Między bajki. Kaliningrad Pauliny Siegień

Chłopak z Kaliningradu miał być pierwszą osobą w historii, która weszła w otwartą przestrzeń kosmosu. Radziecki skafander Bierkut wytrzymał osiem minut spaceru, zanim zaczął puchnąć.

14.11.2022

Czyta się kilka minut

Paulina Siegień, autorka książki „Miasto bajka”, laureatka Nagrody Conrada  za najlepszy debiut literacki, Kraków, 30 października 2022 r. / ŁUKASZ GĄGULSKI / PAP
Paulina Siegień, autorka książki „Miasto bajka”, laureatka Nagrody Conrada za najlepszy debiut literacki, Kraków, 30 października 2022 r. / ŁUKASZ GĄGULSKI / PAP

Stalinowi ponoć wcale nie chodziło o te niezamarzające porty. Ważna była scenografia, bo towarzysz Lenin nauczał, że kino to najważniejsza ze sztuk. Wiele wskazuje na to – pisze Paulina Siegień w wyróżnionej Nagrodą Conrada debiutanckiej książce – że północna część Prus Wschodnich została włączona do ZSRR przede wszystkim na potrzeby propagandowej kinematografii. Bazę wojskową urządzono przy okazji. Liczyło się miasto jako bajka. W reportażu Siegień Kaliningrad przeistacza się w Kitież, legendarny ruski gród, którego nikt nigdy nie widział. Ale można o nim opowiadać, a potem czytać.

JA CZYTAŁAM POD KONIEC SIERPNIA W PÓŁNOCNEJ DALMACJI, nieopodal polecanych w przewodnikach dla turystów rozległych piaszczystych lagun. W planach miałyśmy wyspę Pag, której powierzchnię tworzą pola kamieni – księżycowy pejzaż. Nocą wyciągałyśmy z namiotów karimaty, by patrzeć na niebo przez ­aplikację zamieniającą konstelacje w kolorowanki dla dzieci. Blade kropki łączyły się ze sobą, nabierając ludzkich i zwierzęcych kształtów, stawały się rozległe, nawet zbyt bliskie. Wodnik lewym łokciem opierał się o starą kempingową przyczepę sąsiadów, rozlewając ­zawartość ciężkiego dzbana dokładnie na ­naszą parcelę. Potem się dowiemy, że jego odwiedziny były zapowiedzią jesieni. Pociągał nas ten krajobraz. Może dlatego, że silny, suchy wiatr Pagu nie pozwalał na rozmowy, zmuszając do pozostania w szumie własnych myśli. Gdzieniegdzie spod kamieni, po których ostrożnie szłyśmy oczekując, aż coś się wreszcie wyłoni na horyzoncie, wyglądała drobna, szorstka roślinność. Kilka listków zostało między stronami „Miasta bajki” – wybranymi nieprzypadkowo.

ALEKSIEJ LEONOW LUBIŁ RYSOWAĆ. Niekoniecznie niebo, raczej głębię oceanu albo statek kapitana Nemo. Szło mu tak dobrze, że sąsiedzi zapraszali go do swoich baraków, ozdabiał ściany wielkimi kwiatami. Wreszcie ojciec postanowił rozkręcić z tego mały biznes: na drewnianej ramie rozciągali prześcieradło, gruntowali je, a potem Alosza robił z niego staw z łabędziami albo las z jeleniem. Jakoś to szło, aż skończyła się wojna i jedna z sióstr Aloszy wyjechała do Kaliningradu – klimat był znacznie lżejszy niż na Syberii, miasto co prawda zrujnowane, ale i tak warunki mieszkaniowe nieporównywalne z tymi, które mieli dotąd. Rodzina Leonowów szybko dała się namówić Lubie na podróż.

Wiele lat później ze swoimi rysunkami pod pachą Alosza wyruszy z Kaliningradu do Rygi – miejsce w Akademii miało na niego czekać, ale Leonow szybko zrozumiał, że jako artysta nie da rady się utrzymać. Gdzie karmili studentów? W Wojskowej Akademii Lotniczej.

Na początku lat sześćdziesiątych w bazach wojskowych poszukiwano najlepszych. Po wielu badaniach, testach i ­eksperymentach z ponad trzech tysięcy kandydatów wyłoniono dwudziestu „kosmonautów słuchaczy”. Co ich czekało po kursie teoretycznym? Tego nikt nie wiedział. Byli elitą, najlepiej wykształconymi ludźmi na świecie. Co złego mogło się stać?

DOROSŁY ALOSZA ZAPAMIĘTA Z TEJ PODRÓŻY przede wszystkim ciszę i oślepiające światło słońca. Chłopak z Kaliningradu miał być pierwszą osobą w historii, która weszła w otwartą przestrzeń kosmosu. Radziecki skafander Bierkut wytrzymał osiem minut spaceru, zanim zaczął puchnąć. Ręce wyślizgiwały się z rękawów, a nogi z butów – różnica ciśnień była zbyt duża. Zamieniony w wielki balon Leonow z wysiłkiem zwijał swoją nitkę Ariadny, by wrócić na pokład Woschodu 2, gdy okazało się, że nie przejdzie przez śluzę. Łamiąc wszelkie przepisy i instrukcje wcisnął na siebie statek jak przyciasny sweter. Ze stresu wypocił sześć litrów wody, w skafandrze było jej po kolana.

Potem trzeba było jeszcze wylądować, tyle że system ręcznego lądowania także zawodził. Śląc sygnał SOS Leonow i towarzyszący mu Pawieł Bielajew przeszli na ręczne sterowanie – zniosło ich gdzieś w tajgę. Wydostanie się stamtąd okazało się równie skomplikowane co kosmiczny spacer. Samoloty i helikoptery odstraszały wilki. Bierkut nie grzał zbyt dobrze, zrzucana z powietrza futrzana garderoba zawisła na drzewach, termos z herbatą rozbił się o ziemię, butelka koniaku także. Wtedy postanowiono po prostu zrzucić kosmonautom kocioł. Bielajew i Leonow nawrzucali do niego śniegu, postawili nad ogniskiem i nadzy weszli do środka, oczekując na oddział zwiadowców, który musiał jeszcze wyrąbać w głębokiej uralskiej tajdze lądowisko dla helikoptera. Dziesięć lat później Leonow poleciał w kosmos jeszcze raz. A potem w jednej z drezdeńskich galerii pojawił się jego obraz przedstawiający tę podróż.

SŁOWO „KALININGRAD” JEST TWARDE JAK KAMIEŃ, KANCIASTE. Razi ucho – pisze Siegień. Po rosyjsku brzmi inaczej: pierwsze trzy sylaby wymawia się szybko, język przebiega po nich w pośpiechu, a na koniec wybrzmiewa twarde ruskie, akcentowane „grad” – „z wysokości akcentu upada na ziemię, roztrzaskując się jak bryłka lodu”. Albo butelka koniaku. ©℗

Paulina Siegień, MIASTO BAJKA. WIELE HISTORII KALININGRADU, Czarne, Wołowiec 2021

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Od 2018 r. związana z „Tygodnikiem Powszechnym”, dziennikarka i redaktorka Działu Kultury, wydawczyni strony TygodnikPowszechny.pl. W 2019 r. nominowana do nagrody Polskiej Izby Książki za najciekawszą prezentację książek i czytania w mediach drukowanych. Od… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 47/2022