Jajo niezgody

Dobrostan kur niosek trudno pogodzić z dobrostanem ludzi. Obrońcy praw zwierząt życzą kurom na święta wyjścia z ciasnych klatek. Właściciele klatek życzą sobie, by dano im święty spokój. Konsumenci chcą dobrych jaj.

30.03.2010

Czyta się kilka minut

Mechaniczna kura, Londyn 1920 r. / fot. Underwood & Underwood / Corbis /
Mechaniczna kura, Londyn 1920 r. / fot. Underwood & Underwood / Corbis /

Czego życzą sobie polskie kury nioski, nie jest do końca jasne - zdania w tej kwestii są podzielone. W imieniu większości z ok. czterdziestomilionowej populacji polskich kur świąteczne życzenia do Polaków kieruje "Klub Gaja" - jedna z największych organizacji pozarządowych zajmujących się ochroną środowiska i prawami zwierząt: "Jestem trzymana w klatce tak jak miliony innych zwierząt na całym świecie. Jesteśmy traktowane jak produkt, a nie jak żywe stworzenia (...) W wysokorozwiniętych krajach europejskich bezklatkowy chów kur jest coraz bardziej powszechny. W Wielkiej Brytanii już ponad 40 proc. jaj pochodzi od kur z wolnego chowu i udział ten stale rośnie, bo tego chcą klienci (...) Bądź szczęśliwy. I dziel się tym szczęściem ze wszystkim, co żyje na Ziemi".

Gdyby przed świętami przemówiły kury Jana Mazura, właściciela fermy z Łęk koło Myślenic, powiedziałyby coś zupełnie innego: "Klatki są schludne i czyste, mamy łatwy dostęp do paszy i wody. Ciasnota klatek to wymysł ekologów i Unii Europejskiej".

Tak przynajmniej krótki manifest swoich kur wyobraża sobie Jan Mazur.

Spór o kurę

Ferma stoi na skraju wsi. Hodowca przyjmuje w niewielkim pomieszczeniu - zapleczu ogromnej hali. Zza ścian słychać przytłumiony jazgot dwudziestu czterech tysięcy kur.

Mazur - wysoki, szczupły, pociągła twarz - rzadko rozstaje się z papierosem. Miał mówić o kurach i jajach, ale po kilku minutach rozmowa schodzi na ekologów i Unię, która zdecydowała, że do 1 stycznia 2012 r. właściciele takich ferm będą musieli przebudować swoje klatki (chodzi m.in. o większą przestrzeń).

Mazur powątpiewa, czy ci, którzy mają na ustach dobrostan kur niosek, nie skrywają aby prawdziwych intencji: napchania swoich europejskich kieszeni banknotami: - "Zieloni" nie mają o kurach zielonego pojęcia. Ktoś ich z Unii podpuszcza, żeby kasa szła dla producentów nowych klatek. A gdzie jest najwięcej producentów klatek? - pyta retorycznie Mazur, odsłaniając wymierzony w fermę w Łękach spisek państw "starej Unii".

Hodowca prowadzi na halę główną. Kilkusetmetrowe pomieszczenie oplata gęsta sieć wąskich, poruszających się powoli taśm z jajkami. W środku poustawiane piętrowo klatki, między nimi wąskie korytarze. Całość przypomina miniaturę więzienia z amerykańskiego filmu. - Wszystkie klatki pójdą na złom, nowe będą kosztowały co najmniej milion - Jan Mazur musi krzyczeć, żeby usłyszeć siebie samego wśród jazgotu kur, który w środku przypomina ryk silników Formuły 1. - Nowe unijne klatki będą wyższe i większe, więc trzeba będzie remontować halę.

- Źle nie mają. Proszę bardzo, czysta i zadowolona - hodowca z Łęk przedstawia pierwszą z brzegu kurę, która wystawiła dziób po paszę. - Odchody od razu spadają pod klatkę, a jajko się nie gniecie.

Co się tyczy znoszenia, Mazur nie rozumie Unii Europejskiej, która chce, by w nowych klatkach kury niosły w specjalnie wydzielonych gniazdach. - Że niby się teraz krępują - nie kryje rozbawienia. - A ja się pytam, przed kim się tak krepują? Chyba przed innymi kurami?

Ponadto kury Jana Mazura, wbrew propagandzie ekologów oraz Unii Europejskiej, wcale nie chcą chodzić po wybiegu: kura nie pies, zje, poleży, zniesie jajko i tyle.

Co sądzi o hodowli na wybiegu? Daje podobny towar, tylko w innym opakowaniu. Mazur chętnie zawiezie do zaprzyjaźnionego hodowcy z oddalonej o pięć kilometrów Trzemeśni. - Na pewno będą jaja ekologiczne zachwalać - ni to informuje, ni to przestrzega.

Małgorzata Jędrocha-Tobowska prowadzi wraz z mężem dwie fermy i wybieg dla kur. W fermach Jędrochowie założyli już nowe, wymagane przez Unię klatki (trzymają w nich ok. 50 tys. kur, w znajdującym się obok wybiegu - dodatkowe 3 tys.).

Gospodyni prowadzi do wybiegu. Około hektara ziemi, na skraju duży kurnik ze ściółką i gniazdami, na których kury znoszą jaja. Jak mówi, świeże powietrze wpływa na lepsze zdrowie i nieśność kur. - Całą dobę chodzą, gdzie chcą - opowiada. - Rzucamy im pszenicę, marchewkę, dynię. Jedzą też koniczynę, trawę i gąsienice. Poza tym mają kontakt ze słońcem i świeżym powietrzem. Jeśli ktoś kocha kury, zawsze będzie chciał trzymać je na wybiegu.

Jak podaje Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi, w Polsce jest 591 ferm utrzymujących kury w klatkach. Tylko 99 z nich to klatki ulepszone. Ponad 400 podmiotów prowadzi chów bezklatkowy. Choć resort deklaruje, że popiera dobrostan kur, to właśnie polskie ministerstwo wezwało członków Rady ds. Rolnictwa UE, by wprowadzenie zakazu chowu w konwencjonalnych klatkach przesunąć o pięć lat.

Resort swoją interpelację tłumaczy dbałością o interesy rolników, którzy mieli za mało czasu, by przystosować się do nowych przepisów. Choć wniosek nie uzyskał poparcia Komisji Europejskiej, resort nie wyklucza dalszych działań.

Jak mówią przedstawiciele "Klubu Gaja" - zrzeszonego w organizacji "Eurogroup for Animals" - wniosek polskiego ministerstwa nie miał racji bytu, bo Polska od początku była w swoich staraniach osamotniona. Jacek Bożek, prezes organizacji: - To nie jest coś, co spadło na polskich rolników z kosmosu. Wiedzieli o tym od 1999 r. Ta sytuacja pokazuje, jak czerpiemy z Unii pełnymi garściami, ale w ogóle nie bierzemy pod uwagę tego, że wokół zmienia się świat.

Polowanie na jajko

- Zobacz pan, jakie czyste - Jan Mazur zdejmuje z taśmy jajko i powoli obraca je w rękach. - A w ściółce są ubabrane błotem i czym tam jeszcze.

Hodowca przynosi porcelanowy talerzyk i zręcznie rozbija na nim jedno z jaj. - Złe żółtko? Jakbym obok rozbił ekologiczne, nikt by się nie zorientował.

Jeśli różnice według Mazura są, to tylko w rodzaju paszy, którą podają hodowcy, a ta nie zależy od typu jajka, tylko od gospodarza. Jakich jajek chce większość konsumentów? Mazur przyznaje: - Hurtownicy wywierają presję, żeby było jak najbardziej żółte żółtko. A to kwestia ilości suszu z lucerny, rośliny, która posiada dużo karotenu.

Skorupka? Klient życzy sobie brązowej: - Białych nie chcą, bo myślą, że w środku też będzie blade. Gdziesik się tak utarło - mówi Mazur. - Ale kolor skorupki nie ma znaczenia dla żółtka.

Na jajkach z hodowli Jana Mazura, poza numerem fermy, widnieje symbol "3" - produkt z chowu klatkowego. Pozostałe to "dwójki" (jaja z chowu ściółkowego), "jedynki" (z wolnego wybiegu, takiego jaki prowadzi w części swojego gospodarstwa Małgorzata Jędrocha-Tobowska) i te oznaczone stemplem "0" (chów ekologiczny: wolny wybieg plus ekologiczna pasza).

Z "Życzeń Kury Nioski" ("Klubu Gaja"): "Bądź ludzki. Dokonując wyboru w sklepie możesz mi pomóc. W sklepie nasze jajka oznaczone są cyfrą »3« (...) Bądź hojny. Jajka od kur szczęśliwszych niż ja są droższe, ale może warto tyle zapłacić. To najlepsze wsparcie hodowców kur trzymanych na wolnym wybiegu lub hodowanych ekologicznie".

Czy podobne argumenty przekonują polskich konsumentów? Chyba nie, skoro jaja oznaczone symbolem "3" to dziś ok. 90 proc. znajdujących się na rynku, podczas gdy w niektórych krajach UE jajka od kur z wybiegu stanowią już większość.

- Ze świadomością konsumentów nie jest najlepiej - przyznaje Bożek. - W Niemczech ludzie myślą o tym, by kupować przetwory, np. makarony, z jajek ekologicznych. Z drugiej strony, wiedza Polaków też jest coraz większa. Trzy lata temu, kiedy zaczynaliśmy o tym mówić, nikt prawie nie słyszał o umieszczonych na jajkach symbolach. Teraz, kiedy pytam o nie na spotkaniach z młodzieżą, co najmniej 20 proc. rąk jest w górze.

Skuteczną barierą dla tych, którzy o symbolach słyszeli, pozostaje cena. W supermarketach i na targach za "trójki" trzeba zapłacić 40 do 50 gr za sztukę. "Dwójki" są niewiele droższe, ale już cena "jedynek" i "zerówek" może przekraczać złotówkę. Poza obiegiem sklepowym pozostają nieostemplowane jaja sprzedawane na targu. To produkt reklamowany jako "wiejski", bywa jednak, że niemający z wsią wiele wspólnego (właściciele ferm twierdzą, że niektórzy sprzedawcy z targów kupują od nich jaja przed ostemplowaniem). Z wsią nic wspólnego nie mają również niektóre jaja "wiejskie" sprzedawane w supermarketach (zwykle to ładnie nazwane "trójki", choć można już w większości supermarketów kupić jaja z chowu ekologicznego).

Co mają zatem zrobić konsumenci?

Prof. Tadeusz Trziszka z Wydziału Nauk o Żywności Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu (od lat specjalizuje się w badaniu jaj kurzych) rozwiewa złudzenia tych, którzy podział na jaja "zwykłe" i ekologiczne chcieliby zamknąć w prostym rozróżnieniu: "drogie i dobre" oraz "tanie i gorsze". - Sprawa nie jest prosta - mówi. - Jajo z wybiegu jest smaczniejsze i lepsze zapachowo. Ale to z fermy może być bezpieczniejsze, bo chów poddany jest ściślejszej kontroli. Może też być wzbogacone dodatkową paszą, z większą ilością witamin i kwasów tłuszczowych. Z kolei jaja pochodzące od kur z wybiegu to wspieranie lepszego traktowania zwierząt.

Kwestię promocji jaj ekologicznych, pochodzących od kur z wolnego wybiegu, a także problem zachęcania rolników do jak najszybszej zmiany klatek kurzych na tradycyjnych fermach, komplikuje sytuacja ekonomiczna. Prof. Trziszka: - Chów klatkowy według dotychczasowych przepisów oznacza tanie jaja. Konieczność inwestycji oznaczać będzie podniesienie cen. Dlatego uzasadnione są obawy o zalew tańszych produktów ze Wschodu.

Bożek: - Obawy są zrozumiałe. Ale jeśli Europa jako pierwsza nie pokaże, że liczy się coś więcej niż zysk, nikt inny tego nie zrobi.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz działu krajowego „Tygodnika Powszechnego”, specjalizuje się w tematyce społecznej i edukacyjnej. Jest laureatem Nagrody im. Barbary N. Łopieńskiej i – wraz z Bartkiem Dobrochem – nagrody Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich. Trzykrotny laureat… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 14/2010