Hulaj dusza

Filmy Noégo to istne fajerwerki. Kamera sięga tam, gdzie wzrok nie sięga, bywa niczym duch, który przenika ściany i ludzkie zamiary.

25.01.2011

Czyta się kilka minut

Można to nazywać filmową pop-metafizyką, można zamiłowanie do przesadnych wizualnych efektów określać jako: "żyletką po oczach". Jedno jest pewne: reżyser o biblijnym nazwisku Gaspar Noé znalazł swój własny, oryginalny sposób na ogarnięcie chaosu, w jakim przyszło żyć człowiekowi w XXI wieku.

W pamiętnym "Nieodwracalnym" (2002), opowieści o brutalnym gwałcie i chybionej zemście, zastosował odwróconą sekwencję zdarzeń, by pokazać, że "czas niszczy wszystko" i nie sposób powtórzyć jego biegu, choć to my sami ponosimy winę za to, iż nie potrafiliśmy (nie chcieliśmy?) czytać znaków, które wysyłał nam kiedyś los. Poprzez wyrafinowaną inwersję czasową, Noé uwrażliwiał na fakt, jak bardzo mocno przyszłość bywa antycypowana w przeszłości. Dotknięci hedonistyczną ślepotą, skażeni nieuleczalną arogancją, nagle dostajemy strzał między oczy i wpadamy w lawinę zdarzeń, które uświadamiają w całej jaskrawości, kim tak naprawdę jesteśmy i na co, jako ludzi, nas stać.

Filmy Noégo to istne fajerwerki. Kamera sięga tam, gdzie wzrok nie sięga, bywa niczym duch, który przenika ściany i ludzkie zamiary. Zna doskonale bieg wydarzeń i czeka tylko, aż stanie się to, co nieuchronne, po czym zamienia się w znieruchomiałego, otępiałego świadka - jak w słynnej scenie, w której bohaterka grana przez Monicę Bellucci schodziła do przejścia podziemnego, gdzie za chwilę spotkać miała swojego oprawcę. To właśnie za sprawą kamery Benoîta Debiego - cierpiącej na wyraźne ADHD połączone z zawrotami głowy - filmy Noégo porównywane bywają do narkotycznej jazdy.

Lunapark Tokio

Najnowszy z nich, "Wkraczając w pustkę", stanowi pod tym względem osiągnięcie wybitne: na dwie i pół godziny odrywamy się od kinowego fotela i szybujemy, nurkujemy, dryfujemy przechodząc przez najróżniejsze stany świadomości, nieświadomości, a nawet nadświadomości bohatera. Jesteśmy w Tokio - mieście, które zdaje się jednym wielkim lunaparkiem tylko dla dorosłych. A mówiąc dosadniej, pulsującym neonami lupanarem, wypełnionym mniej lub bardziej żywym towarem. Oskar, parający się dilerką główny bohater filmu, niedługo jednak będzie naszym przewodnikiem po tym zepsutym świecie - po mniej więcej półgodzinie projekcji ginie omyłkowo w policyjnej obławie. I tu dopiero rozpoczyna się prawdziwa filmowa jazda. Oto dusza Oscara opuszcza postrzelone w klubowej toalecie ciało, wzlatuje ponad scenę wydarzeń i zabiera nas w podróż iście psychodeliczną. Odtąd film oglądać będziemy wyłącznie jego oczami.

Ktoś powie: nic nowego pod słońcem, wszak już czarny kryminał "Kobieta z jeziora" (1947) Roberta Montgomery’ego operował narracją prowadzoną wyłącznie z perspektywy niewidzialnego bohatera. Ktoś inny określi pomysł opowiadania "z punktu widzenia ludzkiej duszy" jako cokolwiek efekciarski. Jednakże podparta niespożytą inwencją brawura, z jaką francuski reżyser wciela w życie ten ryzykowny koncept, wynagrodzi nam wszelkie wątpliwości. Takiego odlotu w kinie dotychczas nie było.

"Wkraczając w pustkę" od początku do końca mocno trzyma widza za twarz, nie dając mu ani chwili wytchnienia. Jazda przez "miasto na kwasie" jest jednocześnie podróżą przez przedwcześnie zakończone ludzkie życie. Zmarły bohater - człowiek Zachodu, który doświadczywszy kilku życiowych traum, uciekł od rodzimej cywilizacji - odnalazł w Japonii jej karykaturalną, jeszcze bardziej brutalną i brudną wersję. W kalejdoskopie intensywnych obrazów z przeszłości powracają kluczowe sceny z dzieciństwa Oscara: nagłe zetknięcie z seksualnością rodziców, ich śmierć w wypadku samochodowym, zażyła relacja z młodszą siostrą...

Duch Oscara

Oczami nieżyjącego bohatera oglądamy okoliczności jego śmierci w tokijskim barze o wiele mówiącej nazwie "Void", czyli "Pustka". Tym samym film zdradza nam całą swoją eschatologiczną wykładnię - innego końca nie będzie. Dusza bohatera musi błąkać się pośród żywych i spełniać swoją opiekuńczą misję, zanim osiągnie upragniony stan nicości. Jednocześnie coraz trudniej nam tę postać zakwalifikować: czuły barbarzyńca?, wystawiony do wiatru cwaniaczek? Zdani całkowicie na jego optykę, zatracamy się w niej, przestajemy racjonalizować to, co widzimy. Razem z nim unosimy się nad miastem, odwiedzając miejsca i ludzi, którzy pozostali tam, na dole. Wszechobecny i wszechwiedzący duch Oscara towarzyszy im w chwilach upadku, choć nie ma wpływu na to, co się zdarzy. Nie ma też kontaktu z żyjącymi, jakkolwiek ci, którzy go naprawdę kochali (jak upadła siostra, Linda) nie przestają czuć jego troskliwej obecności gdzieś w powietrzu. Noé nie zna umiaru w wymyślaniu kolejnych atrakcji towarzyszących tej chaotycznej odysei: wnika z kamerą dosłownie wszędzie, nawet do ludzkiego mózgu, do rany wylotowej czy wnętrza kobiecego łona w momencie poczęcia. Istne hulaj dusza, bez piekła i bez nieba.

Byłoby jednak "Wkraczając w pustkę" jedynie naiwnym filmem przygodowym, spekulującym o tym, co się z nami dzieje, "kiedy zrzucimy z siebie więzy ciała" - gdyby nie (zamierzona?) pojemność tego filmu. Niewiele jest obrazów, które pobudzałyby do tak różnych i rozbieżnych interpretacji.

Dla wielu będzie to więc film zainspirowany buddyzmem - zwłaszcza że pojawia się tu wyraźna sugestia reinkarnacji, nie mówiąc już o wymowie samego tytułu czy wielokrotnym, dosłownym wręcz przywoływaniu "Tybetańskiej Księgi Umarłych". Inni widzowie przyjmą to, co dzieje się bezpośrednio po śmierci Oscara, jako ostatni rozbłysk świadomości, jako "film życia", który ponoć wyświetla się w naszej głowie na moment przed odejściem, ukazując wszystko, co się wydarzyło - "jak w zwierciadle".

Życie po życiu

Najbardziej sceptyczni uznają film twórcy "Nieodwracalnego" za jedną wielką narkotyczną halucynację, której sensu dochodzić próżno, bo i tak rządzi się własną, specyficzną logiką, ale też własną nieobliczalną urodą (jak w finałowej, najmocniejszej scenie, w której kamera prześwietla kolejne piętra i ściany hotelu "Love" - jeśli ktoś uzna ją za pornograficzną, powinien zastanowić się raz jeszcze nad znaczeniem tego słowa). Przede wszystkim jednak jest "Enter the Void" ekstatycznym triumfem kina jako sztuki samoistnej i samowystarczalnej, wolnej od pasożytniczych afiliacji z literaturą czy teatrem, a przy tym nieustannie przekraczającej swoje dotychczasowe granice. Amatorskie filozofowanie z cyklu "skąd przychodzimy i dokąd zmierzamy", tudzież hojnie rozsiane psychoanalityczne tropy w każdym innym filmie byłyby jedynie ornamentem. Tu, dzięki wyjątkowemu rytmowi i intensywności obrazu, mają szansę zyskać należną im głębię.

"WKRACZAJĄC W PUSTKĘ" ("Enter the Void"), reż. Gaspar Noé, scen. Lucile Hadzihalilovic, Gaspar Noé, zdj. Benoît Debie, muz. Thomas Bangalter, wyst. Nathaniel Brown, Paz de la Huerta, Cyril Roy, Olly Alexander, Masato Tanno i inni. Prod. Francja /Niemcy / Włochy 2009. Dystryb. Stowarzyszenie Nowe Horyzonty. W kinach od 21 stycznia.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Krytyczka filmowa „Tygodnika Powszechnego”. Pisuje także do magazynów „EKRANy” i „Kino”, jest felietonistką magazynu psychologicznego „Charaktery”. Współautorka takich publikacji, jak „Panorama kina najnowszego”, „Szukając von Triera”, „Encyklopedia kina”, „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 05/2011