Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Niemłoda, niepiękna, niesympatyczna, pijaczka (nieuleczalna), pisarka (dziś niepoczytna) i lesbijka (już nieaktywna) – zapewne ów „negatywny” pakiet odstraszył dystrybutorów od zakupienia do polskich kin wyśmienitego filmu Marielle Heller. Nie pomogły nawet trzy nominacje do Oscara oraz fakt, że Lee Israel, bohaterka filmu „Can You Ever Forgive Me?”, to postać autentyczna.
Zmarła w 2014 r., zdążywszy opublikować książkę pod tym samym tytułem. Opisała tam, jak odrzucenie na rynku wydawniczym uczyniło z niej fałszerkę listów znanych ludzi, a w końcu – pełnowartościową pisarkę. Czy to nie przyczynek do piętrowych rozważań na temat kopii, która z czasem przerosła oryginał?
Tym razem nie chodzi jednak o czcze postmodernistyczne dywagacje. Historia Lee pokazuje, jak na przekór kłamstwu, powszechnej imitacji, nieufności, a nawet zdradzie, może zrodzić się coś autentycznego. Nie tylko w literaturze.
Mamy rok 1991. Ubrana w męskie tweedy i mało twarzowe swetry 51-letnia biografistka (Melissa McCarthy) ogląda w zapuszczonym nowojorskim mieszkaniu stare filmy, wpatruje się w maszynę do pisania, przemierza ulice Manhattanu. W zakurzonych antykwariatach wyprzedaje za grosze swój księgozbiór, bezczelnym zachowaniem zakłóca spokój miejskich bibliotek, w zadymionych barach zalewa robaka, to znów nudzi się na snobistycznych przyjęciach, z których wynosi po kryjomu papier toaletowy, czyjś wykwintny płaszcz tudzież krewetki dla ukochanego kota.
Uznana ongiś pisarka od dawna bowiem zalega z czynszem, nie stać jej na weterynarza, a dotychczasowa agentka literacka ignoruje najnowszy projekt Lee, czyli biografię dawnej gwiazdy wodewilu.
Jesteśmy w epoce, w której pisarskie celebryctwo nabiera rozmachu. Żeby być jak Tom Clancy, inkasujący za książkę trzy miliony dolarów, nie wystarczy już dobrze pisać. Autor bez „twarzy”, bez wybielonych zębów i medialnej obecności przestaje istnieć. Lee Israel dobrowolnie wypisała się z tego turnieju. Nie zabiega też o naszą sympatię – niechlujna, opryskliwa, chwilami nawet wredna, a jednocześnie, dzięki kreacji McCarthy i jej jakże niemedialnej urodzie (trudno wyobrazić sobie, że pierwotnie miała to być Julianne Moore), prawdziwie hipnotyzująca. I ludzka do granic aktorstwa.
Razem z Richardem E. Grantem w roli Jacka, podstarzałego i przestylizowanego geja, tworzą duet przepyszny: dwoje dziwaków próbujących żyć po swojemu w świecie, który wszystko formatuje i wycenia. Kiedy Lee wciąga kompana w proceder falsyfikowania cennych memorabiliów, oznacza to nic innego jak wejście do tej samej gry, tyle że na własnych warunkach. Ale do czasu. W świecie zmistyfikowanym i zasypanym podróbkami nawet przyjaźń tak bardzo wolna i ekscentryczna zostanie wystawiona na próbę.
„Can You Ever Forgive Me?” („Czy mi kiedykolwiek wybaczysz?”) czerpie tytuł z literackiego pierwowzoru i z listu pisarki Dorothy Parker, „upiększonego” ongiś po mistrzowsku przez Lee. Miała ona na koncie około 400 takich maszynopisów, sygnowanych przez Noëla Cowarda czy Marlenę Dietrich, a tak naprawdę podrabianych i postarzanych w domowym piekarniku. Gruba kryminalna afera mogła stać się paliwem dla filmu sensacyjnego czy zwariowanej komedii. Jednak Marielle Heller, 40-letnia dziś amerykańska reżyserka, która w 2015 r. zadebiutowała filmem pod zwodniczym tytułem „Wyznania nastolatki”, i tym razem podąża drogą tylko na pozór przewidywalną.
Uwalniając awanturniczo-anarchistycznego ducha, którego wnoszą postacie Lee i Jacka, nie daje się ponieść brawurowej anegdocie. Pozostaje blisko swoich bohaterów, przez co tytułowe pytanie staje się retoryczne. Reżyserka i aktorka nie tylko wybaczają Lee, ale otulają moralnie dwuznaczną bohaterkę szorstkim, acz ciepłym pledem. Traktują ją z czułością, przed którą tak się wzbrania – zacięta w swojej dumie, zabarykadowana w stajni Augiasza pełnej papierzysk, kocich kup, butelek po whisky.
Jednocześnie jest to postać do szpiku nowojorska, mieszkanka molocha zaludnionego przez wszelkiej maści oryginałów. Film Heller przypomina wczesne kino Woody’ego Allena, zanim jeszcze zaczął on pożerać własny ogon. Klimatyczne ujęcia metropolii nad rzeką Hudson wespół z muzyką retro tworzą szczególny, tak dobrze znany nam z ekranów feeling Nowego Jorku. Miasta wielkich możliwości, ale także nieustającej presji, by wymyślać siebie na nowo, bo tylko tak można utrzymać się na powierzchni.
Właśnie dzięki temu zadomowieniu w miejscach i w postaciach film Heller, choć opowiadający historię mało prawdopodobną i na dodatek tak bardzo karmiący się nieprawdą, staje się tak bardzo prawdziwy. ©
CAN YOU EVER FORGIVE ME? – reż. Marielle Heller. Prod. USA 2018. Od 29 maja film ma być dostępny do wypożyczenia na platformie CHILI.