Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Kiedy Jobs zmarł, „The Washington Post” napisał, że jego związek z mediami można by nazwać „romansem”. W pismo to zainwestował zresztą Jeff Bezos, założyciel Amazona, młodszy od Jobsa i Gatesa ledwie o kilka lat.
Dla młodego pokolenia mandarynów z Doliny Krzemowej media nie mają już twarzy superbohatera. Przejmują oni retorykę polityków obwiniających dziennikarzy o wszelkie zło. 23 maja Elon Musk (na zdjęciu), założyciel PayPala i Tesli, oskarżył media o hipokryzję i zapowiedział stworzenie platformy, gdzie ludzie... sami będą oceniać wiarygodność informacji.
Zresztą taka strona już istnieje – w „Medium”, założonym przez twórcę Twittera Evana Williamsa (młodszego od Muska o rok), ocenia się artykuły „oklaskami”. Szef Facebooka Mark Zuckerberg wierzył zaś, że problem szerzenia się fake newsów załatwi sztuczna inteligencja, co okazało się spektakularną pomyłką. Bo wiarygodności nie buduje się algorytmami czy „oklaskami”. Starsze pokolenie technologicznych gigantów to rozumiało. Młodsze – przeciwnie.
Nieprzypadkowo w ostatnich latach rozgłos zdobyły filmy „Spotlight” (o dziennikarzach ujawniających aferę pedofilską w Kościele katolickim) czy „The Post” (o dziennikarzach ujawniających kłamsta rządu USA w sprawie wojny w Wietnamie). Pokazują one, iż dziennikarstwo nie jest silne dlatego, że podąża za „lajkami” i „oklaskami”, ale dlatego, że jest gotowe wiele zaryzykować dla ujawnienia niepopularnej prawdy. Nad którą się nie głosuje. ©℗