Islam, przemoc i zachodnia hipokryzja

Prof. Roman Kuźniar, politolog, doradca prezydenta Polski ds. międzynarodowych: Osama bin Laden był postacią symboliczną, był jakby prorokiem islamskiego terroryzmu. W najbliższym czasie nikt nie zajmie opuszczonego przez niego miejsca. Rozmawiała Patrycja Bukalska

02.05.2011

Czyta się kilka minut

Patrycja Bukalska: Jedno z wielu pytań, jakie pojawiają się po zabiciu Osamy bin Ladena, brzmi: jak to możliwe, że być może nie tylko ostatnio, ale przez te wszystkie lata ukrywał się on nie w jakiejś górskiej jaskini, ale żył w wygodnym domu w mieście Abbottabad, zaledwie kilkadziesiąt kilometrów od stolicy Pakistanu?

Roman Kuźniar: To rzeczywiście zagadka, dlaczego wywiad amerykański oraz wywiady z nim współpracujące tak długo nie potrafiły ustalić miejsca pobytu bin Ladena. Na pewno wiąże się to z faktem, iż bin Laden nie uczestniczył w bieżącej działalności operacyjnej

Al-Kaidy, zatem nie zostawiał za sobą zbyt wielu śladów. Ponadto z punktu widzenia USA była tu zapewne pewna trudność natury kulturowo-cywilizacyjnej: w krajach islamskich Amerykanie mają bardzo słabe tzw. osobowe źródła wywiadowcze. Tymczasem od tych właśnie źródeł, czyli od konkretnych ludzi współpracujących z Amerykanami, zależało tu najwięcej, wywiad elektroniczny mógł być jedynie dodatkowym wsparciem. Albo wręcz w niczym nie był pomocny, jeśli np. bin Laden zawiesił wszystkie swoje kontakty telefoniczne czy elektroniczne i posługiwał się tylko ludźmi, łącznikami. Jeśli tak było, nic dziwnego, że tak trudno było ustalić jego miejsce pobytu. Niemniej pozostaje zagadką, która świadczy też o słabości wywiadu amerykańskiego, dlaczego zajęło im to tyle lat.

Być może jest to jednak pytanie nie tylko o kondycję wywiadu amerykańskiego, ale bardziej nawet o stanowisko władz pakistańskich, które, jak się teraz przypuszcza, mogły chronić organizatora zamachów z 11 września 2001 r.?

Oczywiście trudno powiedzieć, w jakiej mierze był on osłaniany przez kogoś wysoko postawionego w Pakistanie. Nie sądzę, aby uczestniczyły w tym najwyższe władze Pakistanu, które jednoznacznie opowiedziały się po stronie USA w "wojnie z terroryzmem". Jednak w Stanach formułuje się pretensje, że Pakistan nie dość mocno z nimi współpracuje w różnych dziedzinach bezpieczeństwa. Trzeba też wziąć pod uwagę specyfikę Pakistanu: tamtejsze społeczeństwo jest jednym z najbardziej antyamerykańsko nastawionych społeczeństw w świecie islamskim. Już współpracując z Amerykanami w czasie wojny w Afganistanie, władze Pakistanu niesłychanie się narażały własnym rodakom.

Skoro Osama najprawdopodobniej nie uczestniczył już od dawna w organizowaniu działalności terrorystycznej, nie dowodził, to czy jego śmierć ma teraz bardziej charakter symbolu, czy też oznacza faktyczny koniec zagrożenia ze strony Al-Kaidy?

Jego śmierć to teraz głównie symbol. Oczywiście, już samym swoim istnieniem, już przez to, że żył i skutecznie się ukrywał, bin Laden mógł być inspiracją do kontynuowania działalności terrorystycznej. Jednak antyamerykański terroryzm, który inspiruje się skrajnymi odłamami islamu, ma swoje uzasadnienie niezależnie od postaci bin Ladena. Tym bardziej że sama

Al-Kaida jest organizacją niesłychanie rozproszoną, poszczególne jej komórki i dowódcy są bardzo samodzielni. Zresztą w ogóle wydaje się, że w tej chwili Al-Kaida nie ma już jakiejś jednej centrali, tak jak islam nie ma swojego papieża. Bin Laden miał znaczenie symboliczne, gdyż dokonał czegoś niesamowitego: zamachów z 11 września 2001 r. Ale to było 10 lat temu, nie da się już porównać siły Al-Kaidy wtedy i dziś. Zamachy były kulminacją jej możliwości, a później, po 11 września, jej możliwości osłabły. Zresztą zamachy były możliwe, bo amerykański system bezpieczeństwa wewnętrznego był wtedy niesłychanie dziurawy. Później, gdy zachodnie społeczeństwa bardziej wzięły się za walkę z terroryzmem, to zagrożenie osłabło. Później było ono potęgowane propagandowo przez administrację prezydenta Busha dla innych celów: chodziło o politykę strachu, usprawiedliwiającą m.in. nakręcanie wydatków na zbrojenia.

Islamski terroryzm to nie tylko Al-Kaida, czy więc śmierć bin Ladena może skłonić kogoś do próby zajęcia jego miejsca "terrorysty numer jeden", w celu choćby zaistnienia?

Zawsze mówiło się, że po bin Ladenie jest jakiś "numer dwa" czy "numer trzy", ale zwykle chodziło o liderów na dany kraj czy region. Osama bin Laden był postacią symboliczną, jakby prorokiem terroryzmu islamskiego. W najbliższym czasie nikt nie zajmie jego miejsca. Kiedyś miał swoje zasługi w walce z Sowietami w Afganistanie, potem wykonywał akcje przeciw Amerykanom w wielu miejscach świata, aż wreszcie wyszło mu coś, co nie miało się prawa zdarzyć, a się jednak zdarzyło: wielkie zamachy z 11 września, z niemal trzema tysiącami zabitych.

Niektórzy politycy twierdzą teraz, że śmierć Osamy to koniec terroryzmu.

Nie ma żadnego uzasadnienia dla takiego poglądu. Terroryzm był, jest i będzie. Terroryzm to długa historia, to nie tylko terroryzm islamski, ale i europejski. Przecież to wynalazek Europejczyków. Był i terroryzm państwowy, i indywidualny, anarchistyczny. To nasz "europejski produkt eksportowy". Terroryzm więc nadal będzie istniał, bo jest on produktem pewnej sytuacji społecznej i ekonomicznej, ma swoje aspekty kulturowe i religijne. Jest cała masa powodów, które sprawiają, że niektórzy ludzie sięgają po terror jako sposób dochodzenia swoich prawd czy walki o swoje racje. Przypomnijmy słowa Piłsudskiego, mojego ulubionego terrorysty (śmiech): "Terroryzm jest bronią słabych". To broń ludzi zdesperowanych, którzy nie widzą innej możliwości, a świat postrzegają jako skrajnie niesprawiedliwy. Nasz świat - różnice ekonomiczne i społeczne, uzależnienie, eksploatacja - pozostanie taki, jaki był, więc nadal będzie istnieć, przynajmniej przez jakiś czas, podglebie dla terroryzmu. Nie możemy mieć złudzeń.

Jednak czy ostatnie rewolucje w Afryce Północnej nie stwarzają alternatywy dla terroryzmu, w postaci demokratycznych przemian, przynajmniej jako pewnego celu? Wcześniej sfrustrowanym młodym ludziom w krajach arabskich mogło się wydawać, że terror to jedyna droga. Teraz jest inaczej.

Trochę tak jest, ale zobaczymy, czym te rewolucje się skończą. Poza tym wydaje mi się, że problem leży gdzie indziej: terroryzm inspirowany wahabizmem, radykalnym nurtem w islamie, wziął się nie z Północnej Afryki, lecz z Zatoki Perskiej. To region, w którym obecność Zachodu, w tym USA, ma charakter strategiczny - i, co znamienne, my, czyli Zachód, choć interweniujemy w Libii czy wspieramy przemiany w Egipcie, to równocześnie staramy się nie dopuścić do "Arabskiej Wiosny Ludów" nad Zatoką Perską [patrz tekst Marka Kęskrawca o sytuacji w Bahrajnie na stronie 14 - red.]. Tu wychodzi nasza zachodnia hipokryzja.

Tymczasem bin Laden dokonał swojego zamachu z 11 września właśnie - jak argumentował - ze względu na obecność wojsk "niewiernych" na świętej ziemi Proroka, niemożliwą do zaakceptowania dla wahabitów. W swoich wystąpieniach po 11 września podawał on trzy powody: obecność "niewiernych" na świętej ziemi muzułmanów, politykę USA wobec Iraku i stosunek USA do konfliktu bliskowschodniego. Problemem nie był tu więc brak demokracji. Choć, oczywiście, demokratyzacja świata islamskiego może być wentylem bezpieczeństwa, może "upuszczać powietrze" z tego potencjału beznadziei, frustracji i nienawiści.

ROMAN KUŹNIAR jest politologiem i dyplomatą. W latach 2003-05 był dyrektorem Akademii Dyplomatycznej MSZ, a w latach 2005-07 dyrektorem Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych. Obecnie doradca ministra obrony narodowej oraz doradca prezydenta Bronisława Komorowskiego ds. międzynarodowych.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 19/2011