Kiedy gasną kandelabry

Opowiadając miłosną historię groteskowego showmana i jego młodego asystenta, Soderbergh bazuje na napięciu między życiem doskonale sztucznym a marną człowieczą kondycją.

25.11.2013

Czyta się kilka minut

 / Fot. MATERIAŁY PRASOWE
/ Fot. MATERIAŁY PRASOWE

Wielki Steven Soderbergh jednak nie dotrzymał słowa i filmem „Panaceum” nie pożegnał się z nami na dobre. Wrócił szybko, za sprawą prywatnej telewizji HBO, producenta jego najnowszego filmu, który po premierze w Cannes trafił również na duże ekrany. To powrót w wielkim stylu: w światłach rampy i blasku cekinów, ponieważ bohaterem „Wielkiego Liberace” jest uosobienie kiczu – amerykański król estrady drugiej połowy XX wieku, znany z zamiłowania do glamouru. Oraz do młodych chłopców – choć przez całe życie starał się nie ujawnić publicznie swojej orientacji, nie chcąc zniszczyć scenicznego wizerunku.

Władzio Valentino Liberace (bo tak brzmiało jego pełne nazwisko), na swoim złotym fortepianie, w scenerii niczym z Las Vegas, dorobił się bajecznej fortuny. Jego historia, barwna i ekstrawagancka, lecz zakończona tragicznie, uosabia poniekąd stosunek Soderbergha do wielkiego przemysłu rozrywkowego, którego częścią stał się on sam, wkraczając z kina niezależnego („Seks, kłamstwa i kasety wideo”) wprost na hollywoodzkie salony. W opowieści o kilkuletnim związku starzejącego się Liberace’a z młodszym o cztery dekady Scottem Thorsonem dopatrzyć się można mniej lub bardziej ironicznych odniesień do Fabryki Snów. W momencie decydującego kryzysu między kochankami wielki showman występuje podczas oscarowej gali, zaś jego sędziwą matkę gra sama Debbie Reynolds, aktorka złotej ery Hollywoodu, znana choćby z „Deszczowej piosenki”. Dodajmy do tego fetyszystyczną pasję, z jaką Soderbergh (również autor zdjęć) inwentaryzuje bizantyjski przepych codziennego życia głównych bohaterów: te wszystkie jedwabne garnitury, naturalne futra, ciężkie sygnety, lśniące karoserie i oprawne w skórę książeczki czekowe. Nie trzeba dodawać, że to fetyszyzm sarkazmem podszyty. Istne vanitas vanitatum.

Oryginalny tytuł filmu to „Behind the Candelabra”, gdyż znakiem rozpoznawczym Liberace’a stał się barokowo zdobiony złoty świecznik, zawsze podczas występów ustawiony na fortepianie. Symbolizuje on w filmie cały blichtr i powierzchowność wykreowanego przezeń świata. Rzeczywistość „za kandelabrem” próbuje naśladować scenę, nic jednak nie powstrzyma czasu, którego praca okazuje się bezlitosna. Odbiera lędźwiom sprawność, a skórze jędrność, wprowadza rutynę w życie miłosne i niespodziewanie zabiera najbliższych.

Soderbergh właśnie na tym napięciu: między życiem doskonale sztucznym a marną kondycją człowieczą (biologią, żądzą, umieraniem) buduje historię miłości Liberace’a i Scotta. Rozpoczęty w 1977 roku, oparty na wszelkich możliwych nierównościach (i wynikających z nich zależnościach) związek starego zepsutego milionera i prostego chłopaka z Wisconsin wykazuje nader przewidywalną dynamikę. Nawet Adonisowi urośnie kiedyś brzuch, nawet Midasowi wyczerpie się kiedyś złoto. Historia ma też swój wątek faustowsko-narcystyczny: oto uzależniony od chirurgii plastycznej gwiazdor funduje Scottowi zestaw operacji mających upodobnić go do... samego Liberace’a z czasów młodości.

Michael Douglas i Matt Damon w roli toksycznych kochanków dokonują na sobie fenomenalnych przeobrażeń, głównie rękami pracujących na planie charakteryzatorów, ale też wysiłkiem własnych ciał. Dzięki aktorskiej interpretacji groteskowy showman z wielkimi bokobrodami i białym pudelkiem na ręku oraz zapatrzony weń asystent zyskują na ekranie bardzo ludzki wymiar. Douglas miał zadanie trudniejsze, ponieważ musiał wyjść ze swego męskiego emploi i niejako stworzyć się na nowo, w każdym geście, spojrzeniu, sposobie wokalnej artykulacji. I w dodatku nie popaść w nadmierne „przegięcie”, tak charakterystyczne dla aktorów heteroseksualnych grających role gejów. Postać Liberace’a, czarującego wszystkich showmana w brokatach, aż prosiła się o taką karykaturę. Tymczasem Douglas ledwie się o nią ociera, zaś ostatnie pół godziny filmu, kiedy już gasną złote kandelabry, przynosi poruszający przełom w postrzeganiu bohatera. Ukazuje nam go na chwilę w całej kruchej nagości, wreszcie wyzwolonego z narcyzmu, z estradowego aktorstwa, które stało się jego stylem bycia i poniekąd więzieniem.

Soderbergh nie przejmuje się zbytnio telewizyjnym formatem filmu – HBO w swoich znakomitych serialach już dawno unieważniła tradycyjne ograniczenia z niego wynikające. Choć akcja „Wielkiego Liberace” toczy się głównie we wnętrzach, a dramat bohaterów rozgrywa się w dialogach i zbliżeniach twarzy, obejmująca dziesięć lat, stylowo sfotografowana historia nawet zyskuje na kinowym ekranie. Gdzieś w tle pojawia się rzut oka na epokę przełomu lat 70. i 80., na gusta i guściki ówczesnych Amerykanów, na przemiany obyczajowe czy coraz bardziej realne widmo AIDS.

Soderbergh dobrze wyważył swoją miksturę: znajdziemy tu i momenty chwytające za gardło (ostatnie spotkanie bohaterów), sceny utrzymane w estetyce campu (w finale) czy wręcz figlarne w tonie (jak czarno-biała retrospekcja ukazująca cudowne nawrócenie Liberace’a). Jakkolwiek taka konkluzja może być szokująca, „Wielki Liberace” jest poza wszystkim filmem o miłości – tej roztrwonionej, przehandlowanej, uświadomionej poniewczasie. I o marzeniach, których spełnienie czasem nie przynosi szczęścia.


„WIELKI LIBERACE” („Behind the Candelabra”), reż. Steven Soderbergh, scen. Richard LaGravenese na podst. książki Scotta Thorsona i Alexa Thorleifsona, zdj. Steven Soderbergh, muz. Marvin Hamlisch, wyst. Michael Douglas, Matt Damon, Scott Bakula, Eric Zuckerman, Rob Lowe, Debbie Reynolds i inni. Prod. USA 2013. Dystryb. Gutek Film. W kinach od 29 listopada.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Krytyczka filmowa „Tygodnika Powszechnego”. Pisuje także do magazynów „EKRANy” i „Kino”, jest felietonistką magazynu psychologicznego „Charaktery”. Współautorka takich publikacji, jak „Panorama kina najnowszego”, „Szukając von Triera”, „Encyklopedia kina”, „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 48/2013