotele od miesięcy stoją puste. – Korona, korona… – powiedziała Hamad i wzruszyła ramionami. – Miejmy nadzieję, że rok 2021 będzie lepszy.

W błyskawicznym tempie

Nadzieja to teraz słowo kluczowe. I trzeba przyznać, że gdy idzie o szczepienia, Izrael pokazuje w tych dniach, jak wiele może osiągnąć ten mały kraj, jeśli tylko skupia wszystkie swoje siły na osiągnięciu konkretnego celu.

Żaden kraj na świecie nie szczepi bowiem swoich obywateli w tak błyskawicznym tempie. Już w ciągu pierwszych dziesięciu dni od rozpoczęcia kampanii szczepień, pierwszą dawkę przyjęło 650 tys. Izraelczyków (czyli 7 proc. obywateli). We wtorek 29 grudnia udało się zaszczepić aż 150 tys. osób. „Coraz bliżej miliona! Tak się pokonuje epidemię!” – napisał na Twitterze minister zdrowia Yuli Edelstein w środę 30 grudnia. I rzeczywiście: do minionego wtorku, 5 stycznia, pierwszą dawkę szczepionki przyjęło już ponad 1,2 mln Izraelczyków.

Izrael profituje w tym przypadku z faktu, iż jest krajem bardzo scentralizowanym. A być może również i z tego, że tutejsi lekarze i eksperci nie muszą aż tak bardzo przekonywać do zaszczepienia się, jak ma to miejsce gdzieniegdzie w Europie. Wprawdzie również wśród Izraelczyków jest wielu sceptyków, ale zdecydowana większość nie może się doczekać bycia zaszczepionym.

Całą akcję zorganizowano tak, że szczepienia prowadzone są przez cztery wielkie towarzystwa ubezpieczeniowe Izraela. Utworzyły one większe i mniejsze stacje prowadzące szczepienia – obok szpitali, także np. w centrach gminnych czy w innych dogodnych miejscach. Na początku popyt był tak wielki, że chętni musieli czekać godzinami na połączenie z infoliniami; przestały też działać strony internetowe.

Medycy, seniorzy, nauczyciele

Gdy idzie o kolejność, w pierwszym rzędzie szczepiono personel medyczny oraz osoby z grup ryzyka. Ponieważ izraelskie społeczeństwo jest relatywnie młode, do grup ryzyka zaliczają się wszystkie osoby, które ukończyły 60. rok życia – i w ciągu pierwszych dwóch tygodni pierwszą dawkę szczepionki przyjęło aż 45 proc. spośród tych właśnie osób.

Tymczasem do tej pory osoby ponad 60-letnie stanowiły zdecydowaną większość (aż 70 proc.) wśród tych, którzy zakażenie koronawirusem przechodzili w szpitalach bardzo ciężko. Eran Segal z Instytutu Naukowego Weizmanna, który tworzy symulacje przebiegu epidemii, szacuje, że już w połowie stycznia udział seniorów w grupie najciężej chorych powinien spaść do poziomu 20 proc. – i gdyby tak się stało, byłby to naprawdę wielki sukces.

Po medykach i seniorach, już w pierwszym tygodniu stycznia przyszła kolej na nauczycieli. Potem szczepienia miały objąć resztę społeczeństwa. Nie jest jednak pewne, czy Izraelowi uda się utrzymać tak ambitne tempo. Dotąd używano szczepionki produkowanej przez koncern Pfizera i firmę BioNTech. Rząd izraelski zarezerwował 8 mln dawek, płacąc przy tym – jak twierdzą media – cenę dwukrotnie wyższą niż Unia Europejska. Ponadto Izrael zarezerwował 10 mln dawek firmy AstraZeneca, a także 6 mln dawek firmy Moderna, które mają być jednak dostarczane dopiero pod koniec marca. Na początku stycznia do Izraela miały dotrzeć kolejne dostawy szczepionki Pfizera i BioNTechu, które powinny wystarczyć na zaszczepienie jednej piątej obywateli. Do uzyskania tzw. odporności stadnej byłoby więc mimo wszystko jeszcze daleko.

Palestyńczycy muszą poczekać

Okolicznością utrudniającą jest tu także fakt, że gotowość do zaszczepienia się wśród Arabów-obywateli Izraela i ultraortodoksyjnych Żydów jest znacznie mniejsza niż pozostałej części społeczeństwa – pomimo ekstremalnie wysokich wskaźników infekcji właśnie w tych grupach oraz pomimo apeli, które w mediach wystosowują rabini. W kraju odnotowano już także pierwsze infekcje nową mutacją koronawirusa, która rozprzestrzenia się szybciej niż dotychczasowy wariant.

Szczepionek nie dostanie natomiast, przynajmniej na razie, 5 mln Palestyńczyków z Zachodniego Brzegu Jordanu i Strefy Gazy. Władze Autonomii Palestyńskiej spodziewają się, że jedną piątą ich zapotrzebowania na szczepionki otrzymają w ramach programu Światowej Organizacji Zdrowia. Pozostałe muszą sfinansować z własnych środków lub dzięki wsparciu z zagranicy. Ministerstwo zdrowia w Ramallah na Zachodnim Brzegu liczy się z tym, że rozpoczęcie masowych szczepień będzie możliwe najwcześniej w marcu.

Wprawdzie Izrael ma interes w tym, aby również Palestyńczycy zostali zaszczepieni tak szybko jak tylko to możliwe – dziesiątki tysięcy z nich przyjeżdżają codziennie do pracy do Izraela, inni pracują na terenie osiedli żydowskich na terenach okupowanych. Jednak rząd izraelski uważa, że odpowiedzialność za szczepienia Palestyńczyków spoczywa na władzach Autonomii. Polemizują z tym izraelskie organizacje praw człowieka: argumentują, że Izrael ponosi odpowiedzialność za zdrowie i bezpieczeństwo wszystkich ludzi, którzy żyją pod jego kontrolą.

Szczepienia, Netanjahu, polityka

Izraelska kampania szczepień ma także silny kontekst polityczny. Jak już powiedzieliśmy, od ostatniej niedzieli grudnia w kraju obowiązuje trzeci już lockdown – tymczasem coraz więcej Izraelczyków ma już serdecznie dość obostrzeń i zakazów. Równocześnie w marcu odbędą się kolejne wybory parlamentarne – czwarte już w ciągu minionych dwóch lat. Wielu obywateli uważa, że to Beniamin Netanjahu ponosi odpowiedzialność za wcześniejsze niepowodzenia i błędy w zwalczaniu epidemii. Premier potrzebuje więc sukcesu i to pilnie.

Dlatego Netanjahu dwoi się i troi, aby przekonać społeczeństwo, że masowe szczepienia to nie tylko jego priorytet, ale także zasługa. Dowiadujemy się więc, że premier w środku nocy dzwonił do jednego z szefów Pfizera, aby zapewnić szczepionki dla Izraela. Pospieszył także na lotnisko, aby osobiście przyjąć pierwszą ich dostawę i dał się zaszczepić przed kamerami. Gdy mówi o kampanii szczepień, chętnie sięga po superlatywy; np. początek całej akcji był dla niego „gigantyczny”.

Czy mu to teraz pomoże? Czy ludzie zapomną, że Izrael już raz znalazł się wśród pierwszych, albo że przynajmniej tak się przez moment wydawało? Było to wiosną, gdy po pierwszym ostrym lockdownie epidemia zdawała się być tutaj w odwrocie, a Netanjahu co i rusz chwalił sam siebie za rzekomo świetne zarządzanie kryzysowe. Wtedy niewiele to pomogło. Jak będzie teraz? Oto jest pytanie. ©

Przełożył WP

 

Autorka jest reporterką szwajcarskiego dziennika „Neue Zürcher Zeitung”, specjalizuje się w tematyce bliskowschodniej. Przez wiele lat mieszkała w Iraku i Turcji, obecnie w Izraelu. Stale współpracuje z „TP”.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 3/2021