Komunikat o błędzie

Could not retrieve the oEmbed resource.

Kompleks pewnej nacji

Niepokojące aluzje biskupa tarnowskiego, powrót zwyczaju palenia Judasza czy misteriów paschalnych z antyżydowskimi symbolami – czy w polskim Kościele odradza się antysemityzm?

06.05.2019

Czyta się kilka minut

Targ w Skaryszewie, luty 2008 r. / JACEK WAJSZCZAK / REPORTER
Targ w Skaryszewie, luty 2008 r. / JACEK WAJSZCZAK / REPORTER

Ta wypowiedź została wygłoszona podczas jednego z kongresów pewnej nacji, nie mogę powiedzieć jakiej, bo byłbym tutaj zaraz zaszczuty ze wszystkich stron” – powiedział bp Andrzej Jeż w homilii podczas wielkoczwartkowej mszy krzyżma w tarnowskiej katedrze. Mówiąc o „pewnej nacji” podniósł wzrok i uśmiechnął się do słuchaczy. Jakby sprawdzał, czy rozumieją. A potem cytował za diecezjalnym tygodnikiem z 1937 r. antysemicką fałszywkę: „Naszym naturalnym wrogiem jest Kościół katolicki, dlatego musimy na to przeklęte drzewo wylać ducha niezadowolenia, niewiary, niemoralności i wszelkiego brudu. Musimy wzniecić walkę między różnymi chrześcijańskimi wyznaniami, w pierwszej linii musimy zacząć nieubłaganą walkę na wszystkich odcinkach przeciwko księżom katolickim. Musimy ich obrzucić oszczerstwami i nienawiścią, musimy z ich prywatnego życia robić skandale, aby ich znienawidzić i ośmieszyć w oczach wszystkich. Dalej musimy opanować szkołę, religia chrześcijańska musi stamtąd zniknąć. Musimy usunąć nierozerwalność małżeństwa, a wszędzie wprowadzić śluby cywilne. W końcu musimy wzmocnić naszą prasę, wtedy nasze panowanie będzie umocnione i zapewnione” (cytat z rzekomej wypowiedzi anonimowego rabina pochodzi z tygodnika „Nasza Sprawa”, nr 48/37).

Protokoły biskupa Jeża

Wprawnie czytając kod antysemicki, nietrudno zrozumieć aluzję: oto Żydzi na kongresie syjonistycznym zaplanowali walkę z Kościołem, która ma polegać na szerzeniu oszczerstw i nienawiści oraz robieniu afer wokół prywatnego życia księży. Słyszane w kontekście ostatniego roku i ujawnianych skandali pedofilskich i seksualnych w Kościele (także w diecezji tarnowskiej aresztowano diakona oskarżonego o posiadanie i rozpowszechnianie pornograficznych filmów i zdjęć z udziałem dzieci; po przyznaniu się do winy został skazany na dwa lata więzienia), słowa te szokują jeszcze bardziej, choć sam fakt, że ordynariusz tarnowski z przekonaniem cytuje antysemicką fałszywkę, jest dostatecznie bulwersujący.

(od 9:31)

– Kuria diecezjalna nie udziela komentarza w tej sprawie – usłyszał „Tygodnik Powszechny” od ks. Ryszarda Nowaka, rzecznika prasowego biskupa tarnowskiego, w odpowiedzi na pytanie, jak rozumieć słowa ordynariusza. Mimo iż napisaliśmy o nich na stronie internetowej „TP” już ponad tydzień temu, bp Andrzej Jeż milczy.

Jego wypowiedź nie jest jedynym incydentem z ostatnich dni. W Wielki Piątek w Pruchniku znieważano i bito kukłę Judasza, ubraną w strój ortodoksyjnego Żyda, z pejsami i zakrzywionym nosem zaczerpniętym wprost z antysemickiej karykatury. W bijącym tłumie ktoś krzyczał, że to kara za majątkowe odszkodowania dla Żydów, których grubymi miliardami dolarów antysemici straszą w Polsce od lat.

Powrót tradycji „palenia Judasza” szybko doczekał się kościelnej reakcji. „Kościół katolicki nigdy nie będzie tolerował objawów pogardy dla członków jakiegokolwiek narodu, w tym do narodu żydowskiego” – napisał przewodniczący Komitetu Episkopatu ds. Dialogu z Judaizmem bp Rafał Markowski. Ani jednak on, ani rzecznik Episkopatu ks. Paweł Rytel-Andrianik nie chcieli komentować słów ordynariusza tarnowskiego. Ta milcząca solidarność sprawia, że odium antysemityzmu spada na cały polski Kościół.

Trudno nie pytać, czy bp Jeż naprawdę nie wiedział, co cytuje, i z jakiego kontekstu ten cytat wyrywa. Czy nie wiedział, jaki jest charakter zarówno „źródła”, jak i podającego je artykułu? I czy jako strażnik katolickiej doktryny na terenie diecezji tarnowskiej nie wie, że stosunek Kościoła do Żydów zmienił się po Holokauście i Soborze Watykańskim II o 180 stopni? Jak interpretować obecność antysemickiego cytatu w wielkoczwartkowym kazaniu? Jako dowód niewiedzy? Złej woli? Antysemityzmu, i to w wersji spiskowej? Chcielibyśmy poznać odpowiedź na te pytania.

Historia pewnego paszkwilu

Użyty przez biskupa tarnowskiego cytat z rzekomego „kongresu pewnej nacji” to parafraza fragmentu antysemickiego paszkwilu, popularnego już w pierwszym dziesięcioleciu XX w., a dziś dostępnego w internecie. Tekst zatytułowany „Mowa rabina” opowiada o żydowskiej chęci opanowania świata i był rozpowszechniany przez wydawnictwo i popularną gazetę „Polak-Katolik”, kierowane przez ks. Ignacego Kłopotowskiego. W 1912 r. „Mowa” miała już swoje dziesiąte wydanie i wraz z inną antysemicką broszurą – „Księgą Kahału” – była podstawą wielu tekstów pisanych i rozpowszechnianych przez katolickich księży i wydawców. Najbardziej znanym dokumentem z tej kategorii były oczywiście „Protokoły Mędrców Syjonu”, pochodząca z 1903 r. fałszywka carskiej Ochrany, wydana po polsku w 1919 r. Wątki obecne w tych antysemickich broszurach łączyły się, przenikały i pojawiały w wielu formach w polskiej katolickiej prasie i wydawnictwach pierwszej połowy XX w.

– Tzw. kwestia żydowska od końca XIX w. zaczęła wracać do centrum katolickiego myślenia o świecie – mówi „Tygodnikowi” Grzegorz Krzywiec, historyk badający myśl narodową i dzieje antysemityzmu. – Różne były tego przyczyny, dynamika i geografia na ziemiach polskich. W Galicji (m.in. Krakowie, Lwowie czy choćby Tarnowie) wiązało się to z ruchami emancypacyjnymi wśród chłopów i upodmiotowieniem katolickiej klasy średniej. Na ziemiach zaboru rosyjskiego, przede wszystkim w Kongresówce, większą rolę odegrała trauma rewolucji 1905 r. i powstanie, a potem rozwój nowoczesnej społeczności żydowskiej: od początku przez wielu katolików odbierane jako zagrożenie. Antysemityzm okazywał się też najskuteczniejszym paliwem dla aktywności społecznej. Pokusa, żeby go spożytkować, była wielka. Zachęcały zaś przykłady płynące z zachodu Europy, np. spektakularna kariera polityka chrześcijańsko-społecznego z Wiednia Karla ­Luegera, wspartego osobistym błogosławieństwem papieża Leona XII.

Kościoła z tamtego czasu próbuje się bronić, przypisując mu religijny antyjudaizm, a nie antysemityzm. – Podział na antysemityzm i antyjudaizm jest, jak sądzę, fałszywy i prowadzący na manowce, choć mocno ugruntowany – komentuje Grzegorz Krzywiec. – Nawet w tych najbardziej spektakularnych, często przywoływanych wypowiedziach dostojników Kościoła (m.in. listy pasterskie kard. Hlonda czy abp. Sapiehy z wiosny 1936 r.) motywy religijne miały drugorzędne znaczenie.

Badacz dodaje: – Gdyby nawet pominąć zaangażowanie sporej części kleru w polski nacjonalizm, także w jego najbardziej agresywnych formach, jak np. ONR, trzeba odnotować, że antysemityzm nie znalazł wtedy wielu zdeklarowanych przeciwników wśród polskich katolików.

Musimy się rozstać

Diecezjalny tygodnik z lat 30., na który powołuje się bp Jeż, pisze, że „Mowa rabina” została wygłoszona na kongresie syjonistycznym we Lwowie w 1911 r., co jest bzdurą. Zresztą antysemityzmem ocieka cały numer „Naszej Sprawy”: tuż po cytowanym przez tarnowskiego ordynariusza fragmencie autor artykułu stwierdza: „ze stopnia 1937 każdy widzi, że żydzi sami i przez oddane sobie sfery ten program przeprowadzili i nie ustają”. Tekst o tytule „Musimy się rozstać”, który podpisał anonimowy R., wymienia cały leksykon antysemickich uprzedzeń.

Kościelny tygodnik diecezji tarnowskiej nie był w tym czasie wyjątkiem. – Badacze są zgodni; wrogość wobec Żydów w dwudziestoleciu międzywojennym była jednym z konstytutywnych elementów ówczesnej tożsamości katolickiej i wpływy tego na postawy społeczne wydają się być ciągle niedoszacowane – uważa Grzegorz Krzywiec. – Duchowni, w szczególności niższy kler katolicki, od początku lat 30. aktywnie uczestniczyli w zwrocie na prawo polskiej sceny politycznej. Szczególną rolę w tym procesie odegrała prasa katolicka.

Wątki tradycyjne, związane np. z bogobójstwem, sąsiadują z nowoczesnym antysemityzmem, nawołującym do bojkotu ekonomicznego żydowskich współobywateli, a narracja antyjudaistyczna przechodzi płynnie w antysemicką. Świetnie widać to w cytowanym artykule z tygodnika „Nasza Sprawa”. Ze wzgardą mówi on o wzbudzających współczucie Żydach wierzących, którzy z powodu ślepoty nie przyjęli mesjasza i Bóg już ich osądził. Bardziej autora zajmuje „niewierzące nowoczesne żydostwo, zepsute do gruntu na zasadach Talmudu, które to nazywa dobrem, co katolik złem mianuje – to nienawidzi co dla katolika jest świętym”. Żydzi są niewdzięczni wobec Polski, sieją rozkład moralny, hańbiąc dziewczęta i rozprowadzając niemoralne druki. Są szczwani, gromadzą kapitał, ale też są socjalistami. Albo ciążą ku komunizmowi.

W 1937 r. ukazywało się w Polsce 228 tygodników i miesięczników katolickich, w przeciętnym nakładzie między 5 a 10 tysięcy egzemplarzy. Franciszkański „Mały Dziennik”, który spełnił marzenie Watykanu o polskiej katolickiej gazecie codziennej, miał pod koniec 1938 r. 300 tys. egzemplarzy nakładu i kosztował zaledwie 5 groszy. Ustawy norymberskie pismo to relacjonowało bezkrytycznie, a tuż przed wybuchem wojny podkreślało, że Polska musi się bronić przed zagrożeniem niemieckim i żydowskim.

– Teorie spiskowe, także te najbardziej agresywne, jak „Protokoły Mędrców Syjonu”, dziś uznawane za wstęp do późniejszych praktyk ludobójczych, były tam na porządku dziennym – podkreśla Krzywiec.

Obserwacja uczestnicząca

W podsumowaniu artykułu z tygodnika „Nasza Sprawa” czytamy: „sprawa żydowska jest sprawą chrześcijańskiej kultury polskiej i polskiej egzystencji” i powinna być przez wzgląd moralny i ekonomiczny „należycie i rychło załatwiona”. Przed biciem Żydów autor przestrzega, jako niegodnym chrześcijanina-Polaka: zgodnie z cytowanym listem pasterskim kard. Hlonda należy po prostu omijać żydowskie sklepy, prasę, wydawnictwa, antychrześcijańską kulturę.

Pięć lat później fantazja autora diecezjalnego tygodnika na temat rozstania z Żydami spełniła się w sposób straszliwy: 40 proc. mieszkańców Tarnowa, Żydów i polskich obywateli, zostało w 1942 r. rozstrzelanych na Zbylitowskiej Górze i w samym Tarnowie, albo wymordowanych w Bełżcu, Płaszowie i Auschwitz-Birkenau. I nie można niestety powiedzieć, by przedwojenny antysemityzm nie miał żadnego związku z postawami chrześcijan wobec Żydów podczas Zagłady. Jak przed wojną służył organizowaniu wspólnoty i wykluczaniu z niej Żydów, tak działał też w czasie Holokaustu.

Zajmująca się również badaniami nad antysemityzmem Elżbieta Janicka, przyglądając się polskim świadkom Zagłady, pisze wręcz, że lokalny kontekst Zagłady w Polsce był zdominowany przez antysemityzm jako wzór kultury: „Jako taki antysemityzm nie tylko powodował przemoc i wykluczenie, lecz także pozwalał na ich integrację w obrębie wyobrażeń o porządku świata. Tym samym zaś delegitymizował współczucie dla ofiar czy też narzucał mu ramy, które sprawiały, że owo współczucie pozostawało bez trwałych pozytywnych dla ofiar konsekwencji. Współczucie dla ofiar było postrzegane jako zagrożenie dla wspólnoty i jej spójności. Empatia lokowała się w obszarze społeczno-kulturowej nieprawomocności. I to właśnie przesądzało o ryzyku związanym z pomocą Żydom, nie zaś kara śmierci”.

„Sprawa żydowska” rozwiązywana była na oczach ludności polskiej, w bezpośrednim sąsiedztwie. Przebieg tych wydarzeń jest dziwnie wyparty z polskiej pamięci zbiorowej, a w konsekwencji nieobecny także w refleksji religijnej. Można by przecież pisać polską teologię po Zagładzie, gdybyśmy przyjęli, że doświadczenie tej „obserwacji uczestniczącej” (jak proponuje mówić o polskim świadkowaniu Holokaustowi Janicka) domaga się religijnego namysłu. Można by bić się w piersi, zestawiając treść diecezjalnego tarnowskiego tygodnika końca lat 30. i udział ludności polskiej tej samej diecezji w tzw. polowaniu na Żydów.

Posłuchajmy świadka, Stanisława Żemilskiego, który w pamiętniku notuje wojenne obserwacje z okolic Łukowa: „Polaków jest dużo i reakcji jest wiele. O draństwach dosyć dużo piszę. Jest dużo ludzi, którzy potępiają zbrodnie niemieckie i brzydzą się nimi. Są ludzie, którzy na widok wyczynów niemieckich dostają szału rozpaczy. Najpowszechniejsze jednak zdanie Polaków jest takie: »przykre i okrutne to, lecz tu niemcy oddają nam dużą przysługę: rozwiązują problem żydowski«. Nasza endecja ze wszystkimi swoimi przybudówkami może być dumna ze swego posiewu. Kościół rzymskokatolicki nareszcie święci swój tryumf. Winszuję 2-ch tysiącleci!”.

Na oczach nauczyciela z Łukowa domagająca się rozwiązania „sprawa żydowska” z kart katolickiej prasy spotkała „ostateczne rozwiązanie kwestii żydowskiej” w nazistowskim wydaniu.

Niebezpieczna Wielkanoc

To właśnie chrześcijaństwo – o czym chętnie zapominamy – ugruntowało w europejskiej kulturze niechęć do Żydów. Tak jak zabili Jezusa i prześladowali proroków, tak teraz zagrażają nam – przekonywano. Ślepi na treść własnej Biblii, niewdzięczni, bo ukrzyżowali Boga, który wywiódł ich z Egiptu i podarował mlekiem i miodem płynący kraj, po upływie setek lat nam także okazują niewdzięczność, goszcząc w chrześcijańskiej Europie. Bóg ich ukarał i odrzucił – mówili chrześcijańscy myśliciele już od końca II w., wskazując na zburzoną świątynię jerozolimską i przegrane powstania.

I choć św. Augustyn uznał, że istnienie Żydów niosących wszędzie ze sobą swoje starożytne Pisma jest dla chrześcijan korzystne i zaplanowane przez Boga, to wkrótce uznano, że odstąpili od starożytnej wiary tworząc Talmud: stali się odstępcami od judaizmu, jaki wyobrażali sobie chrześcijanie.

To dlatego Wielkanoc była dla Żydów niebezpiecznym czasem. Kończące się często pogromami czy procesami plotki, że wiosną na swoje paschalne święto porywali dzieci na mace, przedstawienia pasyjne pokazujące ich jako zabójców Boga, grzmiące kazania o winnych po wszystkie czasy (wszak tłum w Ewangelii Mateusza krzyczy: „Krew jego na nas i na dzieci nasze”), u Jana Żydzi jako główny aktor męki Jezusa odczytywanej w Wielki Piątek…

Dziś, w znów cieszących się rosnącą popularnością przedstawieniach pasyjnych w parafiach, seminariach i miasteczkach, możemy zobaczyć arcykapłanów oznaczonych menorami i gwiazdami Dawida lub noszących tałesy. To fałsz na własnym dziedzictwie, grający antysemicką tradycją, bo gdyby chcieć być uczciwym, „za Żydów” przebrani powinni być również apostołowie, Jezus i stojąca pod krzyżem Maryja.

O czym chcieliśmy zapomnieć

Choć soborowe zmiany nauczania na temat Żydów wprowadzano w Polsce z opóźnieniem i często bez przekonania, mogło się wydać, że antyjudaizm i anty­semityzm zostawiamy powoli za sobą. Nagły wielkanocny powrót palenia Judasza i słowa o żydowskim spisku w kazaniu biskupa tarnowskiego każą zapytać, co poszło nie tak. I zastanowić się, czy oto nie ujawnia się coś, co wciąż było podskórnie obecne, ale o czym chcieliśmy zapomnieć.

Mamy twarde dane, które powinny mobilizować do działania. O tym, że Żydzi porywali dzieci na macę, przekonanych jest prawie 25 proc. pytanych Polaków. Przekonanie, że współcześni Żydzi są winni śmierci Jezusa, deklaruje ponad 24 proc. badanych przez Centrum Badań nad Uprzedzeniami UW.

Czy polski Kościół ma problem z antysemityzmem?

– W kontekście sprawy wystąpienia bp. Jeża wypada jednak zauważyć, że zarówno ta, jak i inne wypowiedzi tego rodzaju dziś już budzą opór i chęć aktywnego sprzeciwu wśród sporej części praktykujących, duchownych i świeckich – pociesza Grzegorz Krzywiec. – To, co dla jednych katolików jest złamaniem społecznego tabu, zerwaniem z polityczną poprawnością, dla innych jest skandalem, także w wymiarze religijnym. Kilkadziesiąt lat temu tych drugich postaw było znacznie mniej.

Czy jednak wciąż nie jest ich za mało? Owszem: powstały dokumenty, listy, deklaracje. Kościół w Polsce co roku przypomina podczas Dnia Judaizmu, że chrześcijaństwo tkwi korzeniami w judaizmie. Trudno jednak odwrócić kilkunastowieczną tradycję, nie wykonując żmudnej i długofalowej pracy wychowawczej. Trudno osiągnąć ten cel, nie ucząc przyszłych księży, katechetów oraz teologów o bagażu dawnego antyjudaizmu, udziale Kościoła w antysemickim dyskursie i antyżydowskich kodach zaklętych w pieśniach i tradycjach. Nie tłumacząc, jak czytać sugerujące konflikt między Jezusem i Żydami fragmenty Nowego Testamentu, nie mówiąc o odpowiedzialności polskiego katolicyzmu za głoszenie nienawiści.

Dziś, gdy mowa nienawiści jest coraz silniej obecna w dyskursie publicznym, antysemityzm podnosi głowę i mruga do nas okiem.

Tradycyjny czy spiskowy, wykrzyczany na marszu czy wyrażony aluzją – w kraju katolickiej większości, który stał się cmentarzyskiem polskich i europejskich Żydów, nigdy nie powinien być lekceważony. ©℗

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Teolożka i publicystka a od listopada 2020 r. felietonistka „Tygodnika Powszechnego”. Zajmuje się dialogiem chrześcijańsko-żydowskim oraz teologią feministyczną. Studiowała na Papieskim Wydziale Teologicznym w Warszawie i na Uniwersytecie Hebrajskim w… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 19/2019