Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Valery Gergiev wieczór rozpoczął prawykonaniem uroczystego drobiazgu Krzysztofa Pendereckiego, napisanego specjalnie na tę okazję. Kilkuminutowe "Preludium dla pokoju" na instrumenty dęte i perkusję, o mocnym fanfarowym charakterze, miejscami gęstej, pysznie impresjonistycznej fakturze, zajmująco falującej dramaturgii, zwieńczone pełnym blasku współbrzmieniem durowym, zagrane przez doborowe grono muzyków zabrzmiało zjawiskowo. Co ciekawe, pomogło tu wykonawcom niełatwe akustycznie wnętrze kościoła.
Nie można tego niestety powiedzieć o V Symfonii cis-moll Gustawa Mahlera, głównym daniu wieczoru. Bogata narracja "Orędzia miłości w nieczułych czasach", jak określił dzieło kompozytor, złożona z wielobarwnych, kontrastowo zestawianych dźwiękowych segmentów struktura - gubiły się w kilkusekundowym pogłosie. Jednak mimo zachwianych niekiedy proporcji między grupami instrumentów, Gergiev wydobył z partytury to, co w niej najsmakowitsze: wyrazową zmienność, emocjonalne skrajności. "Marsz żałobny" poprowadził niemal ze słowiańską nostalgią, w Scherzu lekko kołysał publiczność w rytm wiedeńskiego lendlera, rozczulał w Adagietto rzewną barwą smyczków, by w finałowym, fajerwerkowym rondzie dać upust muzycznej fantazji.
***
V Symfonię Mahlera Światowa Orkiestra dla Pokoju wykonała po raz drugi. Niespełna rok temu zabrzmiała w Jerozolimie. Wówczas w pierwszym pulpicie zasiadł skrzypek izraelski i jordański. Wydarzenie to urosło do rangi symbolu. W Krakowie jedno z miejsc zajął Robert Kabara. Miły gest.