Mevlânâ di Caprio

Najznamienitszy suficki poeta – krzewiciel islamu, twórca zakonu wirujących derwiszy, duma Turcji, Iranu i Afganistanu – grany przez białego Amerykanina? Muzułmanie zatrzęśli się z oburzenia.

18.07.2016

Czyta się kilka minut

 / il. Domena publiczna
/ il. Domena publiczna

Konya w centralnej Anatolii. Schludne, zadbane ulice, równiutka kostka brukowa i trawniki pełne bujnej zieleni. Na rozległym placu rozciągającym się przed XVI-wiecznym meczetem Selimiye bez przerwy uwijają się służby oczyszczania miasta. O tym, że to Turcja, a nie któreś z czyściutkich miast Skandynawii, przypominają wylegujące się w cieniu bezpańskie psy, głosy muezinów dobiegające z dziesiątków meczetów. Oraz przechodnie: na ulicy trudno dostrzec kobietę, której włosów szczelnie nie zakrywałaby chusta, a ciała długi płaszcz, choć latem temperatury przekraczają tu 40 stopni.

Była stolica imperium Turków Seldżuckich to jedno z najbardziej konserwatywnych miast w kraju. Właśnie tu w XIII w. żył, tworzył i nauczał Mevlânâ Celâleddîn-i Rumî, jeden z największych poetów, myślicieli i mistyków Azji Mniejszej i Bliskiego Wschodu. Do jego grobu zwieńczonego charakterystyczną zieloną wieżą przez okrągły rok ściągają wycieczki i pielgrzymki muzułmanów pragnących modlić się i medytować, albo chociaż na własne oczy obejrzeć słynnych wirujących derwiszy – zakonników kontynuujących myśl Mevlâny, których ekstatyczny taniec jest rodzajem medytacji, ścieżką do Boga.

Mevlânâ Szekspirem Stanów

W tym roku przyjezdni nie znajdą w Konyi duchowego spokoju. Mieszkańcy miasta – od derwiszy po sprzedawców pamiątek – nie potrafią opanować wzburzenia. Raz po raz pokazują sobie w telefonach ten sam obrazek: Leonardo di Caprio w szatach i turbanie Rumîego.

Lotem błyskawicy rozniosła się właśnie wieść, że di Caprio miałby zagrać rolę poety w amerykańsko-tureckiej koprodukcji, do której zdjęcia mają się rozpocząć za rok. Autor scenariusza David Franzoni (m.in. „Gladiator”) i producent Stephen Joel Brown („Siedem”) pytani przez „Guardiana”, kogo chcieliby obsadzić w pierwszoplanowej roli męskiej, zgodnie wskazali właśnie na niego. Postać wędrownego duchownego, dla którego Mevlânâ zaniedbał uczniów i rodzinę, jego mistrza duchowego – Şemsa Tebrizîego – miałby zaś zagrać Robert Downey Jr.

Póki mówiło się o tym tylko w Ameryce, wiadomość można jeszcze było uznać za plotkę, ale twórcy obrazu powtórzyli to samo podczas niedawnej wizyty w Stambule. Porównali przy tym Mevlânę do Williama Szekspira. O tym, że chronologia wydarzeń bywa dla producentów z Hollywood bez znaczenia, wiadomo nie od dziś (to Szekspir, który żył 200 lat później, może być jak Mevlânâ, a nie odwrotnie), jednak w tym wypadku nabiera szczególnego wymiaru. Zdaniem muzułmanów po raz kolejny pokazuje, że w oczach Amerykanów zasługi dla świata i historii mają na ogół biali, anglojęzyczni chrześcijanie. Nie pomogły zapewnienia Turczynki Esin Çelebi-Bayru – wnuczki (w 22. pokoleniu) świętego – że nieważne, jakiego wyznania czy rasy będzie aktor, który go zagra, byle zagrał szczerze i z głębi serca. Świat muzułmański – ten bardziej oświecony – nie bez słuszności uznał, że do zagrania roli Rumîego potrzebna jest znajomość tajników wiary, zasad i sufickiej mistyki. Ten mniej oświecony wściekł się po prostu, że Hollywood „kradnie” im duchowego przewodnika i wieszcza.

Jestem ziemią na drodze do Proroka

Bo to trochę tak, jakby Mickiewicza miał zagrać Hindus modlący się do bogini Khali, a Jana Pawła II gorliwy muzułmanin o śniadej cerze i kruczoczarnych włosach. „Czy mamy za mało własnych aktorów? A może nie są dość dobrzy?!”, „Co di Caprio może zrozumieć z twórczości Mevlâny? Najwyraźniej będzie kolejna amerykańska wersja naszej historii”, „Ciekawe, kogo zagra w tym filmie Bruce Willis?” – piszą tureccy internauci w komentarzach pod artykułami na temat produkcji opublikowanymi w dzienniku „Milliyet” i na portalu „En Son Haber”. Wściekli są też Irańczycy: „Jako perska dziewczyna dorastałam z poezją Rumîego. Wyobrażając go sobie, naturalnie zawsze myślałam o Leonardo di Caprio!” – denerwowała się na Twitterze Marjan Kamali, pisarka wykładająca na Uniwersytecie Bostońskim. „Nie ma muzułmanina, który nie znałby dzieł Rumîego – uzupełnia Firouz, Irańczyk studiujący na Uniwersytecie Seldżuckim w Konyi. – Poemat »Mesnevî-yi Manevî« to najważniejsza święta księga po Koranie. Po prostu nie wypada, żeby tę rolę grał chrześcijanin”.

Możliwe jednak, że sam Mevlânâ nie miałby nic przeciwko temu. Sufizm, którego był przedstawicielem, owszem, dotyczy nurtu mistycznego w islamie (Rumî wielokrotnie pisał, że na zawsze pozostanie wierny Koranowi), ale w żaden sposób nie przekreśla ani nie umniejsza innych religii. Twierdzi jedynie, że islam jest dla dusz stęsknionych Boga drogą najprostszą i najkrótszą. Najważniejsze jest pragnienie pojednania z Bogiem. Nawet niewierzący prędzej czy później uświadomią sobie istnienie Boga, zaś ludzkie bytowanie na ziemi naznaczone jest tęsknotą za Najwyższym i obowiązkiem jego poszukiwania.

Mistycyzm sufich pełnymi garściami czerpał zresztą z chrześcijaństwa. Nazwa nurtu pochodzi podobno od włosienic noszonych początkowo przez chrześcijańskich mnichów, a i znaczenie ascezy, wyzbywania się dóbr doczesnych, posty i modlitwa brzmią znajomo. W jednym z wierszy Mevlânâ wychwala nawet „święte ołtarze chrześcijańskiej kongregacji”.

Za ciemny do Hollywood

O ile poezje Rumîego są w świecie Wschodu znane, o tyle jego „rewelacje” o tym, jakoby każdy, bez względu na wiarę, był na drodze do Boga, raczej nie znajdują tu zrozumienia. „Kto wie, może ta rola sprawi, że di Caprio nawróci się na islam?” – wyrażają nadzieję jedni, a inni przypominają, że w „Mesjaszu” z 1975 r., filmie o życiu proroka Mahometa, rolę jego wuja Hamzy bin Abdülmüttaliba fenomenalnie zagrał „niemuzułmanin” Anthony Quinn, dzięki któremu świat poznał jasną stronę islamu. Ciemną poznał już dawno za sprawą prawdziwych, ale też filmowych terrorystów. Bo okazuje się, że o ile do grania głównych hollywoodzkich ról śniadych aktorów władających arabskim brak, o tyle gdy potrzebni są porywacze samolotów, zamachowcy-samobójcy, względnie rozwścieczony tłum obrzucający koktajlami Mołotowa amerykańską ambasadę w Pakistanie (patrz: serial „Homeland”), ze znalezieniem statystów producenci nie mają najmniejszych problemów.

Dziennik „Washington Post” twierdzi, że mamy do czynienia ze znanym od dziesięcioleci hollywoodzkim „wybielaniem”: Kleopatra o rysach Elizabeth Taylor, Dżingis-chan grany przez Johna Wayne’a i wreszcie Mariane Pearl (ojciec: duński Żyd, matka o korzeniach chińsko-kubańskich) grana, a jakże, przez Angelinę Jolie. Plus oczywiście wielu jasnowłosych Jezusów... Gazeta przypomina nawet przypadek „Harry’ego Pottera”. Epizodyczną rolę Lavender Brown w części trzeciej zagrała czarna aktorka. W kolejnych filmach, gdy postać ewoluuje i nabiera znaczenia dla akcji, rolę przejęła biała aktorka.

Producenci filmu o Rumîm nie odnieśli się bezpośrednio do mniej lub bardziej zawoalowanych zarzutów o rasizm. Wyłgali się inaczej: przypominając, że poezje Rumîego cieszą się w Stanach wielką popularnością i w ogóle uznać je należy za dobro ogólnoludzkie. Nie bez przyczyny przecież rok 2007 był ogłoszony przez UNICEF Rokiem Mevlâny.

Bóg kontra człowiek

Amerykanizacja biografii Rumîego może rodzić też inne problemy. Karnacja i wyznanie aktora mają mniejsze znaczenie niż to, na które elementy życia świętego scenarzysta zdecyduje się położyć akcenty. Nie będzie to zapewne ani ucieczka jego rodziny z Balch w Afganistanie przez Damaszek do Konyi, ani nauka w medresie, w której później sam wykładał nauki islamu. Przypuszczalnie znaczenie większe niż medytacja i zbliżenie do Boga będzie miał skandal.

Wybuchł on już 772 lata temu, gdy na jaw wyszła niejasna – możliwe, że homoseksualna – relacja Mevlâny z jego mistrzem Tebrizîm. Choć podczas wielodniowych medytacji, na których Mevlâna znikał z Şemsem, zaniedbując uczniów (zakon wirujących derwiszy istnieje do dziś), miał się jedynie modlić i rozmawiać o Bogu, zaniepokojona „niezdrową” relacją rodzina Rumîego najpierw odesłała, a potem na dobre pozbyła się kłopotliwego mistyka. Biografowie świętego nie ukrywają silnej więzi, jaka połączyła tych dwóch duchownych. Byłoby to zresztą trudne: jedno z najbardziej znanych dzieł Rumîego to zbiór poezji zatytułowany „Dzieła Szamsa z Tabryzu”. Z wierszy bije miłość i podziw nie tylko dla Boga, ale i dla mistrza: „Byłem kiedyś wielkim ascetą, byłem kaznodzieją, kiedy serce przywiodło mnie do miłości, która niezdolna jest czynić nic innego, jak tylko głaskać twoje dłonie...”.

Wiedzieć to jedno (biografię Rumîego zna przecież każde tureckie, afgańskie czy syryjskie dziecko), spekulować to drugie. Zobaczyć na ekranie, zwłaszcza w wykonaniu doświadczonego skądinąd w podobnych rolach di Caprio – dla miłośników Mevlâny to może być zdecydowanie za wiele. Świat do dziś pamięta konsekwencje obrażania uczuć religijnych irańskich duchownych.

Nadzieje na storpedowanie planów dotyczących obsady mają organizatorzy rozprzestrzeniającej się w mediach społecznościowych akcji # RumiwasntWhite (Rumî nie był biały). Przeciwnicy pomysłu z całego świata takim hasztagiem oznaczają swoje twitty i posty na Facebooku.

Cokolwiek się stanie, Turcy, Irańczycy i inni spadkobiercy duchowej spuścizny mistyka będą mieli niebywałą okazję wcielić w czyn jedną z siedmiu zasad Rumîego: „W tolerancji bądź jak morze”... ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka, korespondentka „Tygodnika Powszechnego” z Turcji, stały współpracownik Działu Zagranicznego Gazety Wyborczej, laureatka nagrody Media Pro za cykl artykułów o problemach polskich studentów. Autorka książki „Wróżąc z fusów” – zbioru reportaży z… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 30/2016