Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
13 lipca Ai Weiwei odciśnie w polskiej ziemi swój namacalny ślad. Najsłynniejszy obecnie artysta-dysydent przedstawi w warszawskim Parku Rzeźby performatywny projekt „To Be Found”, polegający na zasypaniu w trzech dołach skorup naczyń wzorowanych na chińskiej wazie z XIV wieku. Chiński artysta chciałby uruchomić w ten sposób krytyczny dyskurs na temat sztuki, ale także historii i pamięci, w tym polskiej. Jego obecność będzie jednak tylko symboliczna. O tym, dlaczego Ai Weiwei nie może pojawić się osobiście ani na Bródnie, ani w żadnym innym miejscu poza Pekinem, opowiada duński dokument.
Film Andreasa Johnsena rozpoczyna się od warunkowego wyjścia z więzienia. Weiwei, któremu władze chińskie uporczywie odmawiają statusu więźnia politycznego (został skazany za przestępstwa podatkowe i szerzenie pornografii), musi pozostać w areszcie domowym. Choć jest schorowany i zmęczony, szykuje właśnie kolejny rzeźbiarski projekt zatytułowany „S.A.C.R.E.D.”, który wkrótce otworzy weneckie Biennale. Jednocześnie artysta toczy boje z sądami i urzędami, próbując udowodnić swą niewinność. Kiedy kamera Johnsena podpatruje jego życie rodzinne, aż trudno uwierzyć, że ten korpulentny flegmatyk stał się tak wielkim zagrożeniem dla liczącej 80 milionów członków partii komunistycznej. Okazuje się, że dziś największym grzechem opozycyjnego artysty jest bycie powszechnie znanym. Taki jest właśnie przypadek Ai Weiweia, dziecka internetu, obleganego przez zagranicznych dziennikarzy.
„Podejrzany: Ai Weiwei” ma formę dokumentalnego brulionu, podobnie zresztą jak filmy kręcone przez samego bohatera (w dorobku ma aż dziesięć tytułów). Więcej w nim surowych obserwacji i szkiców do portretu niż uporządkowanej artystycznej biografii. W tle pojawiają się współczesne Chiny – na zewnątrz zmodernizowane i modne, w rzeczywistości konserwujące z pomocą dominującej ideologii feudalno-totalitarny system. Oglądamy jednak na ekranie próby tworzenia się chińskiego społeczeństwa obywatelskiego: do artysty spływają grube pliki juanów zebranych spontanicznie przez anonimowych darczyńców, a pod jego pekińskim domem pikietują oburzeni kolejną nieczystą zagrywką sądu.
W najlepszych scenach filmu twórca „Ziaren słonecznika” na naszych oczach kompromituje system i wystawia Wielkiego Brata do wiatru – kiedy np. zaczyna śledzić tych, którzy śledzą jego, albo gdy instaluje w domu kamerki internetowe, by ułatwić inwigilację swojej osoby. Co ciekawe, sam Weiwei, mimo ciągłej obecności kamer i mikrofonów, pozostaje zdumiewająco niemedialny, nawet kiedy uprawia antysystemowe prowokacje. Film z pewnością coś na tym traci, ale jego bohater – bynajmniej.
„Podejrzany: Ai Weiwei„ („The Fake Case”) reż. Andreas Johnsen. Prod. Dania 2013. Pokazy specjalne filmu: 11 lipca w Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie i 12 lipca w stołecznym kinie „Świt”. W innych kinach od 1 sierpnia.