Komórka szyfrów

Rzadko nawiązuje się do jej spuścizny, a jednak wielu młodych podejmuje poszukiwania, które czynią spotkanie z myślą Malewskiej czymś potrzebnym.

25.03.2008

Czyta się kilka minut

25 lat temu. Jakby zupełnie niedawno - choć jeszcze przed progiem dzielącym nasz dzisiejszy świat od tamtego. Tamten świat - PRL i to, co przed PRL, okupacja i prosto z niej w strefę niekwestionowanych "wpływów", czyli władztwa ZSRR. W stanie wojennym, w 1983 roku umiera Hanna Malewska. Rocznica i wznowienie zbioru jej opowiadań "Sir Thomas More odmawia" - to okazja, by znów o niej napisać.

Rocznicowemu zamówieniu towarzyszy instrukcja: "pamiętaj, że czytelnicy nic o niej nie wiedzą". Napisać trzeba, aby choć odrobinę ten stan rzeczy zmienić, może uczynić pole dla przygotowywanej do druku książki Anny Głąb. To ona, osoba z pokolenia mającego prawo nic o pisarce nie wiedzieć, spróbowała dla tej pisarki zrobić coś podobnego do jej przedsięwzięcia uprzytomnienia współczesnym Norwida w biografii "Żniwo na sierpie".

Kim była Hanna Malewska? Próba odpowiedzi dla tych, co ze zrozumiałych względów o niej nie słyszeli. Te względy to brak wznowień jej książek i rzadkie nawiązywanie do jej spuścizny. A jednak myślę, że wielu młodych podejmuje poszukiwania, które czynią spotkanie z myślą Malewskiej czymś potrzebnym.

Poniekąd każde spotkanie z miesięcznikiem "Znak", zwłaszcza z numerami archiwalnymi do późnych lat 70., jest jakby anonimowym, nierozpoznanym zetknięciem ze światem Malewskiej. Od niej to wszystko się wywodziło. Sama Malewska bardzo rzadko zabierała głos, ale była redaktorem tego pisma w sensie zbliżonym do tego, w jakim Giedroyc był redaktorem "Kultury". We własnym, niepowtarzalnym stylu służyła "Znakowi", wkładając w to wszystkie siły swego wyjątkowego umysłu. "Znak" tamtych lat świadczy, kim była, do dziś pismo jest pod jej rzeczywistym wpływem. Piszę to, zachęcając do kontaktu ze "Znakiem". Nie tłumaczcie się, że nie wiecie, gdzie go szukać (www.miesiecznik.znak.com.pl). "Znak" dalej reprezentuje to, co dla Malewskiej było najistotniejsze: wizję jedności świata, otwarty horyzont humanistyczny, zainteresowanie naukami i myślą religijną, ekumenizmem, więzią z Ludem Przymierza. Ważna była dla niej praca nad odnową Kościoła (soborową, liturgiczną, biblijną).

Nie bez związku z tym wszystkim, choć "w czasie prywatnym", jakby na uboczu powstawały powieści kontynuujące twórczość rozpoczętą przed II wojną światową. Nie były to i nigdy nie będą książki staroświeckie. Powieści historyczne Malewskiej to coś zupełnie swoistego. Tego gatunku nikt tak nie uprawiał i dziś też nie próbuje. Te rekonstrukcje minionego są może najbardziej podobne do wielkiego intelektualnego reportażu w duchu Kapuścińskiego - z tym że jest to reportaż ze świata istniejącego jako echo dziejów, w umyśle autorki.

Powoływanie do istnienia światów do przedstawiania Malewska uważała za czynność uszczęśliwiającą. Światy jej autorstwa były zagruntowane filozoficznie, teologicznie także. Barwne, zmysłowe, prawdopodobne, w znacznej mierze odczytywane z dokumentów badanych fachowo, krytycznie - po to, by stawiać hipotezy, świadomie wybierać interpretacje. Polska Sienkiewiczowska ma u Malewskiej alternatywę skłaniającą do myślenia w innych, krytycznych kategoriach. Uderzające jest też, że wśród światów Malewskiej znajdujemy Europę, Francję, Niemcy. Kultura europejska wraz ze swymi korzeniami to prawdziwy dom Malewskiej. Młodzi Europejczycy znajdą w książkach Malewskiej potwierdzenie swego doświadczenia - miejsca, do których teraz docierają, są dziedzictwem także naszym. Są nim na przykład kamienne katedry, a Malewska opowiada, jak powstawały i co znaczyły.

Czy to już wszystko najkonieczniejsze o tym, kim była? Muszę dodać jeszcze, że była wspaniałym redaktorem praktycznym, mistrzynią logicznego porządku i pięknej polszczyzny. I jeszcze - doświadczoną konspiratorką z akowskiej komórki szyfrów. Nie znosząc kombatanctwa, o tym nie opowiadała. To był jeszcze jeden świat historyczny, którego echo nosiła w sobie.

Doświadczenie, etyka tego świata jest do odnalezienia w tomie "Sir Thomas More odmawia". Stawia ją to obok Conrada i Herberta. Zawsze czułam, że jej styl, wymagania wobec siebie, oczekiwania wobec przyjaciół były takie, a nie inne dzięki szkieletowi skazującemu na niezłomność. Wiedząc to, doznałam jednak olśnienia czytając tekst, który tu chcę szczególnie zarekomendować. Publikacja opowiadania "Czyste mieszkanie" miała miejsce w miesięczniku "Znak" z lipca/sierpnia 2007.

Po co mieliby czytać Malewską nowi, dzisiejsi, młodzi czytelnicy? Myślę, że wielu z nich chce poszerzać swoje doświadczenie. Nie zdążą sami przeżyć tyle, ile by chcieli, ile by trzeba, aby dorównać tym, w kim widzą zastanawiające ich cechy. Malewska przy całej swej dyskrecji i dystansie udostępnia ważne przeżycia. Wystarczy wejście w któryś z jej światów.

W całej spuściźnie Malewskiej właśnie "Czyste mieszkanie" najbliższe jest reportażu. Gdyby to był film, nazwalibyśmy go dokumentalnym, mimo zastrzeżenia autorki: "Opowiadanie niniejsze nie jest kroniką. Osoby nie są portretami...". Dobrze jednak, że to nie film, lecz właśnie opowieść. Marzy mi się natomiast krytyczne wydanie tego tekstu w osobnym tomie, z uwzględnieniem różnych wersji, z przypisami, mapami, planami, zdjęciami z epoki, skanami dokumentów, próbkami szyfrów... Chciałabym przy okazji dowiedzieć się, co wreszcie bez osłonek da się powiedzieć o tej ważnej konspiracyjnej pracy sprzed 75 lat.

"Czyste mieszkanie" daje mi do myślenia. Gdy ten tekst czytają dawni koledzy z redakcji "Znaku", na pewno wspominają (jak ja) najwyższą pochwałę Pani Hani pod naszym adresem: "Dziś tu u nas jak w komórce szyfrów". Ta pochwała padała bardzo rzadko: tylko wtedy, gdy jakiś alarm - na przykład interwencje cenzury - zakłócał normalny bieg pracy. Trzeba było rzucać wszystko inne i siedzieć po nocy nad niespodziewanym zadaniem. Czytając to opowiadanie zrozumiałam, jak wielka to była pochwała, przewyższająca najwyższe odznaczenia. Teraz powiedziałabym: "Nie, Pani Haniu, staramy się, ale przecież nie aż tak! Bez przesady!". Coś z prawdy w tym jednak było. Pismo było dla nas sprawą większą niż inne. Nie mieliśmy go, ani pracy w nim - w istocie to my należeliśmy do niego.

Ta opowieść, wyłaniająca się z bibliotecznego miejsca spoczynku, pokazuje, jak ludzie należeli do swojej sprawy. Nie przedstawia "wzorów moralnych", przywołuje fakt, że tak było, tak bywa, to jest możliwe. Dla mnie egzemplaryczny jest fakt zespołowego działania w komórce szyfrów. Uczestniczki wierzyły, że takie właśnie działanie ma w sobie niezbędną siłę. To zespołowość przenosi nad wyrwami i stratami w walce.

Nie opowiem tej opowieści. Nie chodzi o to, by nie zdradzić przebiegu akcji. Tylko badacz dziejów konspiracji AK mógłby przeciąć zawieszenie, w którym to opowiadanie pozostawia czytelnika. Wolałabym obcować z czytelnikami, którzy też byliby już po lekturze tekstu i wrócić z nimi do pytania o dawanie do myślenia, a w konsekwencji o to, z czym dalej idzie się w życie.

To opowiadanie umieszcza czytelnika w świecie pełnym bliskich wtedy oczywistości, które dziś nie wydają się tak bliskie. Świat oczywistości conradowskich, ale też Żeromskiego. Bo przecież szyfrantki "Żaby" to siłaczki, ale wolne od patosu. Każda z nich ma swoje obyczaje, przez nikogo niedyktowane, choć wszystkie działają w systemie wojskowej karności. Kantowska etyka obowiązku łączy się z ciepłą uwagą skierowaną ku ludziom. A religia? Jest obecna w konkretnych postaciach, wyznawana dyskretne, nie służy jako alibi, nie wprowadza podziału. Może natomiast uszczęśliwiać - pomimo wszystko.

Zgadzam się z sugestią Anny Głąb, że "Czyste mieszkanie" w gruncie rzeczy, jako to, co najważniejsze, komunikuje pewną wizję szczęścia. Zapomnianą? Jednak i w nas obecną?

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 13/2008