Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Obawiałam się, że dokument o Nowym Jorku nakręcony w kilka lat po 11 września 2001 r. będzie przypominał epitafium. Tymczasem ani razu nie pada wzmianka o zburzeniu Twin Towers, o zbiorowej traumie czy poczuciu zagrożenia. Patrzymy na ośmiomilionową metropolię nad Atlantykiem oczami XIX- i XX-wiecznych imigrantów, którzy z nadzieją na inne życie przypływają na wyspę Alice. Przed nami roztacza się postrzępiona wieżowcami linia horyzontu - za sprawą kina utrwalona na zawsze w zbiorowej wyobraźni.
Naszym przewodnikiem po Nowym Jorku jest młody Irlandczyk z Brooklynu, który odnalazł tu swój drugi dom. Nawet więcej: NYC, miasto, które wciąga i uzależnia, jest dla niego "domem wszystkich domów" - "jakbym mieszkał tu całe życie". Reżyserka filmu, chcąc uchwycić istotę nowojorskości, przepytuje osoby znane (aktorzy, reżyserzy, pisarze) i całkiem anonimowe. Wszyscy oni kochają miasto miłością trudną i niewdzięczną. Wielu podkreśla, że nie jest to już miejsce, w które kolejne pokolenia przybyszów z całego świata inwestowały swoje marzenia; że coraz częściej rządzą nim pazerni handlarze nieruchomości, a słynne precle nigdy nie były tak twarde jak dziś. Ekscytuje ich wielka energia miasta, jego nieustająca zmienność, cudowne nagromadzenie szczęśliwych przypadków, a jednocześnie boli zabójcze tempo codziennego życia, któremu musisz sprostać, bo inaczej "pożre cię, przeżuje i wypluje". Dzisiejszy nowojorczyk nie ma już poczucia stałości. W kulturowym tyglu, w którym tak wiele składników zachowało przez lata swój wyjątkowy charakter, dzisiaj z łatwością rozpuszczają się wszelkie różnice. Dawne Chinatown, Mała Italia czy Coney Island przechodzą do legendy, tak jak romantyczny Manhattan z filmów Woody’ego Allena. Najbardziej nowojorski z reżyserów pojawia się zresztą w dokumencie, by rozwiać nasze złudzenia co do miejsca, któremu sam zbudował tak sugestywną mitologię. Jednocześnie Woody zaklina się, że mimo wszystko nie potrafiłby mieszkać gdzie indziej.
Oczywiście, dokumentalny esej Scibilii też - chcąc, nie chcąc - uczestniczy w budowaniu legendy Nowego Jorku. Pozorny wielogłos ma w gruncie rzeczy dość jednolitą tonację. Prawie wszyscy mówią o specyfice miasta w taki sposób, jakby mówili o istocie ludzkiej - bo obdarzonej nie tylko ciałem, ale i bogatą duszą. Nie przypadkiem "Big Apple" pośród artystów wszelkiej maści uchodzi od lat za pępek świata. Tu rodziły się zjawiska i mody. Tu tworzył Henry James, George Gershwin czy Andy Warhol. I Nowy Jork nie przestaje być mekką. Szacuje się, że obecnie na jeden kilometr kwadratowy powierzchni przypada 10 tys. mieszkańców. Każdy z nich nosi w sobie własny Nowy Jork. Dość przypomnieć wyznanie samej reżyserki, mieszkającej w NYC od urodzenia, która za pośrednictwem swego irlandzkiego bohatera miała okazję poznać miasto zupełnie inne od tego, które znała. Słuchając bohaterów "Domu", oglądając filmowe impresje z rozmaitych zakątków metropolii, musimy uwierzyć, że Nowy Jork to nie tylko miejsce, ale także bardzo szczególny stan duszy.
DOM - reż.: Dawn Scibilia, USA 2006, Canal +, poniedziałek 2 VI, 21.00